Rozdział 24 - Czy to koniec "tego" rozdziału życia? Chyba tak.
《《Narrator》》
Grupa przyjaciół niedługo po wykonaniu zalecenia, wyruszyła – na nieszczęście smoczych zabójców pociągiem – do gildii Fairy Tail. Młoda dorosła o czarnych włosach pchnęła drewnianą powłokę otwierając wielkie wrota gildii wróżek. Zaraz za nią szła reszta brygady – Sting, Yukino i niedoszły narzeczony Kitsune – Rouge.
- Ohayo!~- Zawołała złotooka Dragneel.
- Kitsu-chan! Jak miło cię widzieć! Wszystko w porządku kochana? Jak zdrówko? Wytrzymujesz ty jeszcze z tym swoim chłoptasiem? – Zapytała na „dzień dobry" żartobliwie Lucy.
- Za dużo naraz! – Wyrzuciła w górę ręce. – Jestem strasznie zmęczona... - Dokończyła swoją wypowiedź, już bardziej spokojnie.
- W takim razie chodźmy do kawiarenki, jest nie daleko stąd. Posiedzimy sobie na wygodnych kanapach, popijając jakąś herbatkę i jedząc ciasteczka. – Zaproponowała białowłosa doskakując z tyłu do dziewczyn. Yukino z Lucy i resztą Fairy Tail dobrze wiedziała o szykujących się zaręczynach. Tak po prawdzie, nie wiedziała o nich tylko sama Kitsune.
- Tak, to dobry pomysł,... Chodźmy. – Dziewczyna przystała na propozycję przyjaciółek, odpowiadając słabymi słowami, z słabym głosem, z słabym uśmiechem.
- Levy-chan chodź z nami! – Krzyknęła szybko blondwłosa. Cała czwórka ruszyła do kawiarenki, rozmawiając o pierdołach, jakie się im przydarzyły.
W czasie, gdy dziewczyny udały się do kawiarni, Erza pomagała wybrać pierścionek czarnowłosemu magu.
- Pamiętaj, że nie może być za prosty, bo pomyśli, że ci na niej nie zależy. Z drugiej strony nie może być za bardzo napchany tymi błyskotkami z dwóch powodów. Powód numer pierwszy, nie stać nas. Powód numer drugi, taki pierścionek będzie miał w sobie za dużo i zamiast fascynować będzie dawał wrażenie tandetnego. – Szkarłatnowłosa dawała swoje złote rady.
Rouge nie bardzo chciał słuchać jej paplaniny, chciał tylko by pokazała mu, co wybrać. Szybko i na temat. Nie mógł jednak poprosić kogoś innego, bo co, jak co – Erza znała się na takich rzeczach najlepiej.
- A co powiesz na ten? – Wskazał na jedną z błyszczących obrączek, wyraźnie znudzony.
Dziewczyna spojrzała ku przedmiotowi skazywanemu przez chłopca. Scarlett aż zabrakło słów. Rouge najwyraźniej znalazł niezłą sztukę. Był wręcz idealny. Nie był za prosty i nie za bardzo skomplikowany. Do tego był dobry cenowo i było go na niego stać. Wskazał on srebrny mały pierścionek z nie za dużym, krwistoczerwonym rubinem, wokół którego znajdowały się maluteńkie, błyszczące cekiny. Cudo.
- Jestem z ciebie dumna. – Wyszeptała z rozmarzonym wyrazem twarzy.
- W takim razie ten, w sumie,... Rzeczywiście jest ładny. – Odparł jakby nieco ożywiony i uradowany, że niedługo wyjdzie z tego sklepu.
Czarnowłosy podszedł do lady prosząc o pierścionek. Podczas zakupu jakby się zawahał. Przez jego głowę przeszły miliony myśli,... Czarnych myśli. Dotyczyły one głównie jego przyszłego małżeństwa. Czy on na pewno tego chce? Czy na pewno chce się żenić z Kitsune? Czy to ma sens? Kiedy lekko oprzytomniał, poczuł do siebie wstręt. Jak on mógł tak pomyśleć?! Przecież Kitsune to ta jedyna, kocha ją całym swoim sercem! Dlaczego więc pomyślał, że nie chce się żenić? Dlaczego?-
- Rouge..? Kupujesz? – Zapytała Erza z zmartwieniem wypisanym na twarzy. Ten jakby się obudził z 10-letniego snu i oprzytomniał.
- A,... T-tak,...tak, tak kupuje. – Rouge zmusił się do uśmiechu. Szkarłatnowłosa patrzyła na niego z coraz to większym zmartwieniem.
Podczas drogi powrotnej czerwonooki rozmyślał nad zaręczynami. Czy na pewno dobrze robi? Nie był pewny, co tak naprawdę czuję i co chce. Był pewny, że kocha złotooką szczerą miłością, jednak dalej nie był pewny czy chce ją poślubić. Cała ta chora sytuacja wpędziła młodego dorosłego w stan melancholii. W końcu doszli do gildii wróżek, z pierścionkiem. Dziewczyny się jeszcze nie zjawiły. Erza wraz z Mirajane zaczęły przygotowywać Rouge'a do tego szczególnego momentu. Kobiety uczyły go podstawowych formułek, „Kitsune,... Czy zostaniesz moją żoną?", „ Kitsune,... Czy zechciałabyś spędzić resztę swojego życia ze mną?". I inne tego typu popularne na te wydarzenie wypowiedzenia.
W tym samym czasie dziewczyny siedziały na wygodnych, skórzanych kanapach. Popijając herbaty, kawy i podjadając, co jakiś czas ciasteczka, torciki, czy inne słodkości.
- Yukino, powiedz jak ci się układa z Stingiem? – Zapytała Kitsune z miną zboczeńca.
- W-wszystko w porządku, a jak ma się niby układać? – Białowłosa zrobiła się cała czerwona, odwróciła głowę w stronę okna, udając, że jest niesamowicie zainteresowana matką z 5-letnim synkiem, kupujących lody w pobliskiej budce z owymi przysmakami.
- Nie nic, tak tylko pytam. - Na twarzy czarnowłosej pojawił się mały uśmieszek. – A ty Lucy, jak ci się układa z moim bratem?
- He? Nie rozumiem, o co pytasz. – Teraz także blondynka siedziała z czerwoną buzią.
- Lu-chan, co ty taka nieśmiała? Każdy wie, że Natsu z tobą kręci, świadomie lub nie, jednak to robi. – Zaatakowała ją niebiesko włosa drobna magini słów.
- Nie bądź święta Levy-chan! Ty z Gajeel'em też nie macie czysto na koncie. – Odparła naburmuszona. Tu jednak nie było jak zaprzeczyć, sama brązowooka o tym wiedziała. Odpowiedziała, więc tylko szerokim uśmiechem.
- Taaak, wy nic nie wiecie, yhym ładnie to tak kłamać? – Zaśmiała się melodyjnym głosem.
- Wracamy do gildii? – Zaproponowała Yukino wracając do reszty swoim wzrokiem.
- Tak, chyba czas najwyższy. – Poparła ją Lucy.
- Już idziemy? No dobra. – Wszystkie posłały sobie nawzajem uśmiechy, ruszając zgodnie w stronę domu wróżek.
Pierwsza weszła Lucy, dając znak Erzie, że za niedługo pan Rouge-niedługo-będę-mężem-Kitsune-Cheney może wkraczać do akcji. Na ten czas stery przejęła Mirajane.
- Witajcie z powrotem dziewczyny. Może dać wam po kremowym piwie? – Zapytała z swoją anielską uprzejmością.
- Ja podziękuję Mira, ale za to z chęcią napiłabym się mleka waniliowego z lodem. – Powiedziała Kitsune w stronę długowłosej Strauss.
- Jasne, usiądź sobie, zaraz ci przyniosę. – Puściła jej oczko.
Złotooka skierowała się w stronę pustego stołu. Usiadła, mimo wszystko zmęczona dzisiejszym dniem. Nie wiedziała, co za chwilę miało się wydarzyć.
Nikt nie wiedział.
Czarnowłosy zaczął powoli iść w jej kierunku, jeszcze raz na szybko zastanawiając się, co powiedzieć. Niestety znowu dopadły go złe myśli czy na pewno to, co robi jest słuszne. Nie ważne jak bardzo starał się o tym nie myśleć, nie mógł przestać, po prostu nie mógł. Jego obawy były tak wielkie, że były nie do zignorowania. Zanim zdążył się odpowiednio namyśleć, stał już przed dziewczyną.
- Cześć skarbie. – Uśmiechnął się słabo na początek, by jakoś zacząć to „wszystko".
- Cześć. – Odpowiedziała również uśmiechnięta, tylko był to bardziej żywy uśmiech. Chciała wstać by dać mu delikatnego całusa, chłopak jednak był szybszy, pchając swoje wargi w jej poziomkowe usta.
- Kitsune, muszę cię o coś zapytać. – Powiedział odsuwając się od niej, a w całej sali zapanowała cisza, albowiem każdy wiedział, co teoretycznie ma zrobić Rouge, dlatego też każdy przyglądał się całemu zajściu z niesamowitym skupieniem.
- Słucham?
Chłopak klęknął, wyciągając z środka płaszcza nie wielkich rozmiarów czarne pudełko. Kitsune jakby nie wierzyła w to, co widzi, zasłoniła szeroko otwarte usta dłonią, patrząc na jego poczynania wielkimi błyszczącymi oczami.
- Kitsune, chciałem się ciebie zapytać,... - W tym momencie przerwał, wyraźnie nie pewny swoich słów. Jego mimika twarzy wyrażała jedno i nie dało rady by jakoś to zamaskować.
- Zapytać...? – Powtórzyła jego słowa zrezygnowanym głosem, zaczynając popadać w lekką panikę.
Każdy wyczekiwał z zniecierpliwieniem, aż chłopak dokończy swoją wypowiedź i aż wszystko skończy się dobrze. Para się pobierze i będą żyć szczęśliwie.
Nic takiego nie nastało.
Czerwonooki odwrócił głowę smutny, jednak dalej klęcząc przy jeszcze zamkniętym pudełku, któremu nie było dane się dzisiaj otworzyć. Kitsune stała osłupiała, lecz nie na długo. Nie mogła patrzeć na taki przebieg wydarzeń. Jej jedynym marzeniem w tej chwili było ucieknięcie z tamtego miejsca, zaszyć się pod ciepłym kocem i samotnie dławić się własnym płaczem. Oczy robiły się coraz bardziej mokre, a łzy niemiłosiernie pchały się na zewnątrz. Złotooka nie mogąc tego dłużej wytrzymać zaczęła z początku delikatne szlochać.
- Rouge,... - Pociągnęła nosem. -... Ty, naprawdę... - Kolejne pociągnięcie zdesperowanego szlochu. -... Nie chcesz mnie poślubić? – Szeptała jakby sama do siebie, nie wierząc w to, co widzi, słyszy i odczuwa. Jej serce z sekundy na sekundę przetwarzało w coraz to większą kupę syfu, mając gdzieś głęboko w sobie jeszcze trochę nadziei, że to wszystko nie prawda.
Nie odpowiedział. Nie wiedział jak.
Wszyscy stali w szoku. Nikt nie chciał na to patrzeć, jednak byli tak sparaliżowani, że nie mogli się ani odezwać, ani ruszyć.
- Czemu nic nie mówisz? – Zapytała półgłosem dalej szlochając, przestała mieć nadzieje na dobry koniec. – Czemu nie odpowiadasz?!- Zaczęła krzyczeć, zmieniając szloch na histeryczny płacz. Krzyczała, jęczała, ciągnęła nosem, nie zakrywając nawet twarzy. Łzy beztrosko spływały po jej bladych policzkach, jak małe strumyki rzek.
Rouge odważył spojrzeć się na jej buzię, widok zapłakanej dziewczyny był jak zatruta strzała w sercu. Patrzył smutno pustymi oczyma w jej parę błyszczących od słonej cieczy ślepia, które wyrażały ból, zawód i cierpienie.
- Czy wczorajsza noc nic dla ciebie nie znaczyła?! – Krzyczała zrozpaczona i teraz w dodatku zła. – Pozwoliłam Ci siebie dotykać! Zaufałam ci! Obdarzyłam cię uczuciem...! – Nie mogła się uspokoić. Płakała jak małe dziecko, już nie wiedząc, co zrobić. Mężczyzna, którego kocha, z którym się kochała, oświadcza się jej, a w trakcie oświadczyn okazuje się, że jednak tego nie chce.
Na słowa „pozwoliłam ci siebie dotykać", z transu spowodowanego szokiem obudziła się jedna osoba. Był nią Natsu. Zagotował się cały w środku. Oddał swoją siostrę do chłopaka, który miał nadzieje będzie się nadawać. Jego chęć podejścia do Cheneya i przypierdolenia mu w taki sposób by spędził następne tygodnie na skrzydle szpitalnym zatrzymała tylko myśl, że Kitsune na pewno nie chciałaby, by jej brat zareagował w taki sposób, w tej chwili. Wiedział, że mimo wszystko to ich rozmowa i oni powinni ją toczyć, od początku, do końca. Najwyżej nastuka mu, kiedy indziej, po tej rozmowie.
– Wiesz, co? Zaręczając się powinieneś kochać osobę, z którą chcesz spędzić resztę życia, powinieneś zrobić to, dlatego bo TY tak chciałeś, nie, bo ja chciałam, nie, bo przyjaciele chcieli. To powinna być twoja decyzja, którą prowadziła twoja miłość do mnie, nie komentarze innych. – Przestała na chwilę krzyczeć, lecz nie mogła przestać płakać. Szybko jednak wróciła do poprzedniego tonu. – Nie chcę cię, nie chcę mężczyzny, który chce mieć mnie tylko z przymusu! To jest koniec Panie Cheney! Nie chce cię widzieć więcej na oczy! – Jej krzyk nie brzmiał jak krzyk. To było zwykłe wycie. Było to wycie rozpaczy, zażalenia, cierpienia i gniewu. Krzyk, który kroił dusze wszystkich zebranych.
Jego czerwono krwiste i jej złote oczy spotkały się prawdopodobnie po raz ostatni.
Czarnowłosa odwróciła się na pięcie, wybiegając z gildii.
Rouge chciał wstać, krzyczeć, płakać, gonić ją! Nie pozwolić jej uciec! On ją naprawdę kocha! Kocha jak nikogo innego! Oddałby jej serce, życie i wszystko, co ma!
...
Jest jednak za słaby by to uratować.
Za słaby by pobiec za nią.
Za słaby by walczyć.
By nie pozwolić odejść...
---------------------------------------------------
Zostawiam ten rozdział bez komentarza.
Pytanie jest jedno.
Czy to koniec?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top