Rozdział 7 - Nienawidzę Cię stary dziadzie!
- WSZYSCY ZEBRAĆ SIĘ W HOLU! - Poinformował nas jakiś mag.
Wszyscy zebraliśmy się, więc w centrum gildii. Mistrz siedział na tronie i zajadał się winogronem.
- Sting. - W końcu się odezwał.
- Tak?
- Następnym razem bardziej się staraj.
- Tak jest mistrzu. – Dosyć szybko skończyli rozmowę teraz odwrócił wzrok do Yukino, która stała obok mnie.
- Yukino. - Wezwał dziewczynę.
- Tak? - Wyszła na środek.
- Przyniosłaś wstyd naszej gildii! - Krzyknął zły w jej stronę.
- Tak wiem... P-przepraszam. - Odpowiedziała białowłosa łamiącym się głosem.
- W takim razie wiesz, co zrobię?! - Dalej krzyczał.
Chyba nie chce jej wyrzucić?! Nie może!
- Zostajesz wyrzucona z gildii! – Wykrzyczał po raz drugi. Czyli się niestety nie myliłam.
Ścisnęłam pięści ze złości.
- Po moim kurwa trupie!! - Wydarłam się na całą gildię.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, łącznie z Yukino. Ten stary pierd nie zareagował. Wyszłam na środek.
- Jeśli ją wyrzucisz odejdę z Sabertooth i pójdę pomóc wróżką! - Dalej się darłam zdenerwowana.
Chyba nie chcesz by najsilniejsza kobieta z twojej gildii poszła pomóc wrogom?
Tak, dalej mam miano najsilniejszej kobiety.
- Nie wieże Ci, że chcesz bronić tego śmiecia i, że tylko dla niego odejdziesz. - Powiedział spokojnie a ja jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
- Kocham tego „śmiecia" jak własną siostrę. Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. Nie uważasz, że przesadzasz? Wyrzucić kogoś z powodu jednej przegranej?! - Atmosfera była tak gęsta, że nożem dałoby się ją kroić.
Wokół mnie była przerażająca aura.
Zauważyłam ruch jego ręki, w której ma winogrono.
Chce w nią tym rzucić tak? Nie na mojej zmianie.
Rzeczywiście to zrobił, lecz zanim owoc zdarzył uderzyć w twarz białowłosej stanęłam przed nią biorąc jedzenie na swoje ciało.
- Powiedziałam coś! Zostaw ją w spokoju!
Nigdy się aż tak nie zdenerwowałam. Ten staruch wstał z miejsca. Podszedł do mnie i sprzedał mi mocne uderzenie z otwartej dłoni w twarz. Dostałam tak zwanego „liścia". Był on na tyle mocny, że wylądowałam na ścianie obok. Szybko się po zbierałam. Spojrzałam na Orlando. Gdyby mój wzrok umiałby zabijać to na pewno już by nie żył. Nie zwracając na mnie uwagi zwrócił się znowu do Yukino.
- Odrzuć wszystko.
- Tak panie... - Zaczęła się powoli rozbierać.
Szybko do niej podeszłam i zrobiłam to samo. Teraz już oby dwie staliśmy nagie przed wszystkimi ludźmi zebranymi w holu.
- Powiedziałam...! – Mój ton ani trochę się nie zmienił. Jak krzyczałam, tak teraz dalej krzyczę.
Odwróciłam się zła do reszty. Rouge się zarumienił. Co jeszcze bardziej mnie teraz zdenerwowało. Bez słowa podeszłam do niego i Stinga wolnym krokiem.
- To nasza przyjaciółka! I co że raz przegrała! Co to ma kurwa do rzeczy?! – Byłam świadoma mojego niezbyt kulturalnego słownictwa, ale jak w takiej chwili mogłabym się opanować? No nie da się..
Znowu spojrzałam morderczym wzrokiem na starego Orlando. Nic nie zrobił.
Zaraz go kurwa zabije! Tu i teraz!
- Zmyj własno ręcznie znak gildii. Wyjdź i nie wracaj. – Powiedział dalej ze stoickim spokojem, a mnie coraz bardziej rozszarpywało od środka, o ile było to jeszcze możliwe.
Białowłosa nie zaprzeczyła. Ruszyła powolnym smutnym krokiem w stronę łazienki. Automatycznie podążyłam za nią.
Jak myśli, że nie odejdę to i, że były to puste słowa – to się bardzo myli.
- Sting, Rouge. - Rozkazał Orlando władczym tonem.
O nie! Na siłę na pewno nie będzie mnie tu trzymać!
Bliźniaki złapali mnie z zamiarem zatrzymania.
Nie dam się!
Użyłam całej swojej siły. Kopnęłam Rouge'a w brzuch a Sting'a z pięści w to samo miejsce. Obydwaj uderzyli o ścianę obok.
- Zdradzę wam trzy cenne informacje. Pierwsza - Dołączę do wróżek by zrobić wam na złość. Druga - Jak już wygram razem z Fairy Tail to dopilnuję by Orlando zszedł z tronu. I trzecia. Yami nie jest moim prawdziwym nazwiskiem. Dołączę do Fairy Tail i zrobię wszystko byście przegrali. - Po tych słowach wybiegłam z gildii wprost do Yukino.
》》 Time skip 》》
- Nie musiałaś odejść z Sabertooth dla mnie... - Wyszeptała onieśmielona Yukino.
- Masz rację. Nie musiałam, ale czułam, że robiąc to robię dobrze. W końcu... Jesteśmy przyjaciółkami prawda? - Zapytałam z ciepłym uśmiechem, który zobaczyła mimo kaptura.
Szliśmy właśnie do "bazy" gildii Natsu. Gdy dotarliśmy do miejsca odwróciłam się do białowłosej dziewczyny.
- I pamiętaj Yukino. Nie ważne, co. Nie ważne, kiedy. Nie ważne gdzie i nie ważne jak. Masz zawsze mnie i możesz do mnie przyjść, a ja na pewno ci pomogę. Nawet, jeśli nie będę w stanie to zrobię wszystko by, chociaż trochę cię wspomóc. – Na moje słowa po policzku Yukino słynęła jedna samotna łza wzruszenia.
Weszliśmy do środka. Naciągnęłam bardziej kaptur, tak dla pewności.
- Dziewczyny z Sabertooth? - Zapytał mój utęskniony głos.
Tylko nie teraz. Teraz o nim nie myśl. Nie myśl o Natsu.
- Mogę poprosić Lucy? – Zapytała nieśmiało a zarazem smutno Yukino.
Chwilę potem przyszła blondynka. Usiadły do stołu a reszta stała i słuchała. Białowłosa wyciągnęła swoje dwa klucze. Pisces i Libra. Moja twarz przybrała lekki grymas, czego i tak nie było widać.
Po co jej te klucze?
- Lucy... Chciałabym oddać ci moje dwie złote bramy. - Powiedziała a ja doznałam szoku.
- Yukino... Czemu nic mi nie powiedziałaś? Nie możesz! Czemu rezygnujesz? Lucy przemów jej do rozsądku. - Powiedziałam zdziwiona.
Spojrzałam błagalnym wzrokiem na blondynkę, czego i tak nie widziała, bo na mojej głowie dalej znajdował się kaptur.
- Yukino... Nie mogę ich przyjąć. Na pewno twoje duchy są z tobą zżyte a ja nie mogę ich tak po prostu zabrać i rozdzielić ich od ciebie. Wiem, że jest kochasz. A one na pewno kochają ciebie. Więc proszę, zatrzymaj je. – Zakończyła swój wywód uśmiechnięta.
Dziękuję Lucy, obiecuje, że kiedyś ci się odwieczne.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuję Lucy. - Powiedziałam ciepło do dziewczyny.
Odesłała mi ciepły szczery i szeroki uśmiech.
Miałam coś zrobić... Ale nie pamiętam, co... Uh nieważne, pewnie później mi się przypomni.
Wyszłam z Yukino idąc dalej uliczkami. Szliśmy w ciszy. Nagle przebiegł do nas Natsu. Spojrzałam na niego trochę smutna.
Ty naprawdę... Nie pamiętasz?
- Chciałem was przeprosić. - Wydyszał łapczywie łapiąc powietrze w swoje płuca. Co się dziwić? Biegł chłopaczyna.
- Aye! - Dopowiedział niebieski kotek.
-Ale, za co? - Spytałam.
- Bo... - Zaczął zmieszany drapiąc się nerwowo po policzku. - Bo jesteście z Sabertooth i... Miałem was za złe osoby... Przepraszam! - Skłonił się w pół. Zatkało mnie i Yukino chyba też.
Moja przyjaciółka się rozpłakała.
- I widzisz o zrobiłeś?! Przez ciebie płacze! - Odezwał się exeed z wyrzutami i oburzeniem w stronę różowo-włosego.
- Przecież nie chciałem! - Bronił się.
Nie zważając na nich przytuliłam dziewczynę.
Pamiętam!
Szybko wstałam.
- Natsu. Powiem w skrócie. Yukino przegrała jedną walkę. Dla mistrza był to wystarczający powodów by wywalić ją z gildii. Kazał jej się rozebrać i własno ręcznie zmyć znak upokarzając ją przed wszystkimi członkami domu, chociaż tego raczej tak nie można nazwać. Nie mogłam na to patrzeć, więc również odeszłam, upokarzając się. Rozebrałam się do naga i własno ręcznie zmyłam znak. Chce dołączyć do waszej gildii i utrzeć im nosa, by zrozumieli jak przyjaźń może dużo zdziałać. - Powiedziałam wszytko szybko na jednym wdechu. Chłopak się zdenerwował. Nie na mnie, lecz na to, że coś takiego miało miejsce.
- Dołączysz do Fairy Tail jeszcze dziś. A już jutro będziesz w grupie A. Nie wiem czy dziadek się zgodzi, ale dopilnuję tego byś do nas dołączyła i pokazała im, co to znaczy przyjaźń. - Wysyczał dalej wkurzony.
--------------------------------------------------
Ohayo!
Kolejny rozdział :D
Kitsune nie ma na nazwisko Yami :O dowiecie się jak ma na nazwisko za kilka rozdziałów.
Jadę na a trzy dni nad morze ( tak wiem mega wakacje ; -; ) i nie wiem czy tam internet xd
Do następnego rozdziału.
Niech lisy będą z wami <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top