Rozdział 40 Walka i Zniszczenie
Hejka moi psychiczni w dobrym znaczeniu czytelnicy chciałabym was poinformować o tym że kolejny rozdział pojawi się dopiero podkoniec Stycznia lub na początku lutego. Jednakże może ta publikacja się trochę opóźnić aż do Marca ponieważ w moim życiu codziennym trochę się dzieje i nie mam czasu czasami. Ale możliwe też jest że najdzie mnie wena i napisze rozdział troszkę szybciej.
Uznałam także że moje 17 nastoletnie życie jest po prostu do dupy...
Ale koniec o mnie i teraz zapraszam na to coś xd
~~~~~~~~~~~~~~
Moje rozmyślenia przerwał któryś z koleji ryk Króla Smoków. Pośpiesznie odwróciłam się w jego stronę, i odrazu zaczęłam wchłaniać cząsteczki magiczne które znajdowały się na około mnie. Gdy zjadłam ich dostateczną ilość, poczułam po raz któryś magię płynącą mi w żyłach.
Chciałam już go zaatakować zebraną we mnie energią, ale tym razem to ja oberwałam od ogona Acnologii który walnął mnie w brzuch z tak dużą siłą że odleciałam paręnaście metrów dalej.
- "Dobra! Koniec tego! Teraz to się wkurzyłam!!!" - Szybko się podniosłam i wzięłam lekki rozmach aby następnie przeteleportować się za niego, za pomocą magii teleportacji. Gdy już to zrobiłam, wskoczyłam wysoko w górę akurat na kark Czarnego Smoka. Nie czekając na jego ruch, zaczęłam koncentrować magię Zabójców Smoków w płucach.
- Sutãdasuto doragon hõkõ akuma!!!* - Wykrzyknęłam, a następnie z moich ust wydostał się olbrzymi strumień czarno-czerwonej energii eternano z lekkim motywem gwiazd. Atak ten trafił w kark Czarnego Smoka który osunął się lekko pod naporem uderzenia. Jednakże nie upadł doszczętnie na ziemię, lecz wciąż się trzymał na swoich gigantycznych łapach. Ledwo utrzymując równowagę na jego smoczym cielsku, złapałam się szybko jednej z jego Smoczych czarnych łusek aby nie spaść na dół. Następnie poczułam jak Acnologia próbuje mnie zrzucić ze swego dość grubego i szorstkiego karku pokrytego czarnymi łuskami z niebieskimi wzrorami, które tak bardzo przypominają mi plamy łez rozpaczy. Dlatego, przez te ślady, zwą go Skrzydłami Rozpaczy... Ponieważ symbolizują one olbrzymią Rozpacz.
( Tak wiem bezsensu)
Zrobiłam unik, a następnie ponownie uskoczyłam przed jego zabójczym atakiem, w postaci długich pazaurów, które mogą rozerwać swoją ofiarę, tak że nic z niej nie zostanie.
Nagle wyczułam silny ruch magii w powietrzu, odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Moje oczy rozszerzyły się w szoku i strachu.
-"Błagam!!! Sting Nie!!! Nie rób tego!!!" - tylko takie słowa przechodziły mi przez głowę.
Przez nie całą sekundę ciszy wkońcu zdołałam wskrzesić z siebie głos
- STING!!! NATSU!!! NIEEE!!! - Wykrzyknęłam z siebie na ile starczyło mi sił. Wzięłam szybki wdech i znów wykrzyknęłam
- NIEEE!!! - Można by żec że ten głos nie należał do mnie, lecz do smoka ukrytego w mym ciele. Obydwaj smoczy Zabójcy zatrzymali się w biegu i spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Zauważyłam że obydwoje w tym samym momencie spojrzeli się na siebie nawzajem i nic nie mówiąc zaczęli gromadzić swą magię w płucach, przygotowując się do ataku na Ryu no Õ (Króla Smoków). Zorientowałam się co ci dwaj chcą zrobić, i także postanowiłam że przyłącze się do ich planu.
Jednakże Acnologia także zaczął się przygotowywać się do kontrataku.
Zaczął wchłaniać eternano z otoczenia, aby wykonać smoczy oddech w swoim wydaniu.
Nie marnując czasu, ja także zaczęłam jeść przestrzeń.
Następnie można było usłyszeć tylko
Sting: Hakuryû no Hõrî Buresu!!!
Natsu: Karyû no Hõkõ!!!
Ja: Tentai kokyû Metarudoragonmûn!!!** - Można było usłyszeć trzy różne głosy, jakby połączone w jeden.
Ja atakowałam od tyłu, w smoczy kark. Natomiast chłopaki od przodu zaatakowali potężnym podwójnym rykiem Ognistego smoka Bieli.
Jednakże Acnologia jakby przeczuwając co się stanie, zaczął kontratakować. Zamachnął się swoimi olbrzymimi czarnymi skrzydłami, zrzucając mnie przy tym na ziemię,
w którą oczywiście walnęłam z całej siły, wyrządzając przy tym zniszczenia w postaci, średniej wielkości krateru oraz rozpieprzenia jakiegoś niewielkiego domku z którego oczywiście już nic nie zostało oprócz rozwalonych cegieł. Widok na otoczenie zasłoniła mi olbrzymia chmura kurzu, jednakże rozgoniłam ją dłonią w której uformowałam lekki podmuch powietrza. Następnie kurz zniknął, a ja mogłam normalnie już wszystko widzieć. Łapałam łapczywie oddech, aby zgromadzić w płucach jeszcze więcej cząsteczek magicznych w razie czego miały mi posłużyć na czarną godzinę, która mogła nadejść w każdej chwili. Na mojej skórze, a dokładniej na szyji i policzkach pojawiły się czarno-granatowe żyłki. Żyłki te świadczyły o moich demonicznych genach. Chciałam już ruszyć w stronę latajacego gada, ale odezwał się ponownie tak dobrze znany mi głos w mojej głowie. Więc stałam w miejscu.
Leviatan: Zabij. Zabij i powstań niczym władca tego przeklętego świata! Że nawet Bóg się przed tobą pokłoni! Zrób tylko jeden znak, uwalniając tą niszczycielską, a zarazem piękna magię! ZRÓB TO!!! -
Jego smoczy ton wibrował mi w głowie tak że powodował lekki ale zarazem denerwujacy ból w czaszce.
Ja: Zamknij się wreszcie, do cholery.... - Wyszeptałam sobie podnosem, myślałam że to coś da, jednakże znów się myliłam, ponieważ ten uporczywy ból głowy nie zniknął tylko bardziej się nasilił. Gdy to denerwujące uczucie zniknęło pochwili chociaż na chwilę, zdałam sobie sprawę że dopiero teraz, po jego słowach, w powietrzu znajduje się bardzo stężona ilość czarnej magii, nie należącej do żadnego ze Smoków. Pośpiesznie przeniosłam wzrok na osobę która aż emanowała tą straszną, ale i destrukcyjaną magią.
Ja: "Zerefie czy ty..." - Dopiero teraz zauważyłam, jego postawę i znak zrobiony z jego dłoni. W głowie odrazu zaświeciła mi się czerwona lampka.
- "Czarna magia Ankhseram...Filar Śmierci..." - zaczęłam szybko biec w jego stronę, ale jak zawsze coś musiało mi przeszkodzić.
A tym czymś okazał się smoczy czarny ogon należący do Króla Smoków. Tak jak szybko znalazłam się w górze tak samo szybko znalazłam się na dole, wbita w ziemię.
Kątem oka zobaczyłam że Czarny Mag skierował ten atak w stronę tłumu magów i mojej smoczej matki.
Nie zważając na rozchodzący się ból w kościach, szybko podniosłam się z ziemi na równe nogi, wzięłam lekki rozmach i znów użyłam magii teleportacji aby następnie pojawić się na drodze ataku Zerefa.
Ja: Nie rób tego! - Wykrzyknęłam w kierunku ponad 400 kilku-letniego czarnowłosego mężczyzny.
Zeref: Znów stajesz mi na drodze, ale i tak nic niepowstrzyma końca tej ery. - Powiedział starszy Dragneel z wyczuwalną nienawiścią w głosie.
Następnie poczułam ponownie jego mroczną magię, która zaczęła okrążać jego ciało.
Ja: Zerefie nie musisz tego robić. Wiesz dobrze że jeśli ty użyjesz swej magii, ja niezawacham się użyć swojej. - Powiedziałam najbardziej poważnym tonem na jaki było mnie stać.
Zeref: Oh.. Doprawdy, wtedy jej użyjesz.. To na co czekasz
Hime-sama - Powiedział z
szyderczym uśmieszkiem i szaleństwem w czarnych oczach, które pochwili błysły przez moment, tą niezdrową czerwienią.
Czerwienią szaleństwa która od zawsze była w naszych oczach, sercach i w tym gównianym nieśmiertelnym życiu. Ona od zawsze była obecna i zawsze będzie.
Moje nastawienie z wypowiedzeniem jego słów momentalnie się zmieniło.
Z niedowierzania i z poczucia obowiązku powstrzymania ich zmieniło się na złość i nienawiść. Teraz, w mym ciele panował olbrzymi gniew i strach o przyjaciół.
Ja: Tylko później mi się nie skarż, Zerefie że Cię nie ostrzegałam. - Wyszeptałam z trzema emocjami w głosie, a były nimi gniew, starch i rządza krwi.
Czułam to wszystko od środka, jakby moje ciało wołało o pokarm jakim była krew. Na około mnie zaczęła się pojawiać czarna aura która symobolizowała zbierającą się we mnie mroczną magię, która z magią Demonów płynącą w moich żyłach i magią mojego Boskiego Ojca zaczęła się zmieniać w najczarniejszą z czarnych magii jakąkolwiek świat widział.
Wykonałam jeden delikatny ruch prawą dłonią w której skumulowała się jasna energia magiczna o kolorach bieli, srebra i złota. Pochwili pojawiła mi się w ręce mała kula o intensywnym kolorze złotawej bieli.
Ja: Baria hakushoku hikari.*** - Powiedziałam delikatnym tonem, zrzucając kule na ziemię za mną.
Następnie za moimi plecami czyli pomiędzy moją osobą a Fairy Tail i pozostałymi magami pojawiła się olbrzymia biała bariera antymagiczna. Jest ona silniejsza niż zwykła bariera ponieważ jest zrobiona z białej magii i najlepszysz uczuć czy emocji jakie posiada każdy człowiek. Jest ona stworzona do niwelowania każdej magii, jednakże jest jedna luka w tej technice. Jest ona śmiertelna dla jej użytkownika. Jeżeli atak zostanie wycelowany w barierę, odciśnie się to na jej właścicielu w postaci prądów elektrycznych przechodzących przez cały układ nerwowy, powodują one straszny ból fizyczny i przeciążenie komórek krwionośnych i magicznych.
Natsu: Hej! Co ty wyprawiasz!!? - Wykrzyknął zbulwersowany Mag ognia.
Gray: Sandra!! Chcemy ci pomóc!! - Prawie że wykrzyczał mi Mag lodu.
Ja: Wybaczcie mi przyjaciele, ale nie chce was stracić. - Powiedziałam do nich wciąż patrząc przed siebie na mego wroga jakim był czarny Mag.
Zeref: Nie, ty wcale tak nie myślisz. - Spojrzałam na niego z niewiedzą
- " o co ci chodzi? " - to pytanie teraz nawiedzało moje myśli. Aż po paru sekundach zabrałam głos.
Ja: Co masz na myśli? - Zapytałam czarnowłosego, jednakże gdy ten uśmiechnął się do mnie, moje ciało przeszył zimny dreszcz.
Dreszcz strachu...
Moje oczy rozszerzyły się gdy naszły mnie moje najgorsze wspomnienia z przed mojej domniemanej śmierci.
A raczej w jakich okolicznościach wtedy umarłam...
Sting: Co masz na myśli mówiąc to, że ona wcale tak nie myśli? - Powiedział biały Zabójca Smoków z poważnym wyrazem twarzy.
Właśnie tego pytania bałam się w tej chwili najbardziej.
Jeszcze bardziej mój mózg zaczął podsuwać takie obrazy z mojej przeszłości.
Zeref: Jeśli o to pytasz, to znaczy że wam nic niepowiedziała o sobie czy swojej przeszłości. Jednakże odpowiadając na twe pytanie synu Weisselogii. To mogę śmiało stwierdzić że kochasz ją. Tę oto dziewczynę.. Nie raczej kobietę która ma przed wami swoje mroczne sekrety.
Ja: W co ty pogrywasz!? - Wrustracja wzięła górę nade mną.
Zeref: Jak to się stało że jesteś nieśmiertelna? Co wtedy zrobiłaś, że zyskalaś taką moc? Czy to nie jest ważne, Hime-sama? Wkońcu jesteś starsza o ponad 200 lat odemnie i Acnologii. - Przez jego pytania, moja podświadomość nie wytrzymała i przed moimi oczami zaczęły przelatywać tak dobrze znane mi wspomnienia.
Lucy: Czy on mówi o... - Wyszeptała blondwłosa magini gwiezdnych duchów ze strachem i niepewnością w głosie.
Zeref: Tak mam na myśli.
Ale najważniejszą rzeczą, jak i zagadką dla mnie jest to.. Kim tak naprawdę jesteś Sandra Urie? - Poczułam jak serce bijące w mej piersi zabiło mocniej, a z czasem biło co raz szybciej jakby miało za chwilę uciec i nigdy nie wrócić. Jednak gdy pojawił się ten jeden obraz przed moimi oczami, niewytrzymałam.
Wystarczył tylko jeden Pieprzony obraz...
Tylko jedno pojebane i najgorsze wspomnienie jakie mogłam mieć...
Jedno wspomnienie które bolało mnie bardziej niż śmierć...
A było nim widok moich pierwszych przyjaciół umazanych we szkarłatnej cieczy zabitych przez niego...
Moja przyjaciółka..
Jak siostra.. .
Martwa...
Mój przyjaciel...
Ktoś więcej...
Umarł mi na rękach...
Moje chude i poniszczone dłonie, jak i ja cała w ich krwi...
Najgorsze wspomnienia mojego prawdziwego życia...
Tego prawdziwego gdzie jeszcze żyłam...
Ja: Zamilcz! ZAMKNIJ SIĘ!!! - Wykrzyknęłam z całej siły z całym gniewem i nienawiścią która znajdowała się w całym mym sercu.
Mój krzyk zmienił się w ryk smoka, aby zmienić swój głos na dzikiej bestii. Wtem gdy ryk ucichł, znalazłam w swej pamięci nie które słowa.
O panie tyś zrodził swe nasienie,
a następnie społowił tę ziemię
swym cierpieniem.
Jam jest twym powiernikiem.
Naczyniem dla twej
niszczycielskiej magii.
Obdarz mnie swą nienawiścią
i rządzą cierpienia.
Mój Boży ojcze.
Nersusie...
Zapomniana Magia
Zabójców Bogów/
Jinsei no hantai.****
- Wyszeptałam machinalnie z dużym uczuciem gniewu.
Czarna i jakże mroczna aura która okrążała me ciało, skumulowała się w mej lewej dłoni.
Postanowiłam zaczekać na
pierwszy z jego strony ruch.
Który pochwili nadszedł.
Zeref: Czarna magia / Podmuch śmierci. - Powiedział czarnowłosy chłopak, takim tonem gdzie wyczuwalna była rządza krwi i mordu oraz melancholia.
Następnie, jego magia śmierci zdarzyła się z moją. Rozbłysło jasne światło, które zmieniło swój kolor na czerń. Potem nastąpił olbrzymi wybuch, a ja poczułam jak coś przebiło mój brzuch i lewy bark.
Przymknęłam lekko oczy, jednak gdy je otworzyłam miałam znów ten sam obraz przed oczami.
Tego dnia się wszystko zaczęło...
Nadeszła Pustka w mym sercu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
**Niebiański oddech metalowego smoka księżyca ( mój własny wymysł)
*Gwiezdny Ryk Smoczego Diabła.
***Bariera białego światła.
****Przeciwieństwo życia
Zapomniałam wspomnieć że są dwaj bogowie życia i śmierci
Jeden to Nersus - Mój wymysł
Natomiast drugi to Ankhseram - Nakłada on klątwę sprzeczności na igrajacych z życiem.
U mnie w opowiadaniu :
Oczywiście Nersus jest tym prawdziwym Bogiem.
A Ankhseram jest tylko jego potomkiem.
Więc oczywiście że magia tego pierwszego jest silniejsza i bardziej niszczycielska.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top