9. Dziękuję? Czy to aby na pewno dobre słowo?
Cindy :
Mężczyzna, który zdołał zatrzymać mnie przed drzwiami w drodze do samochodu szarpał i popychał jak najgorsze gówno. Mimo próby ucieczki i tak byłam bez szans, ponieważ złapali mnie bez żadnego najmniejszego wysiłku. Byłabym gotowa wbiec nawet do ciemnego lasu, byleby mnie nie dogonili. A jednak.. 4 na jedną to bardzo wyrównana walka.
Próbowałam z nim walczyć. Nie mogłam przecież odpuścić. Drapałam, piszczałam, kopałam ale to zdawało się na nic, mężczyzna był jak skała nie do zdarcia. Po dotarciu do dużego i czarnego samochodu jeden z nich otworzył bagażnik, natomiast łysy mężczyzna po dojściu do nas ze znaczną siłą wepchnął mnie do środka.
— A teraz się łaskawie zamknij i niczego nie próbuj, bo dopiero wtedy zobaczysz jak niemiły potrafię być. — Warknął łysy, zamykając ze znaczną siłą bagażnik.
Gdy klapa bagażnika została zatrzaśnięta a ja pozostałam sama w jego ciemnościach, moje serce przyspieszyło w nierównym rytmie a po całym ciele przeszedł paraliżujący mnie zimny dreszcz. W momencie usłyszenia warkotu silnika, panika jaka mną zawładnęła była nie do opisania. Mój histeryczny płacz jak i uderzenia w drzwi bagażnika, były niczym w porównaniu do tego co miałam w głowie.
Nie mam pojęcia ile czasu prowadziłam walkę z drzwiami bagażnika, ale z pewnością musiała trwać dłuższy czas, ponieważ nadmiar emocji jak i moja zużyta siła spotęgowała ciężki oddech. Brak powietrza sprawił że moje powieki stały się ciężkie, zbyt ciężkie przez co w powolnym tempie zaczęły opadać.
~ . ~
Dźwięk otwieranych drzwi bagażnika, wybudził mnie z nieprzyjemnego jak i ciężkiego snu. Z każdą sekundą docierało do mnie gdzie jestem i co się właśnie wydarzyło. Mimo iż sen wciąż ciążył na moich powiekach to postanowiłam podjąć z nimi walkę w postaci powolnego otwierania ich. Przez pierwsze kilka sekund ostrość mojego obrazu była znikoma, ponieważ widziałam wszystko jak przez mgłę. Jednak po kilku mrugnięciach ostrość zaczęła powracać do normalności.
Jednak widok który ujrzałam przed swoimi zmęczonymi oczami, wcale mnie nie zadowolił a spotęgował panikę która zaczęła ponownie powolnymi krokami powracać. Nad otwartą klapą bagażnika stała dwójka mężczyzn, tych samych którzy wepchnęli mnie chwilę temu do środka.
Łysy beż żadnego zawahania chwycił mnie za skrawek sukienki na ramionach i pociągnął, próbując wydostać mnie bagażnika. Z braku powietrza moje ciało stało się zwiotczałe oraz obolałe, przez co ustanie na nogach zdawało się być dla mnie niemożliwe. W momencie wyciągnięcia mnie z głębi bagażnika łysy mężczyzna puścił materiał mojej sukienki. Jego silny uścisk był jednym co w tamtym momencie utrzymywało mnie na nogach, tak więc gdy tylko mnie puścił upadłam na kolana, wprost na kamyczkową drogę.
Nie liczyłam na żadną litość z rąk tego mężczyzny, choć może i miałam namiastkę nadziei że pomoże mi wstać, jednak to co zrobił przeszło moje najśmielsze oczekiwania wobec niego. Łysy położył nogę na moich plecach, przygniatając moje ciało do kamyczkowej drogi.
— Wygodnie? — Zapytał drwiąco, wzmacniając z impetem swoje nadepnięcie.
Choć bardzo chciałam pokazać jak bardzo mnie to nie rusza, to w tamtym momencie pękłam mój krzyk, mieszał się z histerycznym płaczem. Każdy możliwy kamień znajdujący się na ziemi, wbijał się w moje i tak obolałe już ciało.
— Nie drzyj się suko, tylko wstawaj! — Krzyknął, po czym zdejmując ze mnie nogę, przykucnął tuż przy moim leżącym ciele. — To dopiero początek tego co cię tu czeka. — Jego ton był srogi i jednocześnie kpiący.
Bez żadnego zawahania chwycił za tył mojej głowy, łapiąc w garść moje włosy, po czym ze znaczną siłą uniósł moją głowę ku górze. — Już my Ci pokażemy jak się strzela. — Syknął przez zaciśnięte zęby, gwałtownie wypuszczając moje włosy z jego uścisku, przez co moja głowa bezwładnie opadła na ziemię.
Przerażenie jakie zagnieździło się w moim ciele, od momentu wpakowania do bagażnika sparaliżowało moje ciało do tego stopnia że nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Jedynie łzy, jakie spływały po moich policzkach zdołały okazać jakąkolwiek emocję.
Czułam że moje wewnętrzne przerażenie karmi tą bestię dumą. Wiedział doskonale jakie uczucia mi towarzyszą i byłam pewna że nie ugnie się przed niczym by sprawić abym poczuła się jeszcze gorzej niż było to możliwe.
Jego silna dłoń chwyciła moje ramię i unosząc mnie do góry pośpiesznym krokiem zaczął kierować się w stronę budynku, który wywoływał niepokój w mojej głowie. Żadna szarpanina nie była w stanie uratować mnie od błędu jaki popełniłam kilka godzin temu.
Budowla na pierwszy rzut oka wydawała się wyglądać jak pałac. Jednak ciemność jaka panowała na zewnątrz pozwoliła mi dostrzec tylko niektóre zakamarki posiadłości, poprzez podświetlenia w chodniku. Ciemne chmury deszczu zdołały już uciec w siną dal, jednak mimo to nie potrafiłam się skupić na dokładniejszym wyglądzie tego miejsca, ponieważ mój wzrok błądził wszędzie bez celu. Jedynie co widziałam to ścieżki i bramy którymi miałam głęboką nadzieję zdołam uciec.
Łysy mężczyzna skierował nas na tyłu budynku, wprost do solidnych dębowych drzwi. Takie miejsca kojarzą mi się tylko i wyłącznie z piwnicą i po otwarciu ich utwierdziłam się w swoim przekonaniu. Schody prowadzące na sam dół, wprost do ciemności przypominały mi wejście do piekła.
Moje ciało zdołało wrócić to jakiejś małej cząstki normalności, jednak wciąż czułam skutki leżenia w dusznym bagażniku. W dalszym ciągu doskwierający ból, który promieniował wzdłuż całego mojego ciała powodował trudność ze stawianiem kroków. Rzuciłam szybkie spojrzenie na swoje poranione nogi, jak i kolana i w tym momencie poczułam silne szarpnięcie, które prowadziło mnie na sam dół schodów.
— Ruszaj się! — Mężczyzna nie miał w sobie ani grama litości, przez co do mojej głowy zaczęły napływać coraz to gorsze scenariusze.
Oboje przemierzaliśmy schody w ciemności, trzymałam się kurczowo barierki by każdy schodek pokonać bez żadnego upadku. Im bliżej dołu byliśmy, tym bardziej obraz zaczął stawać się coraz jaśniejszy. W momencie gdy został mi już ostatni schodek, poczułam na swoich plecach silne pchnięcie przez co bezwładnie upadłam na betonową posadzkę, raniąc przy tym jeszcze bardziej swoje obdrapane kolana.
Próbowałam podnieść swoje obolałe ciało z zimnej posadzki, łkając pod nosem lecz w momencie gdy łysy mężczyzna chwycił za moje ramię obracając mnie na plecy utwierdziłam się w swoich najgorszych czarnych myślach, jakie chwilę temu przelatywały przez moją głowę.
Unieruchamiając moje ręce nad głową, usiadł na mnie okrakiem sprawiając że każdy mój ruch został zablokowany. Choć wiedziałam że nie mam najmniejszych szans nie poddawałam się, próbując jakkolwiek się ruszyć, by zepchnąć go. Jednak ja byłam zbyt słaba a on zbyt silny. Szamotanina trwała przez dłuższą chwilę i dzięki temu że postanowiłam się nie poddawać oswobodziłam jedną ze swoich dłoni, uderzając swojego oprawcę w twarz.
Oczy mężczyzny zapłonęły i nie było dla mnie to żadnym zaskoczeniem gdy poczułam potworne pieczenie na swoim policzku, po tym jak mi cios oddał z dwukrotną siłą. Mój czyn spowodował jeszcze większą zachłanność i motywację w tym co zamierzał zrobić.
— Nie szarp się suko! I nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki, bo wtedy naprawdę zrobię Ci krzywdę! Rozumiesz?! — Krzyknął rozwścieczony wprost do moich przerażonych jak i zaszklonych oczu.
— Głucha jesteś?! Zapytałem o coś! — Mężczyzna uniósł swój przerażający głos o wiele głośniej niż wcześniej.
Nie odpowiedziałam, ponieważ z moich ust wydobywał się jedynie krzyk rozpaczy i zrezygnowania. Walczyłam z ogromną górą lodową, którą nie byłam ani w stanie roztopić ani rozbić na kilka drobnych kawałków.
— Nie dość że jesteś głucha to do tego głupia! — Warknął, uderzając mnie po raz drugi w twarz.
Ból jaki poczułam na swoim policzku był znikomy w porównaniu do emocji które zawładnęły moim ciałem w momencie gdy jego szorstka dłoń wtargnęła pod materiał mojej sukienki. Wtedy zrozumiałam że to ja jestem dla niego małą górą lodową, którą był w stanie rozbić na najmniejsze z możliwych kawałków.
Mój coraz głośniejszy krzyk zdzierał moje gardło, podczas gdy jego ręka zachłannie zaczęła wędrować po moim ciele. Obraz przed oczami zaczął się zamazywać, przez potok łez jaki gromadził się w moich oczach. Pociągnięcie za skrawek mojej dolnej części bielizny sprawił że moje nogi podjęły próbę szamotania, by utrudnić mu dostęp do zdjęcia ich. W pewnym momencie ciężar mężczyzny zniknął z mojego ciała. Jednak to nie moja szamotanina sprawiła że odpuścił, tylko silne szarpnięcie wytatuowanego mężczyzny którego postrzeliłam tego wieczoru w ramię.
Nie zdołałam wypowiedzieć ani słowa, jedynie nabrałam kilka wdechów i wydechów rozglądając się oszołomiona po miejscu w którym właśnie się znalazłam. Betonowa zimna posadzka miała na sobie ciemne i liczne plamy, a krzesło postawione w oddali powodowało jeszcze większy niepokój który z każdą sekundą wkradał się do mojej głowy.
Gdy tylko zostałam uwolniona podczołgałam się pod drugą ścianę, tuż naprzeciw krzesła które przerażało mnie coraz bardziej, zatapiając swoją głowę w kolanach.
— Pojebało cię Rick! — Głos wytatuowanego mężczyzny był jeszcze bardziej przerażający, niż tego który próbował mnie zgwałcić.
Jego oczy wściekle błądziły po jego towarzyszu który oszołomiony siedział na podłodze. Koszula mężczyzny który zdołał zepchnąć ze mnie mojego oprawcę była w dalszym ciągu poplamiona krwią. W miejscu gdzie oddałam strzał widniał opatrunek, przez co miał z lekka ograniczone ruchy. Jego czarny jak i wściekły wzrok w pewnym momencie powędrował na mnie, po czym z powrotem powrócił do swojego człowieka.
— Dragon kazałeś się nią zająć! — Odkrzyknął mu łysy, powoli wstając z ziemi.
Szczęka ciemnookiego mężczyzny napięła się i nim zdążyłam mrugnąć Dragon siedział już okrakiem na Ricku okładając go coraz to mocniejszymi ciosami w twarz. Ta scena przypominała mi szał mojego ojca, po tym jak zobaczył że nieznajomy facet próbuje wepchnąć mnie do swojego pojazdu. Łysy mężczyzna podejmował próby bronienia się, jednak siedzący na nim Dragon nie pozwolił aby jakikolwiek cios był trafny.
Gdy twarz mojego oprawcy pokryła się znaczną ilością krwi, brunet złapał go za poplamiony kołnierzyk, unosząc jego klatkę piersiową lekko do góry.
— Zająć kurwa a nie pobić i zgwałcić! — Warknął przez zęby, ponownie zadając mu silny cios.
— Nigdy więcej tego nie rób rozumiesz?! Bo odstrzelę Ci jaja! — Krzyknął wściekle, rzucając ciałem Ricka o ziemię.
Dragon wstał z mężczyzny a on podniósł się zaraz za nim. Chwiejąc się splunął krwią na podłogę, po czym otarł twarz rękawem swojej koszuli i nim opuścił pomieszczenie rzucił w moją stronę złowrogie spojrzenie, które przeszyło mnie na wskroś.
Ciemnooki mężczyzna bez żadnego zawahania podszedł do mnie, po czym przykucnął tuż przede mną zatrzymując między nami niewielki odstęp. Czułam jak jego oczy przyglądają mi się uważnie, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy, jednak ja go unikałam. Nie miałam odwagi spojrzeć w te czarne jak i przerażające oczy.
— Strzeliłaś do mnie a teraz nawet nie masz odwagi spojrzeć mi w oczy? — Rozbrzmiał męski jak i twardy głos, który od razu uderzył w moje bębenki.
Nie czułam się na siłach by wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Jednak zebrałam w sobie namiastkę odwagi, by podnieść głowę, która została schowana między kolanami.
Przyglądające mi się czarne oczy spotęgowały każdą emocję która rodziła się na nowo w mojej głowie. Jego wzrok należał do tych hipnotyzujących, do takich które pochłaniały całą twoją duszę ciągnąc cię w głąb ciemności.
Swój wzrok momentalnie oderwałam od czarnych tęczówek, przyglądając się twarzy która niesamowicie mnie przerażała. Zamglone oczy nie pozwoliły mi dostrzec zbyt wiele. Poza gęstymi rzęsami które przysłaniały oczy ciemnookiego, dostrzegłam jedynie zarys jego szczęki na której widniał dwudniowy zarost a poprzez dzielącą nas jedynie kilku centymetrową odległość, zdołałam wyczuć intensywny zapach mężczyzny, który obezwładnił moje nozdrza.
— Odebrało Ci mowę? Wcześniej byłaś bardziej pyskata. — Drwiący męski głos zaatakował moje uszy, jednak ja wciąż milczałam nie potrafiąc wypowiedzieć ani słowa.
Zrezygnowany Dragon po nie usłyszeniu żadnego, nawet najkrótszego zdania z moich ust podniósł się na równe nogi, ruszając wprost w stronę schodów prowadzących go na samą górę. Jednak nim zdołał postawić na nich swój pierwszy krok, odważyłam się by słowa w mojej głowie przeszły dźwięcznie przez moje gardło.
— Dziękuję.. — Mimo iż powiedziałam to bardzo cicho, mężczyzna momentalnie spojrzał na mnie przez ramię, jednak nic nie powiedział. Wyszedł w ciszy, zostawiając mnie w tym przerażającym miejscu samą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top