6. Demon przeszłości.


 Cindy : 


Dzień spędziłam wspaniale. Alex to najlepsze co spotkało mnie w moim dotychczasowym życiu. Od łez wzruszenia przeszłyśmy po łzy śmiechu. Zawsze gdy jesteśmy razem dostajemy głupawek a najlepsze jest to, że tylko nas śmieszą nasze żarty. Jedni mogliby powiedzieć że jesteśmy obie totalnymi przegrywami tracąc życie w łóżku, ale ja uważam wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że każdy odnajdzie swoją bratnią duszę i będzie mógł być takim dziwakiem jakim ja i Alex jesteśmy dla reszty świata. Przeżyłam z tą kobietą tyle wspaniałych chwil i nie ważne jakiego wstydu jej narobiłam, zawsze trwała przy mnie do końca.


— Więc, mówiłaś że Bob szykuję jakąś kolację dla swoich wspólników? — Alex spojrzała na mnie pytająco, popijając wino.


— Zgadza się. Trochę się zdziwiłam bo przez słuchawkę brzmiał tak nieswojo. Pytałam czy wszystko w porządku, ale powiedział że jak najbardziej tylko jest troszkę zmęczony. — Tłumaczyłam Alex, wpatrując się w jej niebieskie tęczówki. — Wiesz nie chciałam naciskać, w końcu to moj szef.. — Lekko się skrzywiłam wykazując tym samym nutkę niezadowolenia, po czym napiłam się wina które sączyła wraz ze mną Alex.


— Zajebiscie! Wiesz Bob to przystojny szef, ciekawe czy jego wspólnicy też są tacy jak on. — Alex również upiła łyk wina, po czym zaczęła się bawić kieliszkiem obijając trunek o jego ścianki.


— Alex.. — Szturchnęłam ją w ramię, kręcąc głową w niedowierzaniu.


— No już dobra, dobra nic nie mówię. I co będziesz ich obsługiwać mam rozumieć?


— Zgadza się. — Przytaknęłam. — Tylko jakby to powiedzieć.. Kazał mi się ubrać elegancko i nie wiem co oznacza dla niego ''elegancko''. Czy mam mieć koszulę, czy jakąś sukienkę?


I dopiero w momencie rozmyśleń nad tym jak muszę wyglądać dotarło do mnie, że nie mam nic stosownego na taką okazję.


— Cholera przecież ja nawet nie mam takich ubrań! — Odłożyłam kieliszek na biurko, po czym podniosłam się z krzesła podbiegając do szafy.


— Normalnie pomyślałabym że zaprosił Cię na randkę, ale sama nie wiem jakbym to odebrała. Szkoda że nie wspomniałaś wcześniej, przywiozłabym Ci całą szafę. A ta sukienka? Ta którą dostałaś ode mnie na święta?


— Alex! Jesteś genialna, totalnie o niej zapomniałam. — Prędko przysunęłam krzesełko spod biurka i postawiłam tuż przed szafą, po czym stanęłam na nim przytrzymując się drzwiczek. Wyciągnęłam maksymalnie dłoń ku górze sięgając do górnej półki z której chwyciłam pudełko z sukienką.


— Ty jej nawet nie wyjęłaś z pudła?! — Poderwała się do siadu kręcąc głową z niedowierzaniem.


— To na specjalnie okazje, wolę trzymać ją w pudle. Jeszcze mole mi ją zjedzą. — Obie spojrzałyśmy na siebie, po czym zaśmialyśmy się pod nosem.


Schodząc powoli z krzesła odłożyłam pudełko na biurko i nie czekając ani chwili dłużej odkryłam jego wieczko. Przed moimi oczami ukazała się piękna sukienka w kolorze różowego złota, którą włożyłam na siebie z prędkością światła. Była cała zabudowana z przodu z długimi rękawami. Alex dobrze wiedziała że nie lubię zbyt dużo odkrywać i zawsze celowała, jak to mówiła ''w te zakonne klimaty'' Sięgała mi do kolan z czego byłam bardzo zadowolona. Po bokach miała ściągacze, które czyniły moją figurę bardziej zaokrągloną. Tył sukienki nie był wyzywający, jednak miał w sobie coś co przyciągało uwagę. Pół pleców było odkryte, z tyłu również były ściągacze, które myślę że z mojej pupy uczynią cuda. Każde ściągnięcie w tej sukience było chyba szyte jak na miarę, ponieważ sukienka zrobiła ze mnie chodzącą klepsydrę, a do niej naprawdę było mi daleko..


— Boże przecież ja w tym nie pójdę.. Jak ja obsłużę w tym ludzi? — Wyjęczałam chwytając za skrawek materiału sukienki.


— Nie marudź i tak masz już mało czasu, a musisz się jeszcze pomalować. — Pośpieszała mnie Alex, kiwajac palcem w moją stronę.


Bez słowa spojrzałam na nią i przewróciłam oczami. Ale Alex miała rację, nie mogłam wyjść wyglądając totalny kopciuch.


Prędkim krokiem opuściłam pokój, ruszając wprost do łazienki w której pośpiesznie się odświeżyłam. Przez stres jaki zaczął mną władać jak i pośpiech spadł mi każdy możliwy żel jak i szampon z półki. Wychodząc z kabiny osuszyłam się, po czym nalożyłam na końcówki resztki olejku arganowego, który miał sprawić że siano zwane moimi włosami, stanął się milsze dla oka. Choć miałam jeszcze czas, to i tak pędziłam jak oszalała mając z tyłu głowy że lepiej być wcześniej, niż spóźnioną.


Do pokoju wparowałam jak strzała, siadając tuż przed biurkiem chwyciłam za kosmetyki, w celu zamaskowania każdej możliwej niedoskonałości na twarzy. W końcu mogłam wyglądać jak dziewczyna a nie jak chodzący robol.


Czarno-brązowy smokey eyes, był moją rutyną na różne wyjścia. Zawsze uważałam że najlepiej było mi w takim makijażu, uwielbiałam ciemne i stonowane kolory. Jeśli chodzi o jakieś pomarańcze czy fiolety to totalnie odpadam. W moim makijażu największą rolę odgrywa brązer, który sprawia że moja twarz ma w końcu jakiś ludzki kształt. W młodszych latach bardzo dużo się malowałam, dlatego nie muszę się męczyć u kosmetyczek, na które nawet nie w sumie nie stać.. Nie robię tego jak one, ale jest znośnie i co najważniejsze bez plam, więc jest jak najbardziej do zaakceptowania. Ostatni krok jaki mi pozostał do wykończenia makijażu to delikatne kępki rzęs, przy których dostaje nerwicy. Jednak efekt końcowy jest wart każdego możliwego przekleństwa, jakie tylko zdołało opuścić moje usta. Na sam koniec dodałam jedynie rozświetlacz w kącikach, na nos oraz na kości policzkowe.


— Jak kula disco, czyli idealnie. — Zaśmiałam się podziwiając w odbiciu błysk srebrzystego rozświetlacza.


Kreację dopełniłam delikatnymi złocistymi szpilkami, które idealnie współgrały z tą niecodzienną sukienką. Totalnie nie byłam przyzwyczajona do siebie w takim wydaniu. Nie wyglądałam jakbym miała iść obsługiwać ludzi, tylko jakbym wybierała się na randkę z milionerem.


— No, no panienko wyglądasz jak milion dolarów a nie jak ''kula disco''. Ta sukienka to była moja najlepsza decyzja. — Duma Alex rozpierała wręcz cały pokój.


Choć słowa mojej przyjaciółki były przychylne, to gdy tylko spojrzałam w lustro rozwiałam je w każdą możliwą stronę. Moja zakompleksiona ''ja'' wyszła na zewnątrz, obracając komplement Alex w pył.


— Ja wyglądam jakbym szła na bankiet, a nie obsługiwać jakieś szychy..— Westchnęłam z nutką niepewności przyglądając się uważnie w lustrze.


— Za późno kochana, trzeba jeszcze ogarnąć włosy. — Alex wstała z łóżka, po czym ruszyła w stronę szafy wyjmując z niej prostownicę, inicjując szczypce raka. —Trzeba ujarzmić te twoje fale i bardzo chętnie się tym zajmę!


W pokoju rozbrzmiał znajomy dzwonek telefonu mojej przyjaciółki. Blondwłosa podniosła prędko brzęczące urządzenie z mojej szafki nocnej po czym i przyłożyła je ucha.


— Cholera jasna.. — Wychrypiła przez zęby rozłączając się. Jej niezadowlona mina nie zwiastowała nic przyjemnego.


— Zasrany gnój.. Mam ich wszystkich dość a szczególnie jego! Muszę odebrać Thomasa z imprezy.. — Westchnęła ze zrezygnowanym wyrazem twarzy.


— Nie przejmuj się, przecież nie pierwszy raz będę jechać metrem. Dam sobie radę. To twój brat, dbaj o niego.


— Bycie niańką i szoferem to nie moja bajka. Ale cóż, mus to mus. Uważaj na siebie i dzwoń do mnie jeśli zobaczysz coś niepokojącego. — Nakazała, zbierając po moim pokoju swoje rozrzucone rzeczy.


— Tak, tak idź już bo Thomas pewnie czeka na Ciebie jak na zbawienie.


Szybko się pożegnałyśmy wymieniając ze sobą ostatni uścisk, po czym Alex wyleciała z domu jak strzała.

Po wyjściu mojej przyjaciółki zaczęłam pakować niedużą kosmetyczkę do torebki, telefon oraz małą broń. Nigdy jej nie użyłam ale zawsze noszę ją ze sobą po zdarzeniu sprzed kilku lat. Za każdym razem gdy gdzieś wychodzę oglądam się kilka razy, sprawdzam czy samochód za mną nie jedzie bądź czy ktoś mnie nie obserwuje.


Historia sprzed kilku lat nie jest dla mnie miłym wspomnieniem. Miałam zaledwie 14 lat gdy wracałam ze sklepu. Mama wysłała mnie po drobne rzeczy do obiadu, a ja skorzystałam z okazji jaka mi się nadarzyła kupując sobie lpysznego jak i zimnego loda w dość upalny dzień. Gdy tylko wyszłam ze sklepu, kątem oka dostrzegłam jadące za mną czarne BMW. Nie znałam niestety jego modelu, jednak na tamte czasy samochód był dość nowoczesny. Mężczyzna przy każdej możliwej okazji zwalniał i próbował mnie zagadywać, a ja naiwna dawałam się nie widząc w tym totalnie nic złego. Myślałam że po prostu jest sympatyczny, ujrzałam w nim zagrożenia mimo iż jego łysa głowa i tatuaże nie wyglądały przyjaźnie. Nie widziałam wtedy w ludziach totalnie żadnego zła, zawsze byłam chętna do poznania się. Jednak gdy mężczyzna wciąż za mną jechał poczułam się niesowjo, zaczął zajeżdżać mi drogę na pasach i mimo moich próśb by odjechał nie robił tego. Nie miałam ze sobą telefonu, więc krążyłam po okolicy wydawało mi sie wtedy rozsądnym wyjściem. Mężczyzna wjeżdżał i wyjeżdżał różnymi uliczkami, przerażając mnie zaistniałą sytuacją jeszcze bardziej.


Bałam się wrócić do domu, ponieważ nie chciałam by wiedział gdzie mieszkam. Na zewnątrz zaczęło powoli się ściemniać i gdy już myślałam że odjechał, ponownie zajechał mi drogę na przejściu, próbując wpakować mnie do samochodu. Wtedy jak rycerz na białym koniu pojawił się mój tata, wpadając w przerażający mnie szał. Jego pięści silnie uderzały w twarz mojego oprawcy i wtedy pierwszy raz zobaczyłam tak zmasakrowaną twarz, która przez kilka drobnych lat śniła mi się po nocach. Jestem pewna że na pewno do dziś mężczyzna ma blizny.


Po tym zdarzeniu tata chodził ze mną na strzelnicę. Miał tam znajomego który mnie wpuszczał i uczył jak obsługiwać broń. Nauczył mnie tego po to, by nikt nigdy nie chciał mnie skrzywdzić w taki sposób jaki, chciał nieznany mi mężczyzna. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top