Rozdział 2
Zapraszam do czytania i komentowania tegoż czegoś xd.
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Kilka dni później.
Perspektywa osoby 3...
Młoda kobieta mijała lasy i wsie gdy po kilku dniach swojej podróży powrotnej z misji odechciało jej się robić co kolwiek. Jedynie szła, ledwo podnoszac nogi do dalszej drogi.
Perspektywa osoby 1...
Moja droga powrotna do domu.
Do mojej gildii.
Nie mogłam się poddać akurat w takim momencie.
Chciałam jak najszybciej być już w domu.
W domu z moją rodziną.
Aby dotrzeć do Fiore musiałam tylko wynająć statek, bo jedyne co mnie dzieliło to lazurowe wody oceanu.
Popytałam miejscowych o wynajęcie łodzi aż do Fiore. Jednakże nikt nie chciał się zgodzić aby przepłynąć granicę obu krajów.
Od dobrych kilku minut siedziałam na ciepłym złotym piasku, zamknęłam oczy pod powiekami i rozmyślałam.
O przeszłości...
O przeszłości która była pełna gniewu i rozpaczy, ale nie które jej fragmenty były mieszanką miłości i rodzinnego ciepła.
Była ona także pełna samotności...
Nagle przed oczami pojawiły mi się zamazane postacie.
Które powoli przeradzały się w sylwetki moich przyjaciół z Gildii.
Gdy nagle stanęły mi przed oczami obrazy mojej przeszłości.
Śmierć matki...
Zamordowanie kilku Demonów...
Nauka ojca...
Stracona kontrola...
Zeref i jego demony...
Poznanie Smoków...
Tułaczka po świecie...
Zabicie Boga...
Samotność...
Mavis...
Dołączenie do Fairy Tail...
Rodzina...
Właśnie takie obrazy mignęły mi przed oczami.
Gdy nagle w głowie usłyszałam dawno zapomniany, jej spokojny i melodyjny głos.
Kobiecy głos który należał do mojej martwej matki.
●●●●●●
- Kochanie... To twoja powinność wrócić do nich, prawda? W końcu nie chcesz zostać znowu sama. - Zapytała z tym swoim delikatnym uśmiechem który wyrażał sprzeczne ze sobą emocje. Jej uśmiech jak zawsze zwiastował coś niepokojącego i miłość rodzica do swego dziecka. - Moja mała córeczko, wiem że dasz sobie radę. - Poczułam jakby jej delikatną i zimną dłoń na swym lewym policzku. - Pamiętaj że jesteś moim i jego dzieckiem. - Poczułam jak przykłada mi swą zimną dłoń na drugi policzek.
- Jesteś Demonem i Bogiem, wystarczy że wypowiesz tylko te słowa, a będzie ci zawsze dane. - Takie właśnie słowa zostały wypowiedziane przez jej kobiecy głos, który znikł w odmętach mojej pamięci.
Perspektywa osoby trzeciej.
Młoda magini otworzyła pośpiesznie i gwałtownie swoje powieki, ukazując tym samym światu swoje złotawe tęczówki, podniosła się jednocześnie na równe nogi.
Spojrzała ona swymi złotymi oczami na błękitne niebo, a następnie przeniosła swoje spojrzenie na rozległy ocean, pełen lazurowej wody.
Jej czarne włosy zostały rozwiane przez co w jej wyostrzony zmysł węchu uderzył zapach świeżego i żeśkiego powietrza.
Nagle niczym zachipnotyzowana, zaczęła recytować nieznane nikomu zaklęcie.
Zaklęcie które bardziej przypominało modlitwe.
- Panie, tyś mym ojcem, a ja twą córką,
Obdarz mnie swą wiarą i magią,
Abym mogła wrócić tam dokąd przynależy me serce,
Proszę pozwól mi przejść przez te nieznane nikomu wody,
abym mogła wrócić do osób, które są mi bliskie.
Kami no maho: Kukan no henka.* - Wtem gdy dziewczyna wypowiedziała owe słowa, a pod jej nogami pojawił się blado błękitny magiczny krąg, gdy pochwili znikł, ruszyła ona przed siebie biegiem. W kierunku bezkresów i głębin oceanu.
Niczym prawdziwy bóg, biegła po niespokojnej wodzie.
W dobrze znanym przez siebie kierunku.
W kierunku do miejsca które mogła nazwać domem.
Do Fairy Tail.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Około kilkanaście godzin później
Perspektywa osoby 3
Czarno-włosa wciąż biegła po niespokojnych lazurowych wodach które z każdą chwilą zmieniały swój kolor na ciemniejsze odcienie niebieskiego. Woda jak i niebo stawały się, co raz mroczniejsze z każdą chwilą czasu.
Dziewczyna już powoli traciła nadzieję na chociaż chwilowy odpoczynek na jakiejś małej wysepce. Już wiedziała że przez najbliższy okres czasu, będzie miała wody kompletnie dość.
Zniecierpliwiona i zmęczona swą długodystansową podróżą, chciała już się poddać i sobie popływać.
Albo utonąć jak kto woli.
Jednakże nagle i niespodziewanie jej złotym oczom ukazał się stały ląd.
Na twarzy złoto-okiej wstąpił delikatny uśmiech radości pomieszanej z ulgą.
Niczym wicher wzebrała w sobie pozostałe cząstki swej energii, która dodała jej sił i pognała w kierunku piaszczystego lądu.
Po chwilowym biegu jej nogi odmówiły posłuszeństwa i bezwładnie legła plecami na lekko ciepły i suchy piach.
Spojrzała ona na srebną tarczę na czarnym jak jej włosy niebie.
W jej oczch można było zobaczyć złote i srebne iskierki które symbolizowały odbicie tafli księżyca w jej spojrzeniu, które wyrażało upragniony spokój, którego nie czuła od bardzo dawna i właśnie tego uczucia jej najbardziej brakowało przez cały ten czas, gdy zdecydowała się na misje i opuszczenie gildii.
- "Chwila spokoju nigdy nikomu nie zaszkodziła." - Takie właśnie słowa rozbrzmiewały w głosie osiemnastolatki.
Zamknęła na chwilę swe powieki, ukrywając swe źrenice przed deliaktnym światłem srebnego przyjaciela.
Nagle jej ciężki oddech stał się równomierny, aż niebyło go słychać całkowicie.
Niczym ulalane małe dziecko do snu przez swoją matkę, zasnęła na ciepłym piasku w obecności księżyca, który powoli ustępował swojej pozycji słońcu.
Powodując przy tym nadejście nowego dnia.
Dnia w którym jej życzenie po takim okresie czasu się nareście spełni.
Pokilku godzinach gdy słońce powoli wschodziło, kobieta obudziła się i natychmiastowo podniosła na równe nogi aby udać się w dalszą podróż.
Podróż do Domu.
I tak też zrobiła.
Szła za pomocą swoich wyczulonych zmysłów w kierunku najbliższego miasta, aby potem udać się pociągiem do Magnolii.
I nim się obejrzała była już w domu.
W mieście Magnolia.
Ale na sam początek zmożył ją lekki sen i nie przedłużając postanowiła udać się do swojego ukochanego lokum na obrzerzach miasta.
Szła jak zachipnotyzowana bez siły na dalszą drogę, kiedy to ujrzała przed sobą swój ukochany azyl w postaci małego szarego jedno-rodzinnego domku.
Pognała jak torpeda, wyciągając klucze z kieszeni lekko zniszczonych spodnii na których były widoczne czerwone plamy zaschniętej krwi. Odkluczyła drzwi i zosatawiając otwarte ruszyła na piętro do swojej sypialni.
Pokój ten był w kolorach ciemnej zieleni pomieszanej z szarością. Meble były drewniane, zrobione z machoniu i starannie zadbane.
Duża szafa i toaletka z dużą ilością szuflad, stały po prawej stronie od wejścia do pomieszczenia. Natomiast wielkie dwu-osobowe czarne łóżko znajdowało się na lewej stronie pokoju tuż niedaleko okna, aby jego właściciel mógł patrzeć przed snem, godzinami na świecący na nocnym niebie księżyc. Natomiast dziewczyna gdy spoglądała na niego, odczuwała pewne uczucie, niczym pewien rodzaj bezpieczeństwa.
Zasnęła ona ze spokojem na bladej i kobiecej twarzy.
W świetle księżyca można było łatwo zauważyć każdą najmniejszą szrame czy bliznę na jej pięknej skórze.
Świadczyły one o jej przeszłości.
Przeszłości która była jej początkiem, jak i końcem tej ery spokoju.
A wszystko zaczęło się od śmierci.
Śmierci która miała miejsce na samym początku istnienia naszej bohaterki.
Śmierci jej własnej matki.
Tamtego przeklętego dnia, kilka lat po jej własnych narodzinach, wszystko się zmieniło.
Tak samo jak jej serce przestało odczuwać miłość.
Ponieważ jej własna rodzina ją zdradziła.
Itami Tengoku stała się nieludzką maszyną do zabijania stworzoną przez własnych rodziców.
Przez swego ojca Boga..
I przez swą matkę Demona...
Hakai, demon Zniszczenia i jej własna rodzicielka kochała Itami tak bardzo, że małymi rączkami swej córki wyrwała swe własne serce i zgniotła je jej dłońmi.
Spowodowała tym przebudzenie się demonicznej strony dziecka.
To było pierwsze zabójstwo małej Itami Tengoku.
I właśnie obrazy z tamtego dnia, prześladowały ją we własnych snach.
K
ażdej nocy i każdego dnia.
Każdy element przeszłości dopadał ją w każdym niespodziewanym momencie jej życia wiecznego.
I nawet teraz po powrocie do tego miejsca.
W jej własnym domu.
A przede wszystkim w jej głowie.
Koszmary przeszłości nawet tutaj w samotności ją dopadały na różne sposoby.
Jednakże ona przyzwyczajona do tych marów nocnych, spała spokojnie aż do rana.
Gdy słońce o godzinie szóstej ukazało się na niebie, dziewczyna zerwała się z głośnym krzykiem z łóżka.
Ponieważ przed swymi zamkniętymi powiekami miała go.
Swoją dawną miłość.
Sprzed 400 lat.
Rózowo-włosego chłopczyka o onyksowych uśmiechniętych oczach.
Natsu Dragneel'a.
^^^^^^^^^
*Magia Bogów: Zmiana Przestrzeni.
Proszę o zostawienie po sobie gwiazdki albo komentarza i napisania od siebie paru słów na temat czy podoba się rozdział czy idzie do kibla.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top