Sen

Dziś sobota... a w sobotę są rozdziały!

Obudziłam się zakuta w kajdanki. Za malutkim oknem widzę, że słońce świeci w najlepsze. Jest mniej więcej południe. O nie! Przegapiłam turniej. Zawiodłam moich przyjaciół. Po moich policzkach spływają łzy.

- Dzieciak. - Ten głos. Taki znajomy. To Lennart. To syn wodza naszej wioski. Kiedyś się w nim podkochiwał. Ale czego ode mnie chce.

- Czego chcesz? - Warczę.

- Sting zawiódł! Wracasz ze mną natychmiast do domu albo giniesz.

- Nigdy tam nie wrócę! Tamto miejsce to nie dom tylko więzienie! - Krzyczę.

- Uważaj do kogo mówisz. - Uderza mnie w twarz. Nieraz ktoś mnie bił ale nigdy on. Jego demoniczne pazury rozrywają mi skórę na policzku. Czuje jak ciepła ciecz wypływa z rany i płynie do brody by potem spaść na ziemie.

- Hej wszystko w porządku? - Słyszę głos gdzieś w pobliżu. Rozglądam się ale nigdzie nie widzę jego właściciela. - Halo, obudź się. - Mam się obudzić? Ja przecież nie śpię. - Przez ciebie spóźnimy się na turniej. Gwałtownie się podnoszę i widzę twarz Laxusa. Stoi nad moim łóżkiem z lekko wystraszony.

- Co się stało? - Pytam.

- Nie mogłem cię obudzić od piętnastu minut. Ty krzyczałaś. - Odpowiada.

- Co krzyczałam? - Gwałtownie zrywam się z łóżka.

- Coś o domu, że to więzienie. Czy ty uważasz, że Fairy tail... - Nie dałam mu dokończyć.

- Nie! Nigdy tak nie pomyślałam. Gildia to mój dom, prawdziwy dom. A teraz wyjdź bo muszę się ubrać.

- Przecież już widziałam cię nagą. - Mówi z wielkim uśmiechem.

- Wynocha! - Krzyczę a chłopak ucieka z pokoju. W spokoju zakładam moje ubrania robię poranną toaletę i wychodzę. Potem razem z całą drużyną idziemy na Arenę. Pierwszym wyzwaniem tego dnia były Rydwany. Gajelle zgłosił się do tej konkurencji. Tak samo Natsu i Sting. Z nazwy wywnioskowałam, że to coś związane z pojazdami. Jako smoczy zabójca cierpię na chorobę lokomocyjną. To wystarczający powód by trzymać się z daleka pojazdów. Sting wycofuje się z racji na chorobę lokomocyjną i zostaje wyśmiany przez tłum. Natsu i Gajeele zostają nagrodzeni wielkimi brawami za swoją wytrwałość. Potem rozpoczynają się walki. Toby Horhorta z Lamia scale kontra Kurohebi z Raven tail. Zwyciężyło oczywiście Raven tail. Potem Elfman walczy z Bachussem z quatro cerberus. Zwycięża oczywiście nasz Elfman. O tak, Fairy tail wraca do gry. Następnie rozpoczyna się walka pomiędzy Mirajane a Jenny z Blue pegasus. Nagle dziewczyny zmieniają swoje ubrania na stroje kąpielowe. Niewiem jak to się stało ale ktoś zaciągną mnie na arenę gdzie roiło się już od innych dziewczyn. Nawet niewiem jak to się stało, że mam na sobie strój kąpielowy. Stałam tam tak całkiem sztywna.

- Zaraz chwilę! Tam w rogu. Czy to nie ta dziewczyna od Stinga. - Krzyczy komentator. Dziewczyny nie zaprzestając walki. Inni też gapią się na wszystkie półnagie dziewczyny. - Jaka ona urocza. Założę się, że nasz smoczy zabójca płonie teraz ze wściekłości. No cóż Sting, miejmy nadzieje, że ta mała cię nie zdradzi. Ale wiesz lepiej na nią teraz uważaj, wielu facetów aż się ślini na jej widok. - Po cichu ewakuuje się do bezpiecznej strefy bez wzroku innych. W ciszy obserwuję dalszą walkę. Mira wygrywa. Potem tylko Kagura z Mermaid Heel kontra Yukino z Sabertooth. Wygrała Kagura. Potem pozwolono nam odejść. Szlam spokojnie ulicą gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę.

- Naprawdę ładnie ci w tym stroju kąpielowym, laseczko. - Odwracam się gwałtownie a tak stoi wysoki, obleśny facet. Jego czarne długie włosy spływają falami aż do kolan. A Czerwone oczy wbijają się we mnie jak ostrza noży.

- Proszę mnie zostawić. - Mówię załamującym się głosem.

- Spokojnie twojego chłopaka niema w pobliżu. On nic nie zauważy.

- On nie jest moim chłopakiem! - Krzyczę. Z moich oczy wypływają łzy strachu.

- To i lepiej. - Szepcze mi do ucha. Zaczyna ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Po drodze próbuję się wyszarpać z jego uścisku ale jestem zbyt słaba. Potrzebuje pomocy, z niewiadomych przyczyn pomyślałam właśnie o Stingu. Pewne to dlatego, że nie raz zaciągał mnie do ciemnego zaułka. Tylko, że blondyn nigdy nie próbował się do mnie dobierać.

- Sting! - Dlaczego go wołam, to przecież mój wróg. Nienawidzę go. Gdy mężczyzna próbuje rozpiąć mój stanik niespodziewanie uderza go biały snop światła. To Sting! A ja jestem na wpół naga! Co mam zrobić? Prawda jest taka, że nie jestem w stanie zrobić cokolwiek. Po chwili zauważam blondyna z którego wściekłość wylewa się strumieniami. Chłopak przez chwilę na mnie patrzy a potem pozbywa się mojego napastnika. - Dziękuje. - Szepczę przerażona.

- Niema za co. - Typowa odpowiedź. - Cieszę się, że mnie zawołałaś. - On to usłyszał? - Masz naprawdę zabawną minę, demonie. - On mnie nazwał demonem? Jak tak dalej pójdzie to cały świat się dowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top