Rozdział Bonus: Listy Dawno Zapomniane

Jak sam rozdział wskazuje .... Jest to rozdział Bonusowy na zakończenie tej książki. Akurat Manga Fairy Tail się skończyła i tak samo ta książka z FT.
Jednakże fani tej historii nie martwcie się,  ponieważ wpadłam na inny pomysł odnośnie kolejnej książki z postaciami FT. Jednakże nie mam pojęcia kiedy się ona pojawi.
Ponieważ chcę teraz skończyć Jigoku Hime oraz Świat Ninja moimi oczami.
Dobra koniec tego....
Zaczynamy ...

♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧

Dzień po domniemanej śmierci Sandry.

Listy Dawno Zapomniane

Kupka różnokolorowych kopert leżała na machoniowym biurku w jej sypialni, w jej domu.

Tej samej jej która oddała swe życie aby inni mogli żyć bezpiecznie.

Natomiast wróćmy do tajemniczych kopert. Listy te były kolorowe i zakurzone. Jakby Dawno Zapomniane przez światło dzienne jak i sam świat.

Wśród tych kopert z tajemniczą zawartością i treścią, wyróżniały się trzy z nich.

Czarny, Złoty i Biały.

Jednakże ten najbardziej niewinny kolor jakim był biały. Był splamiony ciemno czerwoną cieczą o intensywnym metalicznym zapachu.

Jedno słowo...

Krew...

Krew która nie zaschła...

Autor, a raczej Autorka tego listu już go nigdy nie dokończy. Ponieważ zebrała ją sama śmierć.

Nagle, nie wiadomo jak w domu tej kobiety, pojawiła się tajemnicza postać.

Postać odziana w długą czarną i poszarpaną pelerynę. O długich błękitnych włosach i niebieskich świecących tatuażach na ciemnym opalonym ciele. Jego zielone smocze oczy wędrowały po pomieszczeniu aż zatrzymały się na meblu z pisemną zawartością.

Tak.

Sam Acnologia, Król Smoków przyszedł w swojej ludzkiej postaci do miejsca zamieszkania swojej dawnej miłości którą prawie pozbawił życia.

Nie bacząc na kurz i inne takie rzeczy. Wziął białą kopertę upapraną we krwi w swe dłonie.

Rozerwał mały kawałek koperty i wyjął jej zawartość.

Białą złożoną kartkę na pół z dużą ilością kropel krwi.

Otworzył ją i jego oczy wyrarzały gniew i dezorientacje.

Dla Acnologii.

Mój drogi.

Wybacz że już nigdy mnie nie ujrzysz, ale tak musiało się stać.

Dobrze wiedziałam na co się piszę.
Moje życie to wieczna udręka.

Może tak będzie lepiej dla wszystkich w okół. W końcu moja wieczność to początek tego Przekleństwa które także was dopadło.

Eien wa mugen no kurushimi, itami , kodoku to nikushimi no hajimaridesu./ Wieczność to początek niekończącego się cierpienia , bólu, samotności i nienawiści.

Jednakże zawsze mój drogi.

Byłeś moim pierwszym.

Twój ból w tamtym okresie był także moim bólem.

Ale...

Itami o shõkyo suru koto wa kakushite imesenga, anata wa mada kare ni kantendzuke rareta memori to shite, sore o taiken suru koto ga dekimasu. / Ból nie do wymazania można skryć, ale wciąż go doświadczamy tak jak wspomnienia mu towarzyszące.

To właśnie jesteś ty, Acnologio.

Wystarczyła jedna myśl.

Jedna myśl.

Myśląc o przeszłości.

Myślałam wtedy że wiem o tobie wszystko.

Byłam w tamtym czasie idotką.

Te wszystkie pochopne słowa, były tym z czym mnie zostawiłeś.

Ta jedna nieodpowiedziana noc.

Noc naszego odejścia.

Wtedy zraniłeś mnie.

Krwawiłam tymi smutnymi wspomnieniami.

Te wszystkie powtarzające się myśli.

Bolą...

Jednakże...

Dzięki nim żyję.

Moje ręce dzierżą samotnie ciężar, tamtej kropli czasu.

Jedynie co muszę zrobić to...

Delikatnie schwytać, moje własne wspomnienia które odchodzą w niepamięć.

Niczym zagubione słowa i obrazy.

Jednakże to tobie jako pierwszemu muszę podziękować za to że pokazałeś mi czym jest życie Smoczego dziecka.

Oraz...

Muszę Cię przeprosić.

Przepraszam że już mnie nie ma u twoim boku.

Twoja dawna przeszłość.
Sandra Urie.

Gdy jego oczy padły na ostatnie zapisane krwią słowa, przeszły go lekkie dreszcze. Dreszcze które tylko dana autorka listu mogła wywołać.

Uśmiechnięty, złożył list na mniejsze warstwy i schował go do kieszeni spodni.

Porozglądał się jeszcze chwile aż jego wzrok nie spotkał się z dość nietypowym zjawiskiem.

Zjawiskiem tym było, a raczej był kolejny list ale do kogoś kto nie miał prawa istnieć.

Do dwóch pozostałych osób które były dla niego ważne.

Pierwszy złoty był dla Anny Heartfilia

Natomiast czarny dla Zerefa Dragneel

Jednakże Smoczy król uznał że nie chce ich otwierać bo może się przeliczyć z ich treścią.

Juz chciał odejść jednakże jego oczy spotkały się z kolejną nietypową kopertą. Szarą kopertą także splamioną odrobiną metalicznej cieczy.

A jej tytuł brzmiał

Dla tych których zabrała śmierć.

Jego ciekawość zwyciężyła.

W pośpiechu rozerwał górną część koperty.

Tym razem poczuł coś innego niż przy czytaniu jego listu.

Wiele wylanych łez, ogromny ból który był skrywany w tym drobnym ciele. Cierpienie które było chowane przed światem.

Jego oczy wyrażały zdziwienie i niepokój.

List dla tych których zabrała śmierć.

Moi drodzy przyjaciele.
Moi drodzy rodzice.
Moja ukochana rodzino.

Nie wiem od czego zacząć.

Chyba jedynie mogę napisać w tym liście że przepraszam was za to co się stało i wiem że to tylko moja wina.

Będzie mnie to prześladować po nieskończoną ilość czasu.
Bo wiem że wasza śmierć to moja wina. I nic nie zwróci wam życia.

Moja mamo, Hakai.
Demonie który mnie począł.
Wybacz że nieświadomie wyrwałam ci serce.

Mój Ojcze, Nersusie. Bogu który nauczył mnie swej magii.
Wybacz że obróciłam twą magię przeciwko tobie.

Hikari moja droga pierwsza przyjaciółko. Byłaś dla mnie niczym siostra, której nigdy nie miałam.
Przepraszam że nie zdążyłam na czas, aby was uratować.

Satoshi mój pierwszy przyjacielu.
Wiem że chciałeś żebym spojrzała na ciebie jak na mężczyznę, jednakże kochałam Cię jak brata którego nigdy nie miałam. Wybacz że mnie nie było przy tobie w tamtym momencie.

Hikari moja droga mała przyjaciółko.
Exeedko która stała się dla mnie niczym córka. Wybacz że nie byłam wstanie Cię dosięgnąć przed zębiskami Acnologii.
Gdy Cię straciłam chciałam umrzeć.
Jednakże wciąż coś mnie trzymało.

Twoja przepowiednia odnośnie mej osoby. Pamiętasz jeszcze?  Bo ja tak.

Niczym nieskończona cierpliwość.
Wciąż płaczę wewnątrz samej siebie.
Jednak że marzenie, które wybrałam.
Nie mogę z niego zrezygnować.
Mimo iż jestem na uboczu.
Mimo iż jestem w cieniu.
Gdy stawie czoła własnemu marzeniu.
Wtedy będę musiała wybrać.
Pozwolić być sobą czy znów udawać przez wieczność.

Miałaś rację wybrałam.
Tym razem ocaliłam ich.
Ocaliłam moją rodzinę.

I poniosłam karę.
Umarłam.

Acnologia przeczytał ostatnie zdanie i rzucił trzymany list z powrotem na drewniane biurko. Z jego oka zaczęła płynąć swoim torem mała łezka.

Łezka pełna uczuć do tej kobiety która zawładnęła jego sercem.

Odsunął się w mrok.
I odszedł.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top