Rozdział 34 Niszczycielskie Smoki oraz Spotkanie z nimi

A oto rozdział z okazji zakończenia wakacji oraz tego że, w najbliższym czasie nic nie opublikuje.

Gdy plan zaćmienie się niepowiódł, ale wrota zostały otwarte za pomocą dwunastu zodiakalnych złotych kluczy, a następnie szybko zamknięte. Wydostało się tylko siedem Smoków. Rozpętało się kolejne piekło, lecz tym razem między nami magami, a smokami z przeszłości.

Akcja szybko się toczy, ponieważ każdy każdy ze Smoczych Zabójców zajął się jednym Smokiem.
Ach...  Zapomniałam wspomnieć że Rada magiczna uwolniła  Smoczego Zabójcę Trucizny Erika który współpracował kiedyś z Oracion Seis.

Nie licząc mnie, jest 7 Smoczych Zabójców i 7 Smoków.

Dodać do tego wszystkiego małe Smoki.
Gdy wszyscy walczyli,  ja ratowałam ludzi i dzięki magii teleportacji przenosiłam ich poza stolicę.

Używając znów magii teleportacji wróciłam na plac boju.
Aby pomóc pozostałym.

Rozglądałam się wokół siebie szukając rannych lub niezdolnych do dalszej walki z gadami.

Nagle nastała cisza. A pochwili poczułam lekkie bóle głowy i znajomy głos w mojej głowie.

Mówiący  " Już czas " oraz
"Chodź do mnie "

Zaczęłam iść przed siebie, niewiedząc co tam zastanę a raczej kogo. Ale jedno wiedziałam na pewno.
Dziś poznam albo raczej przypomnę sobie swoją przeszłość.

Byłam jak w transie.
Walczyłam chociaż nie korzystałam z mojej magii Smoczych Zabójców.

Idąc ciągle przed siebie zobaczyłam zbiorowisko magów oraz wielkiego Kamiennego Smoka który atakował swoim ciałem, moich przyjaciół.

Podeszłam bliżej chcąc przejść i odnaleźć ten głos.

Jednakże pozostali musieli mnie zauważyć.

LyonSandra co ty tu robisz!?
- Krzyknął w moim kierunku Mag lodu.
Stałam bez cienia strachu.
Nie odpowiedziałam na pytania w moją stronę. Jedyne co robiłam to patrzyłam się na Smoka.

Chelia: Sandra? - Zapytała ranna zabójczyni Bogów Niebios.

Kamienny Smok: Kim jesteś ludziki pomiocie!?  Gadaj!! Czuć od ciebie podobną magię do nas!!

Poczułam że moje oczy robią się czerwone. Przez moje ciało przeszedł lekki ból. Czułam jak moja krew wrze.
Zamknęłam oczy natychmiast i uspokoiłam się.

Ja: Czemu atakujesz ludzi?! - Mój głos brzmiał jakby został wyprany z wszelkich uczuć.

Otworzyłam już niebieskie oczy i spojrzałam prosto w oczy Kamiennego Smoka.

Kamienny Smok: Pytasz się czemu to robię. Bo jestem zmuszony do tego, a poza tym nienawidzę ludzi jak 500 lat temu próbowali mnie zabić. - Wykrzyczał

Złapałam się za głowę i usłyszałam znów znajomy głos, ale inny od poprzedniego. Bardziej przypominał głos smoka, ale zawierał trochę czegoś z człowieka.
600 lat czekam na ciebie...
Tak bardzo pragnę...
Cię ponownie zobaczyć...
Sandraa...

Otworzyłam gwałtownie oczy które rozszerzyły się przez niedowierzenie.
Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy to...

Ja: "Żyje już 600 lat?..."

Podnoisłam głowę ponownie na Smoka. Zmrużyłam swe niebieskie oczy. Zaczęłam powoli sobie przypominać, niektóre fragmenty swojej przeszłości.

Ja: " Przecież to... " - Moje rozmyślania przerwał krzyk maga lodu z Lamia Scale

Lyon: Atakuje!!

Kamienny ogon, olbrzymiego gada został skierowany w naszą stronę.

Ruszyłam szybko przed dwójkę z Lamia Scale,  aby ich zasłonić swoim ciałem.

Gigantyczny ogon był coraz bliżej.

Zatrzymałam się przed nimi. I złapałam atak, a raczej ogon rękoma.

Kamienny Smok: To niemożliwe... 
Ty nie możesz być... Puszczaj!!!

Ja: Przykro mi Earthedzie ale nie dałeś mi wyboru.

Wszyscy obecni stali zszokowani.

K.S.Earthed : Kim jesteś?!!

Ja: Nazywam się Sandra Urie i jestem Zabójcą Smoków Wszechświata!

Zebrałam magię w ciele i...

Ja: Sekretna Technika Smoka Wody -
Furia Wody. - Wydarłam się a następnie pokazał się na niebie olbrzymi magiczny krąg o kolorach jasnych i ciemnych niebieskich.

Energia magiczna uderzyła z ogromną siłą w Kamiennego gada.
Smok padł ledwo żywy na ziemię.
Już się nie podniósł, ale jeszcze żył.

Ponownie usłyszałam głos w głowie.
Jednakże bardziej ludzki, i jakby przepełniony mrokiem oraz samotnością.
Zignorowałam krzyki pozostałych magów i mając konkretnie wylane na otoczenie zaczęłam iść w nie znanym kierunku skąd pochodził znajomy delikatny głos.

To jest jak trans...

Idę przez rozwalone miasto kierując się przed siebie i ignorując wołające mnie głosy.

5 minut później

Zobaczyłam duży plac na którym stał,  albo rozłożony był kiedyś olbrzymi targ.
Ale najdziwniejszym było to,
co zobaczyłam, a raczej kogo.

Ja:" To ty...Zeref.."

Zatrzymałam się naprzeciwko Czarnego maga.

Głos w mojej głowie który należał do niego ucichł.

Zeref: Nareszcie możemy się spotkać Sandra. Niewiesz jak długo musiałem na ciebie czekać... Smocza Córko...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top