excuse me, what do you mean? [2/3]
Świat jest niesamowicie niesprawiedliwy i nie ma na to żadnego, dosłownie żadnego wytłumaczenia. Jedni mieli to, co chcieli podane na talerzu, drudzy musieli się męczyć, katować i niszczyć sobie nerwy, by cokolwiek w końcu im się udało. Nieważne, czy chodziło o naukę, zrzucenie wagi, zmianę estetyki, czy znalezienie sobie partnera; po prostu zawsze pojawiały się osoby, które bez większych starań dawały sobie radę. Te, które zarywały noce, by uzyskać jakieś skutki i ci, którzy mieli dosłownie wszystko w nosie, nie przejmowali się ani słabymi ocenami, ani brakiem partnera, ani nadwagą.
Samuel był typem człowieka, któremu wszystko się udawało.
Jego sylwetka była idealna, miał przepiękny głos, niesamowitą pamięć, dzięki czemu nauka szła mu jak z płatka i nawet jego pieprzone piegi były rozłożone w tak idealny sposób, że Park po prostu wymiękał. Przy nim, nieważne jak się wystroi, ile nocy zarwie na mordercze ćwiczenia i jak długo będzie pracował nad swoim głosem, i tak zawsze będzie gorszy. Nie był dla niego żadną konkurencją.
Jimin ani trochę się nie dziwił, że to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Tak właściwie nawet spodziewał się, że to wszystko skończy się fiaskiem, a wszystkie jego wyobrażenia o cudownej randce, romantycznym nastroju i słodkim buziaku w czółko po prostu się rozsypią.
Wcale nie było mu przykro.
Ani troszeczkę.
Zamiast smutku odczuwał głęboką nienawiść do całego tego popieprzonego systemu i siebie, że znów dał się podejść. Mógł się domyślić, że to był podstęp. W końcu to wszystko było za piękne; wszystkie te słodkie słówka, zapewnienia o najlepszej randce w życiu, poczucie zrozumienia i bycia kimś ważnym, wartościowym i pięknym. Jimin był tylko ciekawy, po co to wszystko. Jaką korzyść miał z tego Guk, że się na to wszystko zgodził. Samuel da mu się przelecieć w samochodzie? Ta opcja była naprawdę bardzo prawdopodobna, ale co najważniejsze, jeszcze bardziej poniżająca dla samego Jimina, który już teraz, niszcząc idealną fryzurę, wyrywał sobie włosy z głowy, obiecując samemu sobie, że gdy tylko będzie miał okazję albo zabije Samuela, albo ucieknie z tego domu. Gdziekolwiek, byleby daleko.
Jiminowi wcale nie było przykro, on po prostu wyciągnął z szafki notes z zapisaną w nim piosenką dla Guka, wydzierając z niego całą treść, jaka miałaby przypominać mu o tym przeklętym dniu. Zwyczajnie wyrzucił całe wspomnienie słodkiego zauroczenia.
Wcale nie było mu przykro, po prostu czuł się, jak największy naiwniak świata.
ஐ
— Mówiąc szczerze, wyobrażałem sobie to całkowicie inaczej — Jeongguk przerywa dość głośny monolog swojej randki, tym samym wprawiając go w osłupienie.
Czarnowłosy, gdy wcześniej obserwował Samuela w szkole wśród znajomych, nie zauważył, by ten zachowywał się w podobny sposób. Zazwyczaj emanował gracją, opanowaniem, był obserwatorem, Jeon zawsze zakładał, iż Sammy obserwując ludzi na korytarzu szkoły, szukał w nich czegoś wyjątkowego, pięknego, tak mówił jego wzrok – jakby odkrywał nowy wymiar w umysłach innych uczniów.
Nastolatek naprawdę kochał doszukiwać się głębszego sensu, większego dobra w poczynaniu otaczających go ludzi, a już szczególnie kogoś, kto z taką łatwością zawładnął jego sercem. Jeongguk nie widział w nim najdrobniejszego zła. Był zaślepiony. W spojrzeniu pełnym pogardy widział jedynie gwiazdy. Ale teraz... wszystko to, czego dowiedział się lub wywnioskował z wymienianych wiadomości, niekoniecznie pokrywało się z zachowaniem, jakie prezentował mu Samuel.
W ich prawie codziennych rozmowach zachowywał się, jak nieśmiały, słodki chłopak, który aż nazbyt zawiódł się na swoim dotychczasowym życiu. Był skrzywdzony, potrzebował wsparcia, kogoś do przytulenia, kogoś, z kim mógłby popatrzeć przez okno i po prostu być, a nie tylko udawać, że wszystko to, co znajduje się wokół niego, naprawdę go dotyczy. Przez telefon wydawał się taki... samotny, niedopieszczony, w czasie gdy teraz grał najlepszą wersję siebie, bez żadnych problemów, bez smutków, bez żadnych zmartwień.
A przecież Jeongguk dobrze wiedział, że w życiu jego słońca jest więcej nieszczęścia niż radości. Nie rozumiał tylko, dlaczego teraz tak bardzo udawał, że wszystko jest niesamowicie dobrze.
— Co masz na myśli?
Odpowiedź na to pytanie była naprawdę trudna. Tak naprawdę sam Jeongguk nie miał pojęcia, co dokładnie miał na myśli. Po prostu teraz... Samuel wydawał mu się dziwnie inny, a ta wersja jego wcale mu się nie podobała. Ani trochę nie pasowała do tej ślicznie uczuciowej strony, jaką pokazał Gukowi podczas ich rozmów. To było trochę przykre. Guk naprawdę wierzył, że sobie ufają. Kompletnie nie rozumiał, po co był cały ten teatrzyk.
Nie rozumiał też, dlaczego nie czuł kompletnie nic, gdy Samuel tak po prostu złapał go za dłoń. Zupełnie bezwstydnie, jak nie ten on, którego poznawał. Jeongguk był święcie przekonany, że chłopak nigdy przenigdy nie zrobi tego pierwszy.
— Wydawałeś się zupełnie inny. Nie wiem, może wyobrażałem sobie trochę za dużo. Może też za bardzo zżera mnie stres, bo marzyłem o tej chwili od naprawdę dawna, ale czuję się... dziwnie. Mam wrażenie, że coś jest nie tak, jak powinno być.
Mało powiedziane. Samuel nawijający dosłownie bez przerwy tak naprawdę o niczym był po prostu okropnie przytłaczający i jasne, uprzedzał, że potrafi być gadatliwy, ale wspominał też o masie komplementów, w czasie gdy jedynym, o czym mówił, była szkoła, wyjścia ze znajomymi i to, jak zmęczony jest swoim życiem.
— Żałujesz? Gdy prosiłeś o mój numer, wydawałeś się być tak mną zafascynowany, że w życiu nie pomyślałbym, że możesz coś takiego powiedzieć. — w jego głosie słychać było coś w rodzaju pogardy, dziwnej wyższości, której Jeongguk nie potrafił zrozumieć.
Samuel zaczynał panikować.
Z rozmowy swojego kuzyna i jego frajera zdążył wyczytać tylko najważniejsze informacje, gdzie, o której i kiedy mieli się spotkać, nic więcej. Nie miał pojęcia, co Jimin mógł mu powiedzieć, jakie tematy są bezpieczne i czy w ogóle ma jakiekolwiek szanse, by z nudnej łąki przetransportować się jakoś do bezpiecznej sypialni, gdzie mógłby dobitnie uświadomić swojemu kuzynowi, że jest nikim.
— Wiesz co? Naprawdę nieważne. Masz jeszcze coś w planach czy możemy już wracać? Cholernie mi zimno.
Jeongguk przeżył ciężki zawód na samym sobie, gdy wyczuwając w swoim 'ideale' dziwną wrogość, samoistnie pomyślał, że chłód, który chłopak odczuwa, idzie bezpośrednio od jego serca.
ஐ
Im dłużej rozmawiali, tym dziwniej Jeongguk się czuł. Nieważne, czy rozmawiali o pogodzie, kwiatach, swojej rodzinie, czy muzyce, coraz więcej rzeczy po prostu mu się nie zgadzało. Na przykład zamiłowanie do tych najpopularniejszych kwiatów, nagłe dobre nastawienie do rodziców, których podobno miało nie być w pobliżu czy wyniosły ton chłopaka, gdy mówił o śpiewie.
Szczególnie jedna myśl nie dawała Gukowi spokoju. Ten chłopak, który otworzył mu drzwi, wyglądając na szczerze podekscytowanego, ze lśniącymi ustami i równie lśniącymi oczami, w jednym momencie najszczęśliwszy na świecie, w drugim bliski płaczu, wcale nie przypominał kogoś, kto pod nieobecność rodziców spraszał sobie przypadkowych ludzi do łóżka czy celowo uprzykrzał komukolwiek życie. Wyglądał po prostu uroczo. Jak mały, zagubiony chłopiec, szczególnie wtedy, gdy Jeongguk odchodził z Samuelem, a ten dziwnie pustym spojrzeniem wpatrywał się w mały bukiet, który zabrała sobie randka Jeona.
Nagle poczuł wyrzuty sumienia.
Jakby celowo skrzywdził tego chłopaka, a przecież to nie była prawda.
Nawet go nie znał.
— Jak nazywa się twój kuzyn? — mija chwila, zanim Guk spotyka się z jakąkolwiek reakcją, a przecież nie było to pytanie, które wymagało większego zastanowienia.
Samuel spochmurniał, a obłoki nad jego głową wydawały się być co najmniej burzowymi, jakby tym jednym pytaniem Jeon zburzył cały jego scenariusz razem ze spokojem, rujnując przy tym słodko-sztuczny uśmiech, jaki nakleił sobie na usta jakąś godzinę temu.
— Jimin. I nie rozumiem, dlaczego pytasz. — tym razem brzmiał na niesamowicie zirytowanego, a Guk nawet potrafił to zrozumieć. W końcu ich randka wcale nie była tak idealna, jak miała być, zresztą sam czarnowłosy przestał ją tak traktować, odkąd wrogość tego na pozór słodkiego i niewinnego zaatakowała dobre nastawienie Jeona.
W wiadomościach 'Samuel' pisał o niesamowitych umiejętnościach manipulacji ludźmi swojego kuzyna, jego dwulicowości i niezwykłym uroku, który przyciągał do siebie ludzi. Pisał o jego pięknie, ale też o zakłamaniu i ślepocie innych na jego brzydkie wnętrze.
Jeongguk tylko raz widział Jimina w szkole i to w momencie, w którym bił się z Sammym i to nie przy nim, a właśnie przy drugim z nich stało całe zgromadzenie, 'fani', którzy zamiast rozdzielić tych dwóch, po prostu patrzyli i cieszyli oczy. W wiadomościach pisał o tych, którzy stali i 'cieszyli japy' z obrzydzeniem, ale przecież po całym tamtym zajściu Samuel odchodził w ich ramionach, więc albo chłopak udawał kogoś zupełnie innego przez telefon, albo po prostu był kimś innym.
Ten chłopak o świecących oczach wyglądał zupełnie tak, jakby czekał na najważniejszy dzień w swoim życiu... Poza tym... biały golf, który miał na sobie. Nie należał do niego, był za duży, zresztą Jeongguk widział w nim Samuela, ale sam zaproponował, by chłopak takowy założył.
I założył.
Tyle że nie ten chłopak co trzeba.
Jeon prychnął pod nosem, zatrzymując się w pół kroku, by z powagą spojrzeć na swojego towarzysza. Widział w nim coraz mniej tego wszystkiego, co widział wcześniej. Mniej gwiazd w jego oczach. Z sekundy na sekundę obraz przed nim stawał się coraz brzydszy.
— Jak ma na imię moja siostra? — ciężkie przełknięcie śliny i spanikowany wzrok okazał się być jedyną odpowiedzią — Tak właśnie myślałem.
Wymarzona randka Jeongguka okazała się być wielką klapą, ale za bardzo się nie smucił. Nie potrafiłby być z osobą, która dosłownie wszystko robi pod publikę i niszczy życie komuś, kto po prostu na to nie zasłużył. Nie był jak reszta tych półgłówków, którzy się za nim uganiali.
Właśnie dlatego po prostu wyrwał z dłoni blondyna mały bukiet kwiatów, razem z nim ruszając w drogę powrotną do domu swojego korespondenta, po drodze wyrzucając kompozycję własnej roboty do kosza. Przecież nie mógł podarować tych samych kwiatów jeszcze jednej osobie. Szczególnie gdy tak okropnie się pomylił.
____________________
[a/n]
jak myślicie, co będzie działo się w 3/3?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top