Rozdział 26 - Kusząca

《Narrator

Blondwłosy demon skakał z drzewa na drzewo kierując się do jego gildii. Gdy dotarł „na miejsce" musiał, bowiem wskoczyć do gigantycznej kostki unoszącej się nad ziemią. Owa kostka była właśnie ziemią jego bractwa. Jakby mini planeta - wylewy wody z wyspami. Na samym czubku terenu Tartarosa znajdowała się gigantyczna willa. Była to właśnie siedziba żywych demonów z ksiąg Zerefa.

Złotooki wszedł szybkim krokiem do budynku, dalej niosąc czarnowłosą dziewczynę na swoim barku. Ku jego zadowoleniu nie była aż tak ciężka, i jakby to powiedzieć „nieporęczna". Dostał się na drugie piętro wręcz wbiegając do laboratorium. Nie musiał się śpieszyć. Miał bardzo dużo czasu na wykonanie tego zlecenia, sam chłopak powiedziałby, że aż za dużo czasu. Lecz Jackal należał do osób, które nie lubią się ociągać, a zaleconą im robotę wykonywali niemal natychmiastowo, by mieć to zwyczajnie z głowy.

- Lamy, komora, która znajduje się zaraz obok mojej ma być zajmowana przez tą panią. - Wskazał na wciąż nie przytomną dziewczynę leżącą na jego ramieniu.

- Jackal-kun! Mój koteczek! - Niska czarnowłosa kobieta z króliczymi uszami od razu na powitanie zaczęła się wtulać w tors blondyna.

- Cholera Lamy! Jełopie jeden, odwal się! - Zamaszyście odepchną czarnooką od swojego ciała.

- Co to za dziewczyna?... Czekaj, co? Ma być obok twojej komórki? Na pewno nie! - Dopiero teraz zwróciła uwagę na Dragneel.

- Wiem, że nie lubisz gości, tym bardziej kobiet, ale dla niej masz być miła. Jest ważną demonicą i nie może się zrazić do Tartarosa. Jakbyś chciała się sprzeciwiać, to wiedz, że jest to rozkaz Kyouki. - Wycedził przez zęby wyraźnie zirytowany zachowaniem młodszej koleżanki, zajmującą się całym laboratorium.

- Niech będzie, ... - Spojrzała jeszcze raz krzywym wzrokiem na dziewczynę i skierowała się w stronę pierwotnego celu blondyna.

Jackal ruszył za nią, stając niedługo potem przed jego miejscem odradzania się. Przeszedł na lewą stronę otwierając szklane drzwiczki. Zrzucił delikatnie z siebie Kitsune kładąc ją tym samym na podłodze. Gdy dziewczyna już leżała przeszedł do rozbierania złotookiej. Musiał się pozbyć ciuchów przed jej wejściem do komory. Ściągnął bluzkę razem z górną bielizną, przechodząc powoli do spodni. Rozbierając ją przyznał w myślach, że owa demonica ma naprawdę ładną twarz. Jest facetem, więc dziwne było by gdyby nie zwrócił uwagi na resztę jej ciała. Po skończeniu przygotowywania Dragneel podniósł ją delikatnie wpychając do komory. Uniosła się w cieczy i została złapana przez czarne plącza, za pomocą, których wszystko się działo - odradzanie, zmienianie wyglądu, wczepianie cząsteczek demonów czy inne pierdoły.

- Tak cię oszpecę złotko, że będziesz bardziej obrzydliwa od larwy. - Wyszeptała do siebie dziewczyna-królik z psychopatycznym uśmiechem. Na nieszczęście usłyszał to jej towarzysz, przez co niemal od razu dostała w tył głowy w geście skarcenia.

- Chciałabyś. Odsuń się ja zajmę się jej wyglądem. - Odsunął Lamy od panelu sterowania.

- A co z klątwami?

- Naucz się słuchać. Ona jest demonem sama w sobie! Wystarczy ją uświadomić i nauczyć paru rzeczy. Ty też się nie przejmuj, bo to moje zadanie ją tego wszystkiego nauczyć. Jest moją podopieczną.

Nie mogąc dłużej wytrzymać jej ciągłego paplania postanowił zlewać ją w stu procentach. Skupiając cała swoją uwagę na obecnym jego zadaniu - podrasowaniu wyglądu Kitsune.

Nie było dużo z tym roboty, wystarczyło, że zmył znak Sabertooth z jej biodra, zastępując go tym z Tartarosa. Pododawał cętek tak jak zaleciła Kyouka i gotowe. Teraz czekał tylko aż komora przyjmie jej ciało do siebie. Musiała się „zadomowić", by w przyszłości w razie śmierci musiała mieć się gdzie zrodzić. Usiadł po turecku na podłodze przez komórką Kitsune wpatrując się w ciało owej dziewczyny. Nie mając wiele do roboty siedzenie zmieniło się w leżenie, a z leżenia w spanie.

《Kitsune

Otworzyłam powoli oczy, odkrywając ku mojemu niezadowoleniu, że znajduje się w jakiejś cieczy.

Co to do cholery?

Poruszając lekko ręką odkryłam jeszcze ciekawszą rzecz. A mianowicie moje ciało zostało przyczepione do jakiegoś czarnego wijącego się gówna.

Co jeszcze?!

Wszystko uzupełnił fakt, iż byłam naga, a przede mną leżał blondwłosy chłopak, który prawdopodobnie spał. Po sylwetce i uszach rozpoznałam w nim mojego oprawcę z lasu.

Zajebiście, co teraz?

Zaczęłam delikatnie szarpać rękoma w nadziei, że pomoże mi się wydostać z tego czarnego cholernego cholerstwa. Na szczęście glony prawie wcale nie walczyły, niemal od razu puszczając moje nadgarstki. Tą samą taktykę wykorzystałam w sprawie nóg i reszty ciała.

- Szlag by trafił te głupie drzwi. - Wyjęczałam do siebie w frustracji, gdy nie mogłam uporać się z szklaną powłoką zatrzymującą mnie w tej puszce. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że w tej dziwnej wodzie da się mówić.

- Widzę, żeś się wybudziła. Witaj w świecie demonów piękna. - Odrzekł zaspanym i zachrypniętym głosem złotooki, który jeszcze chwilę temu spał na podłodze. Wstał z podłoża otwierając drzwiczki i pozwalając mi tym samym wyjść na zewnątrz.

Odruchowo zasłoniłam się rękami.

- Daj mi ciuchy, resztę obgadamy potem. Najpierw ubrania. - Wysyczałam ostrzegającym tonem przez zęby.

Blondwłosy jedynie rzucił we mnie jakąś odzieżą, śmiejąc się przy tym z kpiną.

- Czego rżysz? - Zapytałam nie przyjemnie, starając się jak najszybciej ubrać.

- Jak myślisz, kto cię rozebrał wkładając do tej puszki? Krasnoludki? A może ciuchy same spadły? - Zaśmiał się przecierając oczy dłonią.

Przekurwapraszam bardzo, co? Japierdole aż mi się rzygać zachciało. Jeszcze raz mnie dotkniesz to będziesz wąchał kwiatki od spodu. Obiecuje.

- Spokojnie nie bój się. Nie macałem. Nie gwałciłem. Nie robiłem nic. Musiałem cię rozebrać. Wybacz inaczej się nie dało. Równie dobrze mogła to zrobić Lamy, a uwierz mi na słowo nie chciałabyś tego. - Dodał widząc mój przenikliwy wzrok, lekko się już uspokajając. - Skoro się już ubrałaś to zapraszam cię na rozmowę. Musimy coś obgadać. - Odrzekł już w pełni poważny.

Nie wiedząc za bardzo, co zrobić ruszyłam zwyczajnie za nim. Ucieczka byłą niemożliwa. Kompletnie nie znałam tego miejsca, nie wiedziałam gdzie jestem i dlaczego tu jestem. Nie pozostało mi nic innego jak wysłuchanie monologu chłopaka, który zapewne odbędzie się jak przekroczymy któryś z wielu progów. Tak jak się spodziewałam po chwili dotarliśmy do ogromnych drzwi. Złotooki pewnie pchnął drewnianą powłokę wchodząc do środka, wpuszczając mnie przodem. Ku moim oczom ukazał się niezbyt duży stół i kilka krzeseł. Usiadłam na jednym z nich czekając na centkowanego.

- Zacznijmy od tego, iż jesteś tu nie bez powodu. Dokładniej jesteś tu, ponieważ jesteś...

- Demonem. - Przysiadł się obok mojej osoby, i nim zdążył się porządnie rozgadać przerwałam mu.

- Co? - Zapytał z lekka zdezorientowany.

- Demonem. Jestem demonem. Wiem o tym.. - Odpowiedziałam patrząc mu dosadnie w oczy. Zauważyłam w nich dziwne złoto zmieszane z nutką zieleni limonki.

Ciekawy odcień.

- Dobrze, a więc jesteś demonem. Dlatego tu jesteś. Wiesz może, kogo jesteś demonem? I jaką pozycję u nas zajmujesz? - Zapytał wstając od stołu i kierując się na krzesło naprzeciwko mnie. Pomachałam głową w zaprzeczeniu. - Wszyscy jesteśmy demonami Zerefa. Słowem, które stało się prawdą. Ty także nim jesteś, lecz zajmujesz trochę wyższe miejsce od każdego w Tartarosie. Mianowicie nasz pan - Zeref, stworzył sobie rodzeństwo. Lisice zagłady i E.N.D. Tą lisica jesteś ty złotko.

- Ale nie rozumiem, do czego jestem wam niby potrzebna? Dlaczego miałabym tu być?

- Nikt nie będzie cię zmuszał do siedzenia w naszej gildii. Jednak mamy całkiem ciekawe informacje na twój temat. Chcemy ci pomóc. - Kontynuował podpierając się splecionymi dłońmi pod brodom, zalotnie na mnie patrząc.

- Mianowicie? - Nie zbyt rozumiałam, o co mu chodzi. Do tego te „mamy całkiem ciekawe informacje na twój temat". Jakie informacje posiadają i skąd niby?

- A twój Rogue? - Zapytał posyłając mi jeden z tych swoich chamsko prowokujących uśmieszków.

Natychmiast powróciły do mnie wspomnienia, a uszy zadrgały wytężając słuch. W kilka sekund przypomniałam sobie wszystko. Dosłownie wszystko. Pierwsze spotkania, troski na igrzyskach, wspólna noc i nieprzyjemne zaręczyny.

Samo myślenie o nim mnie zabolało, a żołądek zaczął robić nie przyjemne fikołki. 

- C-co w związku z tym? - Wydusiłam w końcu.

- Zemsta smakuje rozkosznie. Niech zobaczy, do czego jesteś zdolna. Będzie żałować swoich czynów, tego, że w tej najważniejszej chwili się zawahał, a ostatecznie pozostawił w łzach i desperacji. Tego, że dawał pozór miłości, mówił czułe słowa, dotykał całował, pieścił, po czym zostawił. - Mówiąc to ponownie do mnie podszedł. - Czy wizja równie mocno załamanego jak ty tamtego dnia Cheneya nie wydaje ci się piękna, podniecająca i kusząca? - Wyszeptał niskim i zachrypniętym głosem wprost do mojego ucha, opierając swoje dłonie na moich barkach.

Przełknęłam głośno ślinę w zastanowieniu.

Wydaje się kusząca. Nawet cholernie kusząca.

___________________

Witajcie moje kluseczki kochane!

Kolejny rozdzialik mamy za sobą.

Chciałabym powiedzieć, że to jeden z tych ostatnich rozdziałów, ponieważ planuje jak najszybciej zakończyć tą książkę i zacząć nową.

I tak pisałam ją dosyć długo, bo już coś około roku. 30 Kwietnia obchodziłam swój roczek na wattpadzie! Co za tym idzie, że już jakiś rok pisze ową powieść o naszej Kitsune!

Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał i że będziecie czekać na następny <3

Naprawdę wasze komentarze dają mi dużo motywacji, dlatego wciąż pisze tą powieść, (która nie oszukujmy się nie jest zbyt ambitna).

Dajecie mi dużo miłości a możecie dać jeszcze więcej <3 Ja się odpłacę rozdziałami i następnymi powieściami :D

Naprawdę bardzo was kocham, bez was nie było by mnie tutaj <333

Dziękuję za już około 5 tysięcy wyświetleń!

Bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo was kocham! Do następnego kluseczki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top