36. Wybuch.

POV Cindy :


Nie jestem nawet w stanie zliczyć ile czasu minęło odkąd Dragon opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie w tym przeklętym miejscu. Kanapa po kilkunastu minutach leżenia w jednej pozycji stała się potwornie niewygodna, przez co podniosłam się, zmieniając pozycję na siedzącą. Delikatnie rozmasowałam swój ścierpnięty kark, rozglądając się po całej przestrzeni.

Intensywny zapach Dragona wciąż był odczuwalny na mojej koszulce, lecz prócz niego pozostawił również palący dotyk, który niemal wypalał moją skórę. Mrowienie pojawiło się w każdym miejscu, które musnął chociażby jednym koniuszkiem swojego palca.

Czułam się jak otępiała, nie wiedząc co robił ze mną ten człowiek. Z jednej strony był moim oprawcą, lecz z drugiej ratunkiem. W dalszym ciągu żyłam w niepewności jak potoczy się moje ''lepsze'', bądź ''gorsze'' jutro.

Mimo, iż siedziałam w garderobie to odgłosy dochodzące zza drzwi sypialni były nie do zbycia. Energiczny głos Rity zabrzmiał niemal w całym moim ciele gdy tylko przekroczyła progi sypialni, krzycząc coś w innym języku.

— Más rápido!* —  Krzyknęła do dwóch kobiet, które przestraszone wlokły się za nią, niosąc stertę ubrań.

Słowa Rity były niczym zaklęcie, gdyż kobiety urządziły w garderobie tornado przynosząc ''moje'' rzeczy do szafy Dragona. Kątem oka mogłam dostrzec że bielizny było aż nadmiar, wraz z szerokimi koszulkami, w których najczęściej można było mnie zobaczyć.

Choć jakaś cząstka mnie odetchnęła z ulgą widząc rzeczy, dzięki którym będę czuła się swobodniej, tak z tej drugiej strony czułam, że zostanę tutaj na dłużej, co wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie.

Przerażało mnie to, jak duży wpływ miał na mnie Dragon, a częstsze przebywanie w jego towarzystwie nie wróżyło nic dobrego.

— I jak, podoba ci się kruszynko? — Uśmiechnęła się czule, przysiadając tuż obok mnie.

Przyglądałam się całej operacji, którą zorganizowała Rita, jednakże nie zdołałam się na niej skupić. Myślami wciąż byłam przy Dragonie, który nawet nieobecny wiercił dziurę w mojej głowie.

— Oczywiście. — Odwzajemniłam uśmiech, rozglądając się po garderobie.

Choć i tak większość rzeczy należała do Dragona, to kobiety zdołały zorganizować przestrzeń na tyle by zmieścić kilka rzeczy należących do mnie. Idealnie złożone ubrania zostały ułożone na półkach, kilka bluz zostało powieszonych na wieszakach, tuż obok marynarek Ciemnookiego, a bielizna została schowana do pokaźnych rozmiarów szuflady.

— Dziękuję ci bardzo Rita. I wam oczywiście też. — Dodałam, na co kobiety posłały mi wymuszony, jak i nieszczery uśmiech.

Usta pyzatej kobiety pragnęły się otworzyć, jednak nie zdołała wypowiedzieć ani słowa, gdyż krzyk Lorenzo oraz Mony zagłuszył ją doszczętnie. Oboje wparowali do pokoju, jakby co najmniej na zewnątrz wybuchł pożar.

— Dlaczego nie jesteś gotowa?! — Krzyknęła, krzyżując dłonie na swoich piersiach.

— Nigdzie nie idę. — Odpowiedziałam chłodno, zaciskając dłonie na krawędziach bluzki.

Lorenzo stanął u boku kobiety, wskazując palcem na moje zestresowane ciało.

—  Właśnie że kurwa idziesz i bez dyskusji! — Warknął, po czym podszedł do kanapy chwytając mnie wściekle za ramię.

Widok mężczyzny nieco mnie zaskoczył. Na jego twarzy można było dostrzec nie tylko wściekłość, ale i również rozciętą wargę i czerwony ślad na policzku. Przełknęłam z trudem z nadzieją, że jego twarz nie zdobiły ciosy Dragona za to, co ujrzał w garderobie.

— Lorenzo! — Krzyknęła Rita, podnosząc się w kanapy. — Przecież urwiesz tej kruszynce rękę, delikatniej. To nie szmaciana lalka! — Założyła dłonie na biodra, ukazując na swojej twarzy niezadowolenie.

Mięsień w szczęce mężczyzny drgnął, gdy spojrzał na starszą kobietę. Cień walki przeszedł przez jego twarz i nie sposób było nie dostrzec, iż powstrzymywał każde słowo, które miało na celu mnie obrazić.

Lorenzo rzucił mi wymowne spojrzenie, po czym w ciszy ruszył, a zaraz za nim ruszyła Monica. Zimny dreszcz przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa, gdy postawiłam pierwszy krok ku dwójce, która zmierzała do kolejnych piekielnych wrót. Nim opuściłam pomieszczenie, delikatnie chwyciłam dłoń Rity, posyłając jej uśmiech wdzięczności.

To niemożliwe by kobieta, która jest aniołem zdołałaby poskramiać każdą z tych bestii.

— Masz kurwa szczęście. — Warknął, zwalniając kroku, idąc ze mną ramię w ramię. — Rita robi najpyszniejsze Gazpacho i z pewnością pozwoliłaby mi jedynie oblizać usta, gdybym jej odpyskował.

— Od kiedy to jedzenie potrafi was uciszyć? — Zapytała kąśliwie Monica.

— Przez żołądek do serca. — Odpowiedział chłodno Lorenzo.

— Żołądek? — Prychnęła. — To najgorsze kłamstwo jakie mogłeś tylko powiedzieć. Żaden z was go nie ma, myślicie jedynie o tym żeby przyjść do moich dziewczyn i je wymęczyć. Właśnie tak wygląda wasze, ''przez żołądek do serca''.

— Cóż, my chociaż możemy to zrobić, a ty jedynie możesz pomarzyć chociażby o tym żeby polizać buta Dragona na którego nieustannie leci ci ślinia.

Wystarczyło że usłyszałam to jedno słowo, by przeszło mnie palące uczucie w brzuchu. Zerknęłam na Lorenzo, którego twarz ukazywała triumf i dumę, natomiast Monica po raz pierwszy wydawała się zmieszana. Rumieńce złości wypełzły aż na szyję, oddech przyśpieszył, a powieki zatrzymały swój rytm, w którym na co dzień się poruszały.

— Jesteś bezczelny. — Rzuciła chłodno w jego stronę, posyłając mi wrogie spojrzenie.

— To normalnie że prawda cię boli, ale to że nazywasz mnie bezczelnym jest nie na miejscu.

— Nie na miejscu?! Właśnie zarzuciłeś mi że chce przelecieć własnego szefa!

— Bo chcesz, nie udawaj głupiej i następnym razem wytrzyj ślinę żeby nie skapała mu na buty.

Wstrzymałam powietrze, bym nie zdołała wybuchnąć śmiechem na gorzkie słowa Lorenzo. Nigdy nie sądziłam, iż będę świadkiem przekomarzań potwora i kobiety tego samego pokroju.

— Pieprzony prostak. — Warknęła, a jej oczy pokryły się mgłą przez którą emanowała wściekłość.

Dopiero gdy zatrzymaliśmy się przed dwuskrzydłowymi drzwiami, zorientowałam się że jesteśmy na miejscu. Nawet szeleszcząca kamienna ścieżka nie zdołała mnie wytrącić z transu, w którym słyszałam jedynie słowa przepełnione jadem Lorenzo.

Monica pchnęła ogromne drzwi, a przed moimi oczyma od razu ukazał się lustrzany labirynt, który przypominał jedynie o wszystkim co złe. To co się działo za tymi drzwiami, było koszmarem każdej kobiety. Przełknęłam z trudem, zatrzymując się w progu drzwi.

— Ruszaj się blondyna. — Warknął Lorenzo.

— Nie wejdę tam..

— Albo wejdziesz sama na własnych nogach, albo wlecisz na połamanych. Wybieraj.

Spojrzałam w brązowe oczy, które wyrażały jedynie pogardę w kierunku mojej osoby, przez co mój język zaczął pełzać z pragnienia wypowiedzenia kilku, niekulturalnych zdań.

— Nieskazitelna twarz Lorenzo, ozdobisz mnie w ten sam sposób?

Mięśnie mężczyzny spięły się, a nozdrza zaczęły rozszerzać i zwężać. Jego ciężki oddech nie zwiastował nic dobrego. Oczy pokryły się mgłą, a szczęka znacznie zacisnęła.

— Idź do swojego pokoju Cindy. — Rzuciła chłodno w moja stronę Monica.

Gdybym nie wiedziała jakiego pokroju jest ta kobieta, sądziłabym, iż w ten sposób uratowała mnie przed wulkanem w czasie erupcji i tylko z tego względu postanowiłam się posłuchać, ruszając do sypialni.

— Jak się przebierzesz to wróć tutaj! — Dodała, nie spuszczając krwiożerczego spojrzenia z Lorenzo.

Ruszyłam korytarzem nie odwracając się za siebie. Zza zamkniętych poniektórych drzwi dochodziły do mnie odgłosy rozmów, czy nawet cichego chrapania. Przystanęłam przy wejściu do sypialni, po czym spojrzałam w bok, lustrując salon, który niegdyś był moim ringiem, w którym walczyłam z przeciwnikiem znacznie cięższej wagi.

Po tym zdarzeniu nie dopytywałam Dragona co się z nim stało i jakaś część mnie wolała nie wiedzieć, żyjąc w nadziei że jest jedynie z dala ode mnie.

Przełknęłam z trudem, chwytając za klamkę, po czym weszłam do środka. Pokój wyglądał na nieużytkowany, jednakże na idealnie pościelonym łóżku spoczywały jak śmiem twierdzić rzeczy, które miałam założyć na dzisiejszy trening.

Na mojej twarzy ukazał się wyraźny grymas gdy tylko zbliżyłam się do łóżka i chwyciłam strój składający się jedynie z krótkich przylegających spodenek, jak i czarnego topiku. Rebe, czy też Elena w takim stroju wyglądałyby jak Boginie piękna, a mi z pewnością daleko do nich.

Walczyłam ze sobą w duchu, gdyż nie chciałam tego robić. Jednakże przemogłam się i zagryzając wnętrze policzka nałożyłam skąpy strój, powstarzając sobie w głowie, że to tylko ten jeden, jedyny raz. Nabrałam kilka głębokich wdechów jak i wydechów, by następnie opuścić pomieszczenie i ruszyć w wskazane miejsce.

Monica czekała już na miejscu, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie była sama. Wściekły Lorenzo stał tuż obok, wydając się zniesmaczony całą sytuacją. Mając z tyłu głowy, że od dziś będzie moim ogonem każda z mojej wnętrzności wywracała się na druga stronę.

— Rebeca Ci wszystko pokaże. Mam nadzieję że dasz z siebie wszystko. — Powiedziała ruszając w stronę salonu.

Moje nogi poniosły mnie zaraz za nią, lecz niestety nie tylko moje. Ciężki chód Lorenzo dudnił w moich uszach niczym basy. Zacisnęłam pięści, starając się ignorować obecność dwóch osób, z którymi wolałabym mieć jak najmniej wspólnego.

Monica przeszła przez drzwi tarasowe, wychodząc na zewnątrz. Budynek kryjący się w ogrodzie był nieduży i jak się okazało kryła się tam sala gimnastyczna z liczną ilością luster, jak i rur do tańczenia.

Na materacu rozgrzewała się Rebeca i gdy tylko usłyszała liczne kroki, spojrzała w swoje lustro dostrzegając każdego z nas. Posłała delikatny uśmiech w moja stronę, jednak gdy jej wzrok skierował się ku Lorenzo w jednej sekundzie cała radość zgasła.

— Rebeco — Zaczęła Monica. — Dzisiaj nauczysz Cindy podstaw, tylko bez plotkowania.

— Oczywiście. — Przytaknęła, na co Monica posłała jej lodowate spojrzenie opuszczając salę do ćwiczeń.

— Ty też możesz już iść. — Rzuciłam w stronę mężczyzny.

— Uważaj sobie. — Warknął. — Ruszaj dupę Cindy i nie każ mi tu siedzieć jeszcze dłużej.

— Więc idź stąd, nikt cię tu nie trzyma jakbyś nie zauważył.

Lorenzo posłał mi wymowny uśmiech, zasiadając na krześle pod ścianą.

— Ciężko się chyba wywija na połamanych nogach, prawda Rebe? — Krzyknął w stronę kobiety, jednakże nie usłyszał żadnej odpowiedzi.

— Tak samo jak ciężko się wyrywa z poobijaną twarzą. — Skrzyżowałam ręce na piersiach, lustrując policzek Lorenzo, który zaczął powoli zmieniać swój odcień z czerwieni na siny.

— Daj spokój Cindy, dasz radę. — Odezwał się cichy głos, pragnący przerwać nieprzyjemna wymianę zdań.

Gdyby mój wzrok mógłby zabijać, Lorenzo już by nie żył. Cicho westchnęłam pod nosem, po czym skierowałam się w jej stronę.

Zmysłowa muzyka rozbrzmiała w głośnikach sali i muszę stwierdzić, iż totalnie nie wpasowała się w naszą rozgrzewkę, na której złapałam niesamowita zadyszkę, połączona z nieprzyjemną kłującą kolką.

Każdą figurę, którą pokazała mi Rebe starałam się wykonać dokładnie jak i starannie. Moje mięśnie po dłuższym czasie odmawiały już posłuszeństwa, przez co dostałam radę by bardziej wzmacniać swój brzuch, oraz nogi. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy upadłam, ale dzięki rozsłanemu materacu, ilość siniaków jakie zdołałabym sobie nabić znacznie zmalała. Podczas całego treningu spotkałam swoje spojrzenie w odbiciu lustra z Lorenzo, który jedynie siedział na krześle w ciszy wpatrując się w nas.

Trening dobiegł końca, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą. Moje ciało po kilku godzinach godzinach pokryło się potem, a mięśnie stały się momentalnie obolałe. Lorenzo podniósł się z siedzenia, kierując do wyjścia przez co ja uczyniłam to samo. Jednakże drobna dłoń chwyciła moją, lekko ją ściskając.

— Dziękuję. — Wyszeptała to wręcz niesłyszalnie. Z zaskoczenia zmarszczyłam brwi, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć gdyż poczułam silny uścisk jak i szarpnięcie za ramię.

— Możesz mnie łaskawie nie szarpać?! Miałeś połamać mi nogi, a nie urwać rękę.

Lorenzo nic nie odpowiedział, jedynie zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, szarpiąc jeszcze mocniej.

Przemierzaliśmy całe podwórko mijając niektórych ochroniarzy przyglądającym nam się z uwagą, jak i dom w którym panował dziwny spokój. Gdy wkroczyliśmy na dobrze mi znany korytarz, głośne krzyki Dragona zza drzwi jego gabinetu rozbrzmiały w każdym centymetrze pomieszczenia. Niezrozumiałe słowa stawały się coraz głośniejsze gdy mijałam drzwi zza których dochodziły dźwięki.

— Nie podsłuchuj, tylko idź się wykąp i zejdź na jedzenie. Czekam pod drzwiami. — Syknął.

— To czekaj psie. — Wychrypiłam przez zęby, na co Lorenzo zareagował niezbyt przychylnie. Zamachnął się w momencie zatrzaśnięcia drzwi. Usłyszałam tylko uderzającą pięść i stwierdzam, że gdyby cios napotkał moją głowę, a nie drzwi już bym nie żyła.

W pośpiechu pognałam pod prysznic, zamykając zamek na dwa spusty. Szybki, jak i letni strumień wody był orzeźwieniem dla głowy jak i moich nieco obolałych mięśni. W pośpiechu umyłam włosy jak i ciało, wycierając się dokładnie ręcznikiem. Pośpiech był spowodowany tym, iż chciałam znaleźć się w łóżku przed Dragonem.

Z moich włosów wciąż kąpały pojedyncze kropelki wody, gdy opuściłam cztery ściany łazienki. Garderoba była jednym z znienawidzonych miejsc, a winnym był tylko i wyłącznie sam Dragon. Nie trudziłam się z wyborem ubioru, gdyż na zewnątrz mimo późnej pory było ciepło. Jak zawsze założyłam szare dresy, lecz dla odmiany na górę nie założyłam bluzy, tylko biały topik z bardzo cienkimi ramiączkami.

Opuściwszy garderobę ruszyłam w stronę drzwi, przez którymi się zatrzymałam. Niepewność jaka kryła się w mojej głowie, sprawiła, iż z ogromnym zawahaniem chwyciłam klamkę. Lorenzo stał twarzą do drzwi, przyglądając mi się badawczo. Byłam wręcz pewna że obmyślał jak upozorować moje samobójstwo, podczas gdy mnie zabije w torturach.

— Idziemy. — Odparł chłodno.

Ruszyłam przodem. Drogę do kuchni znałam już idealnie. To były jedyne miejsca, w których najczęściej bywałam. Pokój, jadalnia, kuchnia i tak w kółko. Można by oszaleć, choć możliwe nawet że już to zrobiłam.

Docierając do stołu jadalnego, zdołałam jedynie jak ostatnim razem ujrzeć jedynie Elenę. Stół zdołał opustoszeć, a brudne naczynia wskazywały na to, że każda osoba która przy nim zasiadła zdążyła zjeść posiłek.

— I jak brzu.. — Nawet nie dokończyłam, ponieważ Lorenzo zdołał przerwać mija wypowiedź.

— Jedz i wychodzimy. — Rozkazał.

— Przestań Lorenzo, tylko rozmawiamy. — Starałam się ugasić pragnienie zabicia go, Elena posłała mi znaczące spojrzenie, jednak moja wściekłość była silniejsza.

— Przyszłaś tu jeść, a nie rozmawiać.

— A ty pilnować, a nie kłapać swoją jadaczką, więc zamknij w końcu tą gębe i daj mi porozmawiać! — Warknęłam. Elena wręcz zesztywniała, gdy zobaczyła jak w naszą stronę zmierza ochroniarz Dragona.

Nie zastanawiając się chwyciłam szybko za talerz i rzuciłam nim w kierunku Lorenzo, który totalnie się tego nie spodziewał. Lecz mimo zaskoczenia wykonał idealny unik, przez co talerz napotkał jedynie tylko ścianę.

— Już nie żyjesz suko! — Krzyknął, a jego oczy jak i ciało wręcz płonęło ze złości.

— Lorenzo przestań! — Przerażona Elena wstała z krzesła, a ja ponownie chwyciłam talerz i wszystko co zdołało wpaść mi pod rękę by rzucić w jego stronę. Niektóre części zastawy trafiły w wkurzonego mężczyznę, a niektóre ponownie napotykały ścianę.

W salonie było słychać nasze krzyki, które zagłuszały tłuczące się naczynia, jednak gdy usłyszałam jeden przerażający krzyk, mrożący płynąca krew w żyłach zaprzestałam każdego czynu, sztywniejąc w zaledwie sekundę.

— Cindy! — Rykną Dragon stojąc w progu wejścia do jadalni. — Co ty odpierdalasz?! — Gdyby mógł zabijać wzrokiem, ja już bym była martwa.

Jego ciało wręcz napinało się ze złości, a twarz nabrała znacznie surowszy ton. I choć niesamowicie mnie przerażał, to podziwianie go ubranego w spodnie od garnituru, białą koszulę z lekko rozchylonym kołnierzykiem, jak i krawatem, który został przewieszony przez jego kark działał nawet w tej sytuacji rozpraszająco.

— Dragon to nie tak, ona nie chciała. — Zaczęła przerażona Elena, swoim lekko drżącym głosem.

— Cicho bądź Elena, do siebie i to już! — Elena spojrzała na mnie współczującym wzrokiem i choć tliło się w niej lekkie zawahanie ruszyła do pokoju.

W pomieszczeniu zostałam sama z Diabłem i jego sługusem.

— Lorenzo o co znów chodzi?! — Dragon spojrzał na swojego ochroniarza, który z całych sił podejmował próbę opanowania się.

— Przysięgam, że któregoś dnia ją zajebie Dragon, rozumiesz?!

— Zamknij się Lorenzo, ty też idź do siebie później pogadamy.

Ochroniarz spojrzał na swojego szefa, po czym na mnie.

— Poczekaj aż zostaniemy sami. — Wysapał przez zęby i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.

— A ty do sypialni i to już! A spróbuj tylko być gdzie indziej to sam ci ukręce łeb Cindy, rozumiesz?!

Był z dnia na dzień coraz gorszy. Ja również poczyniłam te same kroki co Elena, udając się w stronę sypialni. Nawet przez sekundę nie myślałam o tym żeby próbować uciec, śmiem twierdzić iż wtedy mogłabym zbierać na trumnę, bo zapewne do niej bym trafiła.

Przysiadłam na materacu wyczekując najgorszego. Miałam wrażenie trwa to wieczność. Każda minuta zdawała się być dla mnie jak godzina, a tykanie zegara sprawiało, iż stałam się senna, tak więc bez cienia walki położyłam się na łóżku. Zegar coraz mniej dudnił mi w uszach, a ja powoli czułam błogość, odpływając gdzieś daleko, gdy w pewnym momencie usłyszałam huk otwierających się drzwi. Zerwałam się natychmiast do siadu, a w ich progu ujrzałam Dragona. Nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego trzasnął drzwiami, zaczynając zbliżać się w moją stronę.

Más rápido! — Szybciej

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top