jedenasty

Wystarczył krótki moment zawahania, kiedy to Nina stanęła jak wryta, by po chwili przeszyć go spojrzeniem czekoladowych tęczówek, aby Calum był bardziej niż pewny, że to właśnie blondynka była źródłem wszystkich problemów 5 Seconds of Summer. Widocznie znalazła idealnego, w jej mniemaniu, kozła ofiarnego.

- O czym ty mówisz? – spytała zaskoczona, unosząc lewą brew. Widocznie miała jakąkolwiek nadzieję na to, że w jakiś sposób uda jej się uniknąć konfrontacji ze wściekłym basistą. Za wszelką cenę starała się również zignorować ociekający wodą tors Caluma i biały ręcznik owinięty wokół bioder.

- Kiedy ty słodko spałaś, chciałem coś sprawdzić. I utwierdziło mnie to w przekonaniu, że miałem cholerną rację. Nina Avalon Carter, ładnie to brzmi. Twoi rodzice byli kreatywni.

- Dlaczego używasz mojego drugiego imienia, Calum?

- Powinnaś doskonale wiedzieć.

Wbiła w niego spojrzenie czekoladowych tęczówek, kręcąc przecząco głową. Pozostało jej jedynie grać niewiniątko, przecież była w tym taka dobra. Zawsze była dobra w udawaniu kogoś, kim nigdy nie była.

- Chyba nie wiem, musisz rozwinąć swoją myśl – wymamrotała, krzyżując ramiona na wysokości piersi.

 Przeczesał wilgotne włosy dłonią, zastanawiając się od czego powinien zacząć.

- Nie rób ze mnie idioty, słodziutka. To nie przypadek, że pojawiłaś się w tym samym momencie, w którym Exposed zaczęło wydawać artykuły mające na celu pogrążenie naszej czwórki. I nie przypadkiem jest, że twoje drugie imię jest równocześnie pseudonimem autorki tych artykułów. Może nie ukończyłem szkoły średniej, ale umiem dodać dwa do dwóch.

- Czyżby?

- Ciekawe, czy przy artykule o mnie, wypowiesz się osobiście, czy może znowu posłużysz się słowami kogoś innego – zaśmiał się gorzko, kręcąc głową. – Wyjaśnij mi, Nina. Bo nie potrafię pojąć twoich motywów.

- Jak na osobę, która nie skończyła szkoły średniej posługujesz się pięknym słownictwem, Calum. – Jej ton przepełniony był jadem, niemalże tak samo jak uśmiech, który zawitał na twarz.

W końcu westchnęła i podeszła bliżej, uważnie stawiając każdy krok. Im bliżej Caluma była, tym cała pewność siebie parowała, a ona pozostawała jedynie bezbronną dziewczynką, nieprzygotowaną na atak, który i tak miał nadejść.  Wiedziała, że ją rozgryzą. To było do przewidzenia. Ale nie podejrzewała, że to nastąpi tak szybko.

Nawzajem mierzyli się wzrokiem, wzajemnie czekając aż przeciwnik obnaży swój słaby punkt. Nina czasami życzyła sobie, żeby życie było dużo łatwiejsze, a ona posłuchała rodziców i wybrała prawo zamiast  tego przeklętego dziennikarstwa. Życie w ich cieniu byłoby przyjemniejsze, niż konfrontowanie się z nim na zasadach kogoś innego. 

- Zamieniam się w słuch, Carter.

- To nic osobistego Calum – westchnęła nonszalancko. – Gdyby chodziło o was, uderzyłabym inaczej. Potrzebowałam jedynie dobrego tematu na nagłówek. Sprawdziliście się idealnie. Gdyby nie przeklęta rekomendacja, już dawno zajęłabym się czymś innym, a nie uganiałabym się za wami, na siłę szukając sensacji.

Hood uśmiechnął się pod nosem – cała ta sytuacja zakrawała na dobrą komedię. Nic osobistego... Ciekaw był, co jeszcze miała mu do sprzedania, jakimi bajeczkami chciała go omamić. Wyglądało na to, że była w tym świetna.

- Masz zamiar dalej się tak bawić? Wycisnąć z nas wszystko, zabawić się z Hemmingsem, a potem zniknąć, co? Świetny plan, Nina. Naprawdę...

Blondynka westchnęła cicho, żeby po krótkiej chwili usiąść na skraju łóżka. Potrzebowała czasu, żeby przyzwyczaić się do nowej sytuacji, w której została postawiona, a którego nie miała. Calum oczekiwał kolejnych odpowiedzi, kiedy to Nina nie wiedziała jaki był dalszy plan. Miała nadzieję po prostu zniknąć, żyć tak jak miała w zwyczaju. Nie przejmować się konsekwencjami, czerpać z życia pełną garścią. Ale na jej drodze musiał pojawić się Hood i zepsuć wszystko.

- Powinieneś być detektywem zamiast nieliczącym się basistą, wiesz? – wymamrotała, masując obolałą skroń. – Nasuwa się pytanie, co zamierzasz z tym dalej zrobić? Polecisz do reszty chłopaczków? Postanowisz mnie zniszczyć? Droga wolna.

- Nie. Po prostu się zastanawiałem, wiesz? Jak na razie twój sekrecik będzie bezpieczny, ale nie myśl sobie, że tak będzie zawsze. Zobaczymy, czy to na pewno nie jest 'nic osobistego'.

Nina parsknęła śmiechem, nie widząc innego wyjścia z tej chorej sytuacji. Hood miał ją w garści, a jej nie pozostało już nic.

- Mówił ci ktoś, że jesteś dupkiem?

- Raz czy dwa...


Nina wróciła do mieszkania z ciążącym poczuciem winy i niemalże natychmiast zamknęła się w swoim pokoju, zignorowawszy pytania Peyton. Właściwie to nie czuła się w nastroju do rozmawiania z kimkolwiek... Zwłaszcza z promieniującą szczęściem współlokatorką.

Coś w stylu 'znowu w życiu mi nie wyszło, odpierdol się'.

Jedyne, co była w stanie zrobić to otworzyć laptopa i zacząć kolejny artykuł, tym razem próbując zebrać całą wściekłość, rozgoryczenie minionym wieczorem, że nawet nie spostrzegła się kiedy zapisała dwie strony, a całkiem miły początek zamienił się w nieszczędzącą sobie gorzkich stwierdzeń tyradę. Ale za to Nina czuła się dużo lepiej. Do tego stopnia, że była w stanie wyściubić nos poza bezpieczny obręb pokoju i stawić czoła ciekawskiej Peyton.

- Walenie w klawiaturę słyszałam aż tutaj, wiesz? – stwierdziła, kiedy blondynka przekroczyła próg kuchni. – A teraz siadaj i deklamuj jak na pierwszej spowiedzi.

- Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam – zaczęła ironicznie, biorąc łyk zimnej wody.

Ale potem... jakoś poszło. Nina snuła historię od pierwszej nocy z Hemmingsem, po kolejne spotkania, nie pomijając żadnego istotnego szczegółu, oczywiście napomykając o związku z artykułami. Peyton nie przerywała, słuchała uważnie. Może jedynie uśmiechnęła się pod nosem, kiedy blondynka napomknęła o randce z Hemmingsem. Zauważała drobne zmiany w jej zachowaniu, ale nie sądziła, że to ma związek z ciągłymi nocami poza domem. A jednak...

Wraz z zakończeniem historii zauważyła, że ręce blondynki drżały, a w kącikach oczu formowały się łzy. Bała się. Nina po raz pierwszy w życiu czegoś się bała. I to nawet nie chodziło o to, że Calum mógł w każdej chwili zdemaskować jej zabawę. Chodziło o coś zupełnie innego. To coś miało niesamowicie błękitne oczy, uroczy uśmiech, około sześciu stóp wzrostu i nazywało się Luke Hemmings.

- No to się wpieprzyłaś...

Nina ciężko westchnęła, ale musiała przyznać Peyton rację. Rozsądek podpowiadał, żeby wycofała się z tego wszystkiego, dopóki miała jeszcze okazję, ale serce krzyczało, żeby brnęła w to bagno dalej. Niecodziennie nadarzała się okazja zdobycia listu polecającego od redaktora naczelnego Exposed. A ona nie chciała tej szansy zmarnować.

- Dam sobie radę. Miejmy taką nadzieję...


Od: Luke

Nina, martwię się.

Do: Luke

Nie masz czym. Wszystko w porządku.

Od: Luke

Spotkajmy się wieczorem?

Do: Luke

Niech ci będzie. Siódma, Zielony Kot.  



a.n/ szybko poszło. nie wierzę, że za 3 dni będę w Berlinie na koncercie sosów... magia. swoją drogą, dziękuję wam za ponad 10k+ wyświetleń i ponad tysiąc gwiazdek - jesteście niesamowici! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top