Rozdział 46 Utęskniony Powrót i EPILOG

Włączcie sobie xD polecam

Nightcore - Hotaru

I zapraszam na rozdział :)

INFORMACJA DLA NIEWTAJEMNICZONYCH!!!
MEGA WAŻNE ❕

Miał być sad end ale okazało się że każdy chce kolejny rozdział i z tego powodu oraz 27 tysięcy wyświetleń za co dziękuję, będzie happy end xD.
................................................

Nadeszła kolejna w świecie ludzi i magów, Noc.

Noc która miała być bramą.

Bramą jej powrotu.
................................................
Królestwo Fiore , Magnolia
Godzina 04.00
24 Marca rok X792.
... ...

Nareszcie doszłam do Magnolii.
A raczej na wzgórze z którego widać było całe miasto. Przystanęłam na chwilę i oparłam się o drzewo aby złapać oddech.

- Wróciłam.... Przyjaciele.... - Wyszeptałam z trudnością. Patrząc na budzące się do życia miasto.

Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam ponownie w kierunku mojego celu jakim był budynek Fairy Tail. Przy okazji podśpiewójąc sobie pod nosem, dawno zapomnianą piosenkę którą napisałam już jakiś czas temu.

- Naze anata wa, anata ga hontõni shiritai koto to totemo zankokudesu ka? / Dlaczego tak bardzo tą okrutną prawdę chcesz znać? -

- Naze anata wa son'nani ki ni shite imasu ka? / Dlaczego tak bardzo zależy ci? -

- Naze son'nani anata ga sumitaidesu ka? / Czemu tak bardzo chcesz żyć?

- Shinu to kuruyaminonakade oboreta kata ga yoide wanaidesu ka? / Czy nie lepiej jest umrzeć i utonąć w mroku?

- Anata wa shinanakerebanara sumitai toki, sore wa tsuneni suru hitsuyõ ga arimasu ka? / Czy tak zawsze musi być, kiedy chcesz żyć musisz umrzeć? -

- Anata ga shinu toki ni, anata wa ikite imasu ka? / A kiedy chcesz umrzeć, musisz żyć? -

- Sore wa seitoshi hodo fukõheidesu...
/ To takie nieuczciwe życie jak i śmierć... - Skończyłam akurat śpiewać gdy poczułam się obserwowana przez tutejszych ludzi.

Szłam sobie powoli przez główne uliczki miasta, obserwowana przez mieszkańców którzy witali mnie z szacunkiem oraz miłym uśmiechem od ucha do ucha.
Ale także z dystansem.

Odwzajemniłam każde uśmiechy w moją stronę, przyspieszając tempo.

Ukryłam całkowicie swą magię, zatrzymując się tuż przed drzwiami gildii.

Wzięłam głęboki oddech...
I pchnęłam ciężkie wrota,
Swoimi wychudzonymi kończynami.

Wyczułam tutaj wszystkich których chciałam zobaczyć oraz nawet gości spoza gildii.

Trzasnęłam drzwiami zwracając całą uwagę na siebie.
Gdy ktoś mnie spostrzegł, widziałam na twarzy tej osoby szok z niedowierzaniem.

Bliźniacze Smoki z Sabertooth, Smoczy Zabójcy z Fairy Tail, Tytania, Czarno-włosy chłopak, Blondynka i wszyscy inni patrzyli się na mnie.

Z ich twarzy mogłam śmiało zobaczyć takie emocje jak niedowierzenie, zaskoczenie oraz ból wymieszany z tęsknotą.

Wzięłam lekki wdech i uwolniłam troszkę swojej magii.

- Wróciłam... Przyjaciele...

Nagle tuż obok mnie pojawił się mistrz gildii, Makarov.

Makarov: Niemożliwe... - Wyszeptał zdziwiony, ale jednocześnie ze łzami szczęścia w swoich malutkich oczach.

Sting: SANDRA-SAN! - Wykrzyknął szczęśliwy. A następnie podbiegł z niesamowitą szybkością i wziął moje małe ciało w swoje ramiona. Jego uścisk był na tyle mocny że poczułam moje sponiewierane narządy wewnętrzne, oraz coś w głębi siebie. Coś czego od bardzo dawna nieczułam. To coś w rodzaju ciepła, rozlewało się w okolicach serca, powodując uczucie zapełnienia.

- Ja też tęskniłam Sting. Ale proszę postaw mnie na ziemi. - Powiedziałam z lekkim trudem, czując jak krew wzbiera mi się w gardle.
Chłopak po usłyszeniu wypowiedzianych przeze mnie słów, zarumienił się intensywnie i postawił na gruncie, delikatnie puszczając moją osobę.
Jednakże, zamiast poczuć ziemię pod stopami to poczułam dwie silne pary ramion opłacające mnie w talii, które unosiły moje małe ciało w powietrzu.

Jedna para ramion gorąca niczym żarzące się ognie.

Natomiast drugie zimne jakby zostały wykute w lodzie.

Spojrzałam na obywie osoby które mnie trzymały.
Z mojej prawej strony, Różowo-włosy chłopak z ognistymi dłońmi. Przytulający się do mojej prawej piersi niczym małe płaczące dziecko.

A z lewej ten sam widok tylko inna osoba.
Dokładnie to Czarno-włosy chłopak o lodowych dłoniach, łkający w moją lewą pierś. Poczułam jak z jego oczu kapią łzy które, w kontakcie z moją skórą zamieniają się w małe krople lodu.
Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Poczułam lekkie kłucie w okolicach serca. Do oczu naszły mi łzy. Łzy ulgi i szczęścia.

Natsu / Gray: Sandra... - Wypowiedzieli jednocześnie z zachrypniętymi głosami. Potem gdy ich uścisk zelżał, odsunęli się robiąc miejsce szkarłatno-włosej piękności zwanej także Tytanią.

Erza: Tęskniłam za tobą... Baka / Głupia .... - Ukryła swoją załzawioną twarz w moich włosach.

- Przepraszam Erza.... Wybacz że mnie nie było, przez ten cały czas... - Odparłam, przyciągając dziewczynę do siebie. Trwałyśmy przez pewien odłamek minuty przytulone do siebie. A gdy czerwono-włosa mnie puściła i odsunęła się o krok, poczułam kolejną osobę która jest częścią tej dziwnej gildii. Gildii która jest także moją ukochaną rodziną.
A następną osobą która się do mnie przytuliła okazala się Lucy.

Lucy: San-chan....
San- chan...Tęskniłam! - Wykrzyknęła zapłakana Blondynka. Oddałam gest, przyciągając do siebie piwno-oką, i ukryłam twarz w jej blond włosach.

- Przepraszam Lucy... Przepraszam że musiałaś tak cierpieć... - Wyszeptałam z bólem i goryczą w łamiącym się głosie. Poczułam jak z twarzy kapią mi kolejne w tym dniu łzy.

Lucy: San-chan...Dobrze że jesteś z nami... - Powiedziała dziewczyna wycierając kapiące z jej twarzy szkliste krople.

Na stwierdzenie dziewczyny, uśmiechnęłam się szeroko.

Odsunęłyśmy się od siebie, aby blondynka zrobiła miejsce kolejnej osobie.

Na przeciwko mnie, oddalona o jakieś 2 metry stała mała urokliwa dziewczynka o pięknych granatowych włosach i czekoladowych oczach. Miała ona na swojej delikatnej twarzyczce oznakę niedowierzania wypisanej z tęsknotą.

- Wendy... - Wyszeptałam z mieszanką uczuć w głosie.

Wendy: Sandra-san... - Odpowiedziała melancholijnie.

Carla: No idź, Wendy... - Powiedziała biała kotka, a następnie leciutko popchnęła młodą smoczą zabójczynie, w moim kierunku.
Dziewczynka jakby na sam gest ze strony białej Exeedki ruszyła na mnie, aby objąć moje troszkę wychudzone ciało swoimi delikatnymi i małymi dłońmi pozbawionych blizn czy ran.

Wendy: Sandra-san!!! - Wykrzyknęła zapłakana, ale szczęśliwa Marvel.

Poczułam na sercu tak dawno zapomniane ciepło, które szybko się rozchodziło.

- Wróciłam Wendy... I już nigdzie się nie wybieram... Choćby Niebo miałoby upaść na ziemię , a ziemia stałaby się piekłem... -

Wendy: To, Piekło byłoby się Niebem. - Odpowiedziała czekoladowo-oka.

- Czyli nadal to pamiętasz? - Zapytałam, małą maginie.

Wendy: Oczywiście! Naszych rozmów nigdy bym nie zapomniała...
Sandra-san. -

- Wiem, przecież tego cię uczyłam...Przecież każde słowa mają swe znaczenie...Nieważne że wypowiedziane głosem, gestami czy uczuciami, zawsze inni odbierają je tak samo. Dlatego warto zawsze je pamiętać. Prawda? - Powiedziałam na jednym tchu, uśmiechając się delikatnie, jak troskiwa mama do małej zabójczyni Smoków, tak samo jak Adulruna do mnie kiedyś.

Wendy: Tak! Oczywiście że to prawda. - Nagle rozeszły się krzyki pełne uczuć innych członków gildii którzy także odpowiedzieli na moje słowa.

Lucy: Niesamowite, że te słowa tak wpłynęły na wszystkich tu obecnych.-

Sting: Jak zawsze niesamowita... Sandra-san. -

Erza: W końcu to nasza Wróżka. Jedyna w swoim rodzaju. -

- Dziękuję Erza...Jednakże... Skoro jestem Wróżką, to tylko bez Skrzydeł. -

Natsu: Co ty mówisz?! Przecież jesteś z Fairy Tail! -

Gray: Płomyczek dobrze gada! Należysz do Fairy Tail i jesteś Wróżką! Ale twoje skrzydła są inne! -

Spojrzałam się na czarnowłosego z zaskoczeniem.

- Gray... -

Gajeel: Skrzydła pełne poświęcenia i troski. -

- Gajeel... -

Erza: Piękne skrzydła ciepła i cierpienia. -

- Erza...-

Laxus: Skrzydła które są oznaką wytrwałości i dumy. -

- Laxus... -

Natsu: Skrzydła które są oznaką przynależności... Przynależności do Fairy Tail... Naszej Rodziny! -

- Natsu - Znów z moich oczu, wpłynęły łzy, ale tym razem nie smutku czy rozpaczy. Ale prawdziwego szczęścia które wypełniało moje ciało od wewnątrz.

Sting: Skrzydła które są pełne miłości i opieki. - Odwróciłam się w jego stronę, czując jak oddech wraz z sercem mi przyśpiesza.

- Sting... Dziękuję wam wszystkim... Przyjaciele... - rozpłakałam się całkowicie z delikatnym uśmiechem szczęścia na ustach.

Wtem odezwał się Mistrz Fairy Tail.

Makarov: UWAGA DZIECIAKI! ŚWIETUJEMY POWRÓT JEDNEJ Z NAS DO NASZEJ RODZINY! Z TEJ OKAZJI... IMPREZA!!! - Wykrzyknął, a wszyscy zawturowali mu oznaką radosnych głosów.

Zaczęła się pijacka impreza.

Zajęłam swoje ulubione miejsce przy gildijnym barku.

- Mira, poproszę jedno piwo! - Powiedziałam nie co głośniej, aby kobieta za ladą mnie usłyszała w tym tłumie pijaków.

Mira: Już się robi Sa-chan! - Wykrzyknęła z uśmiechem na twarzy. Pochwili biało-włosa podała mi szklankę z alkoholem.

Uśmiechnęłam się do dziewczyny w podzięce i zaczęłam powoli delektować się otrzymaną cieczą.

Nagle przypomniałam sobie pewne słowa które kiedyś zapisałam w księdze D.S.U.

A te słowa to...

Dzień stąpany przez Wróżki,
Noc pobudzona przez Demony.
Wojna się zbliża,
lecz przeznaczenie też.
Mój wróg budzi się do życia,
aby zniszczyć ten świat.
Smoki oddalone od swych dzieci.
Smoczy Zabójcy chcący odnaleźć Smoki.
Życie za poświęcenie...
Zemsta za nienawiść i śmierć...
To moje przeznaczenie.
Tym czym jestem...
Smoczą Córką Wszechświata,
Boga Życia i Śmierci.
Powierniczką Czarnego Smoka Apokalipsy.
Bramą Smoczego Diabła Leviatana lecz wciąż jestem Wróżką,
ale bez Skrzydeł.

Jednakże teraz to się zmieniło...
Dostałam swoje własne skrzydła... - Spojrzałam po wszystkich tu obecnych i mój wzrok zatrzymał się na niebieskich tęczówkach patrzących wprost na mnie.

- Moje piękne jedyne w swoim
rodzaju skrzydła,
które oni specjalnie stworzyli dla mnie.

5 miesięcy później

Siedziałam sobie na wzgórzu tuż za budynkiem gildi Fairy Tail. Podziwiałam widok na ocean, gładząc swój już troszkę większy brzuch. Czując jak rodzi się we mnie nowe życie. Które za nie całe 4 miesiące przyjdzie na świat.
Świat który pokochałam.
Owoc mojej miłości.
Nie...
To Owoc, Naszej miłości do siebie.

Byłam tak zamyślona widokiem, że nie zauważyłam kiedy pewien blondyn z białym znakiem Sabertooth na ramieniu, usiadł tuż za mną, a następnie oplutł mnie swoimi ramionami aby dotknąć mojego zaokrąglonego troszkę brzucha.

Sting: Jesteś taka piękna.

- Zawsze byłeś opiekuńczy, ale nie pomyślałabym że, będziesz aż nadto troskliwy.

Sting: Przecież muszę skoro jesteś moją żoną. A to moje małe cudo. - Powiedział gładząc odsłonięty brzuch. - Kocham cie, aż do szaleństwa.

- Wiem o tym. A tak a propro, jak damy dziecku na imię?

Sting: Hymm... Co powiesz że jak będzie chłopiec to będzie Haruki.

- Widzę że odwołujesz imię dziecka do tamtego dnia w którym się poznaliśmy.

Sting: Oczywiście. W końcu to było w twoje urodziny które masz pod koniec Wiosny.

- Dobrze... Jak będzie chłopiec to będzie Haruki. Natomiast jak dziewczynka to Hikari.

Sting: Hikari?  A czy to przypadkiem nie była....

- Moje dwie ukochane przyjaciółki, tak się nazywały... Dlatego aby o nich pamiętać oraz także, o tobie. Chcę aby nasza córka miała na imię Hikari od twojej magii.

Blondyn uśmiechnął się a następnie złożył pocałunek na mych ustach.

Kilkanaście miesięcy później

Jestem szczęśliwa matką, małego Harukiego. Nasz syn jest mieszanką.  Włosy ma po mnie, natomiast oczy i rysy twarzy po ojcu.

W najbliższej przyszłości na świecie pojawi się, także nasza mała Hikari.

THE END
^^^^^^^^^

I jak się podoba koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top