Rozdział 44 Klątwy Cierpienia
Pogrążona w mrocznej czeluści.
Dryfowałam w niej niczym duch.
Nieświadoma tego co dzieje się w okół. Byłam teraz tylko samotną duszą. Bytem Astralnym chcącym w końcu opuścić ten przeklęty świat.
Świat który społowił się całkowicie w odcieniach czerwieni.
Gdy rozmyślałam o moim życiu i wszystkich moich dotychczasowych wspólnych przeżyciach z tymi ludźmi , nie zauważyłam kiedy sceneria się zmieniła.
Tym razem było to Niebo...
Ale takie odmienne...
Podobne do mnie...
Ból który w tej jednej chwili, jaki odczuwałam to ból istnienia który tak dobrze komponował się z Niebem w kolorze ciemnego karmazynu.
Można by to zjawisko nazwać
Ból istnienia o kolorze karmazynowego nieba.
Ale, gdy pochwili pojawiły się czarne smoliste trzy małe gwiazdy ✨, a następnie także trzy chmury, lecz w kolorze bieli, takiej jak najczystszy śnieg. Dotarło do mnie że sceneria znów się zmieniła ale na bardziej dramatyczną...
Na obrazy z mojej popieprzonej przeszłości...
Wspomnienia / Obraz
Widziałam wioskę, jakby małe miasteczko które płonęło.
Ludzi którzy zmieniali się w płonące ludzkie pochodnie, a następnie w trupy.
Zwierzęta które tak jak ludzie były już martwe, a ich zwłoki trawił ogień.
Niebo było w odcieniu takim jakim za pierwszym razem zobaczyłam, czyli w odcieniu karmazynu. Natomiast księżyc i chmury były czarne jak najczarniejsza otchłań bez dna.
Wszędzie kurz, gruz i dym, który zaslaniał mi widok.
Gdy pochwili dym opadł na brudną od krwi niewinnych, ziemię.
Zobaczyłam znane mi postacie, tuż przede mną. Rozszerzyłam oczy. Postacie te były całe w czarnej i czerwonej krwi.
Jednakże najbardziej koszmarnym widokiem było zobaczenie tych osób.
Moich martwych przyjaciół...
Młoda dziewczyna na oko siedemnastoletnia dziewczyna o długich włosach w kolorze ciemnego brązu i oczach jak soczyście zielona trawa. Jednakże teraz były one bez charakterystycznego blasku. Niewiele niższa ode mnie, może o kilka centymetrów. Jej skóra niegdyś delikatna i lekko opalona, teraz bez koloru z licznymi bliznami. Jej ubranie takie jak pamiętam składające się z żółtej bluzki na krótki rękaw i długiej do kolan brązowej spódnicy. Była ona boso. Natomiast jej ciało było całe w krwistej cieczy, która była dosłownie wszędzie. Patrzyła się na mnie tymi swoimi martwymi oczami. Stała i wpatrywała się we mnie, jakby wywiercała mi dziurę w duszy. Poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy, jednakże wciąż patrzyłam na nią bezuczuciowym wzrokiem.
- Hikari...- Wyszeptałam łamiącym się głosem.
- To twoja wina. To wszystko było i zawsze będzie twoją winą. - Powiedziała delikatnym, kobiecym ale martwym głosem.
Moje nogi zrobiły się jak z waty.
Poczułam jak otaczająca mnie krew, pochłania mnie. I to dosłownie.
Zatapiałam się w gęstej i lepkiej czerwonej cieczy.
- Sandra...- Przeżyłam szok gdy Usłyszałam ten głos.
Spojrzałam w tamtą stronę, a moimi smoczymi oczami. W głowie zaczęło się kłębić z tą jedną chwilą z kilka tysięcy myśli na sekundę. Myślałam że nie ma nic gorszego od bólu który zadał mi mój smoczy ojciec. Jednakże jak zawsze musiałam się mylić.
Ten ból w czaszce był gorszy niż inne, aż chciałam poderżnąć sobie gardło, ale wiedziałam że to nic nie da.
Bo jak można umrzeć, skoro jest się przeklętym na wieczność?
Cóż takie życie przeklętych...
Patrzyłam się na dwudziestoletniego chłopaka o blond włosach z prawie złotymi pasemkami, niebieskich wręcz lazurowych oczach. Kiedyś Umięśnione i o zdrowej karnacji ciało teraz było w opłakanym stanie.
Był niezmiernie blady, jego ciało pokrywała krew.
Ubrania szlacheckie w kolorach bieli i błękitu były zniszczone i ubrudzone we otaczającej nas krwi.
Spojrzałam mu prosto w oczy. I odkryłam że ma on takie same spojrzenie jak ona.
Martwe...
bez tego charakterystycznego blasku w nich.
- Sato..shi... - Wyszeptałam z łamiącym się głosem oraz wielkim trudem. Czułam jak moje martwe od kilku set lat serce znów cierpi.
Nastała bolesna cisza w tym przeklętym świecie, który zaslaniał obraz na rzeczywistość.
Nicość...
Tak, to dobre słowo na taką chwilę...
- Czemu? - Zapytała
- Dlaczego? - Zapytał
Moje nogi zrobiły się jak z waty.
Czułam jak tracę siły.
Nie miałam sił aby stać dalej.
Upadłam na kolana.
Wśród otaczającego mnie morza karmazynowej wody o tym metalicznym zapachu.
Spuściłam głowę tak aby włosy zakrywały moją twarz.
Poczułam jak w kącikach oczu zbierają się łzy.
Nagle poczułam Chłód.
Skuliłam się bardziej, aby zachować ciepło ciała.
Jednak pochwili uświadomiłam sobie że nie ma to żadnego sensu.
Bo przecież to normalne że skoro jestem martwa to czuję to charakterystyczne zimno.
Ale coś nie dawało mi spokoju.
Od kiedy w piekle jest zimno?
- Czemu nas nie urotowałaś? - Zapytali jednocześnie, a ich ciała, a raczej zwłoki zbliżyły się do mnie, aż na wyciągnięcie ręki.
Podniosłam lekko głowę aby spojrzenie naszych oczy się spotkały.
Czułam się w tej chwili jak jakaś marionetka, bo poczułam jak coś nakazuje mi wstać na równe nogi.
- Czemu nas opuściłaś? - Znów odezwali się jednocześnie, jednakże teraz ich głosy stały się jednością.
Chciałam coś powiedzieć ale, nie mogłam.
Zabrakło mi powietrza w płucach.
Czułam jak się duszę.
Zrobiło mi się słabo.
- To twoje przekleństwo Sandra. - Powidzieli znów tak samo jak wcześniej. ( czyli jednocześnie). Następnie zblizyli się do mnie, najpierw dziewczyna nachyliła się tuż nad moją prawą stroną.
- To twoja kara - Wyszeptała do mojego prawego ucha zielonooka brunetka, a następnie przyłożyła do mego prawego policzka swą kościstą dłoń.
Krzyknęłam gdy poczułam ból w tym miejscu gdzie dotykała brunetka.
Blondyn nie czekając, podszedł z mojej lewej i tak samo jak Hikari
- Abyś nigdy o nas nie zapomniała Hime. - Wyszeptał właściciel lazurowych tęczówek.
Następnie on także położył swą rękę na moim ciele, ale na odkrytym brzuchu. Tuż w okolicach serca.
Jednakże ból spowodowany przez chłopaka był o wiele silniejszy niż dziewczyny.
- To twoja pokuta. - Powiedzieli o wiele głośniej. Aż znów rozbolała mnie głowa. - PRZEKILNAM CIĘ!!! - Wykrzyknęli jednocześnie.
- KLĄTWA BÓLU - CIERPIENIE WIECZNOŚCI!!! - Wykrzyknęli ponownie. Poczułam jeszcze gorszy ból niż przez całe moje dotychczasowe życie.
Piekielny ból w agoni roznoszący się po całym ciele, jak cierpienie całego świata skupione w jednym miejscu, jakim była moja osoba.
Upadłam..
Zamknęłam swe demoniczne oczy...
Koniec wspomnień /obrazu
Gdy otworzyłam oczy, znów zobaczyłam niebo.
Moją głowę jak i myśli przeszył natłok wspomnień.
- Ah, tak teraz pamiętam... Już pamiętam.. Wszystko... - Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej. - Hikari... Satoshi... Zakceptowałam was już dawno temu... Tak samo jak swoje pochodzenie.. - Wyszeptałam z ledwością.
- Czyli w końcu zrozumiałaś swoje przekleństwo. - Usłyszałam spokojny ale i martwy głos w oddali. Wstałam szybko z trudnością i odwróciłam się w poszukiwaniu istoty która właśnie przemówiła.
- Zapomniałaś już o mnie San-chan? - Odwróciłam się natychmiast w kierunku skąd wydobył się głos.
Ale co tam ujrzałam, a raczej kogo przeszło moje oczekiwania.
- Hikari-chan... - Wyszeptałam z łamiącym się głosem oraz łzami w oczach.
Exeedka spojrzała na mnie swoimi różowymi tęczówkami, jednakże bez tego ich blasku życia w nich.
Jej kiedyś szare futerko, teraz było ciemniejsze od brudu i plam zadchniętej krwi.
- Dlaczego pozowliłaś mnie zabiłaś? - Zapytała z obojętnością. Poczułam jak łzy spływają mi po twarzy. Znów upadłam na kolana, wśród tym razem czarnej cieczy.
- Hi-chan... - Wyszeptałam, a jej spojrzenie tych martwych oczu zabolało mnie w środku. - To nie tak... - Chciałam do niej podejść ale ta czarna maź utrudniała to.
- Zostawiłaś mnie. Samą. - Zaczęła do mnie podchodzić. Moje oczy rozszerzyły się, jak kotka położyła swoje łapki na moich ustach.
Chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam. Ciężko mi się oddychało.
- Przeklinam cię. Niech ból i cierpienie będą z tobą na wieczność... Klątwa Życia - Cierpienie Niebios. - Po raz kolejny poczułam okropny ból.
Wszystko mnie bolało, wewnątrz i zewnętrz. Upadłam na plecy i zamknęłam oczy. Poczułam jak metaliczna ciecz zbiera mi się w ustach. A następnie moje ciało przeszła fala przyjemnej zimnej energii. Otworzyłam gwałtownie swe powieki, aby złapać hust powietrza którego mi brakowało.
Poczułam jak magia w moim ciele buzuje, a następnie opuszcza mnie aby stać się pięknym kolorowym pyłem który pochwili przemienił się w nicość.
Odechciało mi się wszystkiego w tej jednej pieprzonej sekundzie.
Pokochać czy Znienawidzić?
Żyć czy Umrzeć?
O to jest pytanie...
Wrócić do nich czy pozostać martwą?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top