F A U L T

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Wracając do domu przychodziło ci wiele wiadomości. Były one od Gojo, ale nie chciałaś ich czytać. Widziałaś, że pomimo wyłączonych powiadomień liczba ich się zwiększała z każdą sekundą. Myślałaś, że oszalejesz i zaraz go zablokujesz. Najpierw musiałaś ochłonąć i przemyśleć sobie wszystko od początku.
Który raz już to zrobisz?

W sumie nie wiedziałaś. Nie rozumiałaś swojego zachowania. I nie wiedziała, czemu tak bardzo ci na nim zależy pomimo krzywdy jaką ci wyrządził. Czemu tak się dzieje?
Niestety znałaś odpowiedź. Rany pozostają na długo, a potem robią się z nich blizny, które będą nam przypominać o tym, co lub kogo kochaliśmy najbardziej.

Weszłaś do budynku przeznaczonego dla personelu i ruszyłaś do swojego pokoju, aby się przebrać w dres, który zostawiłaś na łóżku. Założyłaś go szybko i nie sprzątając po sobie poszłaś do Aureli.

–Zamawiaj te jedzenie, bo chyba zaraz dostanę pierdolca.- powiedziałaś, wchodząc do pokoju Au.

–I jak randka?.- zapytała, sięgając po telefon, aby właśnie coś zamówić.

–To nie była randka. I powiedzmy...nie było miło.- rzuciłaś torebkę gdzieś na koniec pokoju.- Potrzebuje procentów.

–W takich wypadkach nie powinno się pić, wiesz?.- wstała z łóżka i nalała ci szklankę wody.- Woda, nie wóda.

–Miło.- uśmiechnęłaś się do niej sarkastycznie i wypiłaś wszystko na raz.- Dzięki.

–Jedzenie ma przyjechać za piętnaście minut. Idealnie, dopóki mi wszystkiego nie opowiesz.

–Wiesz...nie mam za bardzo ochoty o tym teraz mówić. To naprawdę długa historia.

–Ehh, szkoda. Liczyłam na jakieś ploteczki.- mruknęła niezadowolona.

–Na pewno ci kiedyś opowiem więcej.- pocieszyłaś ją.

–O, jedzenie już przyszło.- uśmiechnęła się na powiadomienie z aplikacji.

***

Dzisiejsza pogoda nie napawała optymizmem. Raz padało, drugi raz świeciło słońce, trzeci raz było wietrznie a teraz za budynkiem rozgrywała się burza. Kochałaś taką pogodę, ale dzisiaj to miałaś ochotę płakać. Nie czułaś się najlepiej psychicznie. Ta praca była...wyczerpująca.

W sumie to nadal nie byłaś przekonana co do tej "elity".
Tęskniłaś za zwykłym tańcem.
Nie chciałaś się rozbierać przed obcymi facetami, ale już za późno.
Twoja godność właśnie sobie uciekła jak ty po wczorajszym spotkaniu z Gojo. A niech to.

Założyłaś błękitny komplet bielizny, a następnie tego samego koloru jedwabny szlafrok. Na koniec ubrałaś wysokie, białe szpilki z diamentami. Wyłączyłaś telefon i schowałaś go do swojej szafki. Musiałaś się przygotować psychicznie. Ostatnio miałaś trudny czas i bałaś się, że dzisiejszy...striptiz nie okaże się taki okropny, tak jak zakładasz.

–Wszystko dobrze, [T.I]? Nie wyglądasz najlepiej.- powiedziała blondynka podchodząc do ciebie poza sceną.- Jesteś strasznie blada.

–Bez przesady.- powiedziałaś stanowczo.- Wszystko jest dobrze. W jak najlepszym porządku.- uśmiechnęłaś się, bynajmniej się starałaś, aby to wyglądało jak uśmiech.

–Widzę, że coś się dzieje. Może faktycznie sobie odpuść?

–Dam radę, Au.- próbowałaś ją jakoś przekonać, ale dziewczyna nie dawała za wygraną. Dopiero po kilku minutach chyba zrozumiała, że jesteś bardziej uparta od niej i po prostu nie ma szans.

Weszłaś na scenę, czując z każdym krokiem coraz większy ciężar na klatce piersiowej. Wszyscy się na ciebie patrzyli.
Czułaś, jak serce bije ci szybciej. Zaczęłaś się bać.
Muzyka zaczęła grać, z głośników poleciała piosenka "Cyclone" od Baby Bash. Była to piosenka zdecydowanie inna niż dotychczas. Była bardziej skoczna i nadająca się na jakieś imprezy. Jednak ostatnio przełamałaś się, i stwierdziłaś, że musisz spróbować czegoś nowego, ale teraz najchętniej zostałabyś pod ciepłą kołdrą.
Czułaś, że nie możesz oddychać.
Mogłaś się domyślić, co się właśnie kroi.

Ataki paniki pojawiały się u ciebie dość często w dzieciństwie. Czułaś się wtedy dokładnie tak samo jak teraz. Wtedy umiałaś się uspokoić dość szybko, ponieważ byłaś sama w pokoju, otoczona tym, co jeszcze przypominało ci dzieciństwo.
Teraz byłaś półnaga, wśród napalonych facetów i w ciemnym pomieszczeniu, w którym jedyne źródło światła to były ledy, które świeciły się z każdą sekundą na inny kolor. Przez nie zaczęło ci się coraz bardziej kręcić w głowie. Powoli traciłaś świadomość tego, co się dzieje wokół ciebie. Zdjęłaś szlafrok, ponieważ było ci w nim za gorąco.
Powietrza, proszę.

Nie zdążyłaś wskoczyć na rurę. Upadłaś, na szczęście zdążyłaś uchronić głowę przed upadkiem. Usłyszałaś krzyk ludzi i nie tylko. Aurelia do ciebie podbiegła i coś zaczęła mówić. Nie zrozumiałaś co, wszystko słyszałaś jak przez mgłę. Zamknęłaś oczy, byłaś świadoma tego, co się dzieje, ale po prostu musiałaś odpocząć.
Minęła chwila, aż w końcu poczułaś, jak ktoś cię podnosi.
Widziałaś go.
Jego białą czuprynę.

–Gojo...

–Jestem przy tobie, mi princesa.

Na wstępie chciałabym was przeprosić, że nie było rozdziałów przez dłuższy czas. Ostatnio mam spore narwanie głowy przez szkołę i jestem z tego powodu bardzo niezadowolona...
Jednak za niedługo jest wolne więc na pewno rozdziały będą się wtedy pojawiać regularnie!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top