Porwana

Dobra to niema jeszcze okładki ale mam już dość czekania i wrzucam. Jest godzina 3 rano a ja mam jutro, znaczy dzisiaj szkołę. Ale i tak nikogo to nie obchodzi. Macie tu pierwszy rozdziała i się cieszcie Xd. A ja wracam do pisania opowiadania z SNK (Attack o Titan) i tam was też oczywiście zapraszam.

Wioska została zniszczona kilka dni temu przez dziwny snop białego światła. Wyczułam od tego smoczą magię. Podobno to niejaki Sting z gildii sabertooth. Możliwe ,że nie zrobił tego specjalnie ale jednak strasznie się go boje. Jego moc była naprawdę potężna, a wiele silniejsza niż moja. Ja też jestem smoczym zabójcą, a konkretniej to smoczą zabójczynią lodu. Uczył mnie smok imieniem Gelu. To był miły smok ale kiedyś trzeba było się pożegnać, prawda? Nagle słyszę szelest i w krzakach i zauważam coś pomarańczowego. Podchodzę bliżej i znajduje małego lisa który przypomina Exeda. Ma też urocze zielone oczka.

- Cześć, mały? Co tutaj robisz? - Niewiem czemu zadałam to pytanie. Ale lis o dziwo mi odpowiedział.

- Niedawno wyklułem się z jajka. - Powiedział obojętnie.

- Jajka?- Z tego co wiem to lisy są ssakami, nie wykluwają się z jajek.

- Tak, a co głucha? - Jest troszkę niemiły ale i tak go polubiłam. Minęły dwa tygodnie zanim udało mi się z nim zaprzyjaźnić. Odkryłam też że jest on Exedem ale jak to sam powiedział ,, Z moimi rodzicami było coś nie tak bo wyglądam jak lis i mogę zmieniać formę". Tak on potrafi zmieniać formę i włada ogniem, super. Szła tak z lisem którego nazwałam Kitsu przez las gdy nagle zrobiło się ciemno i zimno. Nie potrafiłam zapanować nad ciałem i upadłam. Poczuła tylko jak jakieś ręce mnie podnoszą. Potem zasnęłam.

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu z zablokowanymi rękoma. Owe kończyny blokowały mi kajdany. Pomyślałam, że po prostu je zamrożę i skrusze, ale nie. To muszą być te sławne na całe Fiore kajdanki antymagiczne. Jaki idiota to wymyślił. Musiał naprawdę nienawidzić magów. Gdybym mogła cofnąć się w czasie to napewno nigdy by tego nie wynaleziono. Ale wracając do mojej obecnej sytuacji. Znajduje się w ciemnym pokoju bez okien. Czuje zapach krwi i ból na brzuchu. To chyba rozcięcie. Dodatkowo słyszę krzyki i odgłos bicza bijącego czyjeś ciało. Boje się, po raz drugi w życiu odczuwam aż tak silny strach. Nagle usłyszałam wybuch, potem poczułam żar i zobaczyłam jak ogień wdziera się do pomieszczenia. Pamiętam że kiedyś już zjadłam ogień, a raczej światło. Zrobiłam to by uratować siebie i moją wioskę. Ale jedyne co przetrwało to ja. Byłam zbyt słaba by ochronić swoich bliskich. Ogień był coraz bliżej. Kajdany zaczęły się topić powodując olbrzymi ból. Zapewne zostanie po tym ślad. Ale to ma też dobre strony. Mogę już używać magii. Postanowiłam zaryzykować i spróbować zjeść ten ogień. To zapewne nie jest mądre zważywszy na moje osłabienie ale.

- Co ty robisz! - Wykrzyczał znajomy mi głos lisa. Mimo, że często się kłócimy to i tak obydwoje staramy się chronić. - Chcesz się zabić? Taka dawka pozbawi cię życia, nie możesz! - Wykrzyczał. W jego małych oczkach było widać wodę. Dawno nie widziałam aby ktoś płakał przeze mnie.

- Przepraszam. - Powiedziałam i uklękłam obok liska. Był bardzo ciepły, to przyjemne ciepło. Po chwili na powrót spoważniałam. - Ale muszę to zrobić. Pamiętasz? Demona nic nie zabije. - Uśmiechnęłam się. I zaczęłam wciągać ogień. W tle słyszałam głos Kitsu oraz czyjś jeszcze. Krzyczał coś w rodzaju ,, Przestań" albo ,, To już koniec". A może oba z nich. Niewiem, wiem tylko, że wpadłam w czyjeś ciepłe ramiona. Lisek miał racje, to mogło mnie zabić. Zapomniałam, że jestem lodowym zabójcą smoków. Ogień mógłby mnie zabić, przepraszam jeśli kogoś zawiodłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top