57. Ta dobra strona?

POV Cindy :

Noc, którą spędziłam w żelaznym uścisku Dragona nie należała do najlepszych. Zaśnięcie graniczyło z cudem, gdyż moją głowę zaprzątały wszystkie wydarzenia, które rozegrały się w moim życiu. Zamknięcie powiek, równało się jedynie z widokiem krwawiącego Lorenzo, jak i oczami w kolorze lodowca, które należały do Arona.

Leniwie zwróciłam głowę ku śpiącemu tuż obok mnie Dragonowi, lustrując go swoimi nieco ciężkimi powiekami. Rozluźnione rysy twarzy sprawiały, iż nie zdawał się być tak chłodny jak zawsze. Umięśniona klatka piersiowa pokryta tatuażami unosiła się w powolnym tempie, a ręce ułożone za głowę uwydatniały jego bicepsy, które również były zdobione czarnym tuszem i choć nie powinnam, tak nie byłam w stanie oderwać wzroku, który w powolnym tempie lustrował najmniejszy kształt, czy wytatuowana postać na każdej krzywiźnie jego ciała.

Mimo, iż hotelowe łóżko było sporych rozmiarów, tak Dragon zajmował jego znacznie większą część. Oddech ciemnookiego wręcz rozbrzmiewał w moich uszach niczym melodia, a unosząca się klatka piersiowa hipnotyzowała z każdym kolejnym ruchem.

Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo Dragon różni się od mężczyzn, których było mi dane spotkać. Jego sposób bycia, tatuaże, charakterystyczne rysy twarzy, które w tym momencie szpeciły delikatne zasinienia na łuku brwiowym jak i wardze, czyniły go czymś nierealnym. Przez myśl momentalnie przeleciało mi również jego dzieciństwo. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam. Nie wiem, dlaczego nie lubi gdy ludzie wymawiają jego imię, nie znam nawet jego nazwiska, rodziny.. Jest jedną, wielką i wytatuowaną księgą, która nie chce się przed nikim otworzyć .

A jaki był gdy był mały? Jaki był gdy dorastał? I co sprawiło jego zamiłowanie do licznych tatuaży i kto sprawił, że właśnie taki jest? Pytania same nasuwały się na język, jednak nie byłabym w stanie mu ich zadać wiedząc, iż Dragon nie udzieliłby mi na nie odpowiedzi.

— Dzień dobry Aniołku. — Zachrypnięty głos ciemnookiego otrzeźwił mnie na tyle, by moje spojrzenie skierowało się na jego zaspaną i nieco rozbawioną twarz. — Na co się tak przyglądasz? — Dragon przeciągnął się, a kącik jego ust lekko drgnął ku górze.

— Dzień dobry. — Odpowiedziałam najbardziej obojętnym głosem, jakim byłam tylko w stanie wykrzesać ze swojego gardła.

Czułam jak moje policzki stopniowo zaczynały płonąć, a rumieńce z każdą sekundą wyłaniały się na powierzchnię. Pragnąc uniknąć porannego starcia z Dragonem uniosłam się do siadu, by następnie zwlec się z łóżka, jednak ciężka jak i wytatuowana dłoń szykowała dla mnie znacznie coś innego. Silne pociągnięcie sprawiło, iż ciepłe ciało Dragona przyległo do mojego. Przełknęłam z trudem, gdy po kilku sekundach zawisł tuż nade mną, a ciemne oczy przewiercały mnie na wskroś sprawiając, że kolor policzków znacznie ciemniał.

— Co za ignorancja z samego rana. — Mruknął, przejeżdżając czubkiem nosa po mojej żuchwie.

— Lubisz być adorowany co?

Kącik ust bruneta drgnął ku górze, a zaspane czarne oczy nieco rozpromieniały.

— Od kiedy interesuje cię to co lubię?

— To było pytanie retoryczne.

Lekki cień uśmiechu przebiegł przez jego nieco pokiereszowaną twarz, lecz nie wiedząc czemu ta drobna garstka szczęścia została momentalnie zduszona. Zgasła tak szybko, jak zdołała się pojawić.

Intensywne spojrzenie Dragona przebiegło po mojej twarzy, a jego ciało znaczniej przyległo do mojego. Drobne zetknięcie się naszych skór spowodowało pobudzenie moich motyli w brzuchu, które zawsze szalały w obecności tego mężczyzny. A ja choć próbowałam je uspokoić, tak one działały na moja niekorzyść. Dosłownie tak, jakby chciały mi zrobić na złość.

Dopiero w tym momencie zdołałam zrozumieć co Dragon pragnął mi przekazać. Na myśl o tym, iż jestem pod nim całkiem naga, cała się spięłam przez co zdołałam poczuć lekkie ukłucie w łydce. Patrzyłam niepewnie w czerń oczu Dragona, by następnie przełknąć z trudem ślinę. Cwaniacki uśmiech niemalże sekundowo ozdobił jego twarz, a koniuszek nosa pogładził moją żuchwę. Na ten ruch wstrzymałam oddech, by następnie gwałtownie go wypuścić.

— Ja też lubię na ciebie patrzeć. — Wyszeptał tuż przy moim uchu, muskając je lekko wyczuwalnie swoimi miękkimi wargami.

Nie widziałam swojej twarzy, lecz czułam gorąc, który wręcz pożerał moją skórę żywcem, wypalając ją od środka. Moje wargi rozchyliły się, jednak nie upłynęło z nich żadne słowo. Byłam totalnie zszokowana tym, co usłyszałam z ust Dragona.

Czarne oczy skrywały w sobie żar, który z każdą sekundą zdawał się być intensywniejszy, przez co przełknęłam z trudem, delikatnie poruszając się pod ciężkim ciałem Dragona, czując na swoim udzie jego uwypuklenie w bokserkach.

Prześledziłam wzrokiem jego poobijaną twarz, jak i silne ramiona, które obezwładniały każdy mój ruch czując się jak mała dziewczynka, która po raz pierwszy ma styczność z mężczyzną. Gdyby nasza relacja, a raczej poznanie się wyglądałoby znacznie inaczej nie wykluczam, że zdołałabym dać szansę Dragonowi.

— Tego nie powiedziałam. — Zaczęłam, chcąc przerwać ciszę, jaka zapanowała między nami.

— Nie musiałaś. Twoje rumieńce robią to za ciebie, pomidorku. — Dokończył, podkreślając znacznie ostatnie słowo.

Wiedziałam, że nawiązywał do momentów gdy wyzywałam go od wytatuowanych buraków. Niesamowicie dziwne było widzieć jak ten mroczny mężczyzna próbował podnieść mnie na duchu.

Na myśl o czerwieni, momentalnie przed oczami pojawił się obraz betonu na którym leżał zraniony Lorenzo. Dopiero gdy opuszek palca Dragona pogładził mój policzek, zorientowałam się, że przymknęłam swoje oczy.

— Co jest? — Jego głos nie był już tak nasączony chrypką, jak na samym początku.

— Nic, po prostu... — Zaczęłam, chcąc wymyślić coś znacznie innego, niż to co naprawdę zaprzątało moje myśli.

— Cindy. — Napomniał twardo.

— Lorenzo...

Dragon chwycił mój podbródek między swoim palcem wskazującym a kciukiem, po czym spojrzał głęboko w moje oczy.

— Lorenzo przeżyje Cindy. Jeszcze nie raz będziesz miała okazję rzucić w niego talerzem, czy innym naczyniem, który napatoczy ci się do ręki.

Uśmiechnęłam się blado, a w sercu zawitało ciepło. Lecz nie potrafiłam określić czy jest to zasługa tego, że Dragon mnie wspiera w tym wszystkim, czy też samo wspomnienie mojej nieudolnej walki z Lorenzo, która jak większość zakończyła się niczym dobrym.

— Po tym co się wydarzyło, żadne naczynie nie poleci w jego stronę.

— A w moją? — Uniósł brew ku górze, na co nieco większy uśmiech zawitał na mojej twarzy.

— Może. Tyle, że tym razem postaram się wycelować.

Dragon prychnął śmiechem, po czym delikatnie musnął zagłębienie mojej szyi. Szorstkie opuszki palców przesunęły po mojej tali, by następnie zataczać nierównomiernie koliste ruchy na udzie od zewnętrznej strony. Poruszyłam się gwałtownie, na co Dragon zassał moją skórę na szyi.

— Ja też się postaram cukiereczku. — Wyszeptał między pocałunkami, które leniwymi ruchami zjeżdżały ku nabrzmiałych piersi.

Moja klatka piersiowa zaczęła unosić się znacznie szybciej, gdy język Dragona przejechał po sterczącym sutku, by następnie z lekka go przegryźć. Ciche sykniecie wydostało się spod moich warg, a palce u stóp zacisnęły się.

— Dragon...

— Nie skrzywdzę cię Cindy. — Wyszeptał. — Nie zrobię niczego, na co byś mi nie pozwoliła.

Podczas gdy jego język pieścił moją brodawkę, jego czarne oczy wyłoniły się spod wachlarza czarnych rzęs, by spojrzeć na moją twarz.

— To niestosowne w tej sytuacji...

— Odpręż się. — Brzmiał tak miękko, że przez chwilę zwątpiłam w to, iż słowa należały do niego.

Dłoń Dragona sunęła po każdym zakamarku mojego ciała, jakby badał je z największą dokładnością. Czułam najdrobniejsze muśnięcie, jak i słyszałam każdy oddech, który nabierał między poruszającym się językiem, wokół stwardniałego sutka. Gdy ręka znalazła się między udami zapragnęłam je zacisnąć, jednak ciężkie ciało Bruna między moimi nogami totalnie mi to uniemożliwiało. Z każdym kolejnym ruchem czarne oczy spoglądały na mnie, lustrując reakcję na kroki, które podejmował.

Miękkie wargi wciąż pieściły moją pierś, by następnie wyznaczyć szlak pocałunków ku brzuchowi, który unosił się w przyspieszonym tempie. Moje serce zabiło dwa razy szybciej gdy Dragon zsunął się nieco w dół, a ku zbiegu ud poczułam ciepły oddech, który wywołał żar w podbrzuszu. Niepewnie spojrzałam na Bruna, jednak nie zdołałam wydać z siebie żadnego słowa sprzeciwu, gdy wilgotny język przejechał po wewnętrznej stronie uda.

Mięśnie na jego ciele znacznie się spięły, gdy delikatnie musnął wzgórek, a z moich ust wydobyło się głośne westchnięcie.

Ręce Dragona owinęły się wokół moich ud, by następnie silnym ruchem przyciągnąć mnie do siebie. Pisnęłam z zaskoczenia, a pociemniałe spojrzenie Burna sprawiło, że poruszyłam się przez ciepło jakie kumulowało się między moimi nogami. Wilgotny język przejechał wzdłuż mojej kobiecości, by następnie delikatnie zassać najczulszy punkt, jaki tylko posiadałam w swoim ciele. Niekontrolowanie wypięłam biodra w przód, wplatając dłonie we włosy Dragona.

Ciemnooki mruknął pod nosem na mój ruch, przyspieszając ruchy języka, który rytmicznie poruszał się w górę i w dół, miejscami zataczając drobne kółka. Przez intensywne uczucie, które rozprowadzało się od brzucha przez całe ciało, nie byłam w stanie leżeć spokojnie. Wyginałam plecy, poruszałam biodrami jak i ciągnęłam za włosy Dragona, by choć w najmniejszym stopniu uśmierzyć pulsujący gorąc.

Byłam pewna, że to co czułam nie mogło stać się intensywniejsze, jednak w momencie gdy Dragon wsunął we mnie palec, wszystko wokół niego się zacisnęło, a z moich ust wydobył się niekontrolowany dźwięk rozkoszy.

Gardło mi wręcz zasychało z każdym kolejnym jękiem, który wydostał się na powierzchnię. To co robił ze mną ten człowiek, było nie do opisania. To jak zdradzało i otumaniało mnie moje własne ciało, było najgorszą słabością.

A może to właśnie Dragon powoli się nią stawał?

— Dragon... — Wysapałam, nie wiedząc co tak naprawdę chciałam powiedzieć.

Usłyszał mnie, gdyż momentalnie spojrzał na moją zarumienioną twarz. Widok tego bezwzględnego faceta między moimi nogami sprawił, że pulsujące ciepło jakie kumulowało się w moim ciele pękło. Zadrżałam, a moje zielono-szare oczy pokryły się mgłą. Znacznie zacisnęłam dłonie, które wtopione zostały w jego włosy, a plecy mimowolnie wygięły się w łuk, gdy Dragon znacznie mocniej nacisnął na mój czuły punkt językiem, intensywniej go pocierając.

Rozpadłam się na drobne kawałeczki i gdyby Bruno nie przetrzymywał moich ud z pewnością walałabym się po całym łóżku. Ciężki oddech ugrzązł w płucach, a ciepły język Dragona delikatnie przejeżdżał wzdłuż mojej kobiecości, wywołując przyjemne doznanie.

Oswobodziłam jego włosy z silnego uścisku, lecz nie potrafiłam na niego spojrzeć, gdyż moje policzki wciąż płonęły. Usta Dragona delikatnie ucałowały mój wzgórek, by następnie ponownie zawisnąć tuż nade mną.

— Jesteś piękna Cindy. — Jego dłoń odgarnęła kosmyk złocistych włosów z mojej twarzy, by następnie delikatnie ucałować kącik moich ust.

Chciałam mu odpowiedzieć, jednak nim z moich warg wydostało się słowo Dragon spojrzał na zegarek, po czym zabrał głos.

— Dzisiaj wracamy do domu. Pojedziesz z innymi ochroniarzami. Pamiętaj Cindy, Lorenzo nie ma, więc nie kombinuj niczego.

— Nie będę. — Westchnęłam.

~ . ~

POV Dragon :

Dzień mimo, iż był ciężki, to zleciał na domiar szybko. Nim się obejrzałem, siedziałem na kanapie z Nero jak i Fabio w Scelcie i choć starałem się przez cały dzień odsuwać od siebie czarne myśli, jak i przebłyski wspomnień, tak one wracały ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanych momentach.

Coś męczyło mnie w środku, gdy widok zrozpaczonej Cindy w wannie nawiedzał moją głowę. Świadomość tego, że ktoś mógł jej zrobić krzywdę, a mnie nie było w pobliżu ściska mnie za gardło.

Widok Lorenzo również nie był najmilszym, co mogłem zobaczyć tamtego wieczoru. Nie przerażał mnie widok krwi, jednak to był mój człowiek. Jego strata z pewnością osłabiłaby moje szeregi, a budowanie zaufania jakim darzyłem Lorenzo nie należało do najprostszych. Nie chciałem mówić tego Cindy, ani nikomu dookoła, lecz miał małe szanse na przeżycie tego ataku.

Nero wpatrywał się w szklany stolik, będąc myślami znacznie gdzie indziej, a Fabio rozłożył ręce na oparciu kanapy, by następnie co chwilę pocierać nerwowo swoją brodę.

— Ktoś im musiał dać cynk. — Rzucił Nero, wpatrując się wciąż w ten sam punkt.

— Gdy się dowiem kto, urwę mu jaja przy samej dupie. — Wychrypiał Fabio, zaciskając szczękę.

— Cindy coś ci powiedziała? — Zapytał Nero, kierując spojrzenie w moją stronę.

— Była zbyt bardzo roztrzęsiona. — Rzuciłem oschle, ignorując chęć zbesztania go za przyprowadzenie jej do mojej sypialni.

W pewnym sensie wiedziałem, że blondas zrobił to celowo. Potrafił prześwietlić ludzi na wylot, przez co to przeważnie on szedł na pierwszy ogień by przesłuchiwać pojmanych wrogów.

— Tamci też chuja wiedzieli. — Syknął Nero, kręcąc głową. — Kutas, który ich nasłał musiał mieć jakiś przeciek Dragon.

— Wiem. — Odpowiedziałem chłodno, pocierając w zmęczeniu oczy.

— Skoro ci ludzie tutaj czekali... — Zaczął Fabio, po czym oparł swoje łokcie o kolana, splatając ze sobą swoje dłonie.

— To ktoś stąd musiał im dać cynk, że tutaj jestem. — Dokończyłem za niego.

— Więc zadźgany miałeś być ty. — Skwitował brunet.

— W takim razie zatrudnił ślepe pizdy. — Prychnął Nero. — Przecież ty kurwa jesteś chodzącym wytatuowanym mięsem, a Lorenzo prócz smoka nie ma na sobie niczego.

— To są sekundy Nero. Adrenalina robi swoje w takim wypadku. Kret jest blisko. — Stwierdziłem twardo. — Musiał widzieć Cindy znacznie wcześniej.

— A co jeśli to było zaplanowane? Co jeśli to właśnie Lorenzo miałbyś zajebany? — Zapytał blondyn.

— W jakim celu?

— W takim Dragon, że on kurwa jej pilnuje. Może ktoś myśli, że blondyna to dla ciebie coś więcej i tak chcą uderzyć.

Spojrzałem w oczy blondyna, dostrzegając w nich chęć mordu. Dobrze wiedział, że nie dałbym skrzywdzić Cindy, więc jego słowa były dla mnie jak i dla niego oczywiste.

— Musimy przetrzepać każdego w domu jak i w klubie. Kucharki, sprzątaczki ogrodników, nawet pierdolonego hydraulika. Wszystkich. Wierzę, że ktoś w końcu popełni błąd. Ludzie zawsze to robią. Czasem płacą za nie więcej, a czasem mniej, ale zapewniam was, że te knucie będzie ich ostatnim pieprzonym tchnieniem na tej ziemii.

— Myślisz, że to Robert? — Pytające spojrzenie Fabio, sprawiło że zacisnąłem pięści przez co moja skóra pobielała.

— Odwet za brata? — Nero zlustrował nas oboje, jednak jego spojrzenie zatrzymało się na moich dłoniach. — Dragon mówiłem... — Zaczął, lecz momentalnie mu przerwałem.

— Mam to kurwa w dupie Nero. Bob nie żyje i każdy wie, że na to zasłużył. Gdybym mu darował, straciłbym w oczach moich ludzi szacunek. Dziewczynom dałem pole do popisu, ale jeżeli to on... To z nim nie mogę tego zrobić.

— Niech tylko Lorenzo wróci, a sam ich rozjebie. — Odezwał się z zaciśniętymi zębami Fabio.

Przez znacznie dłuższy czas obgadywaliśmy z chłopakami różne możliwe warianty. Rzucaliśmy sugestie, jak i podejrzenia do osób, które mogłyby jakkolwiek pomóc oprawcy w ataku. Fabio jako pierwszy podniósł się z kanapy, żegnając się nieco oschłym tonem.

— Fabio, co z tobą? Nie idziesz do Hailey? — Nero uniósł pytająco brew, na co ten spiorunował go wzrokiem.

— A kto powiedział, że nie idę?

— Bo zawsze cieszysz mordę, a teraz wyglądasz... Blado. — Dokończył.

— A mam kurwa promieniować zielenią Nero? Prawie zajebali Lorenzo.

— Fabio, Lorenzo to pierdolone bydle. Nawet gdybyś wcisnął mu dawkę usypiającą dla konia, to nic by to nie dało.

— Nóż dał. — Syknął.

— Wyjdzie z tego. — Odpowiedziałem chłodno, na co Fabio posłał mi nikłe spojrzenie.

— Hailey szykuj dupę! — Krzyknął, po czym opuścił pomieszczenie zatrzaskując za sobą masywne dębowe drzwi.

Zapanowała cisza, która rzadko się zdarza gdy w pomieszczeniu jesteśmy we dwoje. Blondyn spoglądał na mnie, po czym oparł się plecami o oparcie kanapy. Jego zęby jeździły po wardze, a wzrok wciąż wpatrywał się to we mnie, to w karafkę stojącą na stoliku.

— Lubisz ją.

— Nie zaczynaj dzisiaj. — Syknąłem, nachylając się ku naczyniu. — Polać ci?

Blondyn skinął głową, uśmiechając się cwaniacko.

— Daj spokój. Myślisz, że nie widziałem jak zareagowałeś, gdy stanęła w drzwiach?

— A ty jakbyś zareagował, widząc taką drobną kobietę umazaną całą we krwi? — Zapytałem chłodno, próbując zachować resztki rozsądku.

Chwyciłem karafkę z whiskey, po czym nalałem trunku do dwóch szklanek.

— Gdybym zobaczył taką Naomi oszalałbym.

Spojrzałem na niego, dostrzegając w jego spojrzeniu coś totalnie nieznanego. Wspomnienie imienia tej kobiety zawsze wiele go kosztowało, przez co wiedziałem, że rozmowa zbiega na tory po których nie chciałem się poruszać.

Blondyn nachylił się ku stolikowi, chwytając pełne naczynie po czym kontynuował swoją wypowiedź.

— Nie bądź chociaż ty kretynem Dragon. Wpadłeś, ale to przecież nic złego. Skoro lubisz tego blond kudrupla, to co cię powstrzymuje?

— Nero. — Syknąłem, również sięgając po naczynie, które od razu skierowałem do swoich warg.

Blondyn zaśmiał się, upijając spory łyk trunku.

— Kto by pomyślał, że to właśnie ona do ciebie trafi. — Powiedział znacząco.

Niekontrolowanie kącik moich ust uniósł się ku górze na wspomnienie celującej Cindy w moją stronę.

— Trafia dość celnie.

Nero uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów.

— Zawsze myślałem, że to będzie Elena.

Spojrzałem na przyjaciela, marszcząc brwi.

— Dlaczego akurat ona?

— Bo Esther dostałaby wtedy szału.

Oboje prychneliśmy śmiechem. Jednak w spojrzeniu Nero wciąż było coś, czego nie potrafiłem zrozumieć.

— Na Lisicę poluje jej rodzina. Nie jest zamężna, więc chcą dać ziemię, w zamian za jej ''zwrot''.

— I co zamierzasz?

— Nie oddam rudej chociażby się paliło i waliło.

— Ale... Ty tez jej nie chcesz prawda? — Nutka zawahania zaczaiła się w jego głosie.

— Elena nie poślubi żadnego starego pryka, który tylko czyha na okazję. A jeżeli spróbują czegokolwiek, to zakopie ich w ziemi, którą zaoferowali mi w zamian za nią.

— Zaskoczyłeś mnie... Mimo wszystko, wiem jaki byłeś dla Eleny, dla Cindy taki nie jesteś. I też wiem jaki byłem dla Naomi. Ja już jej nie odzyskam. — Kolejny, tym razem o wiele większy łyk spoczął w jego ustach, podczas gdy moja szklanka zastygła przy wargach. — Zawsze gdy jestem z inną myślę o niej, to naprawdę chujowe uczucie. Radzę ci się zastanowić Bruno, nim będzie za późno. Naomi nie żyje, a Cindy wciąż tutaj z tobą jest. Nie możesz jej tu trzymać w nieskończoność. Ona miała być tylko motywacją dla Boba w celu przyspieszenia spłaty, ale sam go zajebałeś w piwnicy. Jeśli będziesz ją trzymał jak psa, to nie licz na to, że ona to zaakceptuje.

Ciężko westchnąłem, po czym sam nachylając szklankę jednym i sprawnym łykiem opróżniłem jej zawartość z palącego płynu.

Wiem że Nero miał rację, ale coś mi nie pozwalało jej wypuścić. Myśl, że stracę nad nią kontrolę budziła we mnie skrajne emocje. Wiem, że powinienem to zrobić wiem, że powinienem ją wypuścić. Ale ja nie chciałem tego robić. Gdybym tylko podjął taką decyzje nie zostałaby ze mną, tylko uciekła nie oglądając się nawet za siebie.

— Cindy nigdy niczego nie zaakceptuje.

— A dałeś jej na to szansę? Dałeś jej jakiś wybór Bruno? Nim postawisz osąd, najpierw daj jej głos. Postaraj się. Wiesz, kobiety lubią kwiaty, randki i inne romantyczne duperele.

Prychnąłem, odkładając puste naczynie na stolik.

— To nie dla mnie.

— W takim razie Cindy nie jest dla ciebie. Nie widzisz tego Dragon? Obudź się w końcu i przestań prać łeb dziewczynie, masz 26 lat. Dobrze ci radzę przemyśl to sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top