Rozdział 6

ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ. MOJE DIABEŁKI :)
Przepraszam za powtórzenia.

-------------------
-------------------

Poprzednio...
Oboje skierowali się do wyjścia z budynku, aby przypadkiem niczego nie zniszczyć.

---------------
---------------

Teraz...

Polana za Budynkiem Fairy Tail.
Godzina 14.36

Oby dwoje stali naprzeciw siebie, a na około ich znajdowali się ludzie z gildii. Tworzyli oni prowizoryczny ring dla walczących.

- ALE SIĘ NAPALIŁEM!!! - Wykrzyknął najgłośniej jak umiał Smoczy Zabójca, poczym zapalił swą prawą pięść i wyciągnął ją w kierunku czarno-włosej przeciwniczki.

Itami nie wiedziała czemu ale ten gest wydawał jej się znajomy. Aż zbytnio znajomy. Sama postawa różowo-włosego budziła w niej pewnego rodzaju nostalgię. Jakby uśpione dawno wspomnienia miały wyjść na światło dzienne w jednej chwili.

- Widzę że, będziesz na samym początku atakował. Dobrze... Pokaż mi jak bardzo urosłeś w siłę! - Wykrzyknęła z entuzjazmem do ognistego maga.

- ROBI SIĘ! NADCHODZĘ ITAMI!! - Różowo-włosy biegł na nią z zapaloną pięścią. Widać było że był w gorącej wodzie kąpany.

- DAWAJ NATSU! - Wykrzyknęła do niego z niezdrowym błyskiem w oku. Czuła jak jej magia pragnie się uwolnić. Nie mogła na to pozwolić, musiała się kontrolować.
Chłopak był już blisko niej. Widziała w zwolnionym tempie jak robi zamach aby uderzyć ją w twarz.
Chciała kontratakować, jednkaże gdy różowo-włosy był przed nią, zamiast jego, przed oczami miała jego młodszą wersje którą dobrze znała. Zawahała się. Czuła jak ślina utknęła jej w gardle. Nim się spostrzegła, oberwała jego ognistą pięścią prosto w twarz. Zdezorientacja zrobiła swoje. Upadła na brudną ziemię. Nie zareagowała nawet na jego krzyk.

- ITAMI! - Natsu krzyknął wystraszony.
Wciąż przed swoimi złotymi oczami miała jego dziecięcą wersję.

- "Jestem taka głupia... To już nie jest ten sam Natsu, co wtedy... Muszę przestać tak go postrzegać. Wkońcu tamtem zginął, tamtego dnia..." - Czarnowłosa zaczęła się podnosić. - "Ale jeśli go zaatakuję to nie będę mogła się opanować. Nawet teraz czuję jego krew..." - Oblizała instynktownie usta, zachaczając przy tym o ostry kieł. Poczuła lekką gorycz i metaliczny posmak. Przełknęła z trudem swoją własną krew. Dzięki czemu uspokoiła żądze smoczej krwi.
Podniosła się do pozycji prostej z klęczek.

- Nieźle Natsu. Widzę że, trenowałeś. - Powiedziała córka Boga z nieukrywalną radością.

- No, a jak! W końcu chcę zmierzyć się z Gildartsem! - Odparł ze swoim firmowym uśmiechem na twarzy.

- Rozumiem... Gildartsa może ten atak by zaskoczył, jednkaże... TO NADAL ZA MAŁO ABY MNIE POKONAĆ! POKAŻ MI SWOJE MAKSIMUM MOŻLIWOŚCI NATSUU!! - Szaleństwo przejmowało nad nią kontrolę. Powstrzymywała je z ledwością.

- TAK JEST ITAMI! SZYKUJ SIĘ! SZKARŁATNY LOTOS: PRZENIKAJĄCE OGNISTE OSTRZA! - Natsu, wytworzył na ramionach ogień, który wydłużał się z każdą chwilą, po czym utworzył z nich ognistą spiralę. Ruszył z tym specjalnym atakiem na złoto-oką maginie.

- Dobrze. Chyba pora abym ja także wykonała jakiś ruch... - Magia jak i cząsteczki eternano otoczyły jej ciało. - O krwi plugawiona... O krwio błogosławiona... Jam jest waszym przeklętym naczyniem... Na mą prośbę i groźbę... Chwałę i Przegranę... Użycz mi swej mocy i pomocy... Magia Krwi: Upadek. - Złoto-oka wyciągnęła przed siebie prawą dłoń, akurat w kierunku młodszego Dragneela. I za sprawą zaklęcia jakie na niego rzuciła, Natsu upadł na ziemię przytomny lecz bez siły.

- Cholera! Zapomniałem o tym! - Powiedział ledwo.

- To chyba koniec na dziś, Natsu. - Powiedziała dosyć głośno Tengoku, hamując tym samym swą rozszalałą magię wewnątrz niej. Musiała bardzo się postarać, aby nikogo nie skrzywdzić. Aby jej własna magia przedewszystkim nikogo nie skrzywdziła.

- Taa... Przegrałem... - Przyznał czarno-oki szczerze z uśmiechem na twarzy.

---------------
---------------

Granice Miasta Magnolia,
Dom Itami, Godzina 22.16

Młoda Tengoku była padnięta tym dniem, dlatego cieszyła się że właśnie się kończy. Pragnęła w tej chwili jedynie zanurzyć się w wygodnym łóżku i opatulić ciepłą kołderką. Natomiast tego padła brudna i spocona na materac. Miała dość. Było to widać. I jeszcze te wizje. Jej młodszej wersji i Sapfaire. Czuła że Smok miał coś wspólnego ze zniknięciem połowy jej wspomnień z tamtego okresu czasu. Była zmęczona. Przymknęła tylko na chwilę swe powieki, i nim się obejrzała to zapadła w błogi sen.

------
------

Sen Itami.

Otworzyła swe oczy. Widziała przed sobą znajome miejsce. Piękną, złocistą polanę pod jasnym błękitnym niebem. Czuła w kościach że powinna pamiętać to miejsce, ale w tej chwili nie mogła sobie przypomnieć. Miała pustkę w głowie. Nie wiedziała co ma począć w tym miejscu. Jakoś instynktownie ruszyła na przód. W oddali zauważyła dwie postacie. Jedną niższą, a drugą większą. Pierwsza była bardziej ludzka, natomiast druga była wielka. Wielka niczym smok. Podeszła zaciekawiona jeszcze bliżej. Tak, nie myliła się to był Smok. Piękne mityczne stworzenie o kobaltowo-szafirowych łuskach i oczach w kolorze lodu.
Spojrzała w bok na ludzką postać. Przeżyła szok. Czuła że to coś ma związanego z nią samą, ale nie aż tak.
Obok stała jej mniejsza wersja. Wyglądała na jakieś dziesięć lat. Ale prawda była inna. Ona do końca życia będzie mieć tylko 18 lat. To kara za to co zrobiła w przeszłości.

- Dlaczego? - Zapytała jej młodsza wersja, swego rozmówcę jakim był smok. Czuła jak kumulowała tą okropną magię w sobie. A następnie przeniosła ją do rąk. - Dlaczego tak ma być?! -

- To nasze przeznaczenie. Więc proszę. Wysłuchaj ostatniego życzenia starego przyjaciela. -

- DLACZEGO TO ROBISZ?! DLACZEGO CHCESZ MNIE OPUŚCIĆ?! -Krzyczała sfrustrowana. - Przecież zawsze jest jakiś inny sposób!! - Dodała już nieco spokojniej.

Itami czuła sie skołowana rozgrywającą się akcją tuż przed jej oczyma. Pamiętała doskonale tamten dzień. Te wszystkie wypowiedziane słowa. Dzień śmierci jej smoczego przyjaciela. Wkońcu to ona pozbawila go życia. Zrobiła dokładnie to samo co z matką i ojcem.
Złamała im serca... Pragnęła zapomnieć o tym dniu.
7 lipca....
Był to najgorszy dzień jej życia. Kolejny koszmar. Tak właśnie mogła opisać tą przeklętą datę.

- "Dlaczego do tego musiało dojść? Dlaczego Sapfaire?" -

- Chcę dla ciebie jak najlepiej, moja mała Boginko. - Pamiętała bardzo dobrze aksamitny głos Smoka.

- Więc dlaczego? -

- Jesteś pół Bogiem i pół Demonem.

- Co to ma do rzeczy?! Dlaczego chcesz mnie opuścić?! ODPOWIEDŹ!! - Rozkazała młodsza wersja złoto-okiej.

- Posłuchaj mnie uważnie! - Ryknął Gad. Dziewczyna zamilkła.  - Czy nie pragniesz śmierci? Nie chcesz stać się silniejsza? Jeżeli tak, uczynię to dając ci siłę, ale będzie to miało swoje konsekwencje. -

- Pragnę! Chcę! Zawsze jest jakieś ale! Ale przecież bez ryzyka nie ma rezultatów! - Odpowiedziała Smoczemu przyjacielowi

- Jesteś mądra. Dlatego moim ostatnim życzeniem będzie.... Abyś mnie zabiła i zjadła moje ciało.

- Co takiego?!

- Moja moc pozwoli ci przekroczyć wszelkie ograniczenia. Ale wtedy staniesz się potworem. Lecz przetrwasz i zdołasz ich zabić.

- Młodsza Itami stała z rozszerzonymi źrenicami patrząc z szokiem na Wodnego Smoka. Pragnęła być silna, ale ta cena była wysoka. Koszmarnie wysoka.

------
------

Patrzyła jak jej młodsza wersja podchodzi do martwego smoczego cielska. Jego cudowne łuski straciły swój pierwodny blask. Tak samo stało się z oczami, które wyrażały pustkę. Spoglądała ze łzami w oczach, jak młodsza dziewczyna podchodzi do niego i wgryza się w smocze truchło.

Pożerała go...
Pożerała ze łzami w spływającymi po twarzy, a z ust leciała jej smocza krew. Dziewczynka nim się obejrzała, trzymała serce swego kompana  w dłoniach. Itami czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Miała ochotę zwrócić wszystko na samą mysl co zrobi, ona z przeszłości. Jednak na sam widok jak dziewczynka naprzeciwko niej wgryza się w aortę, czuła pewnego rodzaju głód i niedosyt.
To uczucie wróciło. Pragnienie smoczej krwi. Brała je pod uwagę gdy walczyła z Natsu, jednkaże niebyło ono tak silne jak teraz. Niczego nigdy nie pragnęła bardziej. Ten głód pożerał ją od środka. Niszczył jej psychikę i ją samą. Zakryła usta i nos dłonią. Drugą natomiast zacisnęła na gardle. Czuła przez dotyk jak przełyka ślinę. Musiała się opanować. Nie miała zbytnio wyboru. Niechciała przegrać.
Jakby przegrała to był by jej koniec. Przestałaby panować nad swoją naturą, a potem jedynie by patrzyła jak jej cialo zabija smoczych zabójców.
Patrzyła by jak giną z jej ręki. A ona nie mogłaby nic zrobić.
Nie chciała tego. Już wolałaby sama się o ile była by taka możliwość.
Jednakże aby tego dokonać potrzebowała go...

Czarnego Maga... Zerefa...

-----------
-----------

Obudziła się z niemym krzykiem. Z jej oczu lały się łzy. Jednakże nie były one takie zwykłe. Otóż była to krew. Krwawe Łzy.

- Kolejny sen... Nie... Koszmar... - Czuła jak serce mocno i szybko bije... Za każdym razem tak było. powinna się była już przyzwyczaić. Jednakże nie mogła. Nie chciała tego zaakceptować. Wstała szybko z łóżka i wbiegła do łazienki jak porpeda. Odkręciła kurek w kabinie przysznicowej. Nie patrząc czy jest w ubraniu weszła do kabiny i odczekała chwile. Poleciała zimna chłodząca woda która zmyła z niej ten depresyjny stan. Wiedziała już trzy rzeczy. Pierwszą że już nie zaśnie. Natomiast drugą było... że musi znaleść informacje kogo miał na myśli smok.

- "Zabić ich... Ale kogo?" - Pytała samą siebie. Nie wiedziała jednak że odpowiedź na to pytanie znajduje się tuż pod jej nosem. A dokładnie to w umyśle.

Trzecią było odszukanie go jak wszystko będzię załatwione.
Odszukanie Zerefa.

--------
--------

Dno Piekła.
Godzina 03.52

Młodo wyglądająca kobieta, o pięknych czarnych włosach spiętych w prosty warkocz oraz niebieskawo-lodowych oczach o pionowych źrenicach, szła w stronę wielkiej sali tronowej. Odziana była w prostą białą suknię na cieniutkich ramionczkach,  dół ubrania zwisał luźno sięgając prawie do kostek.
Był to jeden z trzech materiałów które nie zniszczyły się przez jej magię i naturę. Otóż była demonem. Nie takim zwyczajnym, otóż była Demonem Zniszczenia. Hakai.. Tak miała na imię.

Hakai minęła pomniejsze stworzenia, doszła do swego celu jakim była ogromna sala. Weszła do środka i skierowała się odrazu do pięknego, wykonanego z kamieni szlachetnych tronu.
Wysadzane siedzenie było drogimi diamentami i klejnotami które istnieją jedynie w Dolinie Bogów. Dostała je od swego ukochanego. Nersusa. Boga Życia i Śmierci.
Jednkaże niebyło jej dane na nim spocząć. Miała nie zapowiedzianego gościa.
Postawny mężczyzna na oko 20 lat, o zadbanych lekko kręconych  blond włosach i krwistych demonicznych oczach spoglądał na każdy ruch kobiety z wyższością. Z jego czoła wołoniały się długie i zakręcane czarne rogi.

- Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Mój Panie. - Ukłoniła się z przyzwyczajenia, przed starszym i bardziej wyższym rangą demonem.

- Uwierz mi. Ja także się nie spodziewałem że tutaj zajrzę. Jak idą obserwacje mojej Królowej? - Spytał Blondyn

- Bardzo dobrze. Zaczyna sobie przypominać. -

- Me serce raduje się na myśl że niedługo ją zobaczę na żywo. A ty? Hakai? -

- Wątpię aby moja córka cieszyła się na mój widok. W końcu to przeze mnie stała się potworem. - Powiedziała ze smutkiem, patrząc na kamienną posadzkę w tejże komnacie.

- Już nie długo. Ona tutaj powróci i zasiądzie u mego boku. - W krwistych tęczówkach mężczyzny można było ujrzeć obłąkanie. I coś jeszcze. Jakby tęsknotę.

Demonica spoglądała na niego z dezorpatą i wielką niechęcią. Chciała jak najlepiej dla swego jedynego dziecka. Pragnęła jak najlepiej dla swej córki, nawet jakby miałaby nigdy jej nieujrzeć.
Chciała aby Itami żyła normalnie. Pragnęła tego ponad wszystko. Dlatego wtedy rękoma swej małej córeczki zmiarzdzyła swe serce.

-----
-----

W tej historia jest wiele niewiadomych ale już wyjaśniam:

1. Aby zabić demona ( Tego prawdziwego, a nie z księgi Zerefa.) trzeba wyrwać mu serce, zmarzdzyć, a następnie spalić ciało.
2. Hakai - matka Itami żyje, ponieważ rękoma Itami, zniszczyła jedynie serce zachowując jego pozostałości w sobie.
3.Jednakże Itami myślała że jej matka umarła, ponieważ jej wspomnienia zostały zmodyfikowane przez pewną osobę.

Pozdrawiam was moje diadełki

harukishi :)

PS: Nie wiem kiedy pojawią się rozdziały. Jestem już w klasie maturalnej więc mam w tym roku mniej czasu na pisanie czego kolwiek. Ale postaram się pisać w wolnych chwilach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top