Rozdział 15

Rush nie kłamał, mówiąc, że chce mnie ubrać. Zapiął mi z powrotem stanik, przy czym wycisnął na moim ramieniu mały pocałunek, a następnie założył bluzkę.

- Wolę, żebyś została tutaj, gdy pójdę szukać Bethy. Masz na twarzy zadowolony uśmieszek. Bardzo seksowny. Nie chciałbym musieć się z kimś bić.

Kolejne komplementy. Czy kiedykolwiek do nich przywyknę?

- Zabrałam tu Bethy, by przekonać ją, że nie musi sypiać z mężczyznami, którzy chcą od niej tylko seksu. Potem ty postanowiłeś jechać z nami i w efekcie wylądowałam na tylnym siedzeniu twojego samochodu. Uważam, że należy jej się wyjaśnienie.

Rush nie odezwał się od razu. Przyglądał mi się przez chwilę, ale nie potrafiłam odczytać wyrazu jego twarzy w tych ciemnościach.

- Zabrzmiało to trochę tak, jakbyś sama zrobiła to, od czego próbowałaś ją odwieść. - Pochylił się i wsunął mi rękę we włosy. - Ale teraz, kiedy cię zakosztowałem, nie zamierzam się z nikim dzielić. To poważna sprawa. Chyba lekko się od ciebie uzależniłem.

Serce waliło mi w piersiach. Wzięłam głęboki wdech. O rany. Jejku. Zdołałam skinąć głową. Rush pocałował mnie lekko, po czym przesunął językiem po mojej dolnej wardze.

- Hmm, tak. Zostań tutaj. Przyprowadzę Bethy, żebyś mogła z nią pogadać.

Znów jedyne, co byłam w stanie zrobić, to skinąć głową.

Rush wysiadł z samochodu i ruszył powoli w stronę baru. Zanim zdołałam złapać oddech.

Wyobrażał sobie, że jest uzależniony, ale nie miał pojęcia, jak ja się czułam. Przynajmniej mógł chodzić. Ja nie ustałabym w tej chwili na nogach.

Usiadłam i wygładziłam spódniczkę. Przesunęłam się w stronę drzwi. Musiałam wysiąść i poczekać przed samochodem, ale wciąż nie wiedziałam, czy się nie przewrócę. Czy to było w ogóle normalne? Czy mężczyźni mogli tak działać na kobiety? Może to ze mną jest coś nie tak. Nie powinnam reagować na Rusha w ten sposób... Prawda?

W takiej chwili przydałaby mi się przyjaciółka. Miałam tylko Bethy, a odniosłam wrażenie, że jeśli chodzi o facetów, nie dawała najlepszych rad. Chciałabym móc porozmawiać z mamą.

Na myśl o niej poczułam ból. Zamknęłam oczy, żeby go odpędzić. Nie mogłam być teraz smutna.

Drzwi otworzyły się i stanęła w nich uśmiechnięta Bethy.

- No, no, popatrz na siebie. Czyżby to był seks z najprzystojniejszym facetem w Rosemary na tylnym siedzeniu samochodu? A ja myślałam, że szukasz robotnika - mówiła odrobinę niewyraźnie.

- Wskakuj, Bethy, zanim przewrócisz się na tyłek - odezwał się stojący za nią Rush. Spojrzałam nad jej ramieniem. Wyglądał na wkurzonego.

- Nie chcę jechać. Podobał mi się Earl. A może to był Kevin? Zaraz, a co się stało z Nashem? Zgubiłam go... chyba - paplała Bethy, pakując się na tylne siedzenie.

- Kim są Earl i Kevin? - spytałam. Bethy opadła na swoje miejsce.

- Earl jest żonaty. Mówi, że to nieprawda, ale ja wiem swoje. Zaobrączkowani goście zawsze specyficznie pachną.

O czym ona mówiła?

Już chciałam zadać kolejne pytanie, kiedy drzwi koło mnie otworzyły się. Rush podał mi dłoń.

- Nie staraj się zrozumieć. Znalazłem ją w barze. Kończyła właśnie szósty kieliszek tequili, który kupił jej żonaty Earl. Jest złojona.

Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie tę noc. Myślałam, że chłopcy ze wsi będą inni i potraktują ją z szacunkiem. Ale z drugiej strony po co ubrała się w te czerwone skórzane szorty? Wsunęłam rękę w dłoń Rusha. Ścisnął ją.

- Dzisiaj nie próbuj jej już nic tłumaczyć. I tak rano nie będzie pamiętać.

Pewnie miał rację. Wysiadłam. Rush przytulił mnie, zanim zamknął za mną drzwi.

- Marzę o tym, żeby pocałować te twoje słodkie usteczka, ale tym razem sobie odpuszczę. Musimy wrócić do domu, zanim Bethy się pochoruje - wyszeptał chrapliwie.

Skinęłam głową. Też chciałam, żeby mnie pocałował, ale jeśli Bethy zamierzała wymiotować, musieliśmy jak najszybciej ruszać. Rush uścisnął mnie mocno.

- A jeśli chodzi o tamto, to mówiłem serio. Chcę, żebyś dzisiejszej nocy znalazła się w moim łóżku.

Znów mogłam tylko skinąć głową. Ja też miałam na to ochotę. Może byłam równie głupia jak Bethy, jeśli chodzi o mężczyzn. Rush poprowadził mnie do drzwi od strony pasażera i otworzył je.

- Pieprzyć tę całą przyjaźń - mruknął, łapiąc mnie w pasie i pomagając wsiąść.

Uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak obszedł samochód i wsiadł do środka.

- Z czego się śmiejesz? - spytał, siadając za kółkiem.

Wzruszyłam ramionami.

- „Pieprzyć tę całą przyjaźń". To mnie rozśmieszyło.

Rush również się roześmiał i potrząsnął głową, po czym zapalił silnik i wyjechał z pełnego parkingu.

***

- A ja wiem coś, czego ty nie wiesz... Właśnie tak! Właśnie tak! - zaśpiewała Bethy.

Odwróciłam się do niej. Nie uśmiechała się. Niezdarnie próbowała robić groźną minę.

- Wiem coś! - szepnęła głośno.

- Słyszałam - rzuciłam i spojrzałam na Rusha. Nie wydawał się zachwycony. Najwyraźniej pijana Bethy nie wzbudzała w nim entuzjazmu.

- To wielki sekret. Gigantyczny... a ja go znam. Nie powinnam wiedzieć, ale wiem. A ty nie. Właśnie tak! - zaczęła znowu nucić.

Rush odezwał się, zanim zdążyłam zapytać ją, o co chodzi.

- Wystarczy, Bethy. - W jego głosie pobrzmiewała groźba. Nawet ja zadrżałam, słysząc ten twardy ton.

Dziewczyna zamknęła usta. Udała, że przekręca w nich kluczyk i go wyrzuca.

Odwróciłam się. Co to za sekret? Na dodatek Rush wyglądał tak, jakby w każdej chwili był gotowy zatrzymać samochód i wyrzucić ją na ulicę.

Zaczął majstrować przy radiu, by włączyć muzykę, więc postanowiłam się nie odzywać. Wściekł się, bo Bethy wiedziała coś, czego nie powinna.

Miał tak wiele tajemnic. O tylu rzeczach nie chciał mówić. Między nami zaiskrzyło, ale to nie oznaczało, że musi mi się ze wszystkiego zwierzać. A może tak? Nie! Oczywiście, że nie. Z drugiej strony, czy byłam gotowa oddać się komuś, kogo nie znam? Wydawał się taki ostrożny. Czy potrafiłabym pójść z nim do łóżka i nie zaangażować się? W głowie kłębiły mi się wątpliwości.

Rush dotknął mojej ręki. Spojrzałam na niego. Patrzył na drogę wyraźnie zamyślony. Żałowałam, że nie mogę po prostu go o to zapytać. Ale jeszcze nie znaleźliśmy się na tym etapie. Niewykluczone, że to się nigdy nie stanie. Czy powinnam oddać dziewictwo facetowi, który wkrótce zniknie z mojego życia i nie będzie chciał ode mnie niczego więcej?

- Super się bawiłam. Lubię klasę pracującą. Jest strasznie zabawna - wybełkotała sennie Bethy. - Powinnaś lepiej się rozejrzeć, Blaire. To byłoby z twojej strony znacznie mądrzejsze. Rush to zły pomysł. Bo zawsze jest Nan.

Nan? Odwróciłam się do przyjaciółki. Oczy miała zamknięte, a usta rozchylone. Chrapnęła cicho i zro-

zumiałam, że dzisiejszego wieczoru niczego się nie dowiem. Przynajmniej nie od Bethy.

Rush puścił moją dłoń i mocno złapał kierownicę. Szczęki miał zaciśnięte. O co chodziło z jego siostrą? Bo to jego siostra, prawda?

- Czy jesteś bratem Nan? - spytałam, uważnie obserwując jego reakcję. Skinął głową, ale nie odezwał się. Poprzednio też nie chciał mi o niej nic powiedzieć. Całkiem zamknął się w sobie.

- O co chodzi Bethy? W jaki sposób fakt, że ze sobą jesteśmy, wiąże się z Nan?

Rush cały zesztywniał. Wciąż milczał. Załamałam się. Cokolwiek to było... z tego powodu nic między nami nie zajdzie. To dla niego zbyt ważne, więc i dla mnie powinno stanowić ostrzeżenie. Jeśli nie mógł powiedzieć mi czegoś, co wiedziała nawet Bethy, mieliśmy problem. - Nan to moja młodsza siostra. Nie zamierzam... Nie mogę o niej z tobą rozmawiać - powiedział „z tobą" w taki sposób, że zrobiło mi się niedobrze. Coś tu nie grało. Korciło mnie, żeby drążyć temat, ale poczułam nagłą falę smutku i poczucia straty na myśl, że nie będę spała w jego łóżku ani dziś, ani żadnego innego dnia. Nie zbliżę się do niego. Nie powinnam w ogóle pozwolić mu się dotykać. Tak łatwo mógł mnie odrzucić. Całą drogę do klubu golfowego przebyliśmy w milczeniu. Rush bez słowa wysiadł z jeepa i obudził Bethy. Pomógł jej wejść do środka. Drzwi były zamknięte, ale dziewczyna miała klucze. Mamrotała, że musi tu zostać albo tata ją zabije. Nie pomogłam im. Nie miałam siły. Chciałam tylko położyć się spać. W wyrku pod schodami. Nie w wielkim nowym łożu, które czekało na mnie na górze. Po powrocie do samochodu chłopak wciąż milczał. Próbowałam zrozumieć, dlaczego zareagował w ten sposób na wzmiankę o Nan i co mogły znaczyć uwagi Bethy, ale żadne sensowne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Zaledwie kilka minut później wjechaliśmy do garażu. Otworzyłam drzwi i wysiadłam, gdy tylko auto stanęło. Nie czekałam na niego, ale musiałam zatrzymać się przed drzwiami wejściowymi. Były zamknięte na klucz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top