Rozdział 28 - Zabij

Narrator

- Proszę Natsu zrozum mnie! – Krzyczał błagalnie Rogue w stronę wkurzonego różowowłosego zabójcy smoków.

- Cheney, kurwa spierdalaj zanim ci coś zrobię.. – Wysyczał przez zęby ściskając z całej siły pięści by ostatkiem siły powstrzymać się od przywalenia czarnowłosemu w twarz.

- Natsu... Rogue jakby nie patrzeć nie zrobił tego specjalnie. Co prawda to on nie pomyślał, lecz zauważ, że presja go wręcz zżerała, a to już jest nasza wina. Każdy popełnia błędy, najważniejsze jest jednak czy dana osoba żałuje i czy chce się poprawić. Jak widzisz Rogue żałuje i to bardzo, do tego chce nam pomóc i wypić to całe piwo, które naważył. Mimo wszystko uważam, że zasługuje na drugą szansę. Myślę też, iż ty też tak myślisz. Gdzieś tam głęboko w sobie. – Lucy popatrzyła na przyjaciela troskliwym wzrokiem, trzymając w tym samym czasie dłoń na jego ramieniu w nadziei, iż to jakoś uspokoi chłopaka.

Salamander milczał przez chwilę przeszywając wszystkich po kolei wzrokiem. W końcu jego spojrzenie spadło na czerwonookiego.

- Niech będzie, możesz nam pomóc. Lecz wiedz, że dopóki tego nie naprawisz nie wybaczę cię i nie będę cię lubił. Na razie to tylko tolerancja. – Westchnął zielonooki wyraźnie akcentując ostatnie dwa zdania.

- Boże dobry! Dziękuję ci Salamandrze! Obiecuję, że cię nie zawiodę! – Wykrzyczał uradowany mag cienia. – Kiedy idziemy szukać?

- Dzisiaj. Jednak nie idziemy szukać, musimy udać się do domu jednego z dawnych członków rady. Jak się okazało Tartaros zabija wszystkich, który do niej należą bądź należeli. – Wyręczyła go Erza. Chłopak kiwną głową na znak, iż zrozumiał.

W tym samym momencie w owej mrocznej gildii Kitsune wraz z Jackal'em siedzieli w pokoju przeznaczonym dla tych nieco „ważniejszych" demonów wylegując się beztrosko na jednej z kanap.

- Te Jackal, co ja mam w ogóle tu robić? Zabijać? Służyć? W gosposie się bawić czy co? – Zapytała nagle czarnowłosa leżąc zwinięta w kulkę. Spojrzała na blondwłosego chłopaka spod przymrużonych oczu.

Gniją w tym pokoju coś około półtora godziny, a dziewczyna zdążyła stać się już śpiąca.

- Hmm? Będziesz nam pomagać w osiągnięciu naszych celów, nie zależnie od tego, co to będzie. W zamian porządnie się tobą zaopiekujemy i pomożemy się zemścić. Tak po prawdzie będziesz mogła robić, co chcesz, tylko nie będziesz mogła łamać pewnych zasad i jak już mówiłem – Będziesz musiała wykazywać się bezwarunkową posłusznością.

Złotooka już miała coś odpowiedzieć, gdy do pomieszczenia wparowała Kyouka. Rozejrzała się szybko po pokoju i zauważywszy dwójkę demonów momentalnie do nich podeszła.

- Ta osoba dla was zadanie do wykonania. Jackal musi iść zabić kolejnego emeryta z rady. Weźmie on ze sobą Kitsune by ta mogła się przyzwyczaić i przy okazji dokonać swojego pierwszego morderstwa, jako członek Tartaros. – Powiedziała patrząc na nich z uśmiechem wróżącym nic dobrego.

- Tak jest nasza Pani. – Ukłonił się nie chętnie. Kitsune zdezorientowana nie wiedząc, co zrobić także się skłoniła. Osoba jak przyszła tak poszła.

- W takim razie mamy zajęcie. – Uśmiechnął się łobuzersko złotooki w stronę jeszcze niedoświadczonej w swoim fachu demonicy. – Gotowa na rzeź?

- Chyba tak. – Odparła także się chytrze uśmiechając.

Wybiegli z budynku kierując się do domu ich przyszłej ofiary. Gdy tylko dotarli Jackal wysadził budynek swoimi klątwami. Kurz wzbił się w powietrze by zaraz powoli opadać na dół. Blondwłosy wkroczył na teren, teraz już ruin. Kitsune niezbyt zainteresowana stała ciągle na zewnątrz kilka metrów przed fundamentami.

- Skarbie nie stój tam tak! Chodź tu do mnie, będziesz miała okazję zobaczyć martwego człowieka! – Krzyknął zadowolony demon patrząc w stronę złotookiej.

- Jakiś ty romantyczny! – Odkrzyknęła dziewczyna z sarkazmem i wymuszonym grymasem na twarzy, który miał być uśmiechem. Podeszła do chłopaka stając obok niego.

- Kim jesteś?! – Zza kurzu wydobył się bardzo dobrze znany Kitsune głos. Po chwili prze nimi stanął Natsu wkurzony jak osa.

Co on tu do cholery robi?

- Oh, ty żyjesz. – Westchnął z żalem a zarazem rozbawieniem. – I widzę, że jest was więcej, jakie to jest ekscytujące. – Odparł zauważając jeszcze czarnowłosego maga, jakąś blondynkę, niebieskowłosą dziewczynkę i dwa koty. Cały komplecik dopełniał starzec z prawdopodobnie jego córką bądź wnuczką. - Pytanie tylko jak uniknęliście śmierci? – Dokończył swoją wypowiedź nie zapominając przy tym by każde słowo, które wychodziło z jego ust było przesiąknięte jadem do szpiku kości.

- K-Kitsune, ... co ty tu? Dlaczego Tartaros? Ale, ... dlaczego? – Wyjąkał Dragneel niemal natychmiastowo zmieniając ton, posturę i zachowanie.

- To, co widzisz braciszku. Wybacz, ale tak musi być. – Oschły ton dziewczyny przebił najdelikatniejszy kawałek jego serca.

- Nie musi tak być! Dlaczego miałoby tak w ogóle być?! Przez jakiegoś debila?! – Zapytał zszokowany z przerażeniem.

- Kitsune!

- Rogue.. Czy ktoś cię prosił, byś tu był? – Warknęła złotooka z nieugiętą miną, pokazując tym samym, że trzyma się bardzo dobrze i bez niego. A strata chłopaka jest dla niej niczym i w sumie w jej życiu nic się nie zmieniło.

To mówiła mina jednak czarnowłosa na jego widok była wewnętrznie tak zmieszana, że nie wiedziała, co myśleć. Była rozszarpana emocjonalnie.

- Kitsune daj mi wytłumaczyć...! Proszę!

- Nie.

- Ale Kitsune błag!-

- Nie słyszałeś? Powiedziała nie gnoju. Zostaw ją w spokoju albo cię zabiję. – Warknął nagle Jackal przerywając tym samym czerwonookiemu dalsze skomlenie.

Rogue spoglądał zdezorientowany to na Kitsune, to na jej towarzysza. Który jakby nie patrzeć był cholernie przystojny. Tak, dokładnie. W chłopaku obudził się instynkt bronienia, co swoje. Widział w blondynie rywala i skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest ani trochę zazdrosny. Bo był. I to cholernie.

- Jackal rób swoje i wracamy.

- Tak jest złotko. – Odpowiedział szarżując na Salamandra. Zanim jednak zdołał go uderzyć został zaatakowany przez Cheneya. Albowiem słowa typu „Skarbie" czy „złotko" wypowiadane z ust demona w stronę JEGO kobiety doprowadzały go do szwedzkiej pasji. Działały niczym płachta na byka.

- Klątwa mroku, uziemienie. – Wypowiedziała czarnowłosa unieruchamiając tym samym jej byłą miłość.

- Świetnie! Jestem z ciebie dumny kochanie! – Kitsune wzdrygnęła się z obrzydzenia słysząc ostatnie słowo. Miała ochotę srogo przyjebać złotookiemu bądź zwyczajnie zwymiotować.

Przewróciła jednak tylko oczami pozostając w milczeniu. Nie odpowiadało jej to, w jaki sposób zwracał się do niej chłopak. Jednak chciałaby by Cheney był o nią zazdrosny. A każdy grymas niezadowolenia i zniesmaczenia, który pojawiał się na twarzy czarnowłosego, kiedy Jackal wypowiadał tego typu słowo był bezcenny i był odpowiednim wynagrodzeniem. Satysfakcja młodej Dragneel z chwili na chwile była coraz większa. Blondwłosy ruszył ponownie na ognistego maga.

- Nie radziłbym ci mnie ata- Wypowiedział Jackal widząc jak jego przeciwnik już wymierza cios z pieści prosto w jego piękną centkowaną twarz. Niedane było mu dokończyć, ponieważ wściekły Natsu, co chwilę wymierzał coraz to silniejsze uderzenia w demona.

- Zniszczę cię słyszysz?! Zniszczę cię za to, jakie szkody wyrządziłeś mojej gildii i rodzinie! – Wykrzyczał dosłownie zionąc ogniem.

- Przecież twojej siostrze nic nie jest. – Złośliwy uśmiech zagościł na jego twarzy. – Kitsune łap tego krasnala z pomarańczowymi włosami. – Dodał pośpiesznie zauważając, iż ów pan ucieka gdzie pieprz rośnie.

- Zabić? – Zapytała podążając wzrokiem za małą sylwetką.

- Dobrze cię wytresowałem słońce. – Jego pięść dobrała się do brzucha różowowłosego.

Czarnowłosa bez zastanowienia przeniosła klątwę uziemienia na Carlę podbiegając do niej w zawrotnym tępię i zwyczajnie klepiąc w tył głowy. Białą kotkę pokrył czarny i nie przyjemny w zapachu tusz.

- Żeby pozbyć się klątwy z Cheneya musicie zabić osobę, która trzyma klątwę przy życiu. Aktualnie jest to Carla. Macie trzy opcje. Pierwsza, zabić Rogue'a uwalniając tym samym Carlę. Druga, zabić kotkę i dać żyć chłopcu. Trzecia, jeśli bardzo nie chcecie kogoś zabijać, to nie róbcie tego. Jedynie obydwoje będą stać w bez ruchu przez godzinę. Po tym czasie oby dwa ciała zostaną zmiażdżone. – Poinformowała ich z zimnym tonem złotooka, zachowując dla siebie fakt, iż jest jeszcze czwarta ścieżka.

Zabicie jej samej, uwolni i maga i exeed'a. Jednak słowo „zabić" jest za duże i za poważne w tym przypadku. Demonów z gildii Tartaros nie da się zabić. Można jedynie zniszczyć ich ciało fizyczne, co nie zmieni faktu, iż i tak odrodzą się w swoim laboratorium. Dziewczyna odwróciła się na pięcie prędko goniąc swoją ofiarę.

- Carla stój i się nie ruszaj, nie zabijemy was. Musi być inna opcja. Zostań tu z Rogue'm. My pójdziemy za nią. – Usłyszała słowa na odchodne, które zapewne padły z ust Wendy.

Nie zwracając na to zbyt dużej uwagi skakała po dachach przed siebie by dopaść pomarańczową czuprynę. W tym samym czasie Jackal planował jak najszybciej rozprawić się z zabójcą smoków by równie szybko dołączyć do swojej towarzyski. Dosłownie zbombardował chłopaka, momentalnie ruszając w kierunku dziewczyn. Dotarł w końcu do niewielkiej rzeki, nad którą rozciągał się równie niewielki most. Przybył idealnie w porę, gdy niska niebieskowłosa rzuciła się na złotooką, która z kolei trzymała skrzata za szyję tym samym dusząc go. Oby dwie runęły do wody. Demon zauważył biegnącą w ich stronę blondwłosą Lucy. Dokładnie w tym momencie wpadł na idealny w jego mniemaniu pomysł. Zapieczętował na środku ścieżki klątwę, po to by chwilę później brązowooka prosto w nią weszła.

- Nie radzę ci się ruszać, inaczej zrobisz, ... jakby to delikatnie powiedzieć... KABUM! – Mocno zaakcentował ostatnie słowo i wybuchł głośnym psychopatycznym śmiechem. Dziewczyna w odpowiedzi zgryzła wargę zestresowana. – Ale wiesz, co, jeszcze śmieszniej będzie jak urozmaicę ci twoje ostatnie minuty życia ciekawą grą. – Zaczął wymachiwać rękoma, by po chwili zamknąć starca i jakąś randomową kobietę z tłumu w bańki.

- Wypuść ich!

- Oj wypuszczę. Lecz to ty wybierzesz, kogo. Zasady są proste. Jeśli wybierzesz starca, wypuszczę go, jednak kobieta zginie. Jeśli wybierzesz kobietę, ona przeżyje, jednak zabiję starca. Nie zechcesz nikogo wybierać, bo cię to za bardzo przytłacza, zabiję ich obydwóch. Spróbujesz wyjść i uratować i starca i kobietę, zabijesz całą waszą trójkę. – Jego spokojny głos wzbudził u blondynki nieprzyjemny dreszcz.

- Nie błagam! Nie zabijaj mnie! Niosę dziecko pod sercem! – Krzyczała zdesperowana i zrozpaczona kobieta zanosząc się gorzkim płaczem.

- Jesteś okropny! Błagam potworze rób, co chcesz, ale nie każ mi wybierać między życiem a śmiercią innych osób! – Z sekundy na sekundę coraz bardziej panikowała.

- Dziewczyno! To mnie mieliście bronić nie jakiejś tam kobiety z wioski! Jestem byłym członkiem rady magicznej! Jestem ważniejszy! – Skrzekliwy głos pomarańczowowłosego rozbrzmiał w bębenkach zebranych tu osób.

- Błagam uratuj moje dziecko!

Dziewczyna patrzyła to na jedno to na drugie, gdy nagle ku jej oczom ukazała się Kitsune z Wendy. Jej oczy rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek, gdy zauważyła, iż z ciała niebieskowłosej ciekną małe stróżki krwi.

- Kitsune! Słońce świetnie ci poszło! – Wykrzyczał uradowany Jackal patrząc kpiąco na ciało młodej nastolatki.

- Nie zabiłam jej. Co najwyżej lekko poturbowałam i ogłuszyłam. Nic jej poważnego nie będzie. Wybacz kotuś, ale nie miałam serca jej zabijać. To jeszcze dziecko, do tego nie chce jej aż tak zrujnować życia. – Odparła ze znudzeniem rzucając dziewczynę przed siebie. Padła prosto pod nogi Lucy.

- K-Kitsune, ... dlaczego ty? ... Co oni ci zrobili? ... Ty byś nigdy czegoś takiego nie zrobiła... - W głosie Heartfilli wyraźnie można było wyczuć szok połączony z przerażeniem.

- Nie pierdol tylko wybieraj. – Ostry ton złotookiej wzbudził w niej strach, a po jej kręgosłupie ponownie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Ja, ... - Zamknęła mocno oczy wciąż nie dowierzając ich młoda Dragneel jest w stanie posunąć się do takich rzeczy.

- Rozumiem... Jackal... Zabij wszystkich.

__________________________

Helloł!

Przepraszam, że dawno mnie nie było. Do tego chce was poinformować, że jeszcze mniej więcej 5 rozdziałów i koniec.

Chcę też bardzo podziękować za ilość wyświetleń i gwiazdek pod książką.

Bardzo mnie to motywuje i uszczęśliwia! Jestem wam bardzo wdzięczna i kocham was bardzo, bardzo, ale to bardzo mocno <3

Mam nadzieję, iż rozdział wam się podobał!

Do następnego moje pysie <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top