79. Piekło zgasło.
POV Cindy :
Słowa Eleny wciąż krążyły po mojej głowie, jednak dźwięk jej krzyku totalnie je zagłuszył. Zwiastowało to tylko i wyłącznie jedno — Nie ma już odwrotu.
Choć odgłos wrzasku Eleny dobiegał z jej sypialni, to jej osoby już dawno tam nie było. Każdy najmniejszy krok został przemyślany do perfekcji, przynajmniej tak myślałam do momentu, gdy Elena rzuciła propozycję upozorowania śmierci.
Jej przerażający krzyk został nagrany, podczas gdy rzekomo zobaczyła pająka w swojej kabinie prysznicowej. Miało to na celu zbawienie i uziemienie części ochroniarzy, aby zyskać znacznie więcej czasu na ucieczkę.
Gdy znaczna część ludzi Dragona zjawiła się w pokoju Eleny, moją rolą w tym wszystkim było jedynie zatrzaśnięcie drzwi w których z drugiej strony została wykręcona klamka, za pomocą rzeczy, które podrzuciła nam jakiś czas temu Rebe, przez co ochroniarze musieli czekać na pomoc z drugiej strony.
Moim jedynym zmartwieniem było dostanie się na dół. Musiałam być cicha jak mysz i szybka niczym gepard, gdyż wiedziałam że jeden najmniejszy błąd i wszystko co zaczęłyśmy, mogło się skończyć właśnie w momencie mojego złapania.
Pościel, którą gromadziłam pod łóżkiem, podczas pomocy w sprzątaniu Ricie była moją drogą do wolności. Nie mogłam tak po prostu wybiec z domu, przez główne drzwi. Musiałam zejść w wielkim stylu, spuszczając splątaną ze sobą pościel na sam dół, aby spotkać się z moją rudą księżniczką, czekającą na czarnym czterokołowym rumaku.
Elena musiała sprawować kontrolę nad wszystkim, gdyż ja nie miałam takiej możliwości. Byłam zbyt blisko Dragona. Gdyby tylko zobaczył mój jeden, najmniejszy błąd byłoby po nas, a dziennik był tego wystarczającym dowodem.
Moje dłonie spociły się, gdy przywiązywałam supeł pościeli do solidnych nóżek sypialnianego łóżka Dragona. Nim spuściłam pościel, upewniłam się czy aby na pewno związana ze sobą poszew nie sprawi, że spadnę na dół łamiąc przy tym każdą z możliwych kości. Rzuciłam szybkie jak i ostatnie spojrzenie na sypialnię, po czym otworzyłam prędko drzwi balkonowe. Poprzez częste ćwiczenie otwierania zabezpieczenia, nie sprawiało mi to największego kłopotu, jak i nie zabierało wiele czasu.
Związaną pościel szybkim ruchem przerzuciłam przez balkon, zaczynając po niej schodzić, najszybszym tempem jakim tylko byłam w stanie to uczynić.
— Cindy! Dalej! — Ponagliła mnie truskawkowłosa, czekająca już przed balkonem.
Gdy zbliżałam się do ziemi, czułam jak supeł, który przywiązałam do nóżek łóżka zaczął się luzować, przez co byłam zmuszona skoczyć na niewielką wysokość jaka mi pozostała do dostania się na ziemię.
— Prędko! — Elena ponagliła mnie po raz kolejny, rzucając w moją stronę plecak.
Nie miałyśmy zbyt wiele czasu, na posesji zaczął panować chaos a z posiadłości Dragona zaczęły docierać licznie krzyki, jak i odgłosy rozwalanych przedmiotów.
Elena chwyciła silnie moją dłoń, ciągnąc mnie w stronę bramy przy której stało kilka czarnych samochodów Dragona, którymi bardzo często poruszał się wraz z ochroniarzami.
Moje serce biło jak oszalałe, a oddech stawał się coraz cięższy z każdym szybkim krokiem którym próbowałam nadążyć za Eleną. Ona wciąż wyglądała jak chodząca śmierć, a ja totalnie nie miałam pojęcia co było tego powodem.
— Elena miałyśmy biec w stronę garażu! — Próbowałam wykrzesać ze swoich płuc dość powietrza, by wypowiedzieć te słowa w miarę wyraźnie. — Przecież samochód..
— Zmiana planów. Z garażu będzie nam się znacznie ciężej wydostać, brama zajmie zbyt długo czasu. Skorzystamy z tych co już tu stoją. — Syknęła, biegnąc wzdłuż kamyczkowej drogi, która prowadziła wprost do bramy wyjazdowej jak i pojazdu.
— Ale klucze, przecież one wiszą w skrzynce.. — Zaczęłam niepewnie, oglądając się za siebie.
Moje serce przyśpieszyło tempa, gdy w oddali ujrzałam kuśtykającego Lorenzo, który zmierzał w nasza stronę najszybciej jak tylko mógł. Nie mam pojęcia z czego był stworzony ten facet, ale był totalnie nie do zdarcia pod każdym względem. Jednak nie to było moim jedynym powodem, by moje serce w tym momencie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Ogród mamy Dragona pochłonęły piekielne płomienie, masakrując na swojej drodze wszystko co ogień był w stanie zniszczyć.
Wzrok rudowłosej również skierował się w tamtą stronę i przez drobną sekundę miałam wrażenie że zamarła, widząc jak wszystko co piękne niszczy żywioł nad którym ciężko jest zapanować. Wyglądało to zupełnie jak scena z mojego życia, gdy Dragon do niego wtargnął, niszcząc wszystko co do tej pory miałam. Bruno Walsh był żywiołem nie do opanowania i choć były momenty w których miałam wrażenie że ugasiłam w nim palący żar, to jedynie wzniecałam płomień na nowo..
— Ochro.. znaczy się dostałam klucz wcześniej, wsiadaj szybko! — Krzyknęła Elena, rzucając w moją stronę kluczyki. — Nie mamy czasu Cindy!
Wołanie Lorenzo w naszym kierunku zmroziło krew w moich żyłach, w prędkim tempie otworzyłam samochód zajmując miejsce kierowcy. Moje spocone dłonie trzęsącym się ruchem włożyły klucz do stacyjki, który po sekundzie został przekręcony, wraz z delikatnym naciśnięciem sprzęgła jak i z jednoczesnym dodaniem gazu samochód ruszył.
— Nie miałam Ci kiedy Cindy powiedzieć o tym wszystkim, wszystko zmieniło się dosłownie w sekundę.. Dragon zmienił kod do bramy. — Elena również była zdenerwowana zupełnie tak samo jak ja.
Rudowłosa sięgnęła ręką do schowka, wyjmując z niej pilot z jednym drobnym przyciskiem, który wcisnęła sprawiając że drzwi bramy zaczęły się otwierać. Mogłyśmy wybrać naprawdę wiele samochodów z kolekcji Dragona, od ścigaczy, po wielkie samochody przystosowane do jazdy po ciężkich terenach. Jednak tylko czarne SUV'y którymi poruszał się Dragon wraz z ochroniarzami, miały w środku piloty, które otwierały bramy.
Nim Lorenzo zdążył do nas dobiec, my z piskiem opon już zdążyłyśmy wyjechać za bramę posesji Dragona. Elena przez całą drogę nawigowała, pamiętając chociażby najmniejszą ścieżkę w jaką tylko musiałam skręcić.
— Który ochroniarz Elena? Który ochroniarz nam pomaga? — Zaczęłam pewnie, nie spuszczając wzroku z drogi przede mną.
— Ten z poparzona twarzą. — Westchnęła ciężko, zerkając co chwilę w boczne lusterka.
— Czy to właśnie on odwiedził cię pewnej nocy? — Zapytałam, zerkając na truskawkowłosą, która w tym momencie spojrzała na mnie swoimi zaskoczonymi zielonymi tęczówkami.
— Skąd o tym wiesz?
— Dragon był wtedy w domu wiesz?
— Przecież.. Przecież on miał być wtedy w Hiszpanii.. — Zająkała się, zaczesując swoje rudawe włosy do tyłu.
— Wrócił wcześniej. Zdołałam go zatrzymać w ostatniej chwili, ale gdyby wtedy wyszedł.. — Urwałam, przygryzając swoją dolną wargę.
Obie wiedzialyśmy co miałoby wtedy miejsce, obie wiedziałyśmy jakie piekło by zapanowało w domu, gdyby Dragon przyłapał Elenie na schadzkach z innymi mężczyznami.
— Powiedz to na głos Cindy. — Przełknęła z trudem, nabierając znacznie większą ilość powietrza w płuca.
— Nie mam cię za nic gorszego Elena. Nie uważam że jesteś szmatą bo spałaś z nim za plecami Dragona. Jedynie nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś, przecież jesteśmy w tym wszystkim razem. Nigdy bym cię nie oceniła pod tym względem. Obie wiemy jak sytuacja w której się znalazłyśmy jest popieprzona.
— Tutaj nie ma nic za darmo, a ja nie mogłam mu dać nic innego..
Słowa Eleny cholernie mnie dotknęły, choć starałam się tego nie okazywać w moim gardle zaczęła wypalać się ogromna gula, która zmuszała mnie do płaczu. Poświęcała się dla naszej sprawy, a ja totalnie o niczym nie wiedziałam, przez co podejrzewałam ją o zdradę wobec mnie. Jak mogłam mieć takie myśli co do niej, gdy ona..
Cindy jesteś taka głupia..
— Skręć w prawo Cindy. — Nakazała, otwierając schowek w samochodzie do którego z powrotem wrzuciła pilot, który umożliwiał otwarcie bramy.
Obie byłyśmy kłębkiem nerwów, ciągle zaglądałyśmy we wsteczne lusterka, sprawdzając czy aby na pewno nikt za nami nie jedzie. Złamałam masę zakazów jadąc po drodze z niedozwoloną prędkością. I choć to była droga ku naszej wolności, ja tego totalnie nie czułam. Moja podświadomość wysyłała mi sprzeczne znaki, przez co miałam wrażenie, że była to droga ku czemuś, na co totalnie nie byłam gotowa.
— Muszę się czegoś napić.. — Wypaliłam przerywając tonięcie w morzu swoich myśli, jak i połykając ślinę starając się pokonać suchość jaka pojawiła się w mojej buzi.
— Woda jest w plecaku, za chwilę wyjmę.
Elena odpięła pas, odwracając się w stronę tylnych siedzeń, po czym chwytając w dłoń jeden z plecaków otworzyła go, wyjmując z niego niedużą butelkę wody, którą prędko chwyciłam i odkręcając korek nachyliłam ją, chłonąc łapczywie każdą najmniejszą kroplę wody.
— Hamuj! — Krzyknęła, a ja nawet się nie zastanawiałam robiąc to czego chciała.
Butelka wody automatycznie wypadła mi z dłoni, przez co resztki jej zawartości wylądowały na moim czarnym dresie, jak i szarej bluzie. Spanikowana zaczęłam się rozglądać, jednak niczego nie zdołałam ujrzeć prócz ciemności dookoła siebie jak i oświetlonej drogi dzięki przednim reflektorom samochodowym.
— Elena! Co do kurwy?!
— Ślady opon Cindy, musiałyśmy je zostawić. Powinnaś trochę zjechać w bok, żeby myśleli że hamowałyśmy, przez co uderzyłyśmy właśnie w to. — Skinęła głowa na stojącą w rowie niedziałającą lampę uliczną.
— Wystarczyło uprzedzić..
— To nie byłoby to samo. Z zaskoczenia zawsze wychodzi realistyczniej. — Elena rzuciła nagle plecak w moją stronę, po czym chwyciła za klamkę wysiadając z samochodu.
Domyśliłam się że również muszę wysiąść, choć niezbyt mi do odpowiadało. Na dworze było ciemno jak i dość zimno, a my byłyśmy jedynie dwoma kobietami pośród pustkowia.
Zimny dreszcz wstrząsnął moim ciałem, gdy tylko opuściłam pojazd. Niesprzyjająca temperatura, jak i otoczenie w którym się znajdowałyśmy wywoływało u mnie najgorsze z możliwych myśli.
— Musimy go zepchnąć Cindy. — Powiedziała stanowczym głosem, ruszając wprost do drzwi bagażnika, które po chwili otworzyła.
— Mamy popchnąć tą krowę?!
— Damy radę, chyba że chcesz sama osobiście wjechać w ten słup.
Elena nie tracąc ani sekundy wyjęła jedną dużą torbę sportową z bagażnika jak i spore pudełko po farbie.
— On nam to tu przyniósł. — Zaczęła, wyprzedzając moje pytanie. — Są tu wszystkie potrzebne rzeczy, mam nadzieję że nie zamarzniemy przez noc.
Na myśl od razu przyszły mi ramiona Dragona.. W nich nigdy nie zdołałabym zmarznąć. Zawsze wręcz topiłam się w jego mocnym uścisku a w tym momencie czując swoje zmarznięte palce jak i pociągając nosem, oddałabym ostatnią szklankę soku pomarańczowego, żeby znów poczuć to jego cholernie ciepło.
— A to? — Wskazałam na opakowanie po farbie marszcząc pytająco brwi.
— To Cindy nasz mały dowód śmierci. — Uśmiechnęła się pośpiesznie. — Najpierw spychamy. — Rzuciła pewnie, zamykając drzwi bagażnika.
Wraz z Eleną położyłyśmy dłonie na tyle samochodu, po czym używając każdej ze swojej możliwej siły w ciele zaczęłyśmy napierać na samochód, pchając go powoli do przodu.
— Jeszcze trochę Cindy.. — Jęknęła truskawkowłosa, nie przestając walczyć z pojazdem.
Czułam się jakbym musiała wyburzyć ścianę z cegieł własnymi rękoma. Samochód był cholernie ciężki, jednak po uporczywym pchaniu go ruszył w końcu w przód, przez co zjechał w głąb małego rowu uderzając wprost w niedziałającą lampę uliczną, przez co spod maski zaczął wydobywać się blady dym.
Obie dyszałyśmy, jakbyśmy przebiegły maraton. Automatycznie temperatura naszego ciała zmieniła się. Poprzez wysiłek fizyczny zrobiło nam się znacznie cieplej, co można było poznać chociażby po Elenie, która nie trzęsła się już jak galaretka.
— Teraz to. — Wskazała na pudło po farbie, po czym kucając tuż przed nim otworzyła je i podwijając rękawy swojej kurtki, zanurzyła w głębi jej swoje dłonie.
— Co do cholery?! — Wytrzeszczyłam swoje zszokowane oczy, gdy Elena wyjęła swoje dłonie ubrudzone czerwoną mazią.
— Musimy upaćkać samochód, musi być trochę krwi. Prędko Cindy, nie mamy czasu na zastanawianie się. — Rzuciła Elena, ruszając wprost do samochodu.
— Mam nadzieję że to nie jest prawdziwa krew.. — Spojrzałam w stronę truskawkowłosej, która już działała, brudząc samochód swoimi odciskami na zewnątrz, jak i wewnątrz samochodu.
Ja choć czułam ogromny niesmak zanurzając ręce w nieznanej mi substancji to wiedziałam, że jest to konieczne. Elena nie była głupia, wiedziała jak należy postępować a nasza rzekoma śmierć, naprawdę może nam dać ciutkę więcej czasu.
Powtarzałam każdy krok za Eleną. Brudziłam kierownicę, przednią szybę, jak i klamkę oraz drzwi. Obie starałyśmy się to zrobić wręcz bezbłędnie.
— Spadamy Cindy, drugi samochód jest już podstawiony. — Ponagliła mnie, wkładając plecak jak i przerzucając torbę sportową przez ramię, w której schowała pozostałości pudełka z dziwną czerwoną substancją.
— Daj mi to. — Chwyciłam za torbę, ściągając ją z truskawkowłosej. — Wiem że jesteś silna, ale wciąż wyglądasz jak trup, a ta torba jest ciężka. Prowadź.
Elena spojrzała na mnie, jednak bez słowa ruszyła prędkim krokiem przed siebie, a ja zaraz za nią. Czułam ogromny niepokój krocząc z nią w ciemnościach, jednak gdy w oddali zaczął pojawiać się zarys miasta z lekka zdołałam się uspokoić. Droga była długa jak i skomplikowana, jednak po przebyciu przez kilka ścieżek doszłyśmy na dość nieprzyjemna, jak i podejrzaną ulicę. Obdarte budynki, cisza jak i parking zdawał się totalnie nie pasować do tego tętniącego życia miasta. Elena bez żadnego zastanowienia zaczęła zmierzać ku czarnemu audi, pozostawionemu na parkingu przed jednym ze zniszczonych budynków.
Rzuciła kluczami w moją stronę, przez co znów zajęłam miejsce kierowcy. Elena nie miała prawa jazdy, tak więc rola kierowcy należała tylko i wyłącznie do mnie. Truskawkowłosa po raz kolejny robiła za GPS wskazując mi drogę, która była znacznie szybsza, jak i przyjemniejsza dzięki temu że jechałyśmy, nie dźwigając już plecaków jak i ciężkiej torby. Miejsce docelowe nie zachęcało totalnie niczym. Kolejna dzielnica z obdartymi budynkami, rozbitymi szybami jak i odorem uryny, nie napawa mnie nadzieją.
— Nie mamy wyjścia Cindy.. — Westchnęła niepewnie, rozglądając się po placu na którym się zatrzymałyśmy.
— Wiem, ale ten smród czuć nawet w samochodzie.. — Zatkałam dłonią nos jak i twarz, próbując powstrzymać odruch wymiotny.
— Jeśli poszłybyśmy nawet do najgorszego motelu, on by Cindy nas znalazł. Przeszpera każdy możliwy hotel, motel i innego typu budynki, które świadczą takie usługi. Ludzie się go boją, więc żadne wtyki by nam nie pomogły. Lotniska na pewno również są obstawione.. musimy tutaj jakoś dać radę.. — Powiedziała z niesmakiem.
— Jesteś pewna że jesteśmy tutaj same? — Zapytałam, mierząc wzrokiem każdy możliwy dla mnie budynek jak i zakamarki ulic.
Czułam na sobie pożerający wzrok odkąd tu przyjechałam. To uczucie było tak dziwne, że nie potrafiłam go ignorować. Jednak myślę, że dziwniejsze byłoby to gdybym czuła się tu swobodnie. Zawsze omijałam takie miejsca szerokim łukiem. Wolałam iść dłuższą drogą i bardziej ruchliwą gdzie ludzie wręcz ściskali się na chodnikach by przejść, niż iść na skróty ciemnymi uliczkami, gdzie zostawali napadani, bądź wcale nie wracali.
— Cindy kto by tu siedział? Nie dość że śmierdzi gorzej niż w toalecie publicznej, to jest ciemno jak cholera. Przychodziłabyś tu z własnej woli?
— Znasz odpowiedź. — Jęknęłam, opierając głowę o zagłówek siedzenia.
— Nas też by tu nie było, gdyby Dragon nie był aż tak niebezpieczny.
— Zastanawiałaś się kiedyś jaki by był gdyby jego rodzina należała do tych normalnych? — Zapytałam zerkając na truskawkowłosą, którą ledwo widziałam w panującej ciemności.
Elena uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, po czym kręcąc delikatnie głową spojrzała na mnie blado.
— Kiedyś dużo sobie wyobrażałam, wiesz? Potrafiłam sobie nawet wyobrazić siebie w roli mamy a jego w roli ojca, ale nigdy nie byłam w stanie widzieć go jako normalnego. On nigdy taki nie będzie Cindy. Jego pochodzenie jak i wpajane wartości zostaną z nim już zawsze i choć nie wiem jak będzie się starał, on się nie zmieni Cindy. Zawsze będzie potworem.
— Kochałaś go. — Powiedziałam pewnie, przełykając ciężką gulę w gardle.
— Kiedyś może i tak. Wspominałam ci o tym nawet. Byłam zranioną nastolatką a to właśnie on uratował mnie przed nieznanym. Sądziłam, że skoro nie skończyłam jak każda to jestem dla niego w jakiś sposób wyjątkowa.
— Elena musiałaś być dla niego wyjątkowa, skoro nie dał cię nikomu skrzywdzić.
Moje serce uszczypnęło mnie wielokrotnie, gdy uświadomiłam sobie że przeżyła z nim tyle czasu. Elena musiała coś znaczyć dla Dragona skoro zawsze przy nim była. Moment w którym pobiegł za nią gdy krzyknęła, bądź wtedy gdy kobieta w łazience zakomunikowała mi że jestem tylko przelotną zachcianką Dragona, bo Elena zawsze wraca, idealnie to pokazywało.
— Wydaje mi się że to przyzwyczajenie Cindy. On przywykł do tego że siedzę w tym pokoju, że nie zrobię mu awantury o schadzki z innymi kobietami czy pijackie imprezy, bo przecież nie mogłam tego zrobić. Jednak przyzwyczajenie, choć wydaje się niegroźne jest zgubą. Ja nie chcę siedzieć w tym pokoju, bo umysł Dragona szaleje. — Elena odetchnęła głęboko odpinając pas. — Muszę siku, pójdziesz ze mną?
— Jasne. — Odparłam, starając się ocucić moją głowę, która w tym momencie tonęła w morzu myśli.
Obie opuściłyśmy samochód, który mimo wszystko zamknęłam. Strefa w której się znajdowałyśmy odstraszała zapachem jak i swoim widokiem, a ciemność oplatająca to miejsce wywoływała potężne ciarki jak i uczucie niepokoju. Choć z dala było widać uliczne latarnie, które z lekka rzucały światło na ulicę to miałam ochotę uciec z powrotem do samochodu.
Elena zapaliła latarkę, ruszając wprost pod obskurny budynek.
— Nawet nie zamierzam iść na tyły. — Rzuciła w moją stronę, podając mi latarkę.
— A ja nie mam zamiaru iść tam z tobą, poza tym tutaj i tak nikt cię nie zobaczy.
Elena zsunęła swoje spodnie, po czym kucnęła załatwiając swoją potrzebę.
— Kurwa. — Syknęła, szybko wstając.
— Co?
— Obsikałam się. — Wymamrotała, wsuwając na siebie z powrotem swoje spodnie.
Prychnęłam śmiechem, świecąc latarką wprost na nogi Eleny.
— Elena miałaś nasikać na chodnik a nie w gacie. — Wycedziłam przez zęby nie mogąc powstrzymać swojego śmiechu.
— Widzę że humor ci dopisuje Cindy. — Odezwał się męski, znajomy głos tuż za moimi plecami, przez co zesztywniałam przełykając z trudem ślinę.
Elena wpatrywała się w mężczyznę za nami, jednak nie wydawała się być zaskoczona nawet przez chwilę. Pragnienie odwrócenia się było silne, tak więc powoli zaczęłam kierowac swoje ciało w stronę głosu, jednak nim zdążyłam to zrobić tajemniczy nieznajomy przyłożył mi do ust nasączony materiał, po którym sen na moich powiekach był zbyt silny do uniesienia.
~ . ~
Suchość w moim gardle spowodowała, że otworzenie moich powek nastąpiła z ogromnym wysiłkiem. Przymrużonymi oczami rozglądnęłam się dookoła miejsca, w którym właśnie się znajdowałam.
Próbowałam zwilżyć swoje gardło chociażby śliną, jednak nie było to możliwe nawet w najmniejszym stopniu. Obskurne miejsce wyglądało podobnie do tego, w którym Dragon katował Arona. Smród otoczenia, jak i brudnego materaca, na którym leżałam potęgował mój ból głowy. Na zewnątrz nie było już tak ciemno jak sprzed momentu, gdy ktoś zaszedł mnie od tyłu.
Pulsujący ból głowy uderzał z potęgującą siłą, a to gdzie się znajdowałam utwierdziło mnie w tym że znów wpakowałam się w gówno próbując uciekać.
— Obudziła się. — Krzyknął mężczyzna, którego głos zadudnił w moich bębenkach.
Nie mam pojęcia jak długo tutaj leżałam, ale moje ciało zachowywało się w sposób, jakiego dotąd nie doświadczyłam. Każdy najmniejszy narząd odczuwał każdą czynność, dźwięk, czy nagły błysk światła znacznie czulej niż dotychczas.
Z zza ściany wyłoniła się dokładnie znajoma mi twarz, przez co w sekundę moje oczy rozbudziły się. Blond lśniące włosy oraz piegowata jak i zarumieniona twarz należała tylko do Roberta. Tyczkowaty mężczyzna podszedł do mnie, kucając tuż przede mną. Prócz znajomej twarzy, kolejna rzecz jaka rzuciła mi się w oczy, była to mała butelka wody, którą trzymał w swoich dłoniach.
— Śpioch z ciebie. — Zaśmiał się, potrząsając butelką wody.
Słyszałam każdą kroplę uderzającą o ścianki butelki, jak i czułam już powoli smak wody, która zwilża moje suche gardło jak i spierzchnięte usta.
— Sporo krwi mnie kosztowałaś wiesz? — Robert chwycił mój podbródek, po czym szarpnął nim unosząc moją głowę ku górze. — Mój brat wciąż by żył, gdybyś nie zaczynała z Dragonem. — Syknął, wpatrując się z niesmakiem w moją twarz.
— Bob nie żyje? — Zapytałam ledwo słyszalnie, gdy w moich oczach zdołało zgromadzić się zaledwie kilka łez.
— Nie udawaj głupiej! Ślepo wierzył że da radę cię wyciągnąć z jego łap.
Słowa, które wypowiedział uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Nie miałam pojęcia o jego śmierci, a Dragon nawet nie pisnął słowa na temat tego, że Bob nie żyje.
Próbował mnie uratować...
Zginął przeze mnie...
— To ty zapoczątkowałeś to, że on się tam pojawił.. — Wychrypiłam przez swoje suche gardło.
Robert odkręcił butelkę wody, po czym przyłożył dziubek butelki do moich ust nachylając ją delikatnie. Wodę chłonęłam jak ostatnie zaczerpnięcie powietrza. Usiłowałam napić się jak najwięcej, jednak drażnił się ze mną, odrywając butelkę i przystawiając ją na nowo. Nie byłam w stanie nic zrobić, ponieważ moje skrępowane ręce przytwierdzone do starego i niedziałającego już grzejnika, blokowały moje ruchy, a zimno jakie czułam sprawiało, że byłam cała zesztywniała.
— Jesteś głupsza niż myślałem, wiesz? — Gorycz jego słów potęgowała we mnie złość, jak i smutek.
Ponieważ miał rację. Jak zawsze byłam głupia i naiwna. Wierzyłam ślepo w coś, co nigdy nie mogło się udać. Myślałam że jestem po tej dobrej stronie, że pomagam w słusznej sprawie a prawda była taka że tutaj nie było dobrej strony.
— Gdzie ona jest?! — Krzyknął nieznajomy mężczyzna, zmierzając wprost do materaca, jak i kucającego przede mną Roberta.
Zwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku, utwierdzając się w fakcie iż, tej twarzy totalnie nie kojarzyłam. Jednakże rudawe włosy, jak i głębokie niebieskie oczy zdawały się mi lekko przypominać te zielone, w które tak często ostatnimi czasy spoglądałam.
Mężczyzna wyglądał jak każdy normalny człowiek. Nie miał na sobie masy tatuaży, jego czarne spodnie jak i kurtka tej samej barwy nie wyróżniały się zbytnio. Szczęka mężczyzny nie wyglądała jak ta, którą posiadał Dragon, a postura nie świadczyła o tym by cokolwiek ćwiczył. Należał do mężczyzn z delikatną, jak i charakterystyczną urodą.
— Więc tak wygląda ta blondyneczka. — Kącik jego ust uniósł się w rekinim uśmiechu a oczy skanowały każdy najmniejszy skrawek mojej twarzy jak i ciała, które dzięki Bogu było zasłonięte ubraniami w których podjęłam się ucieczki.
— Dlaczego tutaj jestem? — Zapytałam chrapliwym głosem, gdy Robert oderwał butelkę od moich ust.
— Cóż.. — Zaczął rudowłosy. — Cindy, tak? — Zaakcentował moje imię, uważnie wpatrując się w moje oczy. — Przyszedłem ci podziękować za moją siostrę. Gdyby nie ty, nie udałoby się.
Robert podnosząc się na równe nogi rzucił w moją stronę chytry uśmiech, puszczając do mnie oczko.
— Aron to kretyn, ja bym zażądał znacznie więcej. — Pokręcił głową w niedowierzaniu rudowłosy mężczyzna, rzucając przelotne spojrzenie na Roberta.
— Nie ma odwrotu Cameron.
— Jak to nie ma? Zawsze można się potargować.
— Nie ma targowania. Dragon zaczął już działać, trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać. Nasi ludzie już dawno zmyli się z jego posesji, nie mamy już informatorów.
Choć byłam słaba buzowało we mnie ogrom emocji. Złość, smutek, wściekłość i ból, te uczucia ostatnio ciągle mi towarzyszyły. Wszystko co tak planowałyśmy Elena zrobiła tylko dla siebie, nie dla nas. Nie dla naszej wolności i lepszego życia.
— I tak was znajdzie. — Wycedziłam przez zęby, spoglądając na nich spod opuchniętych powiek.
Rudowłosy mężczyzna spojrzał na mnie srogo, po czym zamachnął się nogą kopiąc mnie wprost w brzuch. Promieniujący ból niemalże sekundowo sprawił, że z moich ust wydobył się jęk. Moje zmarznięte, jak i słabe ciało nie pomagało w poskromieniu dyskomfortu jaki czułam po zadanym ciosie.
— Sama od niego uciekłaś! — Krzyknął, a jego głos rozniósł się echem po całym pomieszczeniu. — A teraz chcesz żeby cię znalazł? Jeśli mnie wkurwisz Dragon będzie musiał kopać głębokie doły w ziemi żeby cię znaleźć.
Pragnęłam chwycić się bolącego brzucha, lecz nie byłam w stanie przez skrępowane ręce. Słowa brata Eleny ledwo do mnie docierały. Zbyt bardzo skupiałam się na bólu, kuląc się, cicho pojękiwałam starając się ukoić tym swój ból.
— Nie będzie nic kopał. — Odezwał się Robert, po czym chwytając mnie silnym uściskiem za włosy, podniósł moją głowę do góry. — Będzie musiał szukać znacznie głębiej, wiesz? Tam gdzie jego pomalowane rączki nie sięgają. Jestem ciekaw czy tam będziesz tak wyszczekana, a uwierz mi stamtąd uciec się nie da a jeśli tylko spróbujesz, to twoje ciało naprawdę na tym ucierpi.
— Cindy! —Krzyknęła przerażona Elena, biegnąc w moją stronę. Jednak nim zdążyła do mnie dobiec ochroniarz Dragona z poparzoną twarzą chwycił ją szczelnie w pasie, zatrzymując ją. — Puszczaj! — Truskawkowłosa walczyła z mężczyzną, jednak jej walka była dokładnie taka sama jak moja z Dragonem.
— Elena nawet nie próbuj, wracaj do siebie. — Rzucił w jej stronę brat.
— Jak śmiesz?! Umowa była inna! Miałeś nam pomóc, oszukałeś mnie! — Jej głos był przepełniony żalem, który z wielkim hukiem roznosił się po pustym i brudnym pomieszczeniu.
A ja wciąż leżałam skrępowana jak i zdezorientowana, nie wiedząc co się tutaj dzieje.
— Jak mogłaś Elena.. — Wychrypiłam przez zaciśnięte zęby, unosząc wrogie spojrzenie na rudą kobietę.
— Cindy oszukali mnie! — Głośny płacz Eleny z każdą sekundą uderzał w moje uszy i nim zdołała powiedzieć kolejne zdanie ochroniarz wyprowadził ją z pomieszczenia. I mimo iż nie znajdowałyśmy się w tym samym pokoju, to płacz Eleny wciąż roznosił się echem po budynku.
~ . ~
Moje poczucie czasu już dawno minęło. Codziennie dostawałam jakieś paskudne jedzenie jak i picie w którym z pewnością były jakieś środki usypiające, ponieważ dużo spałam jak i byłam osłabiona. Za każdym razem gdy się budziłam, moja głowa wirowała a przed oczami widziałam kolorowe mroczki, które zasłaniały mi większość obrazu. Nie miałam nawet kiedy przemyśleć tego co właśnie zrobiłam, byłam tak wyprana ze wszystkiego że jednie o czym myślałam to o wodzie i śnie. Nawet korzystanie z prowizorycznej toalety pamiętam jak przez mgłę. Nie zapowiadało się na jakąkolwiek zmianę, aż do momentu gdy zauważyłam jak powolnymi krokami zaczął nadchodzić wieczór. Materac za mną zaskrzypiał, gdy coś ze znaczną siłą upadło na niego.
— To że jesteś jego siostrą do niczego cię nie upoważnia, rozumiesz?! — Warknął Robert.
— Nie możecie tego zrobić! Nie pozwolę na to żebyście zrobili jej krzywdę, nie sprzedacie Cindy rozumiesz?! Umowa była inna, pomoc za pomoc pamiętasz?! — Krzyknęła Elena, wstając z brudnego materaca na którym leżałam.
— Ciesz się że twój brat cię w to wkręcił. Poradziłbym sobie bez twojej pomocy, tyle że trwałoby to znacznie dłużej. I tak zjebałaś Elena, Aron nie żyje przez co wszystkim muszę zająć się ja.
Wszystkie słowa które zdołałam wyłapać, zaczęły układać się w całość. Może i Elena nie była tym złym puzlem, jednak była częścią cholernie trudnej i krwawej układanki. A wszystko zapoczątkował bar Boba i ten mój jeden strzał, który sprawił że Dragon nie chciał mnie zostawić. Mój własny szef chciał mnie uratować, jednak zginął podczas tej próby. A Aron? Aron przez całe życie był moją obsesją, pobudził ją w momencie, gdy chciał mnie porwać i nie bez powodu ciągnęło się to za mną do obecnych lat. On wciąż mnie obserwował, starając się na każdym kroku sprawić mi ból taki jaki sprawił mu mój ojciec. Sprzedał mnie jak nic niewartą rzecz, a świadomość tego, że ktoś za mnie zapłacił, potęgowało we mnie strach jak i zimne dreszcze, które mieszały się z drgawkami mojego zmęczonego ciała.
Moje przemyślenia zostały przerwane w momencie potwornego huku wystrzelonej broni jak i licznych krzyków, które rozniosły się po całym budynku, sprawiając że poderwałam się do siadu jęcząc z bólu. Zdezorientowana Elena klęknęła tuż przede mną, po czym wyjmując wsuwkę z włosów zaczęła grzebać w zamku kajdanek.
— Cindy przysięgam ja o niczym nie wiedziałam.. Zaufałam im. Wydostaniemy się stąd. — Wyszeptała przerażona, szarpiąc się z zamkiem.
Nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa, byłam zbyt zdezorientowana jak i osłabiona zaistniałą sytuacją. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się dzieje, ani komu mam wierzyć.
Huki stawały się coraz głośniejsze a twardy jak i męski głos wykrzykujący moje i imię Eleny na zmianę pobudził z lekka moją każdą komórkę.
Dragon..
Choć zawsze nazywany był przeze mnie Diabłem, nie jestem pewna czy w tym momencie mogłabym go tak określić. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego że był nieokiełznany, lecz mimo to widziałam w nim wtedy ratunek.
Spojrzenie moje, jak i Eleny skrzyżowały się ze sobą w porozumiewawczym geście. Obie wiedziałyśmy, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Słowa Roberta dotarły do mnie, doszczętnie niszcząc we mnie nadzieję w ludzi jak i w jakiekolwiek ludzkie uczucia.
— Cindy! Elena! — Kolejny krzyk, który został zagłuszony kolejnymi strzałami, jak i krzykami.
Elena poprzez głos Dragona była tak roztrzęsiona, że walka z zamkiem w moich kajdankach była znikoma. Pomijam fakt, że podawanie mi nieznanej substancji sprawiło, iż nie byłam nawet w stanie podnieść się na równe nogi.
Robert wraz z bratem Eleny stanęli przed nami, wyciągając broń wprost do Dragona jak i jego ludzi, którzy wbiegli z impetem do budynku, rozwalając jak i zabijając wszystko co spotkali na swojej drodze.
— Strzelę jej w łeb, jeśli zrobisz jeszcze jeden krok. — Warknął Robert, wpatrując się w rozzłoszczonego Dragona.
Jego widok sprawił, że przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Wyglądał całkiem inaczej niż dotychczas.. Na jego bladej twarzy malowało się ogromne zmęczenie, a jego ubranie było pełne plam świeżej, jak i zaschniętej krwi.
Klatka piersiowa Dragona falowała, gdy mierzył się wściekłym wzrokiem wraz z Robertem. Jednak gdy jego czarne tęczówki spojrzały na mnie ujrzałam w nich całkiem co innego, czegoś, czego nie spodziewałabym się po nim. Zawód jak i zmartwienie przysłoniło jego wściekłość, jaką buzował do każdego obecnego tutaj człowieka.
— Strzelisz? — Zapytał wściekle Dragon, stawiając drobne kroki w jego stronę. — Żebyś wiedział co ja zrobię z twoim łbem, gdy tylko dostanę go w swoje ręce.
Pragnęłam zrobić cokolwiek, by powalić Roberta na kolana, gdyż wiedziałam że w ten sposób Dragon zyska przewagę. Zebrałam w sobie resztki sił i zamaszyście kopnęłam go w nogę, przez co zdezorientowany odwrócił się w moją stronę wraz z bratem Eleny. Dragon w tym momencie wykorzystał chwilową nieuwagę chłopaków, ruszając wraz z Nero jak i ze swoimi ochroniarzami na mężczyzn.
— Cameron poddaj się! — Krzyknęła zrozpaczona, jak i przestraszona Elena, gdy ten wraz z Robertem ruszyli na Dragona jak i jego ludzi.
Elena położyła się na mnie, próbując uchronić mnie przed jakąkolwiek kulą, która wydostawała się z broni zgromadzonych wściekłych mężczyzn. Truskawkowłosa wciąż krzyczała by się poddali, jednak nikt nie chciał ustąpić. W momencie gdy tuż obok nas padło ciało martwego ochroniarza z poparzoną twarzą, zamarłam, a Elena wraz ze mną. Obie wstrzymałyśmy oddech, zerkając w swoje zaszklone oczy, a poczucie winy zawładnęło momentalnie moim umysłem.
Czy śmierć tych ludzi jest moją winą?
Strzały nie ustawały, a Dragon był coraz bliżej nas, coraz bardziej wściekły jak i zawzięty. Jednak ruch Eleny, którego nie zdołałam przewidzieć wbił mnie w osłupienie. Truskawkowłosa wyciągnęła dłoń ku martwemu ciału, po czym wyrwała spod jego ręki broń, celując wprost do kroczącego w naszą stronę Diabła.
Wmurowało mnie w ziemię gdy pierwszy strzał okazał się celny. Elena trafiła wprost w ramię Dragona, przez co jego ciało z lekka się odchyliło, jednak to nie powstrzymało go przed brnięciem do celu.
— Elena! Przestań! Nie rób tego! — Pragnęłam ją powstrzymać, lecz każdy ruch mojego ciała zdawał się być zbyt ciężki, a ból jaki mi przy tym doskwierał paraliżował każdą kończynę.
Choć bardzo pragnęłam się od niego uwolnić, to nie chciałam jego śmierci. W ten sposób ugrzązłabym w miejscu, z którego nie byłoby wyjścia, bowiem poczucie winy i fakt tego iż zginął dlatego, że przyszedł tu po nas, zniszczyłby mnie.
Dragon płonął ze złości dostrzegając celującą w niego Elenę. Kurczowo chwycił za swoje ramię, przyspieszając kroku. A ja w tym momencie zebrałam każdą swoją możliwą siłę, rzucając się na Elenę z zamiarem powstrzymania jej przed czynem, którego z pewnością by żałowała.
Broń niestety była odbezpieczona, przez co mimo mojej walki z nią Elena po raz kolejny nacisnęła spust, tyle że tym razem zrobiła to na ślepo.
— Cindy! Przestań! To nasze jedyne wyjście! — Wrzasnęła.
Jednak to co zakodował mój obraz zaraz przed zgaśnięciem sprawiło że ból jaki poczułam, promieniował przez całe moje ciało, wypalając ślady w mojej delikatnej jak i zmarzniętej skórze. Potężne ciało Dragona runęło bezwładnie na ziemię i w tym momencie piekło zgasło, widziałam bowiem sam upadek diabła a ugasiły je dwie ludzkie istoty..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top