51. Dziś zobaczysz.

POV Cindy :

Jedna z dłoni Dragona trzymała moja talię, natomiast druga spoczęła na drzwiach mojego pokoju. Przełknęłam z trudem, próbując znaleźć w głowie wyjście z problematycznej sytuacji.

— Cindy co ty wyprawiasz? — Metaliczny głos zabrzmiał tuż przy moim uchu, wywołując ścisk żołądka w najciaśniejszy z możliwych supłów.

— Właśnie... — Zawahałam się, zagryzając swoją dolną wargę w zamyśleniu. — Właśnie szłam do Ciebie. — Odparłam po krótkiej chwili, przymykając z lekka oczy.

— Do mnie? — Zapytał podejrzliwie, zaciskając swoją dłoń. — Przecież przed chwilą się widzieliśmy. — Dragon był na tyle blisko, że jego oddech zdołał podrażnić płatek mojego ucha. — A może jednak twoje drobne nóżki niosły cię do koleżanki obok hm? — Dragon ścisnął mnie znacznie mocniej, przez co z mojego gardła wydobyło się ciche syknięcie.

— Dragon.. Mój brzuch. — Jęknęłam, kładąc swoją dłoń na jego, próbując w jakikolwiek sposób rozluźnić jego ścisk.

Jednak nie potrzebowałam walczyć z nim zbyt długo. Dragon wypuścił mnie z uścisku, by następnie odwrócić mnie ku sobie i przerzucić przez swój bark. Nim zdołałam się obejrzeć leżałam już na swoim łóżku, a potężne ciało Dragona jak i twarz zawisła tuż nade mną.

— Szłam Cię przeprosić Dragon. — Skłamałam, lustrując oczami jego surową twarz.

Oczy ciemnookiego błądziły po mojej twarzy, by w efekcie końcowym zatrzymać się na moich oczach, z których próbował wyczytać chociaż odrobinę kszty prawdy.

Nie wierzyłam jak szybko stałam się człowiekiem, od których stroniłam przez całe życie. Kłamałam mu prosto w oczy. Lecz wiedziałam, że prawdą nigdy nie okiełznam Dragona... Szczególnie prawdą moją i Eleny.

— Kłamiesz Cindy! — Warknął.

Pragnęłam nie okazywać swoich słabości. Nie chciałam by Dragon był świadom tego, że gdy jest wściekły przeraża mnie do szpiku kości. Jednakże mój nierównomierny, jak i drgający oddech zdołał zdradzić mnie niemalże w sekundę.

Przełknęłam z trudem wiedząc, że muszę uczynić coś, czego w normalnych okolicznościach nigdy bym się nie podjęła. Uniosłam lekko głowę ku górze, po czym przymykając oczy zbliżyłam swoje usta do jego, lekko je muskając.

— Przepraszam Dragon. — Wyszeptałam w wargi Dragona, po czym koniuszkiem wskazującego palca przejechałam po linii jego idealnie zarysowanej szczęki, czując pod opuszkami delikatny zarost.

— Jesteś wierząca Cindy?

Delikatnie odsunęłam swoją twarz od jego, patrząc na usta Dragona, które wręcz zastygły.

— Idziemy się modlić? — Uniosłam w zaskoczeniu jedną brew, na co zimne spojrzenie Dragona momentalnie mnie za to skarciło.

— Czyli jesteś. — Stwierdził chłodno.

— Tego nie powiedziałam.

Twarz Dragona zbliżyła się ku mojej, a przez całe moje ciało przebrnął dreszcz. Niepewność sprawiła, iż moje dłonie stały się całe mokre, a oddech zwolnił gdy czarne tęczówki spoglądały na mnie totalną pustką.

— Wierząca czy też nie, na twoim miejscu Cindy, zmawiałbym ostatni pacierz. — Chłód nastąpił w momencie gdy Dragon zaczął się podnosić, a mnie choć przepełniało przerażenie wiedziałam, że muszę jakoś zadziałać.

Gwałtownie oplotłam dłońmi jego szyję, zatrzymując tym samym każdy z jego następnych ruchów. Masywne ciało Dragona zesztywniało, a jego mina świadczyła o tym, że był niesamowicie zaskoczony. Skanował całą moją twarz w niepewności. Jego szczęka poruszyła się rytmicznie gdy ją zagryzł, a ciemne oczy starały się wyłapać moje zamiary.

— Nigdy nie zdołałabym cię zabić Dragon.

Dragon milczał nie przerywając mi, więc kontynuowałam swój monolog pod kontrolą czarnych i przenikliwych tęczówek.

— To były emocje. Nie potrafię cię zrozumieć bo w żadnym stopniu nie jestem w stanie postawić się na twoim miejscu, rozumiesz? Nie znam twoich zamiarów, a świadomość tego, że byłbyś w stanie jednym ściskiem zmiażdżyć mi gardło doprowadza mnie do szału.

Bruno wydawał się być niewzruszony moimi słowami. Jego twarz wciąż była zimna. Nie wykazywała żadnych emocji, nawet tych najdrobniejszych. Liczyłam na chociażby cień zaskoczenia, natomiast spotkałam się jedynie z górą lodową nie do roztopienia.

Wytatuowana dłoń powolnym ruchem powędrowała na moją szyję, przez co zielono-szare oczy gwałtownie wypełniły się mgłą, za którą skryło się przerażenie. Gdy nieco szorstka skóra objęła moją szyję, jego kciuk pogładził delikatnie linię żuchwy.

— Widzisz Cindy? Mógłbym zrobić tak wiele, a jednak wciąż zostawiam cię przy życiu.

Moje dłonie oswobodziły objęcia szyi Dragona, gdy podjął kolejną próbę wstania. Język zdołał zastygnąć w buzi, gdy potężne ciało stało tuż obok łóżka. Szerokie ramiona poruszyły się, gdy ciemnooki poprawił swoją koszulę, by następnie odwrócić się do mnie tyłem zmierzając w stronę wyjścia z pokoju.

Leżałam oniemiała, wsłuchując się jedynie w niewyraźne odgłosy docierające z telewizora. Nie potrafiłam skupić na nich uwagi, gdyż w głowie zawisły mi słowa, które mroziły krew w moich żyłach.

Leniwie zwlekłam się z łóżka, ruszając wprost pod prysznic. Pojedyncze krople opadały na moje ciało, chłonąc je niczym gąbka. Ciężar dnia powoli ze mnie spływał, jednak jeden w dalszym ciągu zdołał się utrzymać nie tylko w mojej głowie, ale również w środku żołądka zaciskając go w supeł.

Nie trudziłam się z tym by wyglądać w jakiś sposób pięknie. Z pewnością nie po takich słowach, jakie rzucił Dragon patrząc prosto w moje oczy. Każdy dzień spędzony u jego boku, pokazywał mi jak bardzo rośnie w siłę, gdy karmi się strachem innych ludzi.

Dokuczliwy ból brzucha zmniejszył się do minimum, dzięki czemu byłam w stanie choć w jakimś stopniu sprawić, by przypominać żyjącą istotę. Makijaż przyszedł z łatwością, gdyż wykonywałam go od lat. Delikatne podkreślone brwi, drobne doklejenie rzęs, zatuszowanie niedoskonałości jak i bronzer, który nieco ożywił moją spuchniętą twarz.

Gdybym tylko miała pewność, iż Dragon nie zaszlachtuje mnie i nie wsadzi do trumny poszłabym jedynie w brudnym dresie w którym na co dzień miałam przyjemność się chadzać. Jednak zważając na Elenę nie zamierzałam podejmować owych kroków, lecz nie miałam również zamiaru sprawiać wrażenia jakby w jakikolwiek sposób zależało mi by mój wygląd przypadł mu do gustu.

Stałam przed szafą przebierając wiszące ubrania na wieszaku. Do poszukiwań włączyłam również swoje ręce, które uważnie przechadzały się po znajdujących się w szafie materiałach. Choć kobiecie dni dały mi o sobie znać, tak wyjątkowo postawiłam na najzwyklejszą czarną sukienkę na cienkich ramiączkach, dzięki której z pewnością będzie mi chłodniej.

Przysiadłam na rogu łóżka, wyczekując na najgorsze. Owijałam blondwłose i nieco delikatnie wilgotne kosmyki wokół swojego palca, wgapiając się ślepo w ekran telewizora. Zegar na mojej szafce nocnej wskazywał 20:15 przez co zmarszczyłam brwi.

Dragon nie wyglądał na człowieka, który lubiłby spóźnialskich i myślę, iż on sam taki nie był. Nie martwiłam się o niego, lecz irytowała mnie myśl, że wszystko co dla mnie niewiadome przedłuża się. Przez sekundę cień myśli przebrnął przez moją głowę z chęcią udania się do niego, jednak rozsądek momentalnie ją zdusił.

Nie minęła sekunda, a dźwięk pukania do drzwi rozbrzmiał w całym pomieszczeniu. I nawet po tym dźwięku byłam w stanie spostrzec, iż nie jest to Lorenzo, a tym bardziej Dragon, który rzadko kiedy wykonuje taką czynność, jaką jest najzwyklejsze pukanie.

— Proszę! — Krzyknęłam niepewnie, by za chwilę dostrzec jak dębowe drzwi uchylają się.

Nieco znajoma twarz wychyliła się zza nich, przez co zmarszczyłam brwi. Charakterystyczna twarz, na której widniały ślady po poparzeniu została przeze mnie zapamiętana, gdyż owy mężczyzna siedział przy stole wraz z Nero.

— Wybaczy Panienka za spóźnienie. Mam panią dostarczyć do Dragona. — Powiedział chłodno, na co przytaknęłam odpowiadając mu bladym uśmiechem.

Zaskoczenie wciąż krążyło po mojej głowie. Nawet w najmniejszym stopniu nie brakowało mi obecności Lorenzo. Jednak jego brak w jakiś dziwny sposób wywoływał niepokój. Leśny zapach który unosił się w samochodzie był bardzo przyjemny i zdawał się tak bardzo nie pasować do otoczenia, które znajdowało się za szybą pojazdu. Wysokie wieżowce, migające bilbordy i tłok na ulicach to widok, który radował moje oczy.

Samochód zatrzymał się, a drzwi od mojej strony otworzyły się. Do środka wtargnęła dłoń mężczyzny, który pomógł mi wysiąść z pojazdu i ku mojemu zdziwieniu był nim Lorenzo.

— Lorenzo co się dzieje? — Zapytałam zmieszania rozglądając się dookoła.

Nim Lorenzo zdążył cokolwiek powiedzieć, moje ciało przeszły zimne dreszcze, gdy ujrzałam nazwę klubu pod którym właśnie staliśmy.

''S c e l t a''

— Zobaczysz blondyneczko. — Lorenzo silnym chwytem złapał mnie pod ramię, po czym pociągnął w stronę wejścia do klubu.

— Żartujesz sobie?! — Warknęłam próbując z całych sił zatrzymać silne jak i wielkie kroki mężczyzny, jednak zdawałoby się że moje próby totalnie go nie ruszały. Lorenzo pociągnął mnie jeszcze mocniej, wzmacniając uścisk na moim ramieniu.

— Nie chciałaś gadać, to teraz masz. Ruszaj się i tak jesteś spóźniona. — Wysyczał przez zęby.

Gdy przekroczyliśmy próg klubu, poczułam się jakbym trafiła do innej rzeczywistości. Dudniąca muzyka od razu uderzyła mi do nieco oszołomionej głowy. Klub wyglądał jakby był z innej ziemi. Sufit z mojego punktu widzenia wyglądał niczym gwieździsta noc. Na scenie znajdowało się pełno półnagich kobiet, które wyginały się w każdy możliwy sposób do mężczyzn siedzących przy scenie. Co poniektórzy amatorzy stali tuż przy samej scenie, rzucając im deszcz banknotów przez co niemalże cała scena tonęła w gotówce.

Moje oczy wędrowały po całym klubie nie mając tak naprawdę pojęcia czy podziwiam to miejsce ze względu na wystrój, czy skanuje je wzrokiem szukając jakiegoś wyjścia na wypadek, gdyby Dragon zdecydował się mnie tutaj zostawić.

Gdy Lorenzo prowadził mnie wprost na schody, moją uwagę przykuła ciemnowłosa kobieta, ubrana w czerwoną bieliznę. Prowadziła postawnego mężczyznę w stronę pokoju, którego ramy były podświetlane w kolorach jej ubioru. Widok z niewiadomych mi przyczyn wywołał u mnie nieprzyjemne emocje. Poczułam się dokładnie tak samo, gdy Dragon prowadził mnie do skrzydła dla ich dziewczyn.

Lorenzo zatrzymał się tuż przed drzwiami, po czym spojrzał na mnie znacząco.

— Nie powinienem tego robić, ale jeżeli nie chcesz podzielić losu tej kobiety, której się przyglądałaś, to radzę ci zacząć kłapać językiem, gdy Dragon zada ci pytanie.

— Czy ona z tym mężczyzną? — Wydukałam, błądząc wzrokiem to po jego twarzy, to po przestrzeni w której się znajdowaliśmy.

— Gorzej Cindy. Przemyśl to. A teraz wynocha. — Lorenzo otworzył drzwi, po czym pchnął mnie do środka.

W wyciszonym pomieszczeniu znajdował się nikt inny jak Dragon. Odwrócony tyłem do wejścia trzymał w jednej dłoni szklankę z bursztynowym trunkiem, natomiast drugą ręką opierał się o barierkę, skanując wzrokiem cały klub na który miał doskonały widok.

— Dragon.. — Wychrypiłam swoim zdenerwowanym głosem, rozglądając się niepewnie po pokoju.

— Usiądź Cindy. — Powiedział spokojnym tonem głosu, sącząc trunek.

Ciche kroki wydawały się być dla mnie zbyt głośne. Białe trampki, które założyłam tuż przed wejściem wydawały się dla mnie najlepszym wyborem. Ruszyłam ku skórzanej czarnej kanapie, przysiadając na niej. Z zaciśniętym gardłem przeskanowałam całe pomieszczenie wzrokiem, które wyglądało całkiem inaczej, niż dudniący klub za dźwiękoszczelną szybą.

Dragon odwrócił się w moją stronę, popijając kolejny łyk zawartości swojej szklanki. Stał w bezruchu, skanując mnie swoimi czarnymi oczami. Jego wygląd nie różnił się niczym, prócz tym, że jego włosy zostały ujarzmione. Czarna koszula była wciąż podwinięta po same łokcie wyłaniając jego masywne dłonie jak i tatuaże przez co działała rozpraszająco a kołnierzyk, który był rozpięty o jakieś 3 guziczki, ukazywał szyję Dragona usłaną tatuażami, która aż prosiła się o całusy.

— Nie słuchałaś mnie Cukiereczku. — Dragon powolnym krokiem ruszył w moją stronę, nie odrywając ode mnie swoich czarnych jak i zimnych tęczówek.

— Dragon po co mnie tu sprowadziłeś?

Ciemnooki usiadł zaraz obok mnie i odkładając naczynie na stolik rozsiadł się wygodnie kładąc rękę na oparciu skórzanej sofy.

— Wskakuj. — Dragon skinął głową na swoje kolana, a przez jego twarz przeszedł nieco znajomy mi cień.

Niepewnie uniosłam oczy na twarz Dragona, która jak za każdym razem nie wyrażała żadnych emocji. Przełykając nerwowo ślinę usadowiłam się na jego kolanach tym razem bez żadnej walki. Odczucie niepokoju wywierało na mnie większą presję, niż sam Dragon. Miejsce o którym słyszałam w końcu zawitało u moich stóp, bądź to raczej ja zawitałam u stóp samej Scelty.

— Celowałaś we mnie po raz drugi Cukiereczku. — Dragon objął mnie jedną ręką, kładąc swoją ciężką dłoń na moim udzie.

— Przeprosiłam. — Starałam się odwrócić wzrok w każdą możliwą stronę, byleby nie spotkać ciemnych tęczówek na linii swojego spojrzenia.

— Czasami to nie wystarcza Cukiereczku. Pytałaś o Sceltę, pamiętasz?

Przytaknęłam, przełykając z trudem.

— Kto ci o niej powiedział?

Poprawiłam się nerwowo na kolanach Dragona, co nie uszło jego uwadze. Czerń skrywająca uczucia Dragona świdrowała mnie na wylot, a ja z całych sił próbowałam zwalczyć chęć krzyku jak i płaczu.

— To przesłuchanie? — Wychrypiłam, próbując zachować spokój.

— Spójrz na mnie Cindy. — Dragon zacisnął mocniej dłoń, znajdującą się na moim udzie.

Mogłabym śmiało powiedzieć że moja noga wręcz utonęła pod jego masywną i ogromną dłonią. Nabrałam w płuca odrobinę powietrza, po czym wypuszczając je spojrzałam w diabelskie oczy Dragona.

— Odpowiedz póki jestem cierpliwy.

— Ta w łazience. — Odpowiedziałam z nadzieją, iż ten temat zostanie w tym momencie zakończony.

Dragon przyglądał się badawczo rysom mojej twarzy, po czym przetarł dłonią po linii swojej zarysowanej żuchwy.

— Dziś zobaczysz czym jest moja Scelta Cukiereczku. — Kącik jego ust delikatnie drgnął ku górze, a dla mnie choć ten ruch zawsze był w jakiś sposób czarujący, tym razem wywołał ogromny niepokój.


Wiem że ciągle się powtarzam, ale naprawdę bardzo wam dziękuje za taki odzew odnośnie moich „bazgrołów". Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak jest to napisane i mam ogromna nadzieje że z czasem będzie lepiej.

BUZIOLE
kochane i miłego wieczoru🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top