18.
Wzięłam po raz kolejny głęboki wdech.
-Wczoraj, kiedy wróciłam do domu zauważyłam, że drzwi są otwarte. Przestraszyłam się, w końcu po ostatnich wydarzeniach- na chwilę przestałam mówić chcąc opanować bicie serca z powodu nadchodzących wspomnień- mogło zdarzyć się wszystko- dokończyłam- weszłam do środka jak najbardziej ostrożnie mogłam. W salonie siedział mój ojciec z twarzą schowaną w dłoniach- zaczęłam wymyślać- usiadłam obok niego i starałam się czegoś dowiedzieć, ale gdy tylko usłyszałam "Mama nie żyje"... nie mogłam w to uwierzyć. Powiedział tylko tyle, nie wiem jak zginęła. Może i nie miałam dobrego kontaktu z rodzicami... to kochałam ich. A jeśli chodzi o tę ranę na policzku... trochę to głupie, ale rozbiłam szklane, kiedy robiłam tacie herbatę i jeden odłamek szkła wbił mi się w policzek, ale wszystko już dobrze. Za tydzień jest pogrzeb i mam nadzieje, że pójdziesz tam ze mną. Nie chcę być w tamtej chwili sama- powiedziałam i spuściłam głowę na dół z powodu kłamstwa jakie mu wcisnęłam.
-Oczywiście, że tam z Tobą będę. Nie ma opcji, że zostawię Cię z tym samą- usiadł bliżej mnie i objął ramieniem całując w bok głowy.
Na moje nieszczęście, złapałam wtedy kontakt wzrokowy z Ellą, która była w jakieś chory sposób zakochana w Andy'm, co działało na moją niekorzyść. Ciskała we mnie piorunami z oczu i już dobrze wiedziałam, że w jej głowie kreuje się plan jak mnie wykończyć i spowodować, abym znikła.
W sumie, nie byłam już tym przerażona. Nie odczuwałam w stosunku do tego żadnych uczuć. Po prostu byłam gotowa na każdy cios jaki mi zada.
-Po prostu, trudno jest mi uwierzyć, że tyle złych rzeczy przytrafiło się w tak krótkim czasie- westchnęłam opierając głowę o ramię chłopaka.
-Damy radę- powiedział.
-A jeśli nie?- zmrużyłam oczy.
-Uda się, albo nie... wszystko zależy od nas. To jak pokierujesz swoim życiem. W końcu jest twoje- wzruszył ramionami.
-Pleciesz bez sensu- zaśmiałam się i wstałam- Chodź, zaraz będzie dzwonek- wyciągnęłam w jego stronę rękę.
Chłopak wstał o mało mnie nie przewracając.
Andy, jest moim źródełkiem szczęścia, lekiem na smutki, który chcę zażywać codziennie.
Udaliśmy się pod klasę. Andy powiedział, że skoczy jeszcze chwilę do toalety i zostawił mnie samą. Oparłam się o ścianę w ręce trzymając pasek od mojego plecaka. Słysząc w pobliżu charakterystyczny stukot wysokich szpilek wiedziałam, że w moim kierunku idzie Ella i jej świta. Pewnie tylko czekały, aż chłopak ode mnie odejdzie.
-Widzę, że nie wzięłaś moich słów do serca. Powtórzę jeszcze raz Andy jest mój i masz wybić sobie z głowy jakikolwiek romans z nim- powiedziała do mnie blondynka.
-Ella... świat nie kręci się wokół Ciebie. Andy jest moim chłopakiem od jakiś dwóch tygodni i skoro jeszcze nie ma mnie dość to znaczy, że naprawdę darzy mnie uczuciem- powiedziałam szczerze- Ja również darzę, go niewyobrażalnie dużym uczuciem i nie jesteś w stanie tego zniszczyć- westchnęłam słabo. Miałam już dość. Praktycznie nie spałam, mój organizm jest wycieńczony i w sumie ledwo utrzymuję się na nogach.
-Ja tego nie zniszczę, znając życie... sama to zrobisz- powiedziała to w taki sposób, jakby właśnie przed chwilą wpadła na świetny pomysł.
-O czym ty mówisz Ella?- zapytałam i spojrzałam jej w oczy.
-Dowiesz się w swoim czasie- w jej oczach zobaczyłam chęć zemsty, chociaż nie miła za co się mścić. Odeszła ode mnie, po tych słowach, a dosłownie po dwóch minutach zjawił się Andy i nauczyciel matematyki, który otworzył drzwi do klasy.
***
Lekcje minęły bez szwanku, zero konfrontacji z Ellą, lub kimś z jej panienek. Andy, przez resztę dnia nie spuszczał mnie z oka. Widział moją depresyjną i wymęczoną postawę, która oczywiście wywoływała zmartwienie na jego twarzy.
Teraz rozumiecie dlaczego nie chcę powiedzieć mu o tacie?
Nie chcę widzieć tej zmartwionej twarzy i zawodu w oczach, że nie może zrobić nic, aby poprawić mi humor.
Obecnie siedziałam w samochodzie chłopaka, który uparł się, że odwiezie mnie do domu. Kiedy zaparkował, obróciłam głowę w jego stronę.
-Jestem naprawdę zmęczona tym dniem- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Na pewno- zagryzł lekko dolną wargę skanując mnie od góry do dołu, po czym przymykając lekko powieki odwrócił wzrok w stronę kierownicy- Najpierw porządnie się wyśpij, potem odrób te przeklęte lekcje- zaśmiał się lekko.
-Jasne- nachyliłam się i pocałowałam Go w policzek- Dziękuję za podwózkę- po tych słowach wyszłam z samochodu i skierowałam się w kierunku drzwi od mojego domu.
Pomachałam jeszcze Andy'emu na pożegnanie po czym ostrożnie weszłam do domu. Zdjęłam buty i rozejrzałam się. Wszystko było porozrzucane, dużo szkła stłuczonego w salonie i kuchni. Chciało mi się płakać, chyba po raz setny w ciągu tego miesiąca, ale powstrzymałam się. Postawiłam plecak w najczystszym rogu salonu i poszłam po "zestaw sprzątający".
Sprzątanie tego wszystkiego zajęło mi około trzy godziny. Przy tym trochę po kułam sobie dłonie szkłem i porcelaną.
Szczerze, to... nawet nie wiedziałam, że tata tak bardzo kochał mamę. Przecież, cały czas się kłócili, nie raz dochodziło do rękoczynów. Myślałam, że ich miłość już dawno wyparowała.
Wyrzuciłam wszystkie zniszczone rzeczy do kosza, jeszcze tylko umyłam podłogi i wszystko wyglądało... prawie tak samo. Wzięłam plecak i poszłam do swojego pokoju odrobić lekcje, których na szczęście nie miałam aż tak dużo. Kiedy skończyłam było już po 22:00. Spakowałam się na jutro i zeszłam po schodach na dół chcąc się czegoś napić. W kuchni wzięłam szklankę i nalałam do niej wody, na moje nieszczęście usłyszałam kroki na schodach. Mocniej zacisnęłam dłoń na szkle patrząc na wejście do kuchni ze strachem w oczach.
Nie mogłam wykonać żadnego ruchu dopóki mój ojciec nie wszedł do pomieszczenia gdzie obecnie się znajdowałam. Widać było, że znów jest pod wpływem alkoholu. Chciałam się stąd jak najszybciej ulotnić, szybko umyłam szklankę i chciałam wyjść z kuchni, ale zostałam zatrzymana przez mocny uścisk na moim nadgarstku.
-Dlaczego jesteś tak cholernie podobna do matki... nienawidzę Cię- obróciłam twarz w jego stronę co było straszliwym błędem, bo jego otwarta dłoń zderzyła się z moim policzkiem. Uderzenie było na tyle silne, że upadłam na szafkę za mną. Odruchowo złapałam się za bolące miejsce- Życzę Ci, aby na tej twojej buźce widniały rany na jakie zasługujesz- powiedział łapiąc na moją koszulkę i przyciągając mnie na tyle blisko, że widziałam jego oszalałe oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top