Fairy tail


- Gdzie jestem? - Pytam po chwili ciszy.
- W Fairy tail! - Krzyczy różowo włosy. - Uratowałem cię więc w podziękowaniu musisz dołączyć do naszej rodziny.
- Co? Ja, nie chce. - Odpowiadam. W mojej wiosce taki dług trzeba spłacić. Więc jeśli teraz nie zmieni zdania to będę musiała tu zostać.
- Napewno ci się tu spodoba. - Nie zmienił zdania. No cóż lepsza taka gildia niż gildia z tym mordercą Stingiem.

Minęło już kilka dni, mi wreszcie udało się stanąć na nogi. Chyba nigdy nie byłam taka szczęśliwa biegając w kółko. Tak jak chciał tego Natsu, wstąpiłam do gildii. Mam teraz swój fioletowy znak fairy tail nad lewym nadgarstkiem, a Kitsu pomarańczowy na plecach. Jak to powiedział ,, Nie chce by ludzie widzieli ,że należę do jakiejś głupiej gildii". Czasem jest zbyt zrzędliwy i agresywny. Dziś mamy zamiar wybrać się na misje razem z gromowładnymi. Sama niewiem dlaczego ich o to zapytałam, ale tak jakoś wyszło. Nie chciałam iść na misje razem z tym idiotą Natsu, a samej nie pozwolono mi pójść.
- Nie lubię ich. - Z zamyślenia wyrwał mnie głos lisa. Codziennie powtarza to samo zdanie.
- Czy ty w ogóle kogokolwiek lubisz?- Spytałam.
- Tak, ciebie. - Przez chwile wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, po chwili dodał. - I Happy'ego, jest przystojny. - Dosłownie zaniemówiłam. Czyżby Kitsu był gejem? Nie, on tylko powiedział ,że ten kocur jest przystojny. Sama kiedyś mówiłam tak o kimś i nie byłam zakochana. - Chyba nie miałabyś nic przeciwko temu abym został dzisiaj w gildii, prawda?
- Przecież ty jej nie lubisz.
- Ale lubię tego niebieskiego kota. - powiedział i odszedł od stolika. Cóż skoro chce się integrować to niemam nic przeciwko. Dalej siedziałam sama czekając na gromowładnych którzy się spóźniają. Ile to już? A tak dwie godziny. Zapewne uciekł nam pociąg. Ciekawe też jaką misje wybrali.
- Te mała. - Usłyszałam głos Laxusa który wyglądał na wściekłego. - My na ciebie czekamy a ty tu sobie siedzisz? - Powiedział głosem od którego ciarki mnie przeszły.
- Ty wy się spóźniacie, mieliśmy się tu spotkać dwie godziny temu. - Powiedziałam cicho.
- Na peronie idiotko! - Wrzasną po chwili namysłu. Nie pamiętam aby tak mówili. Wyraźnie mi powiedział ,że mamy się spotkać w gildii.
- Życie ci niemiłe aby nazywać tak moją przyjaciułkę! -Wykrzykną Kitsu który nagle pojawił się obok mnie. Blondyn zaczął się śmiać. - Chcesz się bić blondasku? - Spytał.
- Wybacz nie bije małych zwierząt. - Dalej się śmiał. Kitsu zareagował na to zmianą formy. Stał się lisem wielkości lwa. Miał pięć ogonów i jego sierść stała się dłuższa. Laxus bardzo się zdziwił, tak samo jak i reszta członków gildii.
- A teraz? - Chłopak ruszył do ataku i pokonał lisa jednym atakiem. Pokręciłam tylko głową. Kitsu nawet nie miał czasu na reakcje, on jest szybki. Chłopak zarzucił mnie sobie przez ramie jak worek ziemniaków, drugą ręką wziął mój plecak i wyniósł z gildii.
- Puszczaj mnie, głupku! - Chyba teraz wiem dlaczego Kitsu tak bardzo nie lubi tych ludzi. Chłopak nie odpowiedział. Postanowiłam pod mrozić mu trochę jego ramie - Zamrożenie lodowego smoka. - Szepnęłam i jego ramie zaczęło się pokrywać lodem.
- Ała! - Wrzasną. - Co to? - Rzucił mnie na bok i próbował pozbyć się lodu który przesuwał się coraz dalej na jego ciele. - Grey! Wyłaź z ukrycia i zabierz to zemnie.
- Grey ci nie pomoże. - Zaczęłam się śmiać.
- Ty! - Zmierzył mnie wzrokiem.
- Ja! - Dalej się śmiałam. - Zdejmę zaklęcie jeśli przeprosisz. - Stałam się całkiem poważna.
- Ja mam cię przepraszać? Za co? - spytał podnosząc obie brwi.
- Za nazywanie mnie idiotką, za nazwaniem mnie ,,Mała" i za noszenie mnie jak worek ziemniaków. - Wyliczałam patrząc na minę chłopaka. Z każdą chwilą jego twarz nabierała grymasu złości i bólu. Domyślam się ,że zamarzająca ręka musi bardzo boleć.
- Nigdy. - Warkną chłopak.
- No to pożegnaj się ze swoją ręką. Podobno od tego zaklęcia możesz ją stracić. - Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Ty mała... - Przerwałam mu.
- Znowu nazywasz mnie małą? Kiedy ty się wreszcie nauczysz. - Pokręciłam głową.
- No dobra niech ci będzie, przepraszam. - To cudowne słowo potwierdzające moje zwycięstwo wymówił z taką trudnością. Pstryknęłam palcami i lód zaczął znikać w dość szybkim tempie.
- To co idziemy dalej? - Zapytałam z wielkim i szczerym uśmiechem ba twarzy.
- Znasz wogule drogę?
- Nie! - Dalej byłam uśmiechnięta. Po chwili dodałam. - Ale ty znasz, prawda? - Wyraz mojej twarzy zmienił się na pytający.
- Urocza. - Szepną bym nie usłyszała, ale jak każdy wie to słuch smoczego zabójcy jest bardzo czuły. Tak samo jak i węch. - Tak znam. - Dodał obojętnie i ruszył w kierunku reszty jego drużyny. Ja oczywiście poszłam zanim i męczyłam go pytaniami.
- Ile masz lat? - Zapytałam.
- Nie twoja sprawa.
- A właśnie ,że moja! Nie mogę włóczyć się po świecie z jakimś staruchem udającym młodego! - Z racji tego że mam dziesięć lat, to to co powiedziałam mogli być zabawne. Tak jak przypuszczałam chłopak zaczął się śmiać.
- A na ile ci wyglądam?
- Tak na oko to sześćdziesiąt albo siedemdziesiąt. - Zażartowałam ale chłopak tego nie zauważył.

Niemam co robić w nocy więc słucham muzyki z Attack on Titan i pisze. Mam nadzieje, że się podoba!! Gwiazdkujcie i komentuje to naprawdę motywuje

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top