Rozdział 29 - Wróćmy do domu
Jackal już chciał uderzyć w dłonie, by powstał spektakularny wybuch, zabijając tym samym całą trójkę, jednak nie przewidział jednej rzeczy. Nie przewidział, iż czcigodny Natsu tak po prostu sobie wstanie i wpadnie by zlać mu dupę.
- Natsu! – Krzyknęła uradowana brązowooka.
Bańki prysły a uwięzione w nich osoby momentalnie uciekły. Kitsune zrobiła kilka kroków w stronę emeryta, gdy nagle została powstrzymana przez Taurus'a łapiącego ją za ramię.
- Przykro mi, iż muszę taką ładną panienkę powstrzymywać, lecz obiecałem mojej pani posłuszeństwo. Nie zawiodę jej. – Zadeklarował gwiezdny duch.
Czarnowłosa zaczęła się szarpać, jednak żelazny uścisk skutecznie jej uniemożliwiał ucieczkę. Dragneel wymierzał kolejne ciosy w stronę blondyna boleśnie go okładając. Nie długo było czekać by z centkowanej twarzy powoli zaczęły ściekać stróżki krwi. Rozwalony łuk brwiowy oraz w równie złym stanie warga Jackal'a świadczyły tylko o tym jak silny jest zielonooki.
- Żeby cię szlag jasny trafił! – Warknął opluwając się własną krwią.
Złotooka w końcu wyrwała się spod ręki Taurus'a od razu kierując się do swojego towarzysza. Stanęła przed nim zagradzając tym samym drogę Natsu.
- Kitsune, ... proszę odsuń się. Nie chcę ci zrobić krzywdy. – Błagalny ton chłopaka cos w niej poruszył. Było to jednak niewystarczające, by ta mogła odsłonić złotookiego chłopakowi. Nie mogła. Teraz jej gildią jest Tartaros, i to jej, jak i jej członków będzie broniła.
Nic sobie nie robiąc zaatakowała brata. Cios z mocno zaciśniętej pięści w brzuch zrobił swoje, bowiem mag momentalnie złapał się na niego ciężko łapiąc powietrze. Używanie klątw wzmocniło siłę dziewczyny.
- Jackal, już nic nie zdziałamy. Aktualnie samo destrukcja będzie najlepszym wyjściem.
- Chyba masz rację. W takim razie zabierzemy ich do piekła ze sobą. – Mimo jego złego stanu zaczął się psychopatycznie śmiać.
Wszystko zaczęło się dziać tak szybko, iż mało, kto zdążył jakkolwiek zareagować. Momentalnie ciało demona zaczęło się przerażająco świecić i drgać. Dziewczyna należąca niegdyś do wróżek usiadła przy nim łapiąc za rękę. Użyła klątwy by ich nadgarstki były złączone czarną siecią, która nie ważne, co by się działo nie przerwie się.
- Co ty planujesz zrobić?! – Wykrzyczała z wielkimi oczyma Lucy.
- Wysadzimy się w powietrze, zdmuchując wszystko, co jest w zasięgu dwudziestu kilometrów. Co za tym idzie, nie ważne jak szybko byście biegli, nie uciekniecie przed wybuchem. Umrzecie razem z nami. – Leżący na ziemi chłopak dalej się nie zdrowo uśmiechał.
Nikt nie był wstanie jakkolwiek na to odpowiedzieć. Nikt poza niebieskim exeed'em, który wykazując się ogromną odwagą podleciał do dwójki demonów łapiąc jednego z nich za kołnierz. Wyleciał w górę z zawrotną prędkością.
- Happy! – Wydarł się Natsu.
Dwójka magów ujrzała na niebie wybuch. Patrzyli na niego zdruzgotani, będąc w przekonaniu, iż od tamtej chwili exeed uratował ich życie przepłacając własnym. Tak myśleli, dopóki ku im zaczęła lecieć mała niebiesko-szara kulka.
- Happy! – Chłopak powtórzył swoje słowa, lecz z innymi emocjami. Teraz wykazywał euforię i radość.
Nie ważne jakby się cieszyli, nie mogli zachować uśmiechów, ponieważ z tego samego kawałka nieba spadła dłoń. Była to kobieca dłoń, a każdy z gromadzonych wiedział, do kogo ona należała. Chcąc nie chcąc u wszystkich pojawiły się łzy smutku. Byli przekonani, iż Kitsune czas się zakończył.
~*~
Z nieba lał się deszcz, sprawiając, iż każdy z obecnych przemókł do suchej nitki. Każda z czarnych sylwetek stała w bezruchu. Mokre włosy przylepiały się do czoła i ciężko było stwierdzić, co bardziej sprawiło, że każda z twarz była mokra. Każdego łzy mieszały się z kroplami deszczu. Można by powiedzieć, że niebo płakało razem z nimi. Do nagrobka podeszła kolejna osoba, zostawiając pod nim fioletowe kwiaty. Z chwili na chwilę roślin przybywało, jednak kolory były takie same. Pojawiał się tylko biały, różowy, czerwony, i przede wszystkim fioletowy. Najwięcej było fioletowego. Przy kamiennych płytach pojawił się czarnowłosy mag. Rogue był jednym z tych, którzy za wszelką cenę nie byli w stanie pojąć jak cos takiego może mieć miejsce. Zapłakany odłożył starannie czerwone i fioletowy kwiaty, klęcząc na kolanach. W myślach przeklinał siebie, że to przez niego dziewczyna odeszła, została pojmana, po czym zabita przez honor jej aktualnego bractwa. Obwiniał siebie, że to on wszystko zniszczył, rozkochał w sobie dziewczynę z wzajemnością, po czym nieświadomie odtrącił ją i zostawił, gdy ta odchodziła. Po raz kolejny poczuł do siebie wstręt. Tym razem jednak nie było szans tego naprawić. Kitsune nie żyła i nie dało się tego zmienić. Na samym końcu do nagrobka podszedł brat zmarłej. Nie mogąc pogodzić się z losem rzucił czerwono-fioletowy bukiet róż na ziemię przeraźliwie krzycząc. Nie mógł pogodzić się z stratą siostry, był to za mocy cios. Wszyscy opłakiwali dziewczynę z goryczą. Nikt nie wiedział jednak, że nie taki los młoda Dragneel podzielała.
~*~
- Lamy, ile jeszcze mam czekać? – Wręcz wyjęczał nieszczęśliwy chłopak.
- Musicie poczekać jeszcze jakieś piętnaście minut. – Odparła patrząc z obrzydzeniem na czarnowłosą, która nie odezwała się ani razu od pojawienia się w swojej komorze.
- Kitsune, dlaczego nic nie mówisz? – Zmienił temat, spoglądając teraz na dziewczynę.
- Źle się czuję z powodu jak ich potraktowałam. Zaczynam żałować... - Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Nie żałuj słońce. Nie masz, czego.
- Nie mów tak do mnie. Wtedy ci przyzwalałam, bo chciałam wzbudzić zazdrość Cheneya. Aczkolwiek twoje zwroty mi się nie podobają i poprosiłabym byś ich nie używał, przynajmniej w moją stronę. – Zadeklarowała Dragneel świdrując nieprzyjemnym spojrzeniem blondwłosego.
- Już, już, spokojnie lisie. Tylko nie gryź. – Zażartował sobie. – Zakładam, że nie długo napadną na naszą kryjówkę by nas zniszczyć i cię pomścić. Te miernoty zapewne myślą, że nie żyjesz. Nie wiedzą, że demony Tartaros'a się odradzają. – Dopowiedział trochę poważniejszym tonem.
- Co gorsza mogą mnie znienawidzić, a to wszystko przez chęć jakiejś zemsty.
- Nie możesz się teraz wycofać
- Wiem...
Na tym zakończyła się ta niezręczna rozmowa, by po chwili zacząć jeszcze bardziej niezręczną ciszę.
~*~
- Kitsune atakują. Masz walczyć, ale po naszej stronie. – Powiedział srogo Jackal
- A jeśli powiem nie? – Zapytała marszcząc brwi.
W tym momencie cierpliwość demona się skończyła. Dziewczyna od kilku dni zaczęła się sprzeciwiać w dość mało istotnych rzeczach, jednak blondyn wiedział, iż to tylko przestroga jej prawdziwego i poważnego buntu. Przewidział, że i tym razem odmówi mu posłuszeństwa. Podszedł do niej szybkim krokiem nie dając jakichkolwiek szans na reakcję. Złapał za szyję pod linią żuchwy, by silnie i stanowczo przyszpilić jej ciało do ściany za nią.
- Jeśli nie, to będziesz torturowana przez Kyoukę. Widziałaś, jakie zabawy preferuje, prawda? – Wyszeptał władczo do ucha dziewczyny, muskając je tym samym delikatnie wargami. – Będziesz teraz posłuszna? – W oczach złotookiej zaczęły zbierać się łzy. Twarz robiła się coraz to bardziej czerwona z braku powietrza, a dłonie desperacko zacisnęły się na tych blondyna.
Kitsune w jednym momencie przypomniała sobie obraz torturowanej Erzy. Była bita, rażona prądem i inne tego typu rzeczy. Nie było by to przerażające gdyby nie fakt, iż Kyouka podkręciła jej odczuwanie bólu na najwyższy poziom. Zwykły podmuch wiatru potrafił sprawić, iż owa szkarłatnowłosa krzyczała jakby ktoś przebijał jej brudną igłą ucho. Bardzo chciała uniknąć takich katuszy. Nie chętnie pokiwała głową na znak, iż się go posłucha.
- Grzeczna dziewczynka. – Puścił jej szyję, pozwalając na to żeby zaczerpnęła trochę powietrza. Twarz czarnowłosej powoli przybierała naturalnego koloru. – Walcz do ostatniej kropli krwi. Zabij każdego, kogo spotkasz.
- Przyjęłam. – Sapnęła pomiędzy dużymi haustami.
~*~
Unikała każdego starcia jak tylko mogła. Nie chciała nikogo zabić. Jednak musiała. Kolejna wróżka do niej podbiegła. Nie miała nic innego do wyboru, jak pozbawienie jej życia. Każdy cios zadawała płacząc. W tamtych chwilach, żałowała, że w ogóle istnieje. Zobaczyła w sobie potwora, którego przestraszyła się i nie wiedziała jak ma się go pozbyć. Poczuła do siebie strach, jak i wstręt i obrzydzenie. Pusta kroczyła po placu, zabijając każdego, jak kazał jej to Jackal.
- Kitsune. – Wtedy dziewczyna poczuła jak rozrywa się jej serce. – Kitsune ty żyjesz! – Wykrzyczał Natsu i nie patrząc na nic rzucił jej się na szyję. Czarnowłosa zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Natsu nie chcę ciebie zabijać, więc szybko odejdź! Odejdź jak najszybciej! - Wykrzyczała odpychając różowowłosego od siebie.
- Kitsune, ... dlaczego miałabyś mnie zabijać? Wróć do nas, proszę.
- Nie mogę Natsu! Nie mogę, rozumiesz?! – Złotooka sama się pogubiła. Padła na kolana z bezsilności. – Ja, ... och Natsu, co ja zrobiłam! – Schowała twarz w ręce bezradnie szlochając.
Chłopak zwyczajnie przy niej kucnął i objął ramieniem. Pozwolił jej wypłakać się na ramieniu, jak prawdziwy starszy brat. Dziewczyna wręcz ryczała, czując miłość. Miłość, jakiej dawno nie czuła. Poczuła się kochana i ważna, nawet, jeśli zawiniła, to wiedziała, że brat ją nadal kocha. Jej serce zmiękło a ona sama nawet jak się nienawidziła, to wiedziała, co ma teraz zrobić.
- Natsu, przepraszam za to, co zrobiłam. Wytłumaczę ci to jednak jak wrócimy do domu, dobrze? Teraz chodź, musimy skopać parę tyłków i uratować Erzę. – Powiedziała odsuwając się na odległość ramion i patrząc wnikliwie w zielony oczy.
Chłopak słysząc jej słowa uśmiechnął się promiennie. Ucałował delikatnie czoło złotookiej, a po chwili wstał, wystawiając w jej kierunku rękę, by uczyniła to samo.
- Także porozmawiamy w domu.
____________
Hej hej hej!
Witam was ponownie.
Nie ma zbyt dużo do napisania w tej notatce, także napisze to, co napisać muszę.
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał, że będziecie czekać na kolejny i, że moje wypocinki się nie marnują.
Kocham was pysie i do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top