43. Król Lew.

POV Dragon :

Policzki blondwłosej przybrały różowe barwy, a wzrok błądził w każdą możliwą stronę, byleby nie napotkać mojego spojrzenia. Ja w przeciwieństwie do niej, nie potrafiłem się skupić na niczym innym, prócz na jej drobnej twarzy, jak i pełnych ustach, które nerwowo przegryzała.

— Powtórz to Cukiereczku.

Po moich słowach ponownie mogłem podziwiać zieleń jej oczu, którą nieustannie atakowała szklista szarość. Zaskoczenie na jej twarzy nie było w stanie uciec, gdyż moje spojrzenie uwięziło je w swojej głębokiej czerni.

Świadomość tego, że tak o sobie myślała doprowadzała mnie na skraj wytrzymałości. Znacznie od nich odstawała i tu musiałem przyznać jej rację, jednak to co ją wyróżniało spośród nich nie było niczym złym. Cindy nie miała pojęcia ile musiały poświęcić te kobiety, by w tym momencie zachwycać swoim wyglądem. Dla sukienek, kosmetyków czy operacji podarowały każdemu ze swoich towarzyszy całe siebie bo właśnie tego od nich oczekiwali.

— We mnie też zainwestujesz? Tak jak oni w nie? — Zapytała, wciąż patrząc w moje oczy, a ja nie byłem w stanie pohamować zmarszczenia brwi jak i zaciśnięcia zębów.

— Nie Cindy. — Odparłem chłodno, starając się stłumić każdą buzującą emocję w mojej głowie.

Po mojej odpowiedzi, jej twarz przygasła tracąc ten niesamowity blask, który jeszcze chwilę temu byłem w stanie dostrzec gdy objadała się naleśnikami.

— Obejrzymy coś? — Zapytała, zwracając głowę w kierunku wiszącego telewizora.

Westchnąłem pod nosem, po czym podniosłem się wyciągając do niej dłoń.

— Wstawaj Cukiereczku.

Cindy chwyciwszy moją dłoń posłała mi blady uśmiech.

— Obejrzymy co tylko chcesz. Tylko nie romansidła. — Zaznaczyłem.

— No dobra, niech Ci będzie. — Blondwłosa wywróciła oczami, po czym ruszyła w stronę łóżka zajmując miejsce po jego prawej stronie. Nie czekając na mnie chwyciła pilota z nocnej szafki, wciskając na nim energicznie czerwony guzik, dzięki czemu ekran zapalił się. Kiedy przeskakiwała z kanału na kanał szukając czegoś odpowiedniego, ja położyłem się zaraz obok niej.

Kokosowy zapach zawsze towarzyszył tej kobiecie, dzięki czemu stawała się jeszcze słodsza. W ciszy lustrowałem jej twarz, starając się powstrzymać chociażby cień uśmiechu gdy zdołałem dostrzec irytację, mieszająca się ze złością.

— Same reklamy. — Syknęła, nie przestając przełączać. — Ooo! Król lew! — Uśmiechnęła się trafiając w końcu na coś odpowiedniego, przez co podgłośniła program.

— Bajka? Chyba sobie żartujesz. — Prychnąłem, po czym wyciągnąłem rękę w kierunku pilota. Cindy jednak szybko zrobiła unik i posyłając mi złowrogie spojrzenie schowała go pod poduszkę.

— Nawet sobie nie myśl, że przełączysz. — Syknęła, karcąc mnie wzrokiem. — I co jest takiego złego w bajkach?

— Wszystko Cindy. Włącz coś normalnego.

— Bajki potrafią czegoś nauczyć, wiesz?

— Oo czyżby?

— Większość z nich ma w sobie morał. — Podkreśliła ostatnie słowo, po czym położyła głowę na poduszcze. — Powinieneś więcej ich oglądać.

— Nie dziękuję. Mam coś lepszego do roboty niż oglądanie narysowanych kotów.

— Zaraz, zaraz. — Cindy odwróciła głowę w moją stronę, po czym zmrużyła swoje oczy. — Ty nigdy tego nie oglądałeś?!

— Wyobraź sobie że nie. — Nie byłem w stanie poruszyć się nawet o centymetr, by nie stracić idealnej widoczności jej drobnej twarzy.

Pełne usta Cindy ułożyły się w dużą literę „O" przez co drobny uśmiech niemalże wkradł się bezlitośnie na moją twarz.

— To niemożliwe! W takim razie musisz to obejrzeć! — Powiedziała energicznie. — Co prawda to druga część, ale bardzo chętnie streszczę Ci pierwszą. — Nim zdążyłem zaprotestować, Cindy opowiedziała mi całą historię od początku do końca, włączając w to chociażby najmniejsze szczegóły, czy też imiona takie jak Skaza, który zabił Mufasę.

Choć wyraziste postacie lwów, jak i innych zwierząt migały w ekranie telewizora przyciągając uwagę, tak ja mogłem skupić się jedynie na blodwłosej, która z uwagą oglądała Króla Lwa. Śpiewała każdą piosenkę, czasami powtarzała różne kwestie, a nawet zdarzyło jej się uronić łzę, którą prędko ścierała opuszkiem swojego palca tak, bym tylko nie zauważył.

W momencie gdy porównała mnie do Simby, a Lorenzo do świniaka Pumby musiałem zacisnąć szczękę by nie wybuchnąć śmiechem. Z każdą sekundą zadziwiała mnie coraz bardziej, ukazując swoje uczucia przy oglądanej animacji. Po raz pierwszy ujrzałem jej śmiech, który przeradzał się w zaskoczenie, czy też łzy. Była w tym wszystkim całkiem inna, a przede wszystkim szczera, a to ceniłem ponad wszystko. Bajka powoli dobiegała końca, a zapłakane oczy Cindy zaczęły w powolnym tempie opadać

— Zanim zaśniesz Aniołku. — Zacząłem, gdy w tyle rozbrzmiały ryki lwów. — Musisz wiedzieć, że jutro czeka nas bankiet.

Cindy westchnęła ciężko, zwracając twarz w moją stronę.

— Będą modelki Victoria's Secret? — Zapytała ściszonym głosem, zaczynając wkradać się pod kołdrę.

— Będą. — Odpowiedziałem i choć w pokoju temperatura była dla mnie idealna, tak uczyniłem to samo co blondwłosa, nie mogąc powstrzymać uczucia bycia jak najbliżej niej.

Wystarczyła sekunda by jej drobne ciało leżało tuż przy moim. Delikatna skóra Cindy była z lekka zimna, przez co zdołała w jakimś małym stopniu ugasić rozprowadzający się ogień w moim ciele. Blondwłosa starała się walczyć z chęcią zepchnięcia mojej ręki z jej talii i ku mojemu zaskoczeniu wygrała, nie robiąc totalnie nic, co mogłoby wywołać moje niezadowolenie.

— Było wziąć Elenę ona by..

— Cindy. — Zacząłem, nie pozwalając jej nawet dokończyć. — Wystarczy już rozumiesz?

— Nie mam raczej żadnego wyboru. — Powiedziała to ledwo słyszalnie wręcz tak jakby bała się, że gdy powie chociażby słowo zdenerwuje mnie.

— Masz jedno pytanie. — Podparłem się na jednej dłoni tuż za jej głową, po czym nachyliłem ku jej szyi.

— Mogę wykorzystać je innym razem? — Cindy przełknęła głośno ślinę, wpatrując się w punkt przed sobą.

— No nie wiem, nie wiem... — Szepnąłem, wsuwając dłoń pod jej koszulkę. Jednak zdołałem jedynie dotrzeć do brzucha, gdy gwałtownie się zatrzymałem czując na jej skórze gęsią skórkę, która uświadomiła mi, że Cindy boi się mojej bliskości.

— Dlaczego się boisz? — Wyszeptałem w zagłębienie jej szyi, jeżdżąc delikatnie opuszkiem palca po jej brzuchu.

— Seks z miłości jest o wiele lepszy. — Odpowiedziała z pełnym przekonaniem w głosie.

— Nie ignoruj mnie, to nie jest odpowiedź na moje pytanie.

— Nie boję.

— Na pewno?

Jej odpowiedź zachęciła mnie wręcz do zabawy. Lubiłem gdy ze mną walczyła, a koniec końców i tak zwycięzca był jeden.

— Mhm. — Mruknęła od niechcenia pod nosem.

Kącik moich ust drgnął w lekkim uśmiechu. Cindy nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo zachęcała mnie do drażnienia się z nią, gdy stawała się zirytowana, czy też zdenerwowana. Bez żadnego zawahania obróciłem ją na plecy, zawisając się tuż nad nią.

Znalazła się w totalnym potrzasku, gdy moje ręce wylądowały po obu stronach jej głowy, a ciało zdołało zahamować każdy, nawet najmniejszy ruch. Nerwowy oddech przybrał na sile, co jedynie utwierdziło mnie w mojej racji. Przerażone tęczówki patrzyły na mnie, a z lekka uchylone wargi zostały zamknięte nie wypowiadając nawet najcichszego szeptu.

— A co wiesz o seksie z miłości cukiereczku? — Przejechałem nosem po jej szyi, dzięki czemu jej zapach stał się bardziej intensywny niż mógłby być.

— Dużo Dragon, wiesz? — Cindy obdarowała mnie gniewnym spojrzeniem, a ja po raz kolejny tego wieczoru walczyłem sam ze sobą by nie wybuchnąć śmiechem, gdy tylko dojrzałem jak jej twarz czerwienieje.

— Więc mi opowiedz, chętnie posłucham. — Delikatnie musnąłem ustami miejsce tuż pod jej uchem, przez co zdołałem usłyszeć jak gwałtownie nabiera powietrza w swoje płuca.

Nie powinienem robić czegoś takiego. Jak mogłem myśleć, że ta drobna istota mogłaby się mnie nie bać. Przecież byłem w stanie objąć jej gardło jedną dłonią i zmiażdżyć jednym mocniejszym chwytem. Jednak satysfakcja, którą byłem w stanie się sycić widząc ją bezbronną była silniejszym uczuciem, niż mój własny rozsądek.

— O czym mam ci mówić Dragon? O tym że kochałam się z chłopakiem którego darzyłam uczuciem?

— Był w tym lepszy ode mnie? — Zapytałem, kierując swoje spojrzenie w stronę zielono-szarych tęczówek. Jednak ona z każdej siły unikała mnie sprawiając, iż poczułem się niczym bazyliszek. — Spójrz na mnie. — Chwyciłem opuszkami palców jej brodę, kierując jej twarz wprost na siebie.

— Przestań Dragon, to są osobiste sprawy. Nie mówi się o nich innym ludziom! — W tym momencie nie byłem w stanie odróżnić rumieńców zawstydzenia od tych, które pojawiały się od złości przez co z lekka moje poirytowanie wkradło się niczym złodziej, kradnąc mi przyjemność z zaistniałej chwili.

Nie lubiłem gdy unikała odpowiedzi, a fakt że była z kimś innym w łóżku i to z własnej woli wzbudzało ogrom nieprzyjemnych uczuć.

— Powiedz Cindy.

— Nie chcę o tym rozmawiać, proszę przestań drążyć.

— Co przede mną ukrywasz? — Lustrowałem jej twarz w celu uzyskania odpowiedzi. Jednak poza złością, jak i zawstydzeniem nie byłem w stanie dostrzec niczego więcej.

— Przestań! Rozumiesz?! Nie będę o tym z tobą rozmawiać! Ja Cie nie wypytuje o twoje zdziry za które zapłaciłeś! — Cindy wybuchła niczym wulkan, a jej oczy w sekundę zaszkliły się.

Podjęła pierwszą próbę zrzucenia mnie, jednakże była to dla niej walka z wielką górą lodową, która jest nie do zruszenia.

— No już Cindy, spokojnie. — Chwyciłem jej obie ręce w swoją dłoń i uniosłem nad jej głową. — Nie płacz.

— To przestań w to brnąć!

— Nie zadowolił Cię. — Stwierdziłem patrząc prosto w jej oczy przepełnione gniewem. Gdyby miała chociażby jakiś mały procent mojej siły z pewnością podjęłaby kolejną walkę.

Cindy nie odpowiedziała, a jedyne co zrobiła to odwróciła swoją głowę w drugą stronę, unikając nawet naszych wspólnych oddechów, które przez ostatnią sekundę niemalże stykały się ze sobą tworząc coraz gęstszą atmosferę.

— A więc trafiłem. — Tym razem nie powstrzymałem drobnego cienia uśmiechu. Triumf na mojej twarzy nie mógł być niezauważalny, jednakże Cindy nie zdołała do dostrzec gdyż nie patrzyła na mnie.

Satysfakcja nie wynikała z tego, że nie wychodziło jej wcześniej z innymi mężczyznami a z tego, że ze mną zawsze zaznała przyjemności.

Cindy wciąż leżała w tej samej pozycji. Oswobodziłem jej ręce ze swojego uścisku i delikatnie musnąłem ustami jej policzek.

— Będziesz leżeć spokojnie? — Skierowałem pytanie wprost do jej ucha na co blondwłosa tylko przytaknęła wciąż milcząc.

Zsunąłem z nas kołdrę, przez co Cindy zadrżała, a gęsia skóra niemalże pokryła całe jej drobne ciało. Delikatnie musnąłem jej brodę, chwytając jedną dłonią drobną talię blondwłosej.

— Jesteś przepiękna cukiereczku. — Szepnąłem, obsypując delikatnie pocałunkami jej kość na szczęce. — Nigdy w to nie wątp.

Cindy na te słowa przymknęła swoje oczy, przełykając z trudem ślinę. Powolnym, lecz nieco wahającym się ruchem chwyciłem gumkę jej spodenek, zaczynając powoli obsuwać je na dół. Wierzgające się z lekka nogi Cindy zwiastowały, iż walczy ze sobą by nie sprzeciwić się mi. Ja również walczyłem z samym sobą, by nie zrobić jej krzywdy, by w największym stopniu zapanować nad pomysłami, które podrzucała mi moja głowa.

Spodenki ześlizgnęły się płynnym ruchem po całej długości nóg, zatrzymując tuż przy kostkach ukazując Cindy jedynie w zbyt dużym materiale koszulki, jak i bieliźnie, którą miałem ochotę w tym momencie rozerwać jednym pociągnięciem. Gdy tylko chwyciłem róg jej koszulki, Cindy w końcu zaprotestowała.

— Proszę, zostaw chociaż to..

— Dlaczego Cindy?

— Tak się czuje lepiej.

— Wstydzisz się mnie? — Zapytałem, starając się patrzeć w oczy Cindy, a nie na ciało, które wręcz katowało mnie w ciszy.

— Koszulka ma zostać. — Syknęła, patrząc na mnie spod zamglonych oczu, a ja nie byłem już w stanie dłużej się powstrzymać...



Jak zwykle badzo dziękuję za miłe słowa. Cieszę się że powolnymi krokami jest was tu coraz więcej. 

Do następnego!

BUZIOLE

GŁOŚNA <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top