excuse me, your date is on [3/3]

Samuel nigdy wcześniej nie czuł się tak upokorzony.

Był kimś wielkim, był królem swojej szkoły, królem każdej imprezy, najbardziej atrakcyjną osobą w tym mieście, a został tak zwyczajnie olany przez kolejnego przegrywa, kogoś tak mało istotnego, że to aż śmieszne. Został ośmieszony. On. To brzmiało tak abstrakcyjnie, że chłopak przez pierwszych kilka minut po prostu się śmiał, nie mogąc do końca uwierzyć w to, co się dzieje. Dopiero wtedy doszło do niego, że ktoś taki jak Jeongguk, zwykły śmiertelnik, wybrał kogoś tak nieistotnego jak jego głupi kuzyn, zamiast niego, chodzącego ideału, gwiazdy. Przecież miał taką dobrą okazję na spędzenie z nim czasu, na chociaż krótką partyjkę jego gry. Samuel był również zawiedziony, miał nadzieję, że ta zabawa w podchody potrwa jak najdłużej, by jego kuzyn mógł przeżywać to, o co on tak długo chował do niego urazę.

Jeongguk natomiast był przerażony. Znając swojego korespondenta na tyle, na ile pozwolił mu się poznać, uśmiechając się przy jego wesołych wiadomościach i smucąc przy tych przygnębiających, wysłuchując jego problemów, wiedział, jak wrażliwy on jest. Wiedział, że Jimin na to nie zasłużył i chociaż nie był on chłopakiem jego marzeń, chciał go chociażby przeprosić, wyjaśnić, że nie miał z tym nic wspólnego. Jimin nie był tym, w kim Jeongguk się zauroczył, ale jak się okazało, Samuel też przecież nie był tym, za kogo Jeon go brał. Nie był nawet w małej części podobny do wykreowanego przez czarnowłosego wyobrażenia o nim. Idiota, zakochał się w kimś, kogo na dobrą sprawę nie znał, a na dodatek przyniósł tym szkodę komuś, kto był po prostu niewinny.

Wyrzuty sumienia zżerały nastolatka od środka, gdy wracając z powrotem pod znany mu adres, myślał o tym, jak głupi był, dając się nabrać na coś takiego, nie zauważając, że coś jest nie tak jak powinno.

Droga powrotna zajęła mu dosłownie kilka minut, bo nie chcąc tracić więcej czasu, po prostu biegł, zatrzymując się tylko na chwilę, by zebrać jakikolwiek bukiet, chociażby z liści, i biec dalej, aż pod same drzwi domu, z którego wyszedł nie z tym chłopcem co trzeba. Z marnym bukietem w dłoni i szybko bijącym sercem czekał, aż drewniane drzwi ustąpią, dając mu wejść do ciepłego przedsionka; wierzył, że mimo wszystko tę sytuację da się jeszcze odkręcić, wyjaśnić, wierzył, że Jimin nie będzie zły, że zrozumie, w końcu był wyrozumiały i mądry, na pewno zrozumie. Guk łudził się do ostatniego momentu, aż nie zobaczył czerwonej ze złości twarzy drobnego chłopaka, nie usłyszał jego krzyku i nie poczuł jego rozpędzonej dłoni na swojej twarzy.

Tym razem to on zrozumiał— skrzywdził go. Nieświadomie, ale go skrzywdził i chociaż sam nie do końca zasłużył, wiedział, że najwidoczniej to było potrzebne.

Tylko że ani Jeongguk, ani Jimin nie lubili przemocy, a przynajmniej to wiedzieli ze swoich rozmów, dlatego nawet jeśli Guk wiedział, że w myślach chłopaka przed sobą jest najgorszym człowiekiem pod słońcem i zasługuje na wszelkie kary, po prostu go zatrzymał, obejmując drobne ciało ramionami, zanim te jego zostało ponownie zaatakowane. Jimin, mimo iż przez kilka pierwszych chwil się wyrywał, w końcu przestał się opierać, pozwalając, by wściekłość zmieniła się w przygnębienie, które kotłowało się w nim już od pojawienia się Samuela w jego dniu.

– O niczym nie wiedziałem, Jimin. To nie był żaden podstęp, przynajmniej nie mój.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza przerywana jedynie ciężkim oddechem drobniejszego z dwójki chłopców; dopiero po tym Guk usłyszał ciche pociąganie nosem i automatycznie mocniej wtulił w siebie ciało blondyna, przekładając jedną dłoń na jego włosy, by zacząć je delikatnie gładzić, jak robił to zawsze ze swoją siostrą, gdy ta płakała lub miała zły humor.

Niemal namacalnie czuł jego ból. Jimin, mimo iż wcześniej obiecywał sobie być silnym, zaczął cicho płakać, a serce Jeongguka pękało na setki ostrych części, zostawiając go z poczuciem, ze nieważne, jak ciężkie to będzie, musi uszczęśliwić tego chłopaka. Zaczynając od zwykłego uspokojenia go, a kończąc na pokazaniu Samuelowi granicy, której nawet on nie ma prawa przekraczać. Jeongguka nie interesował jego motyw, żaden powód, dla którego jego zachowanie miałoby być usprawiedliwione. Aktualnie chciał, żeby ten chłopak zapłacił za swoje i zobaczył, jak zepsuty jest w środku.

—Pisałeś ze mną tylko dlatego, że myślałeś, że jestem nim. — W głosie młodego Parka ukrywały się niepojęte pokłady goryczy i smutku, gdy starając się powstrzymywać uparte łzy, oddalał się od swojej dzisiejszej randki, wpatrując się wprost w te ciemne oczy wypełnione poczuciem winy. —Byłeś dla mnie miły i zwracałeś się do mnie tak, a nie inaczej, pocieszałeś mnie i motywowałeś, bo myślałeś, że jestem nim, a ja głupi wierzyłem, że komuś naprawdę na mnie zależy, że w końcu sobie kogoś znajdę i będę szczęśliwy. Chciałem być szczęśliwy z tobą, Guk. Chciałem, żeby ta randka okazała się być najlepszą w moim życiu, żebyś nie złamał danego słowa. Jak idiota się w tobie zauroczyłem, a tobie od początku nie chodziło o mnie.

Czarnowłosy zamarł, nieco mocniej ściskając w dłoni bukiet liści, które gdyby mogły, już dawno błagałyby o litość. Żałował, naprawdę żałował, że niepotrzebnie zrobił temu chłopakowi nadzieję. Gdyby wiedział, już dawno by to zakończył lub przynajmniej spróbowałby rozegrać to możliwie jak najłagodniej, by żaden z nich nie musiał teraz cierpieć. Żałował swojego zaślepienia, nieuwagi. Żałował, że nie posłuchał swoich przyjaciół, gdy mówili mu, że coś w tym wszystkim śmierdzi, że Samuel nie daje swojego numeru byle komu, bo właśnie tym był Jeongguk —byle kim. Kolejnym frajerem, który mimo swojej inteligencji dał się wplatać w niesamowicie wielkie gówno.

—Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Powinienem był się domyślić, ale byłem tak szczęśliwy, że zwrócił na mnie uwagę, że nawet nie chciałem myśleć, że coś jest nie tak. Gdybym wiedział—

—Gdybyś wiedział, nigdy byś do mnie nie napisał. I właśnie w tym tkwi problem. Mi naprawdę zależało. Chciałem cię poznawać, nawet jeśli do końca nie wiedziałem, kim jesteś. Do cholery, jak długo nie znałem nawet twojego imienia? Jak długo trzymałeś mnie w niepewności? —Park umilkł, zasłaniając na chwilę usta dłonią, by ugryźć się w język, uspokoić i przemyśleć, czego tak właściwie teraz chce. Jeongguk, nieważne, jak Jimin by tego nie chciał, był zwyczajnie niewinny. Nie miał pojęcia, że coś takiego może się im przytrafić. Że cała ta znajomość okaże się być jednym wielkim podstępem i próbą upokorzenia ich dwójki. On również został oszukany i on również mógł cierpieć, szczególnie że zależało mu nie na Jiminie, a na Samuelu, który to zapoczątkował całą tę pomyloną znajomość.— Dlaczego tu wróciłeś? Twoja randka trwa.

Spotkanie, o którym marzył od tak dawna, właśnie przepadło, ale co z tego, skoro ta pozornie idealna osoba, z którą miał na niej być, okazała się najgorszym możliwym wyborem? Jak mógł tam być, wiedząc, że przez niego właśnie teraz ktoś myśli, że znów jest tym gorszym.

— Umówiłem się na randkę z tobą. I jeśli mogę, bardzo chciałbym właśnie z tobą ją spędzić, Jimin.

W końcu nawet jeśli Jimin nie był Samuelem, nie wyglądał tak pięknie i nie uśmiechał się tak szeroko, Jeongguk nigdy nie widział go promiennego i szczęśliwego, a właśnie tego chciał; by iluzja, jaka osiadła na postaci Samuela, w końcu opadła, ukazując jego prawdziwe oblicze, brzydką duszę i parszywość, ale przede wszystkim pozwalając jego kuzynowi w końcu odetchnąć, odnaleźć własny spokój i towarzystwo, przed którym nie będzie się bał i finalnie wyjdzie z cienia szkolnej gwiazdy.

Jimin uśmiechnął się przez łzy, gdy do jego rąk trafił bukiet liści, a ciało Guka jeszcze raz przylgnęło do tego jego w ciasnym uścisku. Poczuł się ważny i chociaż miał świadomość, że przed nimi jeszcze długa droga, po prostu wtulił się w ciało Jeongguka, odstawiając na bok snucie wszystkich czarnych scenariuszy.

Chociaż ich randka miała wyglądać zupełnie inaczej, ta dwójka w końcu trafiła z wielką miską popcornu przed laptop, co kilka minut zatrzymując film, ponieważ ich konwersacja okazała się być ciekawsza od każdego jednego, który wspólnie wybrali. Drocząc się ze sobą i zaczepiając na każde możliwe sposoby, rozmawiali o dosłownie wszystkim, łaskocząc się lub łącząc niewidzialnymi ścieżkami pieprzyki, których nie zakrywało ubranie. Jimin zgodnie z obietnicą komplementował Guka przy każdej możliwej okazji, a Jeongguk złożył obiecane buziaki na czole niższego chłopaka i obu czerwonych od zawstydzenia policzkach, gdy przyszło im się pożegnać.

____________
[a/n]

przepraszam bardzo bardzo za taki poślizg, ale początek szkoły okazał się być dla mnie bardzo intensywny:( sporo się działo i dzieje dalej, dlatego po prostu nie potrafiłam się za to zabrać;; mam nadzieję, że ktoś tu dalej jest i czytał ten rozdział z uśmiechem!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top