Rozdział 13
Bethy wytłumaczyła Rushowi, jak dojechać do jej ulubionego baru country. Znajdował się czterdzieści minut drogi od Rosemary.
Bar był wielki i w całości zbudowany z drewna (a przynajmniej takie sprawiał wrażenie). Oraz najwyraźniej cieszył się ogromną popularnością. Prawdopodobnie dlatego, że w okolicy nie było wielu podobnych miejsc. Na ścianach na zewnątrz i w środku wisiały neonowe reklamy piwa. Wewnątrz dudniła muzyka - Gunpowder and Lead Mirandy Lambert.
- Za jakieś pół godziny wystąpi na żywo zespół. Wtedy najlepiej iść potańczyć. Wystarczy nam czasu na znalezienie dobrego miejsca do siedzenia i wypicie kilku kolejek tequili. - Bethy przekrzykiwała hałas.
Nigdy nie piłam tequili. Nie próbowałam nawet piwa. Dzisiaj miało się to zmienić. Byłam wolna. Mogłam poimprezować. Rush przysunął się bliżej i położył mi rękę na plecach. Przyjaciele raczej tego nie robią... a może jednak?
Postanowiłam, że nie zwrócę mu teraz uwagi, bo musiałabym krzyczeć. Rush poprowadził nas do pustego boksu znajdującego się w pewnej odległości od parkietu. Przepuścił mnie. Pierwsza wsunęłam się na siedzenie. Bethy wślizgnęła się na kanapę po przeciwnej stronie. Rush usiadł koło mnie.
Dziewczyna zerknęła na niego znacząco.
- Co chcesz do picia? - Rush przysunął blisko głowę, żeby nie musieć krzyczeć.
- Nie wiem - odpowiedziałam, rzucając Bethy pytające spojrzenie. - Co powinnam wziąć?
Bethy otworzyła szeroko oczy i roześmiała się.
- Nigdy wcześniej nie piłaś? Potrząsnęłam głową.
- Jestem za młoda, żeby sama kupować sobie alkohol. A ty?
Bethy klasnęła w dłonie.
- To będzie niezła zabawa. I owszem, mam dwadzieścia jeden lat, a przynajmniej tak jest napisane w moim dowodzie. - Dziewczyna popatrzyła na Rusha. - Musisz ją puścić. Zabieram ją do baru.
Rush ani drgnął. Spojrzał na mnie ponownie.
- Nigdy nie piłaś alkoholu?
- Nie. Ale zamierzam zmienić to dzisiejszej nocy - zapewniłam go.
- W takim razie nie powinnaś się spieszyć. Upijesz się błyskawicznie. - Złapał za ramię przechodzącą obok kelnerkę. - Potrzebujemy menu.
Bethy oparła ręce na biodrach.
- Po co chcesz zamawiać jedzenie? Jesteśmy tutaj, żeby pić i tańczyć z kowbojami. Nie jeść.
Pochylił głowę w jej stronę, więc nie widziałam jego twarzy, ale znowu zesztywniał.
- Ona nigdy nie piła. Musi najpierw coś przegryźć. Inaczej za dwie godziny będzie rzygała i przeklinała cię, że dała się na to namówić.
Och. Nie lubiłam wymiotować. Ani trochę.
Bethy wywróciła oczami i machnęła mu ręką przed nosem, jakby chciała dać do zrozumienia, że jest idiotą.
- Dobra, tatuśku. Idę do baru po drinka i jej też zamierzam coś kupić. Lepiej szybko ją nakarm.
Kelnerka wróciła z kartą dań, zanim jeszcze Bethy skończyła mówić. Rush wziął menu, otworzył i podał mi.
- Wybierz coś. Nieważne, co mówi królowa pijaków. Musisz najpierw coś zjeść.
Skinęłam głową. Nie chciałam się pochorować.
- Serowe frytki zapowiadają się nieźle.
Rush podniósł menu i kelnerka szybko podeszła z powrotem.
- Serowe frytki. Dwa razy. I duża woda. Dziewczyna przyjęła zamówienie i odeszła. Rush
oparł się o siedzenie i spojrzał na mnie.
- I jak, czy bar country spełnia twoje oczekiwania? Szczerze mówiąc, jak dla mnie ta muzyka jest tragiczna.
Uśmiechnęłam się, wzruszyłam ramionami i rozejrzałam wokół. Niektórzy mieli na głowach kowbojskie kapelusze, inni byli ubrani normalnie. Część osób nosiła szerokie paski z wielkimi klamrami, ale większość wyglądała jak w moim rodzinnym mieście.
- Dopiero przyjechaliśmy. Jeszcze nie piłam ani nie tańczyłam. Będę wiedziała, jak zrobię i jedno, i drugie.
Rush uśmiechnął się z wyższością.
- Chcesz zatańczyć?
Chciałam, ale nie z nim. Zbyt łatwo zapominał, że byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Tak. Ale najpierw muszę napić się czegoś, co mi doda odwagi, i poczekać, aż ktoś mnie poprosi.
- Przecież właśnie to zrobiłem - odpowiedział. Położyłam łokcie na stole i oparłam podbródek
na dłoniach.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Chciałam, by sam przyznał, że nie.
Rush westchnął.
- Średnio. Skinęłam głową.
Kelnerka postawiła przed nami dwa talerze frytek z serem i zmrożoną szklankę lodowatej wody przed Rushem. Jedzenie wyglądało zaskakująco dobrze. Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem taka głodna. Musiałam pilnować wydatków. Frytki kosztowały siedem dolarów. Nie mogłam wydać tego wieczoru więcej niż dwadzieścia. To znaczyło, że stać mnie tylko na jednego drinka, ale posłuchałam rady Rusha w kwestii jedzenia.
Złapałam posypaną serem frytkę i ugryzłam.
- To lepsze niż kanapka z masłem orzechowym, prawda? - spytał, uśmiechając się drwiąco. Skinęłam głową i sięgnęłam po następną.
Bethy usiadła na swoim miejscu w boksie. Przyniosła dwa drinki w małych szklaneczkach. Miały żółty kolor.
- Pomyślałam, że powinnyśmy zacząć ostrożnie. Tequila to trunek dla dużych dziewczynek. Jeszcze nie jesteś na niego gotowa. Kupiłam wódkę z syropem cytrynowym. Słodką i pyszną.
- Zjedz jeszcze trochę - przerwał jej Rush. Szybko wrzuciłam do ust kilka kolejnych frytek.
Potem sięgnęłam po drinka.
- Dobrze. Mogę zaczynać - powiedziałam, a Bethy podniosła swoją szklaneczkę i uśmiechnęła się sze-
roko. Patrzyłam, jak wlewa alkohol do ust i odchyla głowę do tyłu. Zrobiłam to samo.
Drink okazał się naprawdę smaczny. Wódka lekko drapała w gardło. Syrop cytrynowy dobrze do niej pasował. To było przyjemne. Odstawiłam szklankę i uśmiechnęłam się do Rusha, który patrzył na mnie.
- Jedz - rozkazał.
Próbowałam zachować ciszę, ale nic z tego. Wybuchłam głośnym śmiechem. Zachowywał się idiotycznie.
Ugryzłam kolejną frytkę. Bethy sięgnęła do mojego talerza i też chwyciła kilka.
- Przy barze poznałam fajnych chłopaków. Pokazali mi cię i powiedzieli, że obserwują nas, odkąd usiadłyśmy. Jesteś gotowa, żeby poznać kogoś nowego?
Rush przysunął się do mnie odrobinę. Poczułam ciepło jego ciała i zrobiło mi się gorąco. Chciałam zostać tutaj, koło mojego... przyjaciela. W związku z czym koniecznie powinnam wstać. Skinęłam głową.
- Wypuść ją, Rush. Popilnuj nam boksu, na wypadek gdybyśmy wróciły - zarządziła Bethy.
Rush nie ruszył się od razu i już zaczęłam myśleć, że ją zignoruje albo każe mi dalej jeść. Ale w końcu wysunął się z siedzenia i wstał.
Chciałam powiedzieć mu coś, co sprawi, że się uśmiechnie i przestanie patrzeć spode łba. Ale nie wiedziałam, co by to mogło być.
- Bądź ostrożna. W razie czego czekam tutaj - zapewnił mnie szeptem. Skinęłam głową. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Chciałam wrócić do boksu. Z nim.
- Chodź, Blaire. Czas, żeby jacyś faceci zafundowali nam drinki. Jesteś najseksowniejszą koleżanką, jaką kiedykolwiek miałam. Będzie zabawnie. Tylko nie mów im, że masz dziewiętnaście lat. Powiedz, że skończyłaś dwadzieścia jeden.
- Dobrze.
Bethy pociągnęła mnie w kierunku dwóch facetów, którzy wyraźnie nam się przyglądali. Jeden był wysoki i miał długie blond włosy założone za uszy. Nosił kilkudniowy zarost, a pod obcisłą flanelową koszulą rysowała się potężna klata. Patrzył to na mnie, to na moją towarzyszkę. Najwyraźniej nie mógł się zdecydować.
Drugi z nich miał krótkie i ciemne, lekko falujące włosy i naprawdę śliczne niebieskie oczy. Jasnobłę-kitne. Na widok takich oczu człowiek mógł tylko westchnąć. Poza tym był typowym robotnikiem. Poznałabym takiego wszędzie, a on nieźle się prezentował. Patrzył prosto na mnie, nie na boki. W kąciku ust czaił mu się uśmieszek. Może nie będzie tak źle?
- Chłopcy, to Blaire. Wyrwałam ją spod opieki brata i teraz chce się napić.
Ten z ciemnymi włosami podszedł i wyciągnął rękę.
- Dalton. Miło mi cię poznać, Blaire. Potrząsnęłam jego dłonią.
- Nawzajem, Dalton.
- Co ci zamówić? - spytał, uśmiechając się z aprobatą.
- Wódkę z syropem cytrynowym. To jej ulubiony drink - zdecydowała za mnie Bethy.
- Hej, Blaire. Jestem Nash - rzucił blondyn, również wyciągając rękę w moją stronę. Ją też uścisnęłam.
- Cześć, Nash.
- Chłopcy, nie kłóćcie się. Jesteśmy dwie. Wyluzuj, Nash. Blaire wyraźnie cię rozpaliła - zirytowała się Bethy. - Chodź, zatańcz ze mną. Pokażę ci, co niegrzeczne dziewczynki potrafią zrobić z ogniem w lędźwiach.
Chłopak skupił teraz całą uwagę na Bethy. Zakryłam usta, żeby się nie roześmiać. Była dobra. Mrugnęła do mnie i poprowadziła Nasha na parkiet.
- Niezłą masz przyjaciółkę. Zaproponowała, że może wziąć nas dwóch. Wyjaśniłem jej, że takie rzeczy mnie nie kręcą, i wtedy wskazała na ciebie. Widziałem tylko twoje blond loki i muszę powiedzieć, że byłem zaintrygowany. - Dalton wręczył mi drinka.
- Dziękuję. Tak, Bethy to niezły numerek. Zabrała mnie dziś na miasto. To mój pierwszy raz w takim miejscu.
Dalton wskazał Rusha ruchem głowy. Przy naszym stoliku stała wysoka blondynka z długimi nogami. Patrzyłam, jak Rush przesuwa palcem po jej udzie. Nie siedział sam zbyt długo.
- Dlatego zabrałaś ze sobą brata?
Pytanie Daltona przypomniało mi, dlaczego tu przyszłam, więc oderwałam wzrok od Rusha i dziewczyny.
- Hm... tak, coś w tym rodzaju. Szybko wypiłam drinka.
- Czy możemy... to znaczy, czy chciałbyś zatańczyć? - spytałam, odstawiając szklankę na bar.
Dalton wziął moje ręce i położył sobie na szyi, po czym objął mnie w talii i przyciągnął mocniej do siebie. To było przyjemne. Właściwie. Akurat leciał wolny i seksowny kawałek. Niekoniecznie coś, co chciałabym tańczyć z obcym facetem.
- Mieszkasz w okolicy? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - rzucił wprost do mojego ucha.
Pokręciłam głową.
- Mieszkam jakieś czterdzieści minut drogi stąd i właśnie się przeprowadziłam. Pochodzę z Alabamy.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- To wyjaśnia, dlaczego mówisz z południowym akcentem. Jest silniejszy niż u ludzi z tej okolicy.
Ręka Daltona powędrowała w dół, aż w końcu jego palce znalazły się niemal na mojej pupie. To mnie odrobinę zaniepokoiło.
- Studiujesz? - spytał, zsuwając dłoń jeszcze niżej. Potrząsnęłam głową.
- Nie. Ja... pracuję.
Rozejrzałam się, ale nigdzie nie dostrzegłam Be-thy. Gdzie ona zniknęła? Chociaż nie chciałam tego robić, spojrzałam w kierunku naszego boksu, żeby sprawdzić, czy Rush wciąż tam jest. Blondynka siedziała teraz obok. Wyglądało na to, że się całowali.
Ręka Daltona kontynuowała wędrówkę, aż w końcu złapał mnie za pośladek.
- Do cholery, dziewczyno, masz niesamowite ciało - mruknął mi do ucha. Ratunku! Potrzebowałam pomocy.
Zaraz. Przecież od lat radziłam sobie sama. Nie musiałam teraz zachowywać się jak sierotka. Odepchnęłam Daltona.
- Muszę się przewietrzyć. Poza tym nie lubię, kiedy obcy mężczyźni łapią mnie za tyłek - poinformowałam go stanowczo, obróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. Nie chciałam wracać do boksu, gdzie Rush obmacywał jakąś pannę, i z pewnością nie
miałam ochoty szukać kolejnego partnera do tańca. Pragnęłam tylko wyjść na zewnątrz.
Gdy znalazłam się na dworze, wzięłam głęboki wdech i oparłam się o ścianę budynku. Może nie nadawałam się do tej zabawy? Albo to po prostu za dużo naraz? Tak czy inaczej, potrzebowałam małej przerwy i nowego partnera do tańca. Dalton się nie sprawdził.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top