48. Życzę Ci.

POV Dragon :

Zajmując miejsce siedzące naprzeciw Lorenzo ciągle spoglądałem na drzwi, za którymi była Cindy.

Już przed uroczystością dotarła do mnie nieprzyjemna informacja. Jednak trzymałem nerwy na wodzy, ponieważ interesy tego wymagały. Byłem pewien, że naprawdę pojęła o co w tym wszystkim chodzi. Zachowywała się wręcz wzorowo, a pozwolenie na telefon do jej matki był tego idealnym przykładem. 

Spotkanie na którym przebywałem zostało przerwane, gdy na wyświetlaczu pojawił się numer Rity. Na sam widok jej imienia na ekranie coś ścisnęło mnie w żołądku. Ta kobieta nigdy do mnie nie dzwoni, a gdy już to robi wiem że dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca.

Gdy padło zapytanie o dziennik, który leży w moich ubraniach, przez chwilę nie mogłem pojąć co ma na myśli. U mnie wszystko ma swoje miejsce, przez co pozostawienie w ten sposób przeze mnie czegokolwiek nie było możliwe. Nie byłem w stanie pomyśleć o nikim innym niż o pyskatej blondynce, która jeszcze kilka godzin temu celowała do mnie. Cindy zaprzeczyła gdy padło pytanie o dziennik, jednak miałem wątpliwości, a co gorsza martwiłem się, że Elena może być w to wszystko zamieszana.

W sypialni nie ma istotnych rzeczy, dzienniki czy papiery to jakieś błahostki. Jeśli ktoś by przeszukał biuro, wtedy z pewnością zareagowałbym o wiele gorzej. Jednak nie mogłam zlekceważyć tego, że ktoś knuje za moimi plecami. Ktoś chce mnie zdradzić i to mnie rozrywa wręcz od środka.

— Zabierzesz blondynę do pokoju obok, kiedy do ciebie zadzwonię, tylko bez bicia Lorenzo.

— Może gdyby dost....

— Zamknij się. — Przerwałem mu. — Masz jej nie bić, rozumiesz? Zobaczę tylko jednego siniaka, a przestrzelę Ci łapska.

— Jak wolisz Dragon. — Lorenzo uniósł dłonie do góry w geście „poddania się"

— Miałeś je kurwa pilnować! — Warknąłem, pocierając opuszkiem palca dolną wargę.

— Nie mogę być w dwóch miejscach na raz. I tak ciągle się z nią użeram.

— I w dalszym ciągu będziesz.

— Nie rozumiem dlaczego tak się na nią uwziąłeś. Ta kobieta to same kłopoty. Mówiłem Ci, że obie coś kręcą.

Rzuciłem gniewnie spojrzenie w stronę Lorenzo, jednakże nie powiedziałem ani słowa. Pozwoliłem sobie na ciszę, która trwała przez dłuższą chwilę. Moja złość niemalże potęgowała, gdy tylko spojrzałem w kierunku drzwi, za którymi była Cindy.

— Masz na to jakikolwiek dowód?

Lorenzo westchnął, opierając głowę o zagłówek skórzanego jak i jasnego fotela.

— Nie wierzysz mi? 

— Potrzebuję dowodów Lorenzo, a nie podejrzeń. — Odpowiedziałem twardo.

Czułem podświadomie, że może mieć rację. Jednak stojąc na czele wszystkiego, co do tej pory osiągnęła moja rodzina musiałem być rozsądny. Dowody zawsze były przepustką do robienia tego, czego należało. Podejrzenia, jedynie prowadziły do zguby, na którą nie mogłem sobie pozwolić.

— Więc czekaj, aż jedna z nich wbije ci nóż w plecy.

Potarłem kciukiem kącik swoich ust, starając się zetrzeć delikatny uśmiech, który wpływał na moją twarz. Widok Cindy po raz kolejny z pistoletem, uświadomił mnie, że jedyną kobietą która by to zrobiła, byłaby właśnie ona

~ . ~

Praca w takich okolicznościach była dla mnie katorgą. Wgapiałem się ślepo w ekran laptopa, będąc myślami gdzieś daleko, a dokładniej w garderobie w której spoczywał dziennik. Nie potrafiłem wyobrazić sobie nikogo innego, niż rudowłosej jak i Cindy. Żadna z nich nie była głupia, a Lisica od zawsze była przebiegła. Potrafiła mnie ugrać, przez co mogłem przeoczyć naprawdę wiele.

Samolot wylądował, a ja poczułem narastającą złość, którą starałem się z całych sił zdusić w głębi siebie. Przed oczyma wciąż miałem jej obraz. Wyglądała przepięknie w sukni, którą wybrała dla niej Lara. Nie potrzebowała żadnej inwestycji w siebie, gdyż powalała każdą kobietę na bankiecie. W chwili w której ujrzałem przerażoną Cindy, która siedziała na łóżku miałem ochotę zrobić jej wiele złego i z pewnością o tym wiedziała. Poczucie zdrady było jednym z najgorszych jakich dotąd doświadczyłem.

Podniosłem się leniwie z fotela i ruszyłem wprost do drzwi. Chwyciłem klamkę naciskając ją, po czym lekko zaglądałem do środka.

Cindy leżała skulona na łóżku. Już nie płakała, jednak nawet z daleka zdołałem dostrzec jej rozmazany makijaż, jak i zapuchnięte od płaczu oczy. Nieprzyjemne uczucie przebiło mnie na wylot. Widok tej małej, w takim stanie wywołał u mnie poczucie winy i to jest kolejny dowód na to, że Rick miał rację.

— Cindy. — Starałem się brzmieć jak zawsze stanowczo, choć w środku miałem ochotę podejść do niej i otrzeć łzy z zapuchniętych policzków.

Blondwłosa nie zareagowała. Tkwiąc w tej samej pozycji, patrzyła w jeden punkt, który w tym momencie wydawał jej się jedyną interesującą rzeczą w tym pomieszczeniu.

— Cindy mówię do Ciebie! — Gdy podniosłem ton głosu, uniosła swoje drobne ciało do siadu wciąż nic mówiąc. Zielono-szare tęczówki patrzyły na mnie zamglonym wzrokiem, a ja musiałem zrobić wszystko, by nie okazać jej ani grama czułości. — Wstawaj idziemy.

Cindy bez żadnego wahania podniosła się, po czym ruszyła za mną, wprost do pojazdu zaparkowanego na lądowisku.

~ . ~

Jazda minęła w dość szybkim tempie. Grand City w tym momencie wydawało się znacznie cichszym miastem, niż Barcelona. Cisza również ugrzęzła w naszych gardłach, gdyż żadne z nas nie zdołało wypowiedzieć ani słowa podczas całej podróżny do domu. Dziennik zaprzątał moją głowę. Próbowałem rozszyfrować zamiary dziewcząt, bądź osoby która w nim czegoś szukała. Cindy, zazwyczaj podczas jakiejkolwiek jazdy zerkała na mnie, a ja zawsze udawałem że tego nie widzę. Dzisiaj role się odmieniły. To ja zerkałem na nią, a ona nawet przez sekundę nie poświęciła mi uwagi.

— Możesz już iść Logan. — Rzuciłem w stronę kierowcy, gdy tylko pojazd zatrzymał się na podjeździe przed domem. Po tych słowach skinął głową, po czym wysiadł z samochodu.

Gdy tylko dłoń Cindy powędrowała ku klamce momentalnie ją zatrzymałem.

— Stój.

Dłonie blondwłosej zastygły na klamce. Mój słuch automatycznie wyłapał jak z jej ust wydostało się gwałtownia spora ilośc powietrza.

— Dostałeś czego chciałeś, nie wystarczy Ci?! — Burknęła, patrząc jedynie w stronę okna.

— Ja dopiero to dostanę. A teraz dam ci ostatnią szansę. Przyznaj się. Po co był Ci dziennik?

— Nie wiem nic o żadnym dzienniku Dragon! Odpieprz się w końcu ode mnie! — Blondwłosa odwróciła się szybkim ruchem w moją stronę, a jej ręka którą zamachnęła się dosłownie przeleciała mi przed oczami. Jednak nim jej dłoń spotkała się z moim policzkiem chwyciłem ją w nadgarstku, zatrzymując jej atak.

Ścisnąłem jej nadgarstek, przez co na jej twarzy zdołałem ujrzeć grymas.

— Nigdy więcej nie próbuj mnie uderzyć, rozumiesz?! Chyba nie chcesz bym ci oddał, prawda? — Syknąłem, patrząc gniewnie w tęczówki, które w dalszym ciągu pokrywały się mgłą.

— Wiesz co Dragon? Ludziom nie życzy się źle, ale tobie życzę. Życzę Ci byś oślepł i nie mógł więcej zobaczyć tego co Cię otacza. Byś był na tyle ślepy, żeby nikomu więcej nie stała się krzywda z twoich brudnych, pieprzonych rąk. — Cindy mówiąc to patrzyła mi głęboko w oczy, które z każdym słowem przepełniały się łzami.

Powinno mnie to zaboleć. W końcu każdego normalnego człowieka zdołałyby zaboleć owe słowa, wypływające z ust takiej kobiety. Ale nie mnie. Nie teraz, gdy gniew przysłaniał każdą inną emocję.

Widziałem jak i doświadczyłem wiele zła. Moje całe życie nim było. Zajmując taką pozycję wśród podziemi nie mogłem pozwolić sobie na żadną słabość. Choć jej słowa zbytnio we mnie nie uderzyły, to zdawałem sobie sprawę z tego, że uginam się pod jej miękkim sercem. Nie była tak zepsuta, jak kobiety z którymi chociażby sypiałem. Miała mnie za potwora, jednak wiedziałem, że w jakiś popieprzony sposób ma do mnie słabość.

— Życzenia czasami się spełniają. — Odpowiedziałem z cieniem rozbawienia na twarzy.

— Gdybym o tym nie wiedziała, nigdy bym tego nie powiedziała.

— A jakie masz jeszcze życzenia Cukiereczku? — Pocierałem swoje dwa palce o siebie, lustrując coraz bardziej rozwścieczoną minę Cindy.

— Życzeń nie wypowiada się na głos, wtedy się nie spełniają.

— Czyli jednak zachowam dar patrzenia na Ciebie?

Szok na jej twarzy wywołał u mnie zadowolenie. Uwielbiałem się z nią drażnić, nawet w nieodpowiednich momentach.

— Zostało Ci tylko patrzeć Dragon.

Czułem jak mięsień w mojej szczęce drgnął, gdy zacisnąłem zęby. Gwałtownie chwyciłem drobną twarz Cindy w dłoń, zmuszając ją tym samym by jej wzrok utkwił w moim.

— Tobie Cindy zostało tylko błagać, albo powiedzieć prawdę.

Jej piersi zaczęły falować pod wpływem gwałtownego oddychania. Nasze twarze były na tyle blisko, że jej nerwowy oddech mieszał się z moim. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie, jednak żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa. Oswobodziłem jej twarz z uścisku, po czym wyjąłem telefon z kieszeni wykręcając numer do Lorenzo.

— Ven aquí*  — Zaraz po tych słowach rozłączyłem się, wrzucając telefon z powrotem do kieszeni.

Wysiadłem z pojazdu, po czym oparłem się o niego plecami.

Lorenzo zjawił się po jakiś dwóch, minutach zabierając Cindy do pokoju, a ja jedynie co mogłem zrobić to przyglądać się jak jej sylwetka znika za drzwiami.Ta mała istota zdołała wywołać u mnie tyle emocji, których od dawna nie czułem. Starałem się z każdym razem stłumić poczucie winy, gdy widziałem w jej oczach łzy. Nie potrafiłem potraktować jej jak reszty dziewczyn, co niesamowicie mnie frustrowało. Jeżeli ktokolwiek zdołałby zrobić jej krzywdę pozbawiłbym go każdej częsci ciała.

Wiedziałem, że pozostając w domu zrobię coś czego bym nie chciał. Bez najmniejszego cienia zwątpienia wsiadłem do pojazdu i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi miejsca.

Wieczorna jazda nie sprzyjała takim osobom jak ja. Na ulicach było pełno korków. Spieszący się pijani ludzie, którzy wbiegali pod same koła szarpiąc moje ostatki nerwów w strzępy.

Po godzinie zdołałem dotrzeć w docelowe miejsce. Scelta jak zawsze była wypełniona dudniącą, zmysłową muzyką. Tańczące i półnagie tancerki tancerki na rurze przykuwały największą uwagę, co można było poznać po mężczyznach siedzących przy scenie. Podziwiali je jakby były czymś nierealnym. Gdy pomyślałem o tym, że mogliby patrzeć w ten sposób na Cindy, moja krew wręcz zaczęła mnie parzyć ze złości, a pięści od zaciskania stały się białe.

Zmierzając w stronę loży w której mogłem obserwować cały klub, skanowałem każdy centymetr powierzchni, jak i spoglądałem na twarze mężczyzn którzy tu zawitali. Widziałem kilka nowych twarzy i dla własnego spokoju musiałem to sprawdzić. Ostatnie dni mi nie sprzyjały, przez co sprawy klubów odeszły na dalszy plan.

Swoje pierwsze kroki skierowałem wprost do barku, nalewając sobie do szklanki odrobinę bursztynowej cieczy. Uwielbiałem jej zapach jak i to drażniące uczucie, które wypalało moje gardło. Stanąłem tuż przy ogromnym oknie podziwiając cudowne widoki, które wypełniało całe pomieszczenie przede mną.

Loża była o wiele cichsza, dzięki ścianom które wygłuszały muzykę. Cały klub z mojej perspektywy wyglądał jak pierdolony raj, do którego każdy diabeł chciałby mieć wstęp. Jednak tylko nieliczni przekroczą te piekielnie, jak i kuszące wrota.

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Nawet nie musiałem odwracać się za siebie, gdyż zdawałem sobie doskonale sprawę kto bez żadnych skrupułów potrafi wejść do paszczy lwa. Stukot szpilek uderzający w podłogę w rytm muzyki roznosił się po pomieszczeniu. Tak tanecznym i subtelnym krokiem, mogła poruszać się tylko ona. Zapach perfum Hailey wypełniły moje nozdrza, a jej drobne dłonie spoczęły na moich ramionach.

— Wciąż nie nauczyłaś się pukać? — Zapytałem chłodno, sącząc whiskey drobnymi łykami.

— A Ty wciąż taki sam. — Kobieta zsunęła dłonie na moje barki, po czym delikatnymi ruchami wbiła swoje palce w moje spięte mięśnie, wykonując nimi delikatny masaż.

— Przestań Hailey. — Zepchnąłem dłonie kobiety ze swoich ramion, po czym odwróciłem się twarzą do niej, napotykając jej piwnie oczy. Wciąż była piękna. Mimo upływu lat, jej młodzieńcza twarz nie zmieniła się jakoś ekstremalnie.

Krótkie blond włosy, sięgające jej do ramion, tworzyły piękną byłyszczącą taflę. Na jej ciele pojawiło się kilka nowych tatuaży, które swoją drogą dodawały jej charakterności, a długie nogi Hailey mogłyby pomóc wspiąć się tym grzesznikom do nieba. Jednak myślę że przy jej pełnym i soczystym biuście zrezygnowaliby i zostali z nią na ziemii.

— Co Cię tutaj sprowadza? — Przypatrywała się mojej twarzy jak za dawnych lat. I zawsze zdołałem dostrzec w jej oczach coś co mnie niepokoiło.

— To mój klub Hailey.

Kobieta spojrzała na mnie przelotnie, po czym skierowała się na skórzaną sofę na której wygodnie usadowiła swoje ciało, zakładając nogę na nogę.

— Znam Cię Dragon, dobrze wiem że tu nie chodzi o klub. No chyba że bardzo się za mną stęskniłeś w co niestety wątpię.

— I bardzo słusznie że wątpisz. — Upiłem ostatni łyk bursztynowej cieczy, po czym zająłem miejsce na kanapie tuż przed kobietą, stawiając na stolik puste naczynie.

— A może jednak pokaże Ci że troszkę tęskniłeś? — Hailey uniosła swoje ciało z kanapy i stając tuż przede mną, zaczęła zmysłowo poruszać biodrami.

Mógłbym się wykłócać z każdym o to że jest irytująca, ale to że ta kobieta była do tego stworzona nie zdołałby nikt zaprzeczyć. Zagłuszona dudniąca muzyka nie przeszkadzała jej w uwodzicielskim tańcu jaki wykonywała.

Jej dłoń sunęła po ciele, ukazując liczne atuty. Ściskała swoje pełne piersi, błądziła dłońmi po brzuchu, jak i odwracała się tyłem wypinając pupę w moją stronę.

Była piękna, jednak czegoś mi w niej brakowało..

Nie miała w sobie tego anielskiego pazura. Nie miała tych pięknych zielono-szarych oczu i blond włosów wywiniętych w każdą możliwą stronę. Jej kształtne ciało było cudowne, ale nie była tak drobna jak Cindy.

Mimo iż przede mną tańczyła półnaga kobieta, za którą nie jeden facet dałby się zastrzelić, to ja przed oczami miałem Cindy, która z każdym dniem wywracała wszystko do góry nogami.

Ciężko westchnąłem i przymykając swoje zmęczone powieki, odchyliłem głowę w tył.

— Wyjdź stąd Hailey.

Dźwięk uderzanych szpilek o podłogę o dziwo nie oddalał się tylko przybliżał. Gdy poczułem na sobie ciężar ciała siadającej kobiety, usztywniłem każdy swój mięsień, by jej tylko nie zepchnąć. Uniosłem głowę do góry, napotykając ponownie jej niepokojące spojrzenie.

— Tęsknie za klapsami, wiesz? — Wyszeptała, przejeżdżając dłońmi po spiętych barkach, jak i rękach. — I patrzeniem na Ciebie od dołu.

Doskonale wiedziałem że ta kobieta uwielbia igrać z ogniem. I nawet gdy się poparzyła brnęła przed siebie, by dostać to, czego bardzo chciała.

Sypianie z Hailey było jedynie krótką przygodą, którą chociażbym chciał, to nie zdołam zapomnieć. Za każdym cholernym razem gdy tylko patrzę jej w oczy, widzę moment swojego życia do którego wolałbym nie wracać.

Drobne palce kobiety przejechały po mojej szczęce, a jej wzrok skanował każdy centymetr mojej twarzy, jakby starała sobie coś przypomnieć przygodę sprzed lat.

— Jesteś jeszcze bardziej przystojny gdy jesteś taki nieobecny i zimny, wiesz? Chodzi o Elenę, czy tą nową? — Wyszeptała, chwytając za moje krocze.

Wszystko nagle się zatrzymało. Muzyka ucichła, a ja jedynie słyszałem swoje bijące serce które pompowało krew w znacznie szybszym tempie. Szybkim i pewnym ruchem zmieniłem nasze pocyje. Plecy kobiety spoczywały na kanapie, podczas gdy ja zawisłem tuż przed jej twarzą, chwytając za jej szczupłą szyję.

— Nową?! — Warknąłem, lustrując przerażone oczy Hailey.

— Myślisz że ludzie nie rozmawiają, nie pytają? Klienci już nie mogą się doczekać twojego nabytku. — Cień uśmiechu przebrnął przez jej twarz. Jednak gdy dostrzegła lodowaty wzrok momentalnie jej postura się zmieniła.

Ciało kształtnej blondynki spięło się, a oddech znacznie przyspieszył gdy zacisnąłem dłoń na jej szyi.

— Nie ma żadnego nowego nabytku Hailey! — Warknąłem. — A teraz wynocha stąd, nim zrobię Ci coś, przez co znacznie mniej zarobisz.

Przerażone oczy Hailey kodowały każde moje słowo. Kobieta prędko zwlekła się z kanapy gdy tylko puściłem jej szyję, po czym opuściła pomieszczenie.

Ven aquí* — przyjdź tutaj.

W następnym rozdziale czeka was mały surprise!🥰

Ostatnio jedna z pań zaproponowała jakiś maraton, czy jesteście chętne na takie coś?

I jeszcze jedna mała sprawa, czy długość rozdziałów wam odpowiada, czy chciałybyście troszke dłuższe?

I JAK ZAWSZE DZIĘKUJĘ WAM ZA AKTYWNOŚĆ I WYSYŁAM BUZIOLE!!🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top