Rozdział 19

Rush oddychał ciężko i przygniatał mnie całym ciężarem ciała. Cudowne wrażenie. Chciałam tak leżeć jak najdłużej. Czując go w sobie. Po prostu.

Spróbował się podnieść, ale ja przytuliłam go mocniej. Roześmiał się.

- Zaraz wrócę. Najpierw muszę się tobą zająć - powiedział i zanim odszedł, pocałował mnie w usta.

Patrzyłam na jego idealną pupę, kiedy przeszedł przez pokój i zniknął w łazience. Usłyszałam szum wody. Po chwili Rush wyłonił się z pomieszczenia kompletnie nagi. Natychmiast spojrzałam w dół. Chłopak zachichotał. Zamknęłam oczy zawstydzona, że mnie na tym przyłapał.

- Nie udawaj teraz nieśmiałej - drażnił się ze mną, po czym znów sięgnął między moje nogi. - Rozsuń kolana, proszę.

Zauważyłam, że w ręku trzyma myjkę.

- Nie tak szeroko - powiedział, obmywając mnie między nogami. Patrzyłam na niego z fascynacją. - Boli?

Pytał z troską, łagodnie wycierając wrażliwe miejsca. Potrząsnęłam głową. Teraz, kiedy nie kierowała mną dzika pasja, poczułam się zawstydzona. Ale to, że mnie umył, było słodkie. Czy faceci zawsze robili takie rzeczy po seksie? Nigdy nie widziałam tego na żadnym filmie.

Rush wydawał się zadowolony z efektu swoich zabiegów. Wyrzucił myjkę do kosza koło łóżka. Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie.

- Myślałam, że nie lubisz się przytulać - rzuciłam, kiedy przesunął nosem po mojej szyi, mocno wciągając powietrze.

- Bo to prawda. Tylko z tobą. Jesteś moim wyjątkiem - szepnął. Oparł podbródek o moją głowę i przykrył nas oboje kołdrą. Zasnęłam błyskawicznie. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa.

Obudziły mnie powolne pocałunki w łydkę i stopę. Zmusiłam się do otwarcia oczu. Rush klęczał na końcu łóżka, całując moją nogę i uśmiechając się przy tym leciutko.

- Nareszcie, tęskniłem za twoimi oczami. Zastanawiałem się właśnie, co jeszcze będę musiał pocałować, żebyś się obudziła. Nie, żebym nie chciał, ale to nas zaprowadzi do kolejnego wariackiego seksu, a za dwadzieścia minut musisz wyjść do pracy.

O cholera. Usiadłam. Rush mnie puścił.

- Masz jeszcze czas. Zrobię ci coś do jedzenia, kiedy będziesz się ubierać - zapewnił mnie.

- Dziękuję, nie trzeba. Przekąszę coś w klubie. Starałam się zatuszować zakłopotanie. Kochałam

się z tym facetem. I było naprawdę wspaniale, a przynajmniej ja tak sądziłam. Ale teraz nastał dzień, a ja leżałam naga w jego łóżku.

- Chcę, żebyś zjadła tutaj. Proszę.

Pragnął mnie tutaj. Serce zabiło mi mocniej w piersiach.

- Dobrze. Pójdę do swojego pokoju i wezmę prysznic.

Rush rzucił szybkie spojrzenie w stronę łazienki.

- Jestem rozdarty. Chciałbym, żebyś wykąpała się u mnie, ale nie sądzę, że zdołałbym trzymać się z daleka, wiedząc, że jesteś tam naga i namydlona. Dołączyłbym do ciebie.

Podciągnęłam kołdrę na biust i usiadłam. Uśmiechnęłam się.

- Brzmi kusząco, ale spóźniłabym się do pracy. Westchnął i skinął głową.

- Tak. Musisz iść do siebie.

Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie zauważyłam swojego ubrania.

- Załóż to. Dziś przychodzi Henrietta. Poproszę ją, żeby uprała i wyprasowała twoje ciuchy z wczo-

raj. - Rush rzucił mi koszulkę, którą miał na sobie poprzedniego dnia.

Poczułam jego zapach, kiedy wylądowała na moich kolanach. Miałam ochotę zatrzymać ją na zawsze. Zawstydzona starałam się ubrać, nie opuszczając kołdry.

- Teraz wstań. Chcę cię zobaczyć - zamruczał, odsuwając się.

Miał na sobie spodnie od piżamy. Położył się przy krawędzi łóżka, czekając, aż wstanę. Podniosłam się. Jego koszulka sięgała mi niemal do kolan.

- Nie mogłabyś zadzwonić, że jesteś chora? - spytał, oglądając mnie od góry do dołu.

Poczułam miły dreszczyk.

- Przecież to nieprawda - odparłam.

- Na pewno? Bo ja chyba mam gorączkę... Obszedł łóżko i przyciągnął mnie do siebie.

- Wczorajsza noc była niesamowita - powiedział prosto w moje włosy.

Nie spodziewałam się takiej reakcji. Martwiłam się, że może mnie dzisiaj wypędzić. Ale nie zrobił tego. Był taki słodki. Kusiło mnie, żeby zadzwonić.

Dzisiejszy dzień miałam spędzić na rozwożeniu napoi. Jeśli się nie pojawię, Bethy będzie musiała zająć się tym sama. To byłoby okrutne. Nie mogłam jej tego zrobić.

- Muszę iść do pracy. Czekają na mnie - wyjaśniłam.

Skinął głową i zrobił krok w tył.

- Wiem. Biegnij, kochana. Zabierz swoją słodką małą dupcię na dół i ubierz się. Nie mogę obiecać, że cię puszczę, jeśli będziesz tu dłużej stała.

Zachichotałam i pobiegłam w stronę schodów. Za mną rozległ się idealny śmiech. Rush był doskonały.

***

Upał robił się coraz gorszy. Naprawdę żałowałam, że Daria kazała mi rozpuścić włosy. Miałam ochotę wylać sobie na głowę butelkę lodowatej wody. I tak za pięć minut byłabym całkowicie sucha. Jak ktokolwiek mógł grać w golfa przy takiej pogodzie? Czy oni poszaleli?

Podjeżdżając do pierwszego dołka, zauważyłam z daleka ciemne włosy Woodsa. Świetnie. Nie miałam dziś ochoty na rozmowę z nim. Jace pewnie czekał, aż przyjedzie Bethy. A może po prostu ich minę? Ale Woods odwrócił się i spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko.

- Znowu jeździsz wózkiem. Wolę, kiedy pracujesz w środku, ale nie da się ukryć, że kiedy tutaj jesteś, przyjemniej się gra - zażartował, gdy parkowałam obok.

Nie miałam zamiaru z nim flirtować. Ale był moim szefem, więc nie chciałam go złościć.

- Odwal się, Woods. Troszkę przesadziłeś - usłyszałam za sobą głos Rusha.

Odwróciłam się. Właśnie nadchodził. Miał na sobie granatowe spodenki i białą koszulkę polo. Zamierzał grać?

- A więc to z jej powodu niespodziewanie postanowiłeś do nas dołączyć? - spytał Woods.

Nie odwracałam wzroku od Rusha, kiedy szedł w moją stronę. Był tutaj dla mnie. A przynajmniej tak sądziłam. Pytał przy śniadaniu, gdzie dziś pracuję.

Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.

- Jesteś obolała? - szepnął mi do ucha.

Rano martwił się, że po tym wszystkim cały dzień będę musiała spędzić na nogach. Powiedziałam mu, że nic mi nie jest. Najwyraźniej moje zapewnienia go nie uspokoiły.

- Wszystko w porządku - odparłam cicho. Wycisnął pocałunek na moim uchu.

- Czujesz się rozciągnięta? Czujesz, że byłem w tobie?

Skinęłam głową. Kolana mi zmiękły.

- Dobrze. Cieszę się, że czujesz, gdzie byłem. - Odsunął się i spojrzał na Woodsa.

- Wiedziałem, że to się stanie - stwierdził Woods zirytowanym tonem.

- Nan już wie? - spytał Jace. Blondyn stuknął go w ramię i spojrzał na niego gniewnie.

Dlaczego zawsze mówili o Nan? Czy kiedykolwiek się dowiem?

- To nie jej sprawa. Ani twoja - odparł Rush, piorunując Jacea wzrokiem.

- Przyszedłem tu pograć. Nie rozmawiajmy o tym. Blaire, daj nam coś do picia i ruszaj do kolejnego dołka - zarządził Woods.

Rush zesztywniał. Woods nas testował. Chciał zobaczyć, czy teraz, kiedy Finlay pokazał wszystkim, że należę do niego, zareaguję inaczej. Pracowałam tutaj. To, że się z nim przespałam, w ogólnym rozrachunku niczego nie zmieniało. Wiedziałam o tym.

Wysunęłam się z ramion chłopaka, otworzyłam lodówkę i zaczęłam wydawać napoje. Nie dostałam tak wysokich napiwków jak zazwyczaj. Tylko Woods się szarpnął, rzecz jasna. Ale spodziewałam się, że to nie potrwa długo.

Woods wręczył mi banknot studolarowy, co Rush na pewno zauważył. Szybko zacisnęłam dłoń i schowałam pieniądze. Później z nim porozmawiam. Mój kochanek podszedł i wsunął mi zapłatę za napój do kieszeni. Pocałował mnie lekko i puścił oczko, po czym poszedł wziąć sobie kij z pojemnika.

Nie dałam Woodsowi powodu, żeby mnie beształ. Szybko wsiadłam na wózek i pojechałam w stronę następnego dołka. iPhone w mojej kieszeni zaczął dzwonić. Rush wsadził go tam rano, zanim wyszłam z domu. Zupełnie o nim zapomniałam.

Zatrzymałam meleksa i wyciągnęłam telefon.

Rush: Przepraszam za Woodsa.

Dlaczego prosił mnie o wybaczenie? Przecież nic nie zrobił.

Ja: Wszystko w porządku. Woods to mój szef. Nic się nie stało.

Wsunęłam aparat z powrotem do kieszeni i ruszyłam w stronę następnego przystanku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top