Rozdział 15 - Kim jesteś?

Narrator

- Ow,... ow. - Jęczał Rouge. Dziewczyna dalej nie wiedziała, co się dzieje.

- Rouge,... Co ci? - Zapytała niepewna.

- Zabij Kitsune. - Mówił cień czarnowłosego. - To nasze przeznaczenie.

- Ugh, ughuh. - Dalej skomlał trzymając się za głowę.

- Uspokój się. - Powiedziała dalej przestraszona wróżka.

- Dam Ci moją moc. - Odezwał się znowu a w Rouge coś wstąpiło, zaczął krzyczeć i wiercić się niespokojnie.

Nagle zaatakował złotooką, przez co zszokowana odleciała trochę do tyłu.

Kitsune

Rouge dalej skomlał a je stałam w lekkim szoku. Nagle mnie uderzył, przez co odleciałam kawałek w tył. No dobra, trochę bardzo w tył. Zaparłam się rękami i powoli wstałam.

- Kukuku,... Dałem Ci trochę mojej mocy Rouge,... Mogę Ci jej dać jeszcze więcej. - Powiedział czarnowłosy głosem, który do niego nie pasował.

- Kim jesteś? - Zapytałam patrząc na chłopaka z pod swoich włosów.

- Cieniem... Cieniem kontrolującym jego moc. - Odezwał się znowu Rouge.

Dopiero teraz zauważyłam, że czerwonooki jest w swej smoczej sile.

- Nie wiem czy wiesz, ale ja także jestem smokiem mroku.... - Uśmiechałam się pod nosem.

Znowu mnie uderzył przewracając na plecy, kopnął mój brzuch, przez co zaczęłam się lekko dławić własną krwią. Wyplułam szkarłatną ciecz na ziemię i próbowałam znowu wstać.

- Miecz mrocznego smoka. - Powiedziałam kierując rękę w jego stronę. Zamiast go uderzyć, jego ciało rozpłynęło się w powietrzu.

- Cięcie cienistego smoka! - Powiedział a mnie uderzył straszny ból, przez który się wydarłam.

Kiedy już wstałam on znowu gdzieś zniknął?

- Gdzie poszedłeś? - Zapytałam rozglądając się na boki.

- Tutaj. - Odezwał się mój własny cień.

Ponownie zaatakował mnie smoczym cięciem. Wzięłam zamach by uderzyć go z pieści, lecz był szybszy. Dostałam jego pięścią w żuchwę. Z wargi popłynęła mała strużka krwi, po chwili otarłam ją ręką.

- Myślę, że jesteś silniejsza niż twój brat. Ale w tej formie ani on ani ty mnie nie pokonacie. - Powiedział z uśmiechem. - Natsu nie mógłby się teraz nawet ze mną mierzyć.

Podszedł do mnie i złapał za moją szyję, unosząc me ciało do góry. Automatycznie złapałam go moimi rękoma. Lecz dalej mnie trzymał. Dusiłam się

- Kukuku. To jest ta popularna Kitsune? Jaka łatwa robota... - Warknął z uśmiechem a ja coraz bardziej popadałam z panikę z braku tlenu.

Złapałam go mocniej, ale to nic nie dało. Nie puścił mnie. Walczyłam o każdy oddech. Po chwili ręce mi opadły w dół. Zaczęłam powoli mdleć. On, zadowolony z swojego wyczynu w końcu mnie puścił i rzucił mną o ziemię.

- Cień Cię przyjmie. Zostaniesz zapominania na zawsze. - Powiedział stojąc nade mną dumny. - Zaśnij,... W ciemnościach. - Zaczęła otaczać mnie chmura mroku, cienia czy czegoś takiego. Zaczęłam się lekko śmiać.

- Chyba o czymś zapomniałeś mój drogi. Jestem smokiem mroku. - Powiedziałam z uśmiechem.

- Mroku, ale nie cienia. - Powiedział lekko zirytowany takim zwrotem akcji.

- Gihi, zdziwisz się. - Uśmiechnęłam się zadziornie i zaczęłam zjadać magie, która wiła się wokół mnie.

- Co ty...?! - Krzyknął teraz już naprawdę wkurzony. Znowu się zaśmiałam. - Nie możliwe. - Powiedział stojąc teraz w szoku.

Otoczyła mnie magia, którą zaczęłam jeść i wchłaniać. Do tego zaczęłam się zajadać żelastwem, które było jak najbliżej mnie

- Nie wiem, kim jesteś, ale masz wyjść z jego ciała. - Powiedziałam powoli wstając.

- Rouge'a? - Zapytał.

- Znam go lepiej niż się spodziewasz, wiem, że by mnie specjalnie nie chciał zabić. Wiem też, że on taki nie jest, więc łaskawie oddaj go z powrotem. - Podniosłam się na nogi. - I chyba będę musiała Cię wykurzyć z jego ciała. Więc,... Chodź, pokażę Ci, że z nami się nie zadziera. - Uśmiechałam się zadziornie.

- Żelazo?! - Wykrzyczał zdziwiony.

- Mroczny smok żelaza?! - Widownia oszalała, a ja stałam przed nim ociekająca mrokiem w żelaznej skorupie.

- Nie do końca, gihi, jednak pamiętaj, że płuca smoka są wyjątkowe. Nawet, jeśli nie władam daną magią, to w dalszym ciągu mogę ją wchłonąć i obrócić przeciwko tobie. Co prawda skutki będą lekko bolesne, ale co tam? Przeżyje. – Wytłumaczyłam a z mojej twarzy nie schodził ani na chwilę zabójczy uśmiech.

- Jak to możl... - Nie dokończył.

Uderzyłam go żelazną ręką od tyłu. Upadł na ziemię, sekundę potem zamienił się w cień. Zrobiłam to samo. Teraz obydwoje znajdowaliśmy się w swoich cieniach. Zbliżyłam się do niego. Wyciągnęłam rękę do jego cienia łapiąc go za koszulkę. Wytargałam go z jego " skrytki ". Wleciałam nim do przodu rozwalając jego ciałem trochę murów. Dobiegłam do niego łapiąc go za jego głowę. Rzuciłam nim w dal.

- Ryk mrocznego smoka żelaza! - Krzyknęłam a w jego stronę poleciał silny strumień mojej magii.

Czarnowłosy upadł na ziemię. Przegrał.

- Hehe,... To jest limit Rouge'a. - Powiedział tym dziwnym głosem zaraz po tym z jego ciała wyszedł mały cień.

Podeszłam wolnym krokiem do chłopaka.

- Rouge,... Przepraszam. Ja nie chciałam Cię aż tak skrzywdzić. Coś przejęło twoje ciało. - Powiedziałam załamanym głosem dotykając jego policzka.

- Kitsune nie! Rouge może umrzeć! Nie atakuj go! - Podbiegł do mnie mały zapłakany exeed.

- Fro...sch. - Powiedział bez siły czerwonooki.

- Dlaczego tu jesteś, tu jest niebezpiecznie . - Zapytałam kładąc rękę na główce żabki. Którą on strącił? Trochę to zabolało... Ale jak mu się nie dziwić...

Zapłakany kotek zaczął stać koło głowy chłopaka i płakać.

- Moje ciało jest takie... ouch. Czy ja przegrałem? - Zapytał jakby sam siebie.

Niczego nie pamięta?

- Rouge wybacz za tą walkę, wszystko Ci wytłumaczę po igrzyskach. Ale muszę iść. - Powiedziałam i cmoknęłam go w czoło. Odeszłam nim zdążył coś powiedzieć.

Pobiegłam w stronę placu, na którym toczyła się walka pomiędzy kobietami. Tak jak myślałam. Została tylko Erza i Minerva. Erza leżała z zakrwawioną nogą. Millianna i Kagura leżały niedaleko.

- Kitsune? Jeszcze żyjesz? - Zapytała z kpiną czarnowłosa. Zignorowałam to i zwróciłam się do Erzy.

- Z Sabertooth została jeszcze tylko Minerva i Sting. - Powiedziałam.

- Pokonałaś Rouge'a? - Zapytała z zszokowaniem młoda Orlando. Także to zignorowałam.

Podeszłam do szkarłatnowłosej i pomogłam jej usiąść.

- Miecz w brzuchu to za mało? - Zapytała lekko poirytowana tygrysica.

- Twój miecz nie uszkodził mi prawie nic, przy zjadaniu żelaza i cienia się zregenerowałam. - Odparłam szybko i oschle.

- Mówisz? Zapewniam Cię, że tym razem nie będziesz miała, czym się odrodzić. - Powiedziała pół śmiechem.

- Nie wydaje mi się. - Rzuciłam się na nią z pięściami. Zrobiła unik i sama próbowała mnie dosięgnąć, też jej się nie udało.

- Skrzydła mrocznego smoka żelaza! - Taa, żelazo jeszcze nie zanikło. Gdy dym opadł Minerva stała z lekkimi zadrapaniami, prawie nienaruszona.

Ścisnęłam pięści w geście złości. Nagle ruszyła na mnie szarżą. Już byłam gotowa zadać jej cios, kiedy mnie wyminęła i uderzyła w Erzę za mną.

- Leżącego się nie kopie! - Krzyknęłam.

- Jeszcze nie wypadła z gry, dlatego chcę ją w końcu wyeliminować. - Powiedziała kopiąc ją w brzuch. Moja przyjaciółka zaczęła pluć krwią.

Podbiegłam do niej i uderzyłam ją w plecy. Zatoczyła się delikatnie do przodu. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym grozy. Zniknęła.

- Musimy mieć się na baczności. - Wysapała z trudem czerwonowłosa.

- Wiem... - Powiedziałam podchodząc do niej. - Same nie damy rady, ty jesteś w opłakanym stanie a ja już nie mam siły walczyć. - Pomogłam jej wstać. Jej oczy niespodziewanie rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek, w pewnym sensie zamarła.

- Kitsune uważaj! - Krzyknęła. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu. Nikogo tam nie było. Nagle zostałam kopnięta w nogi, przez co się przewróciłam. Sprawcą tego ciosu była Minerva, która nagle się pojawia nie wiadomo skąd, Erza zaś była dalej w tym samym miejscu. Tylko teraz leżała.

- Kici Kici kotku. Pora się zabawić. - Powiedziała z uśmiechem

_____________________

Ohayo !

Ja wiem, że miał być teraz specjal, ale miałam wenę i nie chciałam tego przerywać, bo później było by gówno z tego D: Następny rozdział już na 100% będzie tym specialem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top