70. Oko w oko, z Ojcem Diabła.

POV Cindy :

Siedziałam spięta przed biurkiem w biurze Dragona. Jego ojciec zajmował miejsce tuż na przeciw mnie. Sądziłam że tylko Ciemnooki ma taką władczą i surową aurę, jednakże myliłam się.. Jego ojciec był dwa razy gorszy, bardziej przerażający jak i lodowaty.

— Cindy. — Zaczął, a moje dłonie niekontrolowanie ścisnęły karton soku, który trzymałam w dłoniach. Poprawiłam się nerwowo na krześle, po czym odchrząknęłam.

— Słucham Pana?

Czułam się jak uczennica, która zrobiła coś złego, przez co za karę siedzi na dywaniku u dyrektora. I z pewnością wolałabym tam być, niż patrzeć w oczy człowieka, który stworzył potwora do zabijania, jak i manipulowania innymi.

— Jestem Antonio, Cindy. Mów mi po prostu Antonio.

— W porządku, Antonio. — Powiedziałam niepewnie, uciekając wzrokiem po wnętrzu gabinetu.

Mężczyzna wygodnie usadowił się na krześle Dragona, jakby to miejsce było tylko i wyłącznie przeznaczone dla niego.

— Zapewne widzisz która jest godzina, prawda?

Przytaknęłam. Jednak nie z powodu wiedzy, bo totalnie nie miałam pojęcia jaka godzina widniała na zegarku. Przytaknęłam, ponieważ byłam najzwyczajniej w świecie przerażona tym, że siedzę przed nim. Sam na sam, oko w oko, z ojcem Diabła.

— Czy wiesz gdzie jest Dragon? — Ton jego głosu nie brzmiał zachęcająco. Złościł się.. Brzmiał tak samo jak Ciemnooki, gdy zaczynał się denerwować.

— Niestety nie. — Wydusiłam z siebie te zaledwie dwa słowa z trudem. — Wyszedł bardzo wcześnie, ale nie mam pojęcia gdzie.

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, gdyż nawet gdybym mogła to i tak nie byłabym w stanie go w tym momencie okłamać.

— Mój syn bardzo cię ceni Cindy, wiesz o tym prawda? — Jego ciemne oczy przenikliwie wpatrywały się w moją osobę. Obserwował mnie jak drapieżnik polujący na swoją ofiarę. Każdy najmniejszy gest nie zdołał mu umknąć, choć na sekundę.

— Odważne stwierdzenie Antonio. — Jego imię brzmiało tak nieswojo w moich ustach. Wymawiałam je z lekkim niedowierzaniem jak i trudem.

— To nie ja jestem tu odważny, tylko mój Syn, skoro nazywa cię swoją wybranką.

Moje ciało zaczęło odczuwać zimno, przez co zaczęłam z lekka drgać. Zawsze w chwilach ogromnego stresu opanowywały mnie emocje, ciężkie do poskromienia.

— Myślę, że Dragon nie traktuje tego poważnie.

Antonio spojrzał na mnie, po czym opierając łokcie o dębowe biurko nachylił się ku mnie.

— Skoro tu jesteś Cindy, to zapewne nie jesteś głupia. — Ponownie podkreślił moje imię, na co moje serce omal nie wyskoczyło z klatki piersiowej. — Wiesz z pewnością czym się zajmujemy — Kontynuował, totalnie nie przejmując się tym, że telepie się niczym wystraszona mysz. — Przez co jesteś objęta Omertą. Narzeczone i żony w naszych kręgach to nie zabawki. Szanujemy swoje wybranki, tak więc albo zaczniemy rozmawiać szczerze, albo porozmawiamy inaczej.

Przez krótką chwilę słowa Antonia wędrowały po mojej głowie, wchodząc w odgniecione ślady, którymi wcześniej kroczył Dragon. Czułam się jakbym słyszała właśnie jego. To stąd znał metody, które stosował, aż do dziś.

— Jestem jak najbardziej szczera Antonio. — Zaaprobowałam i choć mój głos drgał, tak z całych sił starałam się nie okazać tego, jak jestem przerażona sytuacją, w której właśnie się znalazłam.

— Tak więc, skoro nie wiesz gdzie jest mój Syn, który dziwnym trafem zniknął gdy miał wylecieć wraz ze mną do kobiety, którą wybrałem mu ja, to może powiesz mi dziecino w jakich okolicznościach się poznaliście. Bo to chyba pamiętasz?

Przełknęłam z trudem, po czym z zawahaniem spojrzałam w oczy mężczyzny.

— Jeśli spodziewasz się romantycznej historii miłosnej to niestety, tu jej Pan nie znajdzie.

Prychnął śmiechem, po czym pokręcił głową.

— Chyba nie sądzisz, że kiedykolwiek spodziewałbym się tego ze strony Dragona. — Antonio uniósł dumnie głowę do góry, po czym zgromił mnie spojrzeniem. — Dragon to przywódca, a nie Romeo. Rozumiesz co chcę Ci przez to powiedzieć, gdy zostaniesz jego żoną?

Pragnienie powiedzenia mu tak wiele, było niewyobrażalnie silne. Patrzyłam na mężczyznę przed sobą, nie dowierzając temu, jak wiele kryło się pod drogim garniturem i surową twarzą. To jak był zepsuty, i to jak popsuł własnego syna, było niewyobrażalne.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę, iż miłość to najgorsze co można spotkać człowieka. Antonio nie próbował nawet ukryć tego, jak bardzo starał się zdusić to uczucie i jak dążył do tego, by zgasło również i w Dragonie.

— Dragon jest przede wszystkim człowiekiem. Nie musi być żadnym Romeo, by móc kogoś kochać.

Bałam się tego człowieka. Czułam, że powinnam się uciszyć, tak jak zrobiłam to z Esther. Ale nie potrafiłam. Każdy kreował go na potwora, aż się nim w końcu stał.

— Widzisz droga dziecino, właśnie o tym mówię. Osobiście nie jestem za i nie pochwalam decyzji Dragona. Ale to Ty będziesz jego żoną, nie moją. Musisz mieć jednak świadomość tego, że kobiety w naszych kręgach są wychowywane całe życie i przystosowywane do życia przy takim człowieku, jakim jest Dragon.

— Przystosowywane? — Nie mam pojęcia w jakim celu skierowałam to pytanie do tego człowieka. Wiem co miał na myśli, bynajmniej domyślam się co może mu chodzić po głowie.

Nie znam go na wylot, ale zdążyłam poznać w jakimś stopniu. Z pewnością życie z nim w małżeństwie to nie lada wyzwanie. Wątpię by przy Dragonie można byłoby funkcjonować jakkolwiek normalnie. Jeżeli ten człowiek myśli, że naprawdę zostanę żoną jego Syna, to naprawdę ostro go zaskoczę.

— Chyba nie uważasz, że będziesz czekać na niego z obiadem w domu, gdy ten wróci z „pracy". Że wasze wspólne dzieci będą siedzieć w oknie i wyczekiwać na powrót taty. — Przez usta tego człowieka przechodziła gorycz, jak i niechęć, która narastała z każdym kolejnym słowem. — Dragon to przywódca Cindy. Wychowałem go na takiego. On ma dowodzić ludźmi, a nie bawić się w mężusiowanie. To maszyna do zabijania, a nie przykładny Ojciec. I te kobiety zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą kim jest i jak będzie wyglądać ich życie.

— Czyli mam rozumieć, że czeka mnie życie inkubatora? — Nie mam pojęcia kiedy te słowa wyszły z moich ust. Moje myśli, wypełzły na wierzch bez wcześniejszego przemyślenia tego, co powinnam powiedzieć, aby było to odpowiednie. Zważając na to przed kim właśnie siedzę.

— Inkubatora? — Prychnął. — Może nie do końca panno Fox. — Ojciec Dragona tym razem zaakcentował moje nazwisko, które w jego ustach brzmiało dość, niesmacznie. — Już wspominałem, że szanujemy swoje Żony, oraz kochamy swoje dzieci. Rodzina jest dla nas najważniejsza. Ale musisz wiedzieć, że jeśli nie należysz do tego świata, będzie Ci ciężko znieść — Na chwilę się zatrzymał, próbując znaleźć odpowiedni synonim tego, czym się zajmuje Dragon — „Zawód" mojego Syna. Nie wracanie po nocach, częste wyjazdy, kluby którymi zarządza.. To dość niecodziennie dla zwykłej kobiety.

— Zgodzę się z tym, to dość niecodziennie dla najzwyklejszej kobiety. — Przytaknęłam, pragnąc zakończyć ten temat, a najlepiej całą rozmowę i wyjść stąd jak najszybciej.

— Tak więc wracając do pytania panno Fox. Gdzie Dragon poznał swoją przyszłą małżonkę?

— W barze.

— Pracowałaś w barze? — Antonio spojrzał na mnie, pocierając swój podbródek. — Jako kto?

— Kelnerka.

— Obsługiwałaś Dragona i nagle tak po prostu stwierdził, że to Ty powinnaś być jego wybranką? — Ton głosu zaczynał się podnosić, a rysy twarzy wyostrzać.

— Można powiedzieć że obsługiwałam, do czasu gdy zrobił się nieprzyjemny. — Moja złość również we mnie narastała. Byłam pewna, że nie wytrzymam, że nie zdołam utrzymać języka za zębami.

Ten facet miał każda „normalną" kobietę za coś gorszego. A pragnę zaznaczyć, że to oni wybijają ludzi jak robale, a traktują ich jeszcze gorzej w przeciwieństwie do „normalnej rasy ludzkiej".

— Podawałaś mu pierogi, czy może krupnik, tak jak to u was w Polsce się jada? — Zadrwił, przypatrując się mojej reakcji.

Zacisnęłam zacznie mocniej dłonie na kartonie, licząc w głowie do trzech.

Cindy uspokój się.. On chce cię sprowokować.

Widzę że zapoznałeś się Antonio z moimi korzeniami, to miłe. Wybacz, ale niestety nie pamiętam dania które podawałam twojemu synowi. Byłam zbyt bardzo zajęta w wycelowaniu w niego.

W jego oczach pojawiło się zaskoczenie. Mięsień w jego szczęce drgnął i po chwili wysyczał przez zęby słowo, którego nie byłam w stanie zrozumieć.

— Celowałaś do mojego Syna?! — Warknął, podnosząc się z siedzenia, przez co momentalnie zamarłam.

Nie mam pojęcia jakim cudem w takim momencie mój wzrok powędrował na widok za oknem. Brama otworzyła się, a na posesje wjechały dwa SUV'y Dragona. Antonio mimo swojej wściekłości również skierował swoją głowę w kierunku miejsca, które przykuło moją uwagę.

Po wstaniu z krzesła ruszył w stronę podłużnego okna i uchylając delikatnie firankę zanurzył swoją dłoń w kieszeń garniturowych spodni, po czym wyjmując telefon wybrał numer. Nim przyłożył słuchawkę do ucha zerknął za siebie sprawdzając, czy aby na pewno wciąż zajmuje swoje miejsce jakby bał się, że czmychnęłam cicho niczym drobna mysz i z pewnością gdybym była tu z Dragonem, moje nogi znajdowałyby się już za drzwiami. Jednak Antonia nie znałam, przez co nie potrafiłam nawet drgnąć z miejsca.

— Każ mu tu przyjść razem z jednym z jego ludzi. — Surowy ton Antonia nie zwiastował nic dobrego.

Nie czekaliśmy długo. Nim Ojciec Dragona zdążył otworzyć usta w pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania.

— Wejść! — Warknął.

Zza ciemnych dębowych drzwi wyłonił się Nero, wraz z jednym z ich ludzi. Był to znany mi już mężczyzna, którego połowa twarzy została oszpecona przez poparzenie.

Ich wygląd wołał o pomstę do nieba. Wymięte koszule, które zazwyczaj były białe, przybrały barwę szarości, mieszającą się z brązowymi plamami rozprzestrzeniającymi się na całym materiale. Włosy sterczące w każdą stronę zatrzymały w sobie jeszcze kilka liści z drzew, a spodnie zostały pokryte błotem. Twarze mężczyzn zostały całe poobijane. Na knykciach ich dłoni widoczne były jeszcze ślady walki w postaci zdartych kostek i zaschniętych już strupów krwi.

— Co się dzieje Nero?! — Krzyknął nieco zdezorientowany, jak i poddenerwowany już Antonio.

Przyjaciel Dragona, wraz z ochroniarzem wyprostowali się słysząc jego ton. Gołym okiem można było dostrzec, jak wielkim szacunkiem darzą Antonia. Jednak szacunek mieszał się z widoczną obawą, jak i strachem. Nie zdziwiło mnie to nawet na chwilę. Ojciec Dragona wywoływał tak gęstą i pełną powagi aurę, że nie dało się czuć niczego innego niż strachu, obawy, jak i niepewności.

Nero spojrzawszy w oczy Antonia, zagryzł nerwowo szczękę. Nawet ja byłam w stanie dostrzec, iż bił się z samym sobą, by z jego ust nie padło ani jedno słowo. Jednak gdy mężczyzna uderzył w stół pięścią, a jego mimika twarzy uległa znacznej zmianie, Nero zabrał głos.

— Znaleźliśmy winnego. — Zerknął na mnie, po czym odchrząknął przytykając usta.

— Ona nie jest problemem Nero, mów. — Odpowiedział chłodno Antonio. — Co się dzieje?! I gdzie do chuja jest mój Syn?! — Gdy ponownie uderzył pięścią w biurko, podskoczyłam przymykając swoje oczy.

Drgnęłam na krześle, przymykając swoje oczy. Moje dłonie znacznie mocniej zacieśniły się na opakowaniu kartonu, przez co z lekka wydał z siebie dźwięk.

Otworzywszy oczy zaledwie po sekundzie, z dezorientacją przypatrywałam się mężczyznom zgromadzonym w biurze Dragona. Nigdy nie uczestniczyłam w żadnej poważnej rozmowie. Nawet chociażby na filmach, osobom których temat się nie tyczy zawsze wychodzą, a Ojciec Dragona kazał mi zostać.

— Anonim Antonio. Znaleźliśmy winnego. Wiemy kto groził Dragonowi. I właśnie w tym momencie.. — Nero ponownie urwał, łapiąc kontakt wzrokowy z ochroniarzem stojącym obok niego.

— Dostaliśmy rozkaz, żeby nie zawiadamiać o niczym nikogo więcej.. — Powiedział niepewnie ochroniarz z blizną na twarzy.

— Ale to ja jestem Capo di tutti cappi* i to do mnie w pierwszej kolejności powinny docierać wszelakie informacje! — Ojciec Dragona krzyknął jeszcze mocniej, po czym zaczął stawiać pierwsze kroki w stronę Nero, jak i ochroniarza, którzy wciąż stali pod drzwiami.

Oboje na widok zbliżającego się mężczyzny zacisnęli pięści, a ich jabłko Adama gwałtownie się poruszyło.

— Dragon jest na barakach. — Wydukał ochroniarz z poparzoną twarzą.

— Kurwa. — Westchnął Antonio, zerkając na Nero.

— Czy są tam działające kamery?

Nero skinął głową, wyczekując reakcji Antonia.

— W takim razie włącz je.

Blondyn bez słowa skierował się do biurka, po czym otworzył laptop Dragona. Dźwięk uderzeń palców w klawiaturę wypełnił nerwową ciszę. Zielone oczy blondyna wydobyły się znad ekranu patrząc wprost na mnie, przez co nie byłam w stanie uwierzyć, iż jest to ta sama osoba. Dostrzegłam w nim cień tego samego człowieka, którego ujrzałam w piwnicy, gdy stał przy zmaltretowanym Dragonie. Nero zawsze zdawał się być opanowany, jednakże w tym momencie jego oddech był znacznie przyśpieszony, a oczy były mocno podkrążone, przez co można było dostrzec, że jest piekielnie zmęczony.

Czy wydarzyło się tam coś, o czym ojciec Dragona nie powinien wiedzieć?

— Odwróć ekran w naszą stronę. — Powiedział chłodno mężczyzna, stojący tuż za mną.

Nawet nie miałam pojęcia kiedy się tutaj zjawił, byłam zbyt zachipnotyzowana Nero, który zachowywał się strasznie nienaturalnie w obecnej sytuacji. Zastanawiałam się tylko czy to przez to co się tam wydarzyło, czy może przez Antonia?

— Teraz poznasz oblicze swojego przyszłego męża panno Fox. — Szepnął wprost do mojego ucha, kierując swoje oczy wprost na ekran.

Widok z kamer nie był dokładny, jednak dało się dostrzec to, co najważniejsze. Na ekranie pojawiły się cztery kwadratowe ujęcia. Na jednym z nich dostrzegłam parking, na którym stał jeden czarny SUV, drugi przedstawiał widok na wejście do obskurnego miejsca, trzeci natomiast padał na pomieszczenie, które jak zgaduje znajdowało się na górze tego budynku, ponieważ w jego prawym dolnym rogu widoczny był zarys schodów, a na ostatnim już obrazie dostrzegliśmy to, czego Ojciec Dragona tak bardzo wyczekiwał, natomiast ja wręcz przeciwnie.

Ostatni obraz przedstawiał Dragona, który zamachiwał się kijem bejsbolowym w siedzącą na krześle przed nim postać, której niestety ani ja, ani Antonio nie potrafiliśmy rozpoznać. Oboje przybliżyliśmy się do ekranu, mrużąc delikatnie oczy. Dzięki dziennemu światłu można było dostrzec znacznie więcej szczegółów. Betonowa posadzka, jak i obskurne ściany pokryte były znaczą ilością krwi. Jednak po dłuższym wpatrywaniu się w otoczenie, zamarłam. To co tam dostrzegłam przykleiło mnie do krzesła, a oczy przestały odczuwać potrzebę mrugania, by chociaż na chwilę nie stracić widoczności z tego co zobaczyłam.

Na ziemi leżała pieprzona ludzka dłoń...

Wszystkie wnętrzności skręciły się w supeł i wszystko co zjadłam poprzedniego dnia, podeszło mi do gardła. Gdybym nie przyłożyła dłoni do ust, a moje oczy mimowolnie nie zamknęły by się same, to jestem pewna, że bym zwymiotowała wprost przed siebie.

Dragon wciąż się zamachiwał, wykrzykując słowa w języku, którego nie znałam. Twarz siedzącego na krześle mężczyzny nie przypominała żadnej ludzkiej istoty, tylko jedną wielką czerwoną plamę. Był on ubrany jedynie w poszarpaną, ubrudzoną koszulę, której koloru określić nie potrafiłam, jednak liczne ślady krwi były na domiar bardzo widoczne. Nie miał na sobie ani butów, ani spodni. Zakładam, że posiadał jedynie bokserki, jednak nie mogłam tego dostrzec, ponieważ Dragon zaczął zasłaniać obraz, okładając po raz kolejny mężczyznę kijem.

Całemu zdarzeniu przyglądało się dwóch ochroniarzy, którzy pilnowali, aby nikt nie przerwał masakry, którą powodował Dragon.

Zaczęłam ponownie zaciskać dłonie na kartonie soku, który wciąż trzymałam. Zdawałam sobie sprawę z tego jaki jest Dragon. Sama osobiście miałam z nim do czynienia.. Był porywczy, przerażający, nieokiełznany i wiecznie lodowaty. Sprawiał, że się go bałam, choć jednocześnie w jakiś cholernie dziwny sposób przyciągał mnie do siebie, a ja niczym naiwne dziecko poddawałam się swoim emocjom, lgnąc do niego.

Zawsze wzbudzał we mnie skrajność. W jednej sekundzie z wściekłej osy robiłam się telepiącą myszą i wszystko było uzależnione od tego, jaki był dla mnie w danym momencie. Zawsze wszystko zależało od niego, nie ode mnie. To on wyznaczał, jaki nastrój będzie panował między nami, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Mogłam jedynie przytaknąć jak pies, który był wyuczony komend swojego pana.

Ale to.. to co właśnie zobaczyłam, najzwyczajniej w świecie mnie przeraziło. Każde jego uderzenie zdawało się być mocniejsze, natomiast mężczyzna przed nim coraz bardziej opadał z krzesła. Gdyby nie pomoc ochroniarzy, którzy poprawiali go za każdym razem gdy leciał, z pewnością już dawno jego ciało spotkałoby pod sobą zimny beton.

Kontynuowanie planu będzie znacznie trudniejsze, po tym co właśnie zobaczyłam.. To nie pierwszy raz gdy widzę jak Dragon zabija. Jednak pierwszy raz widzę, jak robi to w tak okrutny i nieznany dla mnie sposób.

— Kto stracił rękę Nero? — Zapytał chłodnym tembrem głosu Antonio.

— Człowiek, który zaatakował rodzinę Lorenzo w szpitalu. — Odpowiedział blondyn, zerkając na mnie.

Antonio mruknął coś pod nosem, po czym przetarł dłonią swój dwudniowy zarost.

— A ten? — Wskazał palcem na ekran, wprost na mężczyznę, który ledwo siedział na krześle. — Kim jest ten mężczyzna?

— Aron Salvadori.. — Ponownie na mnie zerknął, a moje usta niekontolowanie się otworzyły.

— Kurwa.. — Wysyczał przez zęby. — A wy dlaczego tak wyglądacie?! Jak do tego doszło Nero?!

— Dostanie się do niego wcale nie było takie proste, tym bardziej w dzień.. — Zaczął, obserwując reakcję Ojca Dragona.

Antonio chwycił krzesło na którym siedziałam, po czym ze zdwojoną siłą obrócił je w swoją stronę. Wpatrywał się we mnie wściekle, jakbym była drobnym ziarenkiem, które zapoczątkowało tą wojnę.

— Widzisz Cindy? To jest właśnie twój przyszły mąż! — Wysyczał przez zęby, delikatnie spluwając. — Bezwzględny morderca, który nie słucha!

— Antonio daj spokój, Ona.. — Nero jak szybko zaczął, tak skończył swoją wypowiedź, gdy w słowo wszedł mu Ojciec Dragona.

— Zamknij się Nero! Zabieramy ją ze sobą, niech zobaczy wszystko na te niezwykłe własne oczęta.

Antonio chwycił mnie za łokieć, po czym mocnym szarpnięciem uniósł mnie, ciągnąc wprost w stronę wyjścia. Przemierzałam korytarz, schody jak i ścieżkę wprost do samochodu Antonia w jego mocnym uścisku, który spowodował mrowienie w mojej ręce.

Przerażony Nero kroczył za nami, próbując zatrzymać Ojca Dragona.

— Antonio! Ona nie może tam jechać, to nie jej wina!

— Wsiadaj i przestań pieprzyć Nero! — Warknął.

Docierając już do drzwi potknęłam się przez zbyt szybkie kroki mężczyzny, jednak jego mocny uścisk nie pozwolił mi upaść. Otworzył tylne drzwi auta, wrzucając mnie do środka. Moje serce waliło jak oszalałe. Momentalnie poczułam potworne palenie w gardle, które wytworzyło potok lejących się łez z przerażenia, jakie owładnęło moje ciało.

— A tylko się kurwa rusz, a zobaczysz. — Warknął, zatrzaskując z hukiem drzwi.


Capo di tutti cappi* - Szef wszystkich szefów. Ojciec chrzestny, z którym liczy się każda rodzina mafija.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top