16.

Spojrzałam na budynek przed sobą, ale już nie czułam smutku czy bólu. Było mi to obojętne. Wiem, że ten rozdział mam już za sobą. Alex siedzi w więzieniu, a ja "oddycham". Z lekkim uśmiechem wyjęłam klucz od mojego domu. Już chciałam od kluczyć drzwi, kiedy okazało się, że są one otwarte. Mój oddech przyspieszył, kiedy lekko popchnęłam drzwi, aby się otworzyły. 

-Halo?!- powiedziałam robiąc mały krok w przód- Jest tu ktoś?- zapytałam, zaczynając się garbić. Myślałam, że jak to zrobię będę bardziej bezpieczna, głupi pomysł, ale i tak to zrobiłam. 

Nagle z kuchni zaczęła się turlać pusta butelka po whisky. Dobrze wiedziałam, że jest ona z barku ojca. Zmarszczyłam brwi i zdjęłam swoje buty na lekkim obcasie, żeby w razy czego mieć większą swobodę przy ucieczce. 

Idąc na palcach wychyliłam się, by zobaczyć, kto jest w kuchni. 

-Tata?!- zapytałam z szokiem w głosie- Miałeś razem z mamą wrócić dopiero za jakiś tydzień- powiedziałam patrząc na kalendarz. Tata podniósł na mnie wzrok, jego oczy były lekko przekrwione, a źrenice powiększone, dłoń zaciskała się na świeżo otwartej butelce whisky

-Gdzie byłaś?!- podniósł lekko głos, po czym wziął dużego łyka alkoholu. 

-U znajomych. Coś się stało?- powolnym i ostrożnym krokiem zbliżyłam się do ojca. 

-Czy coś się stało?- Zmrużył oczy i po raz kolejny nakierował je na mnie- Czy coś się kurwa stało?!- krzyknął prostując się- Samo to, że się urodziłaś się stało! Zmarnowane 19 lat życia, które razem z twoją matką mogłem spędzić beztrosko. Już tego nie zrobię... Bo kurwa Evelyn nie żyje!- po wykrzyczeniu przez niego ostatnich słów zakryłam dłonią usta, a z oczu zaczęły mi cieknąć łzy. 

Wiem, że nie miałam z nimi dobrych stosunków, ale to moi rodzice, bez względu na wszystko będę ich kochać, a teraz jeden z nich odszedł na zawsze. Cofnęłam się o krok kręcąc głową na boki. 

-To nie może być prawda- powiedziałam cicho.

-Uwierz w to lepiej, bo za tydzień idziemy na pogrzeb, a po nim ma Cię tu nie być! Nie chcę Cię w tym domu!- krzyknął i znowu przyłożył butelkę do ust. 

-Tato, nie myślisz trzeźwo- powiedziałam, a zaraz potem miałam ochotę strzelić sobie w twarz, przecież on jest pijany! Z tatą zawsze miałam lepsze stosunki... może dlatego, że praktycznie nie rozmawialiśmy? I teraz widzę, że to był największy błąd jakiego się dopuściliśmy. W ogóle nie znałam swojego ojca. 

-Zamknij się dziwko!- krzyknął i rozbił butelkę z alkoholem o ziemię- Wypierdalaj!- krzyczał, kiedy ja trzymałam się za policzek z którego ciekła krew, przez szkiełko, które odbiło się od ziemi w moją stronę. 

Ile tylko znalazłam siły w nogach wbiegłam po schodach do góry, a zaraz po tym zamknęłam się w swoim pokoju myśląc, że jestem bezpieczna, ale gdy tylko zobaczyłam swoje łóżko, przypomniałam sobie ból jaki sprawił mi Alexander. Już nie wiedziałam co jest lepsze, zejście na dół do pijanego ojca, czy siedzieć w pokoju, który jest przepełniony złym wspomnieniem.

Osunęłam się po drzwiach na ziemię i zasłoniłam twarz dłońmi. 

"Dlaczego do cholery ja?!" pytałam sama siebie. 

Wyciągnęłam telefon z kieszeni, kiedy tylko poczułam wibracje. 

Andy: Jak się czujesz w swoim domu? Jeśli chcesz mogę przyjechać, albo możesz u mnie jeszcze  pomieszkać. Nie będzie mi to przeszkadzać. 

Przymknęłam oczy i pozwoliłam łzą lecieć. 
Andy nie może się dowiedzieć o tacie... co On sobie pomyśli. 
Gwałt, ojciec alkoholik, problemy w szkole...
Jestem dorosłą beksą z brakiem widoku na swoją przyszłość. 
Już jej nie widzę. 

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam dotykać kciukami ekranu telefonu. 

Ja: Wszystko jest w porządku. Nie przyjeżdżaj, daję radę. Teraz marzę tylko o tym, by iść spać. Dobranoc.

Wzięłam z szafy jakąś bluzkę i krótkie spodenki. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic znowu wylewając łzy. 

Naprawdę nie rozumiałam dlaczego tyle złego w tak krótkim czasie mnie spotkało. 

Od kiedy jestem w Denver moje życie się komplikuje. 

Chcę przytulić się do Andy'ego i zostać tak przez całą noc, ale On nie może wiedzieć, nie może. 

Wzięłam głęboki wdech i przyjrzałam się w lustrze. Na policzek przykleiłam plaster i szczerze lekko się uśmiechnęłam myśląc przez chwilę, że wyglądam jak młody Nelly. Po tej myśli moja twarz znowu była poważna i nawet zastanawiałam się, co Black we mnie lubi... przecież we mnie nie ma nic fajnego.

Wróciłam do pokoju i od razu wyjęłam z szafy prostokątny materac. Rozłożyłam go, wyjęłam koc i z fotela wzięłam poduszkę. Nie chciałam dotykać tego łóżka, najchętniej bym je spaliła.

Położyłam się uprzednio zamykając drzwi od pokoju na klucz. Wzięłam do ręki telefon i odczytałam jedną nieodebraną wiadomość. 

Andy: Dobranoc. Wyśpij się, w końcu jutro do szkoły. Trochę sobie ją odpuściliśmy XD. Śpij dobrze. 

Położyłam telefon obok głowy i wypuściłam powietrze z ust. 

Szkoła... nie wiem czy chcę wracać do miejsca, gdy to wszystko zaczęło się pieprzyć. 

Jakby tego jeszcze było mało to zaczął padać deszcz. 

Czy pogoda podziela mój nastrój i ból? 

Ja: Nie chcę tam iść...

Napisałam, wiedząc, że jakbym nie odpisała, to wywołało by u czarnowłosego pewien niepokój. 

Andy: Orla trzeba przezwyciężyć strach i stawać przeciwko przeciwnością losu...

Ja: Nie próbuj mnie pocieszyć. Jestem pewna, że Ella wykorzysta na mnie to, że zostałam zgwałcona. Od kiedy tutaj jestem dzieją się złe rzeczy. Boję się tam iść i od razu wystawić się na pośmiewisko, a z tobą mam tylko niektóre lekcje, za to z Ellą praktycznie wszystkie. Właściwie nie rozumiem, jesteśmy w tej samej klasie, ale nie tak samo lekcje. 

Andy: Ja jestem na innym profilu, ale mamy połączone klasy, już rozumiesz? A jutro nie pozwól sobie wejść na głowę. Jakoś to będzie, już niedługo matura i koniec, już nigdy nie zobaczysz tych palantów ze szkoły. Wybierzesz wymarzone studia i ułożysz sobie życie. 

Ja: To nie jest takie łatwe... przepraszam, że to teraz napiszę, ale... co Ci się we mnie podoba?

Po napisaniu tej wiadomości zamknęłam oczy bojąc się odpowiedzi, co było totalnym głupstwem. 

Andy: Głupie pytanie, to tak samo jakbyś się mnie zapytała dlaczego oddycham, przecież w każdej chwili mogę przestać... ale tego nie zrobię, bo jest mi potrzebny do życia. 

Po tym co napisał może serce zaczęło szybciej bić, tak samo jak oddech stał się głębszy. Zagryzłam wargę ukrywając szeroki uśmiech, nie wiadomo przed kim. 

Ja: Dobranoc Andrew 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top