56. Żywy Diabeł.

Miłego czytania kochane!

POV Cindy :

Muszę przyznać, że zaskoczenie na twarzy ciemnookiego, spowodowało u mnie zakłopotanie. Nie spodziewał się mnie, więc Nero musiał skierować mnie do nie tego pokoju co trzeba.

Ponownie opierając głowę na swoich kolanach, wciąż obserwowałam Dragona spod ciężkich powiek. Zaskoczenie znikło, natomiast jego jak zwykle chłodny wyraz twarzy powrócił na swoje miejsce.

Lodowate spojrzenie sprawiło, że zimno zaczynało być znacznie bardziej wyczuwalne. Ciężko westchnął, po czym ruszył ku umywalce, zaczynając powoli rozpinać guziki swojej koszuli by po chwili zakrwawiony materiał, który okrywał jego ciało znalazł się na podłodze.

— A nie powinno mnie tu być? — Zapytałam, choć co innego sunęło mi się na usta.

Bardziej chciałam wiedzieć co się wydarzyło, że wyglądał jakby coś go staranowało, bądź raczej on kogoś...

— Nie Cindy. — Odpowiedział chłodno, po czym odkręcając wodę przystąpił do szorowania swoich dłoni z których krew zaczęła spływać drobnymi strumykami.

Po trosce jaką ujrzałam w nim w pokoju nie było ani śladu, natomiast wróciła góra lodowa, która jedyne co potrafi okazać to chłód i gniew. Nie wymagałam od niego szerokiego uśmiechu, gdyż sytuacja w której się znaleźliśmy wcale nie była do tego odpowiednia, ale czy wyrażenie jakiegoś współczucia, czy też zmartwienia jest tak trudne?

— Więc gdzie powinnam się znaleźć? Na miejscu Lorenzo? Uwierz mi bardzo bym chciała. — Na powrót do zdarzenia sprzed kilku godzin w moich oczach ponownie zawitały łzy smutku i bezsilności.

To okropne być w takiej sytuacji i chcieć pomóc. Ale chcieć, a móc to dwie różne rzeczy.

Dragon na te słowa wyprostował się, po czym zakręcając wodę, ruszył w stronę wanny. Moje ciało momentalnie zdrętwiało i powodem nie było to, że siedziałam już w dość chłodnej wodzie, ale to, że postawa Dragona nie zwiastowała raczej nic dobrego.

Zatrzymał się tuż przy wannie i nie zważając na zimną jak i brudną wodę w której siedziałam, chwycił mnie i wyciągnął z niej. Nim z moich ust wyleciał jakikolwiek sprzeciw, Dragon przysiadł na brzegu wanny, po czym usadził mnie na swoich kolanach.

Byłam totalnie naga i mokra w związku z czym poczułam nieprzyjemny chłód, jaki panował w łazience. Zimno smagało moje ciało, powodując gęsią skórkę, jednak ciepłe dłonie jak i tors Dragona, które mnie obejmowały podziałały na mnie niczym koc termiczny.

— Nigdy tak nie mów Cindy, rozumiesz? — Wzmocnił swoje objęcie, po czym oparł swój podbródek o czubek mojej głowy.

Choć Dragon tym jednym jak i drobnym gestem zdołał wywołać przyjemne ciepło, tak w środku moje serce zamarzło na nowo. Wspomnienie krwawiącego Lorenzo wciąż pojawiało mi się przed oczyma.

— On nie przeżyje prawda? — Mój głos na te słowa zaczął drgać, a w przełyku uczucie nieprzyjemnego szczypania zwiastowało powrót mojego histerycznego płaczu.

— Nie myśl o tym Cindy. Połóż się do łóżka. — Odpowiedział nieco wymijająco, muskając ustami czubek mojej głowy.

Nie jestem na tyle głupia by nie zrozumieć, że Dragon przyznał mi rację. Widziałam te rany, widziałam jak Lorenzo leży cały zakrwawiony, przecież próbowałam zatamować krwotok i wtedy przez głowę przeleciała mi jedna myśl..

— Czy on miał rodzinę? — Dragon nabrał gwałtownie powietrza, po czym wypuszczając je postawił mnie na równe nogi.

Rzucając krótkie spojrzenie, chwycił wiszący nieopodal niego ręcznik, po czym podał mi go. Cisze zagłuszała jedynie kapiąca woda z kranu. Byłam świadoma tego, iż milczenie czasami było warte więcej, niż tysiąc niepotrzebnych słów. Ale w tej sytuacji chciałam coś usłyszeć. Przede wszystkim, chciałam usłyszeć prawdę. I zdaję sobie sprawę z tego, że może okazać się być dla mnie bolesna. Świadomość tego, że ktoś go kochał i że ktoś go straci będzie dobijać mnie jeszcze bardziej.

Ręcznik w tym momencie był zbędny. Moje ciało zdążyło przeschnąć w jego objęciach. Jedyne co było mokre w tym pomieszczeniu to spodnie Dragona oraz moje włosy z których wciąż skapywały na ziemię pojedyncze krople wody. Jednakże owinęłam się nim, zasłaniając swoje nagie ciało.

— Boże... — Załkałam, chowając w dłoniach swoją twarz.

Kręciłam swoją głową w niedowierzaniu, próbująć chociaż w najmniejszym stopniu przyswoić to, co się stało. Jednak myśli były zbyt uciążliwe. Nic nie było w stanie uciszyć tego, iż mężczyzna z którym najchętniej bym się ukatrupiła, właśnie za mnie umiera.

Ciepłe dłonie ponownie chwyciły moje ciało, unosząc mnie do góry. Nie byłam w stanie spojrzeć w tym momencie na Dragona. Nie chciałam po raz kolejny ujrzeć mrożącego spojrzenia, które przebiłoby moje serce na wylot.

Byłam pewna, iż Bruno jest oazą spokoju, jednakże w momencie gdy moja głowa opadła na jego klatkę piersiową usłyszałam przyśpieszony oddech, jak i oszalałe serce, które wybijało rytm galopujących koni.

— Nie płacz Cindy. — Twardy i z lekka przyciszony głos nie był w stanie powstrzymać fali łez, która nadchodziła z każdą kolejną sekundą.

Ciężkie kroki Bruna kierowały nas w stronę sypialni, a ja jedyne co potrafiłam, to milczeć. Nie wypowiedziałam ani słowa, gdyż paląca gula w gardle nie pozwalała przedostać się niczemu prócz szlochowi.

Czułam jak cała twarz promieniuje od wylanych łez, a gardło z każdą sekundą wysycha od nabierania gwałtownych chlustów powietrza. Wpatrywałam się w tatuaże Dragona, które zdobiły jego klatkę piersiową. Nie potrafiłam zlustrować co przedstawiały, gdyż mgła w moich oczach zamazywała cały obraz.

Miękka pościel, na którą opadło moje ciało zdołała odwrócić moja uwagę od ciała Dragona. Zmarszczyłam znacznie brwi, mrugając kilkukrotnie. Wzrok znacznie się poprawił, lecz pojedyncze łzy wciąż spływały po policzkach.

— Dragon... — Nim zdołał ode mnie odejść objęłam jego szyje rękoma, by następnie spojrzec na jego twarz. — Kto ci to zrobił? — Zapytałam nieco drżącym jak i cichym głosem.

Widziałam już wcześniej, że Dragon nie wrócił ze spaceru. Jednak dopiero w tym momencie byłam na tyle świadoma, by zlustrować jak źle to wyglądało.

— To trzeba opatrzeć.

— Śpij Cindy. Poradzę sobie. — Dragon ściągnął moje dłonie z szyi, po czym nie czekając nawet na odpowiedź, przykrył mnie kołdrą kierując się w stronę łazienki.

Sen wraz ze smutkiem ciążyły na moich powiekach. Myśli choć uporczywe, zdawały się słabnąć, gdy wsłuchiwałam się w szum wody dochodzący zza drzwi łazienki. Każdy dźwięk stawał się daleką otchłanią w którą chętnie się zatraciłam.

~ . ~

Otworzywszy oczy, ujrzałam nieznaną mi przestrzeń. Przymrużyłam oczy w grymasie, by następnie przetrzeć swoją twarz dłonią. Jęknęłam znacznie, gdy wszystkie zdarzenia raptownie wróciły.

Pokój oświetlała jedynie lampka nocna stojąca po drugiej stronie łóżka. Rzucała ciepło-żółte światło, dzięki czemu oczy po przebudzeniu nie błagały o litość. Przełknęłam z trudem, by następnie skierować spojrzenie na drugą stronę łóżka, która pozostała nienaruszona.

Wszystko zdawało się mieć swój wcześniejszy ład. Granatowe zasłony odcinały dostęp do całego świata, łózko pochłaiające mnie całą, jak i komoda, która stała niczym strażnik przy drzwiach łazienki z których padała smuga jaskrawego światła.

Poruszyłam się, krzywiąc z lekka swoją twarz. Moje włosy sprawiły, iż poduszka na której spałam stała się wilgotna, przez co leżenie na niej nie było już tak przyjemne. Czułam się jakby całe moje ciało zostało stworzone jedynie z waty, która za chwile miałaby się rozpłynąć.

Leniwie odkryłam kołdrę, po czym powolnym krokiem zwlekłam się z łóżka. Gdy tylko stopy zetknęły się z zimną posadzką, całe moje ciało owładną nieprzyjemny dreszcz, a gęsia skórka przypomniała o mojej nagości.

Spod kołdry zdołałam wyszperać ręcznik w którym Dragon położył mnie do łóżka. Materiał był znacznie suchszy niż poduszka na której spałam, przez co owinęłam się nim bez żadnego zawahania, po czym ruszyłam wprost pod drzwi łazienki.

Przystając przy nich zapukałam trzy razy, jednak ani razu nie zdołałam usłyszeć odpowiedzi. Przełknęłam z trudem, by następnie delikatnie chwycić za klamkę drzwi, która z lekka zaskrzypiała.

Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi w moje nozdrza uderzył znajomy zapach. Zapach mężczyzny, który potrafił być jednocześnie czymś czego nienawidziłam jak i pragnęłam. Być kimś kogo się bałam, a przy kim jednocześnie czułam bezpieczeństwo.

Pochylony tuż nad umywalką Dragon wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze, próbując nieudolnie zaopatrzyć zraniony łuk brwiowy. Skronie skóry głowy, szyja, jak i klatka piersiowa łącznie z całymi rękoma zdobiły tatuaże, które kończyły się tuż przy gumce szarych dresów.

Nie przyglądałam mu się zbyt długo, gdyż Bruno jak na zawołanie spojrzał w moją stronę, by następnie wrócić do poprzednich czynności, skupiając uwagę na swoim odbiciu w lustrze.

— Nie powiedziałem proszę.

— Nie powiedziałeś też ''zajęte''. — Odpowiedziałam, na co Dragon ponownie rzucił mi beznamiętne spojrzenie, by następnie ponownie stoczyć walkę z opatrunkiem.

Kącik moich ust drgnął lekko ku górze, dostrzegając nieudolne próby wyciągnięcia pęsetą kawałka szkła. Choć w pomieszczeniu było ciepło, tak płytki po których stąpały moje nagie stopy zdawały się być wciąż zimne. Ignorując dreszcz przeszywający moje ciało, ruszyłam w stronę wanny, by następnie poklepać dłonią jej brzegi.

— Zapraszam.

Dragon spojrzał na mnie przez ramię, po czym biorąc ze sobą wszystkie potrzebne przybory ruszył w moją stronę i oparł się o róg wanny, który jeszcze chwilę temu mu wskazałam.

Weszłam między jego nogi, lustrując pokiereszowaną twarz. Łuk brwiowy, łącznie z wargą nie wyglądały tak źle, jak zdołałam zapamiętać. Świst powietrza przedostał się przez moje zęby, gdy czarne oczy spojrzały na mnie spod ciemnych rzęs.

W tym momencie zapragnęłam zrobić tak wiele rzeczy. Jednak rozsądek w tym momencie górował nad motylami w brzuchu, które stopniowo rozprowadzały ciepło po moim ciele. Nigdy nie byłam w stanie zareagować inaczej, gdy ten człowiek był tak blisko mnie i choć wiedziałam, że powinnam zrobić wszystko, by odepchnąć od siebie te uczucia, tak nie potrafiłam tego uczynić, gdyż wiedziałam, że Dragon był moją pokusą, a pokusa była zgubą...

Dzieliła nas jedynie apteczka, którą Bruno trzymał na udach. Wyjęłam z niej potrzebne przyrządy, by następnie opatrzeć rany. Moje dłonie zaczęły z lekka drgać, gdy przystąpiłam do usunięcia drobnego kawałku szkła, jednak z każdym ruchem byłam pewniejsza, przez co opatrunek poszedł znacznie szybciej jak i sprawniej,

— Gotowe. — Posłałam mu lekki uśmiech, odkładając rzeczy na róg wanny

Kącik Dragona nawet nie drgnął. Czarne oczy jedynie spojrzały na mnie, przez co poczułam lekki zawód. Odłożył apteczkę na podłogę, po czym wziął mnie na ręce, ruszając wprost do sypialni.

~ . ~

Ciepła kołdra okrywała nasze ciała, a jego wielka i silna dłoń z każdą sekundą przyciągała mnie znacznie bliżej siebie. Gdy tylko plecy zetknęły się z jego klatką piersiową, moje serce omal nie wyskoczyło. Czułam najdrobniejsze muśnięcie naszych skór, jakby każdy zmysł zdołał się wyostrzyć w jego pobliżu.

— Dragon... — Zaczęłam niepewnie.

— Hm? — Mruknął.

— Odpowiesz mi na pytanie?

Dragon ciężko westchnął, a koniuszek jego palca lekko pogładził skórę wokół mojego pępka.

— Ma Cindy. Lorenzo ma rodzinę. — Odpowiedział chłodno, a moje serce wręcz stanęło.

— Boże on... Odebrałam go jego rodzinie. — Poczułam kolejnie ukłucie w sercu, a piekielny żar w gardle zaczął wypalać mnie od środka. Pierwsze niekontrolowane łzy wypełniły moje oczy, by następnie spłynąć po policzku.

I w tym momencie wiedziałam, że wykruszałam się powoli od środka...

Nigdy nie sądziłam, że to właśnie jego krzywda tak na mnie wpłynie. Na mężczyznę, którego jakiś czas temu miałam ochotę zabić chociażby talerzem, a dziś? Dziś dzięki niemu żyje, a on walczy o przeżycie.

— Posłuchaj mnie Aniołku uważnie. — Dragon w pewnym momencie zawisł nade mną, po czym wytarł kciukiem spływającą łzę z mojego policzka. — Nad Lorenzo czuwa zespół dobrych lekarzy. Nie pozwoliłbym by zajął się nim byle kto. Da sobie radę. Jego rodzina zdawała sobie sprawę z zalet i wad gdy wstępował w moje progi.

— Wolałabym być na jego miejscu. Nie chcę by z mojego powodu ktoś tracił życie.

Kolejna łza znalazła ujście ku policzku, jednak Dragon prędko ją zatrzymał na opuszku swojego palca.

— Nawet tak nie mów Cindy. — Dragon potarł czule mój policzek, po którym jeszcze chwilę temu spływała łza i delikatnie musnął kącik moich ust. — Nigdy bym nie pozwolił, byś była na jego miejscu. Nigdy nie pozwolę Cindy, żeby ktoś wyrządził ci taką krzywdę.

Po mojej głowie krążyło milion myśli na sekundę, przez co nie byłam pewna czy moje zmysły oszalały, czy usłyszałam coś tak nierealnego właśnie od niego. Czy to był ten sam Dragon, którego widywałam na co dzień? Czy to był ten Dragon, który sam wyrządzał mi krzywdę, gdy był na mnie zły?

— Czy... — Przez chwilę mój głos stracił na sile. Zawahałam się, jednakże musiałam go o to zapytać. — Czy to była krew tych mężczyzn? — Dokończyłam niepewnie.

Przez światło księżyca, które przedzierało się przesz szpary zasłon, dojrzałam lekki zarys twarzy poobijanego Dragona. Nawet z rozciętą wargą i z opatrunkiem na łuku brwiowym wyglądał jak pierwszy i ostatni cud świata.

Usta Dragona z lekka się rozchyliły. Jednak nie wypłynęło z nich żadne słowo. Zamknął je, a jabłko Adama poruszyło się znacznie szybciej. Milczenie uznałam za potwierdzenie i choć wiem, że powinnam zakończyć rozmowę, tak nie potrafiłam tego uczynić.

Dragon powoli zaczynał wracać na swoje miejsce, jednak gdy tylko chwyciłam dłońmi jego twarz, całe jego ciało się spięło. Tkwiąc wciąż w tej samej pozycji, nie próbowaliśmy wypowiedzieć ani słowa. Spokojny i miętowy oddech podrażniał nieco moje nozdrza, a ciepło jakie od niego biło, sprawiało chęć zatrzymania go jeszcze bliżej.

— Zabiłeś ich, prawda? — Przełknęłam ciężko.

Oczy Bruno zamknęły się, jednak po chwili czarne oczy ponownie wpatrywały się intensywnie w moją twarz, na którą padało jedynie światło księżyca.

— Ricka też? — Oddech Dragona zaczął stawać się coraz cięższy, przez co czułam, że zbliżam się do jego granicy.

Opuszki moich palców smagnęły jego policzki, starając się uspokoić wulkan, który za chwilę z pewnością wybuchnie.

— Znasz odpowiedź. — Chłodny ton nie był dla mnie niczym nowym. Jednak mogłam usłyszeć nutkę goryczy, która sprawiała niepokój.

— Zrobiłeś to przeze mnie?

Starałam się nie zdradzać swojego zdenerwowania, które pojawiało się z każdym kolejnym zadanym pytaniem.

— Nie Cindy. Ty... — Zatrzymał się, przejeżdżając koniuszkiem języka po swoich wargach. — Ty mnie popchnęłaś do tego szybciej. — Dokończył. — Rick zabił się już dawno temu. Był równie zepsuty jak ja. Tyle, że nim władało uzależnienie, przez co popełnił wiele pieprzonych błędów.

Dragon położył swoją dłoń na mojej lekko ją gładząc opuszkiem palca. Ciemne oczy rzuciły mi ostatnie spojrzenie, by następnie chwycić mój nadgarstek i skierować wewnętrzną stronę dłoni ku swoich ust. Miękkie wargi musnęły moją skórę, bym następnie poczuła jedynie pustkę.

Dragon zszedł ze mnie, kładąc się tuż obok. Ciszę wypełniały jedynie nasze oddechy. Nie obejmował mnie tej nocy, przez co uczucie pustki znacznie wzrosło.

Choć było to dla mnie jasne, tak w tym momencie stało się to znacznie boleśniejsze. Prawda była taka, że Dragon zabijał ludzi, nie okazując nawet kszty wyrzutów sumienia. Jednak nie to zdawało się być dla mnie najgorsze. Z każdym dniem, powoli stawałam się nim. Nie czułam współczucia wobec tych ludzi, jak i Ricka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top