1
Tam stoi Louis Tomlinson. Facet z moich snów, idealny niebieskooki anioł z głosem, który brzmi jak cudowna orkiestra, teraz idzie w moją stronę a ja mam nadzieję, że on rzeczywiście chce ze mną porozmawiać. Ale oczywiście moje nadzieje upadły na ziemię, kiedy Louis podszedł do Harry'ego, który akurat jest tuż za mną a nie do mnie.
— Cześć Harry — usłyszałem jego cudowny głos.
— Hej kochanie, tęskniłem za tobą — powiedział Harry i zobaczyłem kątem oka, jak się przytulali po chwili zaczęli się całować. Przełknąłem ślinę i zacząłem wyciągać z szafki jakąś książkę, żeby udawać, że coś robię.
Są zalety i wady posiadania szafki obok Harry'ego Stylesa. Zaletą jest to, że czasami widzę jak Louis z nim rozmawia i mogę patrzeć na jego usta kiedy coś mówi i mogę wpatrywać się w jego oczy. Wadą jest to, że widzę osobę, którą kocham z kimś innym. Spojrzałem na nich po raz ostatni i cicho westchnąłem do siebie, ponieważ Louis Tomlinson nigdy nie spojrzy na mnie tak jak patrzy na swojego chłopaka.
— Hej Niall — ktoś powiedział, przerywając mi moje beznadziejne myśli.
— Cześć Liam — przywitałem się, patrząc na mojego prawdopodobnie jedynego przyjaciela.
— Dzwonek zadzwonił kilka minut temu, chodźmy na zajęcia, chyba że chcesz dalej się w nich wpatrywać — powiedział Liam unosząc brew a ja tylko przewróciłem oczami i złapałem go za ramię, żebyśmy mogli uciec od niezręczności. — Myślę, że powinieneś powiedzieć mu o swoich uczuciach.
— Zwariowałeś? Będzie się ze mnie śmiał a Harry prawdopodobnie upokorzy mnie przed cała szkołą.
— Przykro mi, że mimo, że bardzo go lubisz to nie możesz nic z tym zrobić.
— Zasługuję na to, przecież jestem nikim.
— Nie mów tak, nie jesteś nikim!
Po raz kolejny przewróciłem oczami, łatwo mu mówić. Jest jednym z najbardziej wysportowanych facetów w szkole, więc może zdobyć każdą dziewczynę a ja jestem tylko żałosnym pedałem, który nie robi nic poza jedzeniem przez cały dzień. I to niesprawiedliwe, ponieważ wszyscy wiedzą, że jestem gejem i wyśmiewają się z tego, podczas gdy Harry i Louis mogą się po prostu publicznie dotykać i nadal są uznawani za najlepszą parę w szkole. Życie nigdy nie jest sprawiedliwe. Zwłaszcza jeśli chodzi o mnie.
— Przestań tak patrzeć w dół kolego, co powiesz później na wypad do Nandos? — Liam zapytał a ja się uśmiechnąłem.
— To dobry pomysł — powiedziałem i ruszyliśmy do sali na lekcje chemii w lepszym nastroju, co polepszył fakt, że Louis wszedł do klasy bez Harry'ego i usiadł przede mną. Wiedziałem, że siedział tam tylko dlatego, że Zayn zajął to miejsce, ale wciąż dziękowałem światu ponieważ wiedziałem, że nie będę robił nic przez godzinę, oprócz patrzenia w tył jego szyi.
— Na co się gapisz? — Zayn Malik, najlepszy przyjaciel Louisa zauważył, że wpatruje się w jego przyjaciela.
— Na nic — nie skłamałem — Tylko na cząsteczki w powietrzu.
— Dziwak — mruknął.
— Zostaw go w spokoju, Zayn — Liam i Louis powiedzieli jednocześnie i nie mogłem w to uwierzyć. Louis obronił mnie przed swoim najlepszym przyjacielem! Chciałem wstać krzyczeć i po prostu przytulić wszystkich w tej sali, ale wiedziałem, że nie mogę więc po prostu uśmiechnąłem się do Liama. Zayn tylko przewrócił oczami i wrócił do opowiadania Louisowi historii o dziewczynie, którą właśnie zaliczył.
— Ktoś na pewno jest szczęśliwy. — Skomentował Liam po lekcji gdy zaciągnąłem go do stołówki.
— Obronił mnie przed swoim najlepszym przyjacielem! Kto nie byłby szczęśliwy? — zapytałem ustawiając się w kolejce, żeby kupić przekąski.
— Hej, ja też cię broniłem!
— Wiem, ale zawsze to robisz i doceniam to, ale po prostu czuje się naprawdę dobrze kiedy facet, którego lubię też to zrobił.
— Więc mnie nie lubisz?
— Lubię. Kocham cię jako mojego najlepszego przyjaciela, ale Louis jest...
— Jestem co? — ktoś powiedział za nami i nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć kto to był.
— Jesteś... spoko — powiedziałem i zdenerwowany odwróciłem się w jego stronę.
— Jestem spoko? — zapytał Louis, unosząc brew.
— Tak, wyglądasz świetnie w tych szelkach. Nie wspominając, że wyglądasz naprawdę dobrze w paskach — wypaliłem mamrocząc pierwsze rzeczy, które przyszły mi do głowy.
— W porządku, też jesteś całkiem fajny. Zwłaszcza twój akcent — powiedział i posłał mi ostatni uśmiech, zanim dołączył do Zayna i Harry'ego.
— O mój boże Liam.
— Dobra Niall, zachowaj spokój. Nie chcesz zemdleć podczas przerwy na stołówce prawda?
— Ale Liam...
— Niall po prostu idź coś kupić.
— Liam!
— Hej pedale! Rusz się! — ktoś zza nas krzyknął a ja po prostu przewróciłem oczami i kupiłem kanapkę, ale nadal miałem mały uśmiech na twarzy kiedy usiadłem przy pustym stole.
— To dziś dwa razy — przerwał ciszę Liam, siadając naprzeciwko mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
— Wiem! Ale to nie zmieni faktu, że mam tyle szans u Louisa co żółw który chce wygrać z gepardem i orłem w wyścigu — powiedziałem, wgryzjąc się w kanapkę.
— Ale zawsze są jakieś szanse! — Liam uśmiechnął się do mnie.
— Przestań o tym mówić Liam, nie chcę robić sobie nadziei — westchnąłem pocierając moje policzki w nadziei, że rumieniec już zniknął.
— Wow, kilka minut temu chciałeś wybuchnąć ze szczęścia — przypomniał, przewracając oczami na moją nagłą zmianę nastawienia.
— Kilka minut temu nie zwracałem uwagi na rzeczywistość.
— Poważnie Niall musisz zacząć wierzyć w siebie.
— Próbuję, ale nie mogę! —Powiedziałem waląc głową w stół. — Ja nie jestem nikim specjalnym. Ale on... Zobacz tylko na jego oczy, jego uśmiech, jego twarz. Nie mogę uciec od tych myśli!
— Dlaczego nie spróbujesz zleźć kogoś innego?
— Myślę tylko o nim.
— Czy próbowałeś kogoś poszukać? — dopytywał.
— Mówiłem ci już, że nie mogę. To tak, jakby moja głowa kazała mi szukać gdzie indziej ale moje serce mówi mi, że jedynym kierunkiem na który mogę patrzeć, jest on — powiedziałem, rumieniąc się że wstydu, ponieważ wiem, że brzmię jak jakiś beznadziejny romantyk.
— Czy próbowałeś z nim flirtować?
— Nie! Dlaczego miałbym? Ma chłopaka, słuchaj Liam nie rozmawiamy już o tym. Czuję się jeszcze bardziej beznadziejnie.
— Jeśli Louis cię nie polubi wiem, że ktoś inny to zrobi!
— Kto?
— Nie wiem. Ktoś kto upadnie na podłogę, gdy tylko cię zobaczy.
— Przestań żartować Liam — Powiedziałem i wstałem, chciałem kupić kolejną kanapkę — Nikt nie zakocha się w takim przegrywie jak ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top