19. Czy istnieje taka istota?
Cindy :
Zbliżenie jakie miało miejsce jeszcze kilka dni temu, między mną a Dragonem, zawróciło mi w głowie do tego stopnia, że przez pewien czas myślałam tylko o tym. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, iż to nigdy nie powinno się wydarzyć, a jednak.. Dałam się ponieść emocjom, pozwoliłam wyłączyć umysł, aby moje ciało zrobiło to, czego tak bardzo pragnęło.
Karciłam samą siebie w środku za to, że tego wieczoru totalnie odpłynęłam. Czyżby to była wina tego, że moje pragnienie zdołało zgasić tą ''rozsądną mnie''?
Głupie tłumaczenie Cindy..
Od tej pamiętnej nocy minęło już pięć dni. Przez pięć, cholernych dni siedziałam tu bezczynnie, nie wiedząc co zamierzają ze mną zrobić, a każda nieprzespana noc dawała mi powoli silne znaki. Mój umysł opadał z sił, gdy nocą wdzierał się każdy możliwy demon, by tylko zaburzyć mój sen, który ciążył na powiekach. Niewielka dawka snu, potęgowała moje pochopne decyzje. Próby ucieczek jak i awantury z ochroniarzami to była moja, jak i ich codzienność, której Dragon nie próbował powstrzymać.
Choć sprawiałam wiele problemów, to odkąd doszło do zbliżenia, Ciemnooki nie pojawił się nawet na chwilę, by przywrócić mnie do porządku. Nie tęskniłam za jego obecnością, ale jej brak spowodował niepewność, jaka panowała w czterech ścianach, w których ostatnimi czasy ciągle przesiadywałam.
Mimo braku apetytu, każdego poranka musiałam zejść na dół by patrzeć na ludzi, których totalnie nie znałam. Choć pyszności na stole kusiły nie tylko zapachem, ale i również wyglądem, to nie zjadłam niczego, przez co za każdym razem kłóciłam się z blondynem, który zachęcał mnie do jedzenia czegokolwiek.
Panująca atmosfera w domu zdawała się być inna. Choć nie przebywałam tu zbyt długo, to zachowanie Eleny znacząco naprostowało mnie na to, iż dzieje się tu coś niecodziennego. Z twarzy truskawkowłosej zniknął promienisty uśmiech, który zastąpił niewiarygodny smutek, a sińce pod oczami zwiastowały, iż Elena również nie spała ostatnio najlepiej.
— Elena.. — Wyszeptałam w stronę rudowłosej.
Kobieta podniosła pytająco oczy znad talerza, kierując całą swoją uwagę w moją stronę.
— Tak? — Zapytała najuprzejmiejszym głosem, jednak wkradający się sztuczny uśmiech, zepsuł jej idealną rolę, jaką na codzień zdołała odegrać.
— Co się dzieje? — Zapytałam jeszcze większym szeptem, zdając sobie sprawę z tego że przy stole siedział Nero, jak i kilku innych ochroniarzy.
— Nic, a co miałoby się dziać?
— Co prawda jestem nowym niewolnikiem, ale chyba nie na tyle głupim, żeby nie widzieć że coś tu nie gra. — Odparłam, patrząc w zielone tęczówki kobiety.
Nero zdawał się być niewzruszony, tym że rozmawiamy. Litry wypitej kawy, zwiastowały że blondyn również ma ostatnio ciężkie dni. Na jego twarzy nie widniały już rumieńce, jak zawsze miał to w zwyczaju. Nero znacznie pobladł, a jego sińce były znacznie widoczniejsze niż te moje, czy Eleny. To jak wyglądał w tym momencie, totalnie nie pasowało do tego żywego mężczyzny, który ostatnio śpiewał piosenki w samochodzie.
— Nero.. — Gdy tylko wymówiłam jego imię, blondyn uniósł oczy znad kubka kolejnej kawy, kierując swoją uwagę na moją osobę.
— Tak? — Odchrząknął, starając się zbliżyć postawą do zawsze zimnego Dragona.
— Co się dzieje? — Choć zapytałam nieśmiało, to moje tęczówki miały odwagę prowadzić z jego oczami drobną walkę.
Walczyłam o prawdę.. O jasność sprawy w jakiej się znalazłam. Musiałam wiedzieć w czym siedzę i co w tym momencie mogłabym zrobić, by stąd uciec.
Nero patrzył zacięcie w moje oczy, przez chwilę miałam wrażenie, iż ujrzałam coś na wzór drobnej iskry, która zdoła się poddać. Jednak to nie miało miejsca. Zmierzył mnie jedynie wzrokiem, po czym upił swój łyk kawy, poprawiając się nerwowo na krześle.
— Przepraszam jeśli cię zdenerwowałam. — Zaczęłam, czując w tym samym momencie uścisk na udzie rudowłosej.
Położyłam dłoń na jej, równie ją zaciskając. Choć byłam lekko zdezorientowana jej ruchem, to postanowiłam postarać się nie dać po sobie tego poznać.
— W porządku. — Odparł chłodno. — Lepiej coś zjedz, bo wszystko wystygnie. — Skinął głową w stronę jedzenia, posyłając mi znaczący wzrok.
— Gdzie jest Dragon? — Postanowiłam dać upust moim słowom, by bezwładnie zdołały przepuścić te słowa przez moje gardło.
Nero znacznie się spiął, ściskając kurczowo kubek pełen kawy. Jabłko Adama poruszyło się w znacznym tempie a mięsień w szczęce drgnął, ukazując zdenerwowanie mężczyzny. Jednak nie spojrzał na mnie, wpatrywał się wprost przed siebie, jakby był totalnie gdzieś daleko.
Rozglądnęłam się dookoła stołu, dostrzegając że każda osoba, która się przy nim znajdowała pobladła trzy razy bardziej, niż było to możliwe. Trzech ochroniarzy zerkało to na mnie, to na Nero, który wyglądał jakby odpłynął gdzieś daleko i nie zamierzał w najbliższym czasie do nas wrócić, natomiast w zielonych oczach Eleny zapaliły się drobne świeczuszki, które z trudem powstrzymywała.
Choć powinnam się cieszyć, poczułam ogromny niepokój i nie miałam pojęcia czy spowodowane było to nieobecnością Dragona, czy też tego, iż byłam niepewna tego co się ze mną stanie. W końcu skoro go nie ma, nadzieja napawała mnie świadomością, że droga ucieczki staje szerokim otworem..
— Dragon.. Dragon jest chory.. — Wymamrotał, odkładając kubek kawy na stół, obok talerza z którego nie tknął nawet najmniejszego kawałka jajecznicy.
— Dlatego wszyscy macie grobowe miny?
— Cindy daj spokój.. — Nero podniósł się z krzesła w celu opuszczenia pomieszczenia, jednak nie zdołał tego zrobić, ponieważ moje prędkie zerwanie się, jak i chwyt za ramię powstrzymał go.
Ochroniarze Dragona sięgnęli do pasów swoich spodni, lecz Nero szybkim gestem dłoni oznajmił, iż nic złego się nie dzieje, dzięki czemu pistolety mężczyzn zostały ponownie schowane.
— Czy on nie żyje..?
— Cindy..
— Nero powiedz w prost.
— Żyje.. — Odparł beznamiętnie ściszonym głosem, choć w środku czułam że nie jest ze mną w żaden sposób szczery.
— Więc zabierz mnie do niego, mam z nim do pogadania.
— Nie Cindy, nigdzie nie pójdziesz. — Nutka irytacji w jego głosie sprawiła, iż miałam ochotę go kąsać swoim jadem.
— Jeżeli boi się konfrontacji, to niech rzuci piłkę z wiadomością, albo wyśle gołębia pocztowego.
— Piłkę? — Uniósł brew ku górze, przyglądając się uważnie mojej twarzy.
— Tak, Dragon ma przecież nowego psa.
— Cindy, o czym ty pieprzysz, tu nie ma żadnego psa.
— Jest, stoi przed tobą. — Syknęłam wściekle, mierząc się po raz kolejny oczami wraz blondynem.
Spodziewałam się niecenzuralnych wymian zdań, jak i tego iż w jego oczach ujrzę wściekłość. Jednak drobna iskierka, przelatująca przez oko, sprawiła iż blondyn przełknął z trudem, ciężko wzdychając.
— Idź do pokoju lepiej.
— Nero.. — Zaczęłam niepewnie, ściszając swój głos. — Czy mogłabym cię o coś zapytać?
— Ooo to psy umieją mówić?
— Oczywiście, potrafią bardzo wiele rzeczy. — Zdarłam delikatnie swój podbródek w górę, unosząc swój kącik ust delikatnie ku górze.
— W takim razie zamieniam się w słuch. — Nero skrzyżował swoje dłonie na piersi, uważnie mi się przyglądając.
— Czy... Czy wiesz może, co u mojej mamy?
— Cindy.. — Blondyn westchnął ciężko, skupiając tym razem uwagę tylko i wyłącznie na moich oczach. — Nie mogę ci nic mówić.. Gdyby Bruno się dowiedział że cokolwiek sypnąłem, powiesiłby mnie za jaja, a uwierz lubię swoje jajka.
Mój wzrok mimowolnie skierował się w dół jego spodni, by następnie spojrzeć w lekko już roześmiane oczy blondyna.
— Cóż w takim razie nie powiem że cokolwiek wiem, dzięki czemu twoje jajka będą całe i zdrowe. — Uśmiechnęłam się lekko, lustrując twarz jak i posturę blondyna, który z bliska był znacznie przystojniejszy.
— Nie ma mowy. — Burknął blondyn, ruszając ku wyjściowych drzwi.
— Nero.. — Ruszyłam za blondynem, przez co ochroniarze Dragona poderwali się z siedzeń, ruszając zaraz za nami.
— Proszę.. Martwię się o mamę. Ona.. ona jest chora.. — Mój głos na wspomnienie jednej z najważniejszych osób w moim życiu zaczął się powoli łamać.
Mama, jak i Alex są moją nieodłączną częścią. Gdyby przeze mnie coś im się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Ich krzywda, oznaczałaby mój ból, jak i koniec..
— Jeżeli Dragon o niczym ci nie powiedział, to ja nie jestem ci w stanie pomóc.
— Nero błagam.. Nie prosze o rozmowę z nią, wiem że nie mam na to żadnych szans. Ale proszę tylko o informacje, czy moja mama ma się dobrze. — Łzy nabrały na sile, przez co moje oczy zaczęły pokrywać się mgłą, przez którą coraz słabiej mogłam dostrzec blondyna.
— Tylko nie płacz, wiem jakie cyrki ostatnio odstawiałaś. Ochroniarze nie chcą stać na warcie u ciebie, bo nie chce im się z tobą użerać. Jeśli przestaniesz Cindy odstawiać szopki, to przemyślę sprawę.
— A ty byś nie uciekał?
— Wystarczy tej rozmowy Cindy, wracam do obowiązków. Mam Cię odprowadzić do pokoju ,czy sama trafisz bez uciekania i szarpania się z chłopakami? — Uniósł pytająco brew ku gorze, mierząc moją twarz swoimi zielonymi tęczówkami.
— Trafię sama. — Po wypowiedzeniu tych słów udałam się prosto do pokoju, bez zamiaru uciekania, czy stwarzania problemów mężczyznom, którzy stali przy wejściu korytarza na którym mieścił się mój pokój.
Nie znałam się na architekturze, ale ten trzypiętrowy dom był dla mnie czymś niesamowitym. Każdy najmniejszy szczegół zdawał się pasować do wnętrza całego domu, który był mieszaniną szarości, jasnego beżu wpadającego wręcz w biel, jak i kolorów czerni. Granitowe jasne i połyskujące płytki, rozświetlały szare ściany, pokryte różnorodnymi obrazami a ledy, które podświetlały sufit nadawały lepszy klimat temu, przerażającemu dla mnie miejscu.
Zmierzałam wprost do swoich drzwi, jednak mijając pokój, który mieścił się zaraz obok mnie kazał mi się zatrzymać. Przez chwilę biłam się z myślami, czy aby na pewno powinnam tam wejść, jednak to jak wygląda sprawa, nie pozwalało mi od tak siedzieć w czterech ścianach pomieszczenia. Nie mogłam tutaj siedzieć i czekać na to, aż ktoś mi w końcu zrobi krzywdę..
Rozglądnęłam się niepewnie po pomieszczeniu, w którym o dziwo nie było nikogo poza mną, co oznaczało dla mnie ogromną szansę, przemknąć niepostrzeżenie do pokoju rudowłosej. Nie marnując więcej czasu cofnęłam się do drzwi Eleny, po czym zapukałam trzema prędkimi uderzeniami w solidnie drzwi.
— Proszę! — Krzyknęła.
Wślizgnięcie do pokoju rudowłosej trwało dosłownie kilka sekund. Przymknęłam za sobą w ciszy drzwi, odwracając się w kierunku zaszklonych oczu Eleny, na których widok moje powietrze spod drżących warg, zaczęło wydobywać się cichym świstem.
Siedząca Elena na łóżku, której głowa opierała się o jego zagłówek w jakiś dziwny sposób spowodowała, iż w moich oczach również zaczęło gromadzić się kilka drobnych łez. Widziałam że cierpi, jednak nie wiedziałam co było powodem tego, co właściwie przeżywała.
Powolnym krokiem ruszyłam w jej stronę, lustrując szybkim spojrzeniem głąb czterech ścian Eleny, która spędzała tu dość sporo czasu. Pokój w zasadzie nie różnił się niczym od mojego. Układ pomieszczeń jak i mebli był ten sam, włączając w to brak balkonu, jednakże barwy różniły się znacząco. Dominowały u niej znacznie ciemniejsze kolory, niż u mnie.
— Elena co się dzieje? — Zapytałam, gdy w końcu dotarłam do jej łóżka, przysiadając tuż ja jego brzegu.
Muszę przyznać że martwił mnie widok tej przygniecionym głazem kobiety. Choć jej mocny makijaż jak zwykle był piękny, to nie zdołał przykryć opuchniętych oczu jak i sińców pod nimi, które zdawały się mówić znacznie więcej, niż tysiąc słów.
— Nic Cindy. Nie przejmuj się, niedługo wróci wszystko do normy. — Widziałam że bardzo pragnęła wierzyć w słowa, które zdołały opuścić jej usta, jednak oczy Eleny zdradzały to iż sama w nie nie wierzy.
— Kochana.. — Przybliżyłam się do kobiety, odważając utopić ją w swych objęciach.
Przez chwilę tkwiliśmy w swoich objęciach i w momencie usłyszenia ciężkiego westchnienia z jej ust, utwierdziłam się w fakcie, iż potrzebowała tego drobnego, małego gestu.
— Pamiętasz ten dzień w którym do mnie przyszłaś? Byłaś dla mnie taka miła.. A ja wręcz przeciwnie. Jednak w jakiś dziwny sposób wiedziałam że mnie rozumiesz. Byłam, jestem i będę zła, ponieważ Dragon przetrzymuje mnie to wbrew mojej woli. Mimo mojego złego zachowania ty okazałaś mi wsparcie, więc ja też chce nim dla ciebie być.. Zaufaj mi.
— Zadałaś mi wtedy pytanie, na które nie chciałam odpowiedzieć. — Westchnęła, po czym przerywając naszą bliskość chwyciła moją dłoń w swoją. — Zapytałaś mnie wtedy kim jestem dla Bruno? Odpowiedziałam że ulgą.. I odpowiedziałam Ci szczerze. Nie zbyłam Cię. Jestem dla niego ulgą, od samego początku gdy tu przybyłam. Jestem spłatą długu mojej rodziny, chcieli mnie sprzedać jakiemuś mężczyźnie, starszemu o kilka lat ode mnie. Miałam wtedy może z 17 lat? Nawet już nie pamiętam.. — Łza płynąca po jej bladym policzku prędko została starta, przez drżące dłonie Eleny. — Dragon uratował mnie przed tym, wykupił mnie, dlatego tutaj jestem..
Słowa rudowłosej wprawiły mnie w osłupienie. Choć starałam się nie okazywać tego, jak bardzo ułamek jej historii dźgnął mnie w serce, to palące jak i nieprzyjemne uczucie zaatakowało doszczętnie moje gardło. Co ta drobna kobieta musiała przeżyć przez swoją własną rodzinę. Czy to właśnie nie oni powinni ją chronić przed tym co najgorsze? Jakim potworem trzeba być, by pchnąć swoje własne dziecko w istne piekło?
— Jesteś mądra Cindy i nie zamierzam upraszczać tego wszystkiego w jak najmniej brutalne słowa. Jestem zachcianką Dragona i chcąc czy nie chcąc, jestem na każde jego skinienie palcem. To wszystko jest cholernie popieprzone, jednak jedyna zaleta całej tej sytuacji, o ile tak można to tak nazwać to, to że nikt nigdy nie zdołał mnie skrzywdzić, ani nie ośmielił się tknąć, ponieważ tylko on ze mną sypia. — Elena przełknęła z trudem, zaciskając delikatnie dłoń na mojej. — Jest tu dużo dziewczyn, które sprawiają przyjemność chłopakom. Jednak są w innym skrzydle, bądź w klubach w których dzieje się istne piekło..
— One się na to godzą? — To jedyne co potrafiłam wykrztusić z siebie w obecnym momencie.
— Niektóre tak, ale niektóre nie mają wyjścia.. — Nasze oczy rzuciły sobie zrozumiałe spojrzenie, przez które nie musiała mi zbyt wiele tłumaczyć.
— Czy ty coś do niego czujesz?
— Wiesz moje pierwsze miesiące tutaj były dla mnie koszmarem. Byłam przerażona tym że zostałam kupiona jak jakaś rzecz. Jednak u nas aranżowane małżeństwa, czy przekazywanie córek jest chorą ''normą''. Po jakimś czasie zdążyłam przywyknąć do Dragona, jednak kiedyś był znacznie gorszy.. W końcu był młody. — Elena skierowała swoje spojrzenie w dół, wpatrując się ślepo w jeden martwy punkt. — Był moim pierwszym mężczyzną i po jakimś czasie zaczęłam głupio wierzyć w to, iż uratował mnie, ponieważ dostrzegł coś we mnie, bądź żywił do mnie jakieś uczucie, jednak myliłam się doszczętnie. — Przełknęła z trudem, wracając swoim nieco otrzeźwionym wzrokiem na moją twarz. — Dragon zawsze potrafił otumanić kobiety, jest przyjemnym obiektem dla oka i wiem że nie zaprzeczysz Cindy, ale on jedynie chciał się pieprzyć. A świadomość tego że był moim pierwszym facetem sprawiała mu ogromną satysfakcję. Czasami mam wrażenie że tylko to mnie uratowało..
— Boże Elena.. — Przeczesałam nerwowo swoje lekko splątane włosy, wpatrując się w twarz kobiety, która tak wiele przeszła. — Przyznam że nie spodziewałam się takiej historii.. Jesteś naprawdę silną kobietą. Mnie załamuje to co właśnie się dzieje, a ty przeszłaś tak wiele..
— Cindy nie porównuj mnie do siebie. Każdy reaguje na wszystko inaczej, wkroczyłaś tu tak niespodziewanie.. Właściwie to co się stało, że tutaj jesteś?
— Strzeliłam do Dragona.. — Przełknęłam z trudem, wpatrując się w rozszerzone oczy kobiety.
— Co zrobiłaś?!
— To były sekundy Elena, ja chciałam tylko pomóc mojemu szefowi.. Oni sami wyjęli broń a ja spanikowałam..
— Cindy.. — Westchnęła ciężko, zatykając swoją otworzoną w szoku buzię. — Powinnaś się cieszyć że tak to się skończyło.. Wiesz kim jest Dragon prawda?
— Wytatuowanym burakiem i bandziorem?
Elena prychnęła, kręcąc swoją głową.
— Choć byś chciała to nie wygrasz z tym człowiekiem. Nie zamierzam dyktować ci to, co należy zrobić a co nie, bo to podyktuje ci właśnie on. Ja po prostu pragnę cię ostrzec przed błędami, które popełniłam ja sama. Walka w tym momencie, graniczy z porażką. Postaraj się z nimi dogadać.. Skoro żyjesz Cindy, to ma w tym jakiś interes a uwierz mi, to stawia na pierwszym miejscu.
— Więc co teraz Elena?
—Co teraz? Nie mam pojęcia.. Nawet nie wiem gdzie on jest, nikt nic nie mówi. On nie znika na tak długo.. Albo coś się mu stało, albo dzieje się coś, co wypadło im spod kontroli.
— Myślisz że nie żyje?
Powinnam się cieszyć na myśl, iż ten potwór zniknął z powierzchni ziemi tak nagle. Jednak coś nie pozwala odczuć mi tej ulgi, której tak bardzo pragnęłam w tym momencie. Nie miałam pojęcia, czy jego zniknięcie skomplikuje sprawę związaną ze mną, czy też ułatwi i wszystko zostanie zamiecione pod dywan.
— Cindy.. Jeżeli istnieje istota która potrafi zabić diabła, to jest pierdolonym Bóstwem.. — Westchnęła ciężko, spoglądając na mnie z lekkim cieniem uśmiechu na twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top