35. Nadzieja.
POV Cindy :
Po rozmowie z samym diabłem, która okazała się moją klęską ochroniarz, który koczował dziś pod moimi drzwiami nie zaprowadził mnie do sypialni, a do jadalni gdzie siedziała jedynie Elena. Na stole spoczywała już bruda zastawa świadcząca o tym, iż goście którzy zdążyli skonsumować posiłek już dawno opuścili stół. Truskawkowłosa siedziała tam sama jak palec, sącząc drobne łyki kawy, której zapach obezwładnił moje nozdrza.
Spojrzawszy na mnie spod kubka odstawiła go na talerzyk, posyłając w moją stronę szczery uśmiech.
— Cindy!
— Elena. — Jej imię wypowiedziałam niczym imię Boga. Odetchnęłam z ulgą, gdy tonęłam w objęciach tej przepięknej kobiety.
Wyglądała jak zwykle, czyli olśniewająco. Biała sukienka na ramiączkach sięgała jej do kolan, a dekolt w kształcie litery ''V'' idealnie uwydatnił atuty truskawkowłosej. Loki opadały kaskadą na jej ramiona, jak i plecy, a przepiękny makijaż zdobił jej twarz, starając się również ukryć niedoskonałości w postaci sińców pod oczami.
— Jak się czujesz? — Zapytałam z troską, po czym zajęłam miejsce tuż obok przyglądając się uważnie soczystym ustom Eleny.
Kobieta przełknęła z trudem, po czym rzuciła niepewnie jak i dyskretne spojrzenie w stronę ochroniarza. Zacisnęła słoń na szklance kawy, którą chwyciła, po czym delikatnie nachyliła się w moją stronę.
— Dostałaś to co najgorsze Cindy. Lorenzo jest najgorszym psem Dragona, który jest nie do zdarcia. — Szepnęła, na co ochroniarz zbliżył się do nas.
— Odsuń się Rudasie i przestań szeptać. Nie jestem taki głuchy jak ci się wydaje. — Pogarda jak i obrzydzenie wręcz emanowała od mężczyzny, który skierował te słowa w stronę Eleny.
Siedziałam jedynie z boku, obserwując zacięty pojedynek zielonych tęczówek Eleny, jak i brązowych oczu ochroniarza, który jak się dowiedziałam zwał się Lorenzo. Nie trzeba było zbyt dobrze znać tej dwójki, gdyż już z daleka można było dostrzec, iż żadne z nich nie darzy się sympatią.
Elena zagryzła policzki, odsuwając się ode mnie krzesłem. Lorenzo posłał nam ostatnie spojrzenie, po czym oddalił się na swoje poprzednie miejsce.
— Więc... — Odchrząknęłam nieco zakłopotana całą sytuacją. — Jak się czujesz? Słyszałam że ostatnio miałas jakieś problemy ze zdrowiem.
Truskawkowłosa upiła łyk kawy, po czym odłożyła filiżankę na stół i wstała.
— Cindy poczekaj chwilkę, tylko skoczę do toalety. — Poklepała delikatnie moje ramię, po czym ruszyła w stronę łazienki, która mieściła się na dole.
Siedziałam w ciszy, obserwując kątem oka niewzruszonego ochroniarza. Stał z dłońmi splecionymi z przodu i choć dla mnie powietrze w pomieszczeniu zgęstniało, a cisza stała się uciążliwa to nie potrafiłam odezwać się ani słowem. Lorenzo posturą przypominał Dragona. Budowa ciała wskazywała na to że większość czasu spędza na siłowni i śmiało mogłabym stwierdzić, iż jest wysoki, jednak dla mnie każdy jego człowiek taki był. Kasztanowe włosy jak i brązowe oczy idealnie wpasowywały się do smoczego tatuażu zdobiącego jego szyję.
Ciszę przerwał stukot srebrzystych szpilek Eleny, która wróciła z toalety, zajmując swoje poprzednie miejsce.
— Wybacz Cindy, ale mój zoładek ostatnimi czasy prowadzi ze mna jakąś wewnętrzną wojnę. Zjadłam coś i rozłożyło mnie na łopatki jak nigdy. Brałam tyle leków, ale niestety to nic nie daje. Idę się położyć, do zobaczenia. — Elena posłała mi blady uśmiech, po czym zbliżyła się do mnie delikatnie całując mój policzek. Jej dłoń musnęła kieszeń moich dresów, by następnie powstać i z gracją udać się na górę.
Pozostałam sama, z ochroniarzem od którego biła negatywna energia. Nie oczekiwałam że każdy człowiek żyjący na tej planecie będzie dla mnie uprzejmy, czy też będzie darzył mnie sympatią. Lecz śmiałam wątpić że ten tutaj dażył kogokolwiek jakimś ciepłym uczuciem.
Niepewnie chwyciłam rogalika, który jako jedyny pozostał na talerzu, po czym nalałam do szklanki soku pomarańczowego by zagłuszyć ssące uczucie głodu w moim brzuchu. Choć czułam, że mój żołądek skręca się z bólu to z trudem żułam i przełykałam jedzenie, przez myśli które nawiedzały moją głowę.
Nie byłam w stanie stwierdzić czy pojawił się dzień w którym nie zdołałam chociażby pomyśleć o zaistniałej sytuacji. O tym jaki był Dragon, o tym co robi teraz mama i Alex oraz o tym co ze mną będzie, gdy w końcu nie wezmę się w garść.
Do tej pory sądziłam, iż to życie chciało mnie wycisnąć jak gąbkę. Lecz to nie życie, a sam Diabeł z którym dzisiaj poniosłam klęskę. Biłam się z własnymi myślami. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie siedział by tu bezczynnie, czekając na to, aż ktoś zrobi mu krzywdę. Choć chciałam porozumieć się z Dragonem, to on sam potrafił sprawić że moje hormony, myśli jak i kończyny szalały, gdy tylko na mnie spojrzał.
Kończyłam powoli swoje śniadanie, gdy trzask drzwi i szybkie uderzenia obcasów wyrwał mnie z zamyśleń. W progu jadali stanęła Monica, krzyżując swoje ręce na piersiach.
— Witaj Cindy, widzę że doszłaś do siebie. — Niechęć i chłód to były jedyne cechy kobiety, które zdołałam zapamiętać i które zdołała również okazać.
— Cześć Monico. Zgadza się, cała i zdrowa. — Skierowałam głowę w jej stronę, posyłając jej jedynie blady, jak i niechętny uśmiech.
— To świetnie. — Klasnęła w dłonie. — W takim razie o 19 masz trening, nie spóźnij się. — Nim z moich ust padło jakiekolwiek słowo, kobieta opuściła pomieszczenie obdarowując mnie jedynie stukotem obcasów.
— Długo będziesz jeszcze mamlać tego rogalika? — Odezwał się chłodno Lorenzo, przystępując nerwowo z nogi na nogę.
Podniosłam się z siedzenia, posyłając mu w milczeniu jedynie mordercze spojrzenie. W tym momencie pragnęłam pozabijać każdego, kto tylko zdołałby się odezwać. W ciszy ruszyłam w stronę sypialni Dragona. Zapamiętałam tą drogę, tylko tą jedyną, gdyż kilka razy zdołałam tędy przejść. Czy to na śniadanie, czy też przerzucona przez ramię Dragona jak wór ziemniaków.
Pośpiesznie wparowałam do pokoju, zatrzaskując za sobą ciężkie ciemne drzwi. Oparłam się o nie wsłuchując się w swoje ciężkie bicie serca. Byłam pewna, iż w tym momencie to ono żyje swoim własnym życiem. Przejechałam dłonią po swoich włosach, próbując uspokoić kołatanie serca.
Skoro miałam iść na lekcję z pewnością Dragon planuje coś złego, coś co doszczętnie mnie zniszczy. Ten świat był znacznie brutalniejszy od tego, którego widzi się na filmach.
Moje życie w tym momencie było jednym nędznym filmem, którego scenariusz jak i reżyseria wołała o pomstę do nieba.
Odepchnęłam się od drzwi, ruszając wprost do łazienki, zamykając zamek na dwa spusty. Przełknęłam z trudem przysiadając na muszli klozetowej. Zanurzyłam dłonie w kieszeniach, po czym zmarszczyłam brwi, wyjmując listek papieru toaletowego. Delikatnie rozłożyłam go, czytając jego treść kilka razy, gdyż kosmetyk którym została ona napisana delikatnie rozmył niektóre słowa.
„Cindy zachowaj spokój.
Uważaj na psa Dragona.
Ucieknij ze mną.."
Ostatnie zdanie, które przeczytałam szumiło mi w głowie głosem Truskawkowłosej. W moich myślach to ona je wypowiadała, pobudzając we mnie iskrę nadziei, jak i wątpliwości. Ona sama przyznała mi się że jest z nim w jakiś sposób zżyta, jednak możne trwa przy nim zbyt długo, by znieść więcej niż jest w stanie to zrobić?
Po ostatnim razie gdy moje ucieczki kończyły się zawsze tak samo zwątpiłam w to, że kiedykolwiek opuszczę samodzielne te piekielne mury, które z pewnością wzniósł sam Diabeł. Elena zważając na to, iż znała tu większość ludzi dawała nam znacznie większe szanse. Choć każdą moją nadzieję zabijała wątpilość zadając mi jedno pytanie. Czy jakikolwiek człowiek Dragona byłby go w stanie zdradzić?
Silne uderzenie w drzwi sprawiło że podskoczyłam. Przełknęłam z trudem wrzucając do toalety papier, który następnie pośpiesznie spuściłam, jednak nie spieszyłam się z otwarciem drzwi. Stanęłam tuż przy umywalce zerkając w lusterko, po czym odkręciłam wodę myjąc ręce.
— Otwieraj blondyna! — Wrzasnął Lorenzo, uderzając kolejny raz w dębowe drzwi łazienki.
Szum wody ucichł gdyż momentalnie ja zakręciłam, ruszając wściekle w stronę drzwi. Odgłos zamka, rozbrzmiał w czterech ścianach, a Lorenzo gwałtownie wparował do pomieszczenia, niemal uderzając we mnie całą swoją siłą. Rozejrzał się dookoła łazienki, jak gdyby szukał kogoś, bądź czegoś co pomogłoby mi uciec, bądź zejść z tego świata.
Jego wzrok po zlustrowaniu pomieszczenia padł na mnie. Jego klatka piersiowa unosiła się wściekle gdy chwycił mnie za szyję, po czym wyciągnął z łazienki.
— Co knujesz z Rudą? — Warknął, przyszpilając mnie do ściany w garderobie.
Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Czułam jak jego palce wbijają się w moją szyję. Lorenzo swoim spojrzeniem przyćmił kanapę, która stała nieopodal za nim. Przełknęłam z trudem zaciskając swoje oczy. Choć jakaś cząstka mnie pragnęła by odejść z tego świata, tak druga kazała walczyć o siebie.
Tak miałaby wyglądać moja śmierć? Uduszenie w garderobie diabła, przez nieokiełznanego sługusa? Nigdy nie wyobrażałam sobie jak odejdę z tego świata, ale na pewno wiedziałam że nie odbędzie się to w tym miejscu. W miejscu gdzie została zdeptana moja godność.
Chwyciłam nerwowo swoimi dłońmi jego, próbując oswobodzić uścisk, który z pewnością mogłabym przyrównać do węża Boa Dusiciela.
— Nie jestem głupi. Mnie nie da się zrobić w chuja, słyszysz? — Zacisnął mocniej dłoń, a obraz przed oczami zaczął stawać się czarny, zamieniając po chwili w różnokolorowe plamy, które zabierały mi ostatni czujności — Ruda jest cwana. Wpakuje cię w kłopoty, a chyba masz ich chyba dość, co? — Warknął, po czym oswobodził swój uścisk, a ja padłam na kolana chwytając za pulsującą skórę na gardle.
Podparłam się jedną dłonią o posadzkę, gdy drugą wciąż trzymałam swoje gardło jak miałoby mi to w jakikolwiek sposób pomóc. Powietrze w pomieszczeniu stało się ciężkie, wręcz nieuchwytne dla moich nozdrzy. Moje oczy zaszły się mgłą, mroczki zniknęły jednak obraz w dalszym ciągu z lekka się rozmywał. Widziałam jedynie zarys butów, za którymi pojawiła się kolejna para.
Niepewnie spojrzałam w górę, napotykając czarne oczy. Zawsze je widziałam w chwili zagrożenia. Jego sylwetka się napięła, a pięści zacisnęły, gdy wpatrywał się w klęczącą mnie, by następnie spojrzeć z pogardą na swojego ochroniarza.
— Co to ma znaczyć Lorenzo? — Jego głos był mroczny, jakby starał się okiełznać buzującą w sobie złość.
— Małe nieporozumienie. — Odchrząknął chłodno Lorenzo.
— Nieporozumienie? — Syknął Dragon. — Dlaczego ona kurwa klęczy i ledwo oddycha?
Zapadła cisza. Lorenzo wpadł w ślepy zaułek.
— Jesteś głuchy Lorenzo, wiesz że nie lubię się powtarzać. — Cierpliwość ciemnookiego gasła, a gniew wyłaniał się na samą powierzchnię.
— Ona i Ruda... — Zaczął Lorenzo, rzucając mi plugawe spojrzenie. — Coś knują.
Utkwiłam spojrzenie w Dragonie, którego postawa z wściekłej zmieniła się na lodowatą. Patrzył na mnie, jakby szukał odpowiedzi w moich oczach.
— Wynocha stąd, później pogadamy. — Rzucił oschle, na co Lorenzo jedynie skinął, po czym opuścił pomieszczenie.
Przełknęłam z trudem, zaczerpując powietrza jak ostatnie łyki wody. Wciąż klęczałam, próbując doprowadzić się do porządku.
— Dragon to nie prawda. — Wychrypiłam.
Ciemnooki wszedł do garderoby, po czym przystanął przy kanapie, by następnie na niej usiąść.
— Chodź tu Aniołku.
W innej sytuacji protestowałabym. Jednak tym razem nie chodziło tylko o mnie, a o Elenę, której nie chciałabym wpakować w kłopoty. Na myśl, że mogłoby jej się coś stać, przez moją nieudolność oddech ponownie zamierał w moich piersiach. Powoli podniosłam się, po czym niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę.
Zapach perfum Dragona wypełnił moje nozdrza, a uczucie strachu stłumiła żarząca się krew w moich żyłach, która popłynęła wprost między moje uda. Zagryzłam wargę, po czym zajęłam miejsce na jego kolanach.
— Myślałem żebyś usiadła obok, ale tutaj też mi pasuje. — Kącik jego ust delikatnie drgnął gdy spojrzał na moją zarumienioną twarz.
Czułam się niesamowicie zakłopotana. Gdy tylko kazał mi przyjść, byłam przekonana, że miał na myśli to samo co w biurze, a jednak myliłam się. Jego wytatuowany palec owinął kosmyk moich jasnych blond włosów wokół swojej osi, a jego czarne oczy skupiły wzrok na rumieńcach wypalających moje policzki.
— Widzę Cindy, że poznałaś Lorenzo.
— Poznałam. — Przełknęłam z trudem, wpatrując się nieśmiało w twarz, która była tak przystojna, że az nieludzka.
— Od dziś będzie twoim ogonem. — Rzucił, nawiązując to porównanie do moich, w których zawsze stawiałam się jego pies.
— Po co ma mnie pilnować?
— Mam trochę spraw do załatwienia. — Odpowiedział chłodno.
— A jeśli obiecam że niczego nie spróbuję?
— Nawet nie zaczynaj Cindy. — Głos Dragona lekko się uniósł, przez do drgnęłam siedząc na jego kolanach.
— Dragon...
— Teraz powiedz co tutaj zaszło. — Dragon rozsiadł się wygodnie na kanapie, opierając swoje ręce o zagłówek kanapy.
— Rozmawiałam tylko z Eleną przy stole.
— I tylko przez zwykłą rozmowę klęczałaś na podłodze?
Przełknęłam z trudem, poruszając się nerwowo na jego kolanach.
— Tknął cie? — Zapytał metalicznym głosem.
Pokręciłam przecząco głową. Bałam się powiedzieć cokolwiek przed obawą, że gdybym wpakowała Lorenzo, on byłby w stanie skrzywdzić Elenę.
Dragon poprawił mnie na kolanach, sprawiając że tym razem siedziałam okrakiem, twarzą do niego. Bez żadnych skrupułów wsunął rękę pod moją bluzkę, zaczynając błądzić swoim dotykiem po moich plecach na których zdążyła się pojawić w zaledwie sekundę gęsia skórka. Zjeżdżał na moją talię, jak i 'boczki'' delikatnie zahaczając o piersi, a ja siedziałam jak osłupiała rozkoszując się w jakiś sposób jego delikatnym dotykiem.
— Gdyby cię tknął Cindy... — Dragon zacisnął dłonie na mojej talii, lustrując moją twarz. — Powiedziałabyś mi, prawda?
Przełknęłam, przytakując głową. Jego słowa stały się niczym, gdy dotyk był odczuwalny z tak intensywną siłą. Siedziałam na jego kolanach milcząc. Nie wiedzialam co w tym momencie mogłabym uznać za lepsze. Cisza, czy też sprzeciw?
— Dragon.. — Nabrałam gwałtownie powietrza, gdy gładził kciukiem moją talię.
— Wciąż chodzisz bez niczego pod sobą. — Jego czarne oczy ukazały palące się iskierki, które z każdą sekundą stawały się coraz intensywniejsze.
— Wciąż nikt mi niczego nie przyniósł. — Odpowiedziałam zakłopotana, koncentrując się na jego drobnych jak i czułych ruchach.
— W takim razie za chwilę się tym zajmę. — Powiedział to wręcz niesłyszalnie, tak jakby nie chciał tego mówić.
— Dragon przestań... — Zająkałam się, gdy poczułam wędrujące dłonie ku górze.
Karciłam siebie w duchu za to, że w tym momencie zdołałam się delikatnie poruszyć, ocierając się o uwypuklenie w spodniach Ciemnookiego. Gwałtownie wciągnęłam powietrze powtarzając po raz kolejny ten jakże niewinny ruch. Jego oczy pociemniały, przybierając barwę przepaści, w której nie zdołałam dostrzec niczego. Jednak czułam że jego ciało płonie. Od samej jego bliskości, głosu jak i dotyku czułam że topnieje.
Jego reakcja choć nie powinna, to i tak zdołała mnie zdziwić. Zaskoczona krzyknęłam, gdy bez żadnego trudu zmienił pozycję. W tym momencie leżałam pod gorącym jak i wytatuowanym ciałem, które przylegało do mnie ogrzewając każdą najdrobniejsza komórkę mojego ciała. To jak reagowałam na swoje oprawcę, było niemalże niedorzeczne.
Dragon uniósł moją bluzkę do góry, nurkując pod biały materiał koszulki. Jego ciepły oddech musnął mój brzuch, bym następnie poczuła delikatne jak i miękkie pocałunki zmierzające ku górze. Ciche westchnienie pragnęło opuścić moje usta, jednak zdołałam zagnieździć je głęboko w środku, aby nie zdradzić się przed samym Diabłem.
Moje wierzgające się ciało przegrało z masa mięśni, które je przygniatało. Delikatnie pocałunki otłumaniały mój umysł, a gdy tylko poczułam mokry jak i miękki język okrążający mój sutek zamarłam, pozwalając westchnieniu opuścić moje usta.
— Dulce mentiroso* — Wyszeptał.
Podniosłam bluzkę do góry, przez co Dragon wynurzył się spod mojego ubrania wyglądając jak mały bobas. Potargane włosy, dodawały mu młodzieńczego uroku, a uśmiech zdobiący jego twarz był hipnotyzujący. W jego zębach spoczywał mój sutek, który delikatnie przegryzał, miejscami drażniąc go językiem. Nie musiałam widzieć swojego odbicia w lustrze, by wiedzieć że moja twarz przybrała barwy pomidora.
Patrzyłam na niego pragnąc go zepchnąć, jak i powiedzieć mu tak wiele niecenzuralnych słów, jednak nie potrafiłam tego zrobić. Nie zrobiłam niczego by go powstrzymać. Byłam zahipnotyzowana nim całym. Od wytatuowanych dłoni, po onieśmielająca twarz, aż po sam głos wywołujący dreszcze w całym moim ciele. Dragon nie przestawał mnie zawstydzać. Chwycił materiał na dole koszulki, by następnie podnieść ją ku górze. Moje ręce mimowolnie uniosły się nad głowę, a biały T-shirt który w mojej wyobraźni miał być zdjęty, zatrzymał się w połowie zasłaniając jedynie oczy, pozostawiajac odkryty nos, jak i usta.
Niepokój z lekka przedarł się do mojej głowy, gdy próbowałam się poderwać, jednak Dragon przycisnął mnie swoim ciałem, całując delikatnie przestrzeń pomiędzy moimi piersiami.
— Dragon, nie chcę znów tkwić tutaj w ciemnościach... — Wychrypiłam, czując pocałunku wiodące ku górze. Swoimi miękkimi ustami sunął po dekolcie, jak i obojczykach, by następnie dotrzeć do samego ucha.
— Pamiętaj Aniołku że istotne jest to, czego ja chcę. Wierze Ci że nic złego nie zrobiłaś, ale jeśli dowiem się że coś knujesz z Eleną. — Ucichł i nagle poczułam serie pocałunków po drugiej stronie szyi. — To już nie będzie rozmów, a same nieprzyjemnie czyny, zrozumiano? — Dragon przygryzł moją wargę, po czym poczułam nieprzyjemne zimno gdy podniósł się, zostawiając moje ciało w samotności. Zmieszana prędko opuściłam ręce, spuszczajac swoją za duża koszulkę w dół.
Dragon poprawił swoja marynarkę, patrząc na mnie jak gdyby nigdy nic. Jakby wcześniej nie widział moich piersi, nie całował mnie, ani nie trzymał mojego sutka w swoich zębach.
— Zapytałem o coś Cindy.
— Zrozumiałam. — Przytaknęłam zmieszana, przełykając z trudem ślinę.
Dragon spojrzał na moją szyję, po czym mięsień w jego szczęce drgnął. Sam jego wzrok był w stanie pożreć mnie żywcem.
— Za chwilę zjawi się tu Rita i przyniesie ci brakujące rzeczy. — Rzucił chłodno, po czym opuścił garderobę, pozostawiając jedynie pustkę.
Dulce mentiroso* — Słodki kłamca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top