Rozdział 9
Mój znienawidzony budzik wyrwał mnie z mojego upragnionego snu. Wyłączyłem go, ale nie wychodziłem jeszcze z łóżka.
Długo nie mogłem zasnąć, po wczorajszych wydarzeniach.
Nie wiedziałem co o tym dniu myśleć. Z jednej strony, dzięki Marinette, był chyba najlepszym dniem w moim życiu, ale przez — jak to nazwał Plagg — ewolucję mogę mieć poważne problemy.
Najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że nie wiem, czego mogę się teraz spodziewać. Z Plaggiem to nigdy nic nie wiadomo.
- Adrien, wstałeś już, jestem głodny – powiedział w półśnie Plagg z poduszki obok.
- Niestety tak, ale trzeba się szykować do szkoły – powoli wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki.
Kiedy z niej wyszedłem, Plagg jeszcze sobie smacznie drzemał. Muszę przyznać się, że odkąd mam go, stałem się bardziej złośliwy. Dlatego delikatnie podniosłem poduszkę, na której spał i ją strzepnąłem. Wylądował z okrzykiem strachu zmieszanym ze zdumieniem na podłodze. Mój śmiech niósł się po ogromnym pokoju.
- Nie masz lepszych zabaw – odparł oschle, podlatując do mojej twarzy.
- Przykro mi, ale muszę jakoś odreagować po wczorajszym.
- Bardzo śmieszne – mruknął pod nosem kwami – możemy już iść na śniadanie?
- Pewnie, chodź – odparłem i ruszyłem do jadalni.
Taty nadal nie było, a Nathalie pewnie była zajęta, więc jak zwykle jadałem sam, nie licząc Plagga, który mógł swobodnie buszować wśród przysmaków.
Nadal mnie zastanawiało to, co się stało wczoraj. Przez to, że jestem pierwszym takim przypadkiem, pewnie dużo się nie dowiem, no, chyba że na swoich wpadkach i błędach. Jednakże nie żałuje tego, co zrobiłem. Marinette inaczej by nie żyła.
Kiedy znowu zadawałem sobie pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi przyglądałem się jak Plaggowi i jego wyznaniom miłości. Ostatnio często mu się to zdarza.
- Jak tak dalej pójdzie, to się oświadczysz camembertowi – zażartowałem, a kwami jak oparzony odsuną się od sera. Jestem pewien, że był zarumieniony.
- Myślałem, że jesteś pogrążony w myślach – odparł.
- Ale nie aż tak bardzo – zaśmiałem się – zabieraj swoją narzeczoną do torby i jedziemy do miejsca tortur.
Niechętnie wykonał moje polecenie. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta, które zawiozło mnie pod szkołę.
Kiedy wysiadłem z auta, od razu wiedziałem, że wszyscy o mnie mówią, a raczej o Czarnym Kocie. Nawet Chloé nie zwracała na mnie uwagi, bo była tak pochłonięta chwaleniem się fotką ze mną.
- Siema, stary – usłyszałem za sobą głos Nino.
- Cześć, Nino – przywitałem się.
- Żałuj, że nie było Cię wczoraj na imprezie – mówił, kiedy szliśmy do środka – była, dosłownie, wybuchowa – zaśmiał się.
- Naprawdę? – starałem się grać głupiego.
Nie może się domyślić, że tam byłem. Lepiej, nie może się domyślić, że więcej wiem od naocznego świadka, bo i tak już jest podejrzliwy.
- No, bracie, Czarny Kot nie dość, że zjawił się osobiście, to jeszcze podszedł do naszego stolika, by zaprosić Marinette do tańca i... – zaczął opowiadać, co się zdarzyło.
Słuchałem spokojnie. Kiedy opowiadał, jak wyglądałem z nią, gdy tańczyliśmy, zarumieniłem się. Szkoda, że wcześniej nie pomyślałem o tym, jak to musiało dla nich wyglądać. Nie sądziłem także, jak przerażająco z boku przedstawiała się moja przemiana.
Dowiedziałem się też, że Alya wszystko nagrała na swojego bloga. Mogłem się tego spodziewać.
Kiedy już trudno było mi tego słuchać, zobaczyłem jak Marinette z Alyą wchodzą do szkoły.
Chciałbym móc ją przytulić, kiedy mam taką ochotę, ale z Adrienem nie łączy ją taka relacja jak z Czarnym Kotem.
- ...Adrien... słuchasz mnie... - zagadał Nino, kiedy zorientował się, że gapię się na nią – a może Tobie się podoba Marinette i teraz jesteś zazdrosny.
- Co?! To nie prawda – powiedziałem spanikowany. Czemu on zawsze musi się bawić w detektywa?
- Kłamiesz – zawył, jakby odkrył Amerykę – ja nie mogę. Tego się nie spodziewałem. Dlaczego wcześniej nie mówiłeś, że Ci się podoba, tylko teraz, kiedy ona jest z Kotem – zapytał mnie.
- Jak to jest z Kotem – zapytałem, bo jako zainteresowany nic o tym nie wiem.
Jasne, wczoraj się całowaliśmy, ale to było pod wpływem emocji i nic innego się nie wydarzyło.
- A jak to niby inaczej nazwać – spojrzał się na mnie głupio.
Kiedy chciałem coś mu powiedzieć, Marinette razem z Alyą zaczęła się dookoła nas gonić.
- Przyznaj się w końcu – powtarzała Alya.
- Nie, przestań – powiedziała Marinette, chowając się za mną.
Tam, gdzie mnie trzymała, poczułem ciepło, a moje serce przyspieszyło. Muszę się kontrolować, muszę się kontrolować...
- Co się dzieje – zapytała Nino stojącej koło niego dziewczyny. Był w takim samym stanie na obecność Alyi jak ja na Marinette.
- Marinette nie chce mi powiedzieć co ją łączy z Kotem – Ooo...ooo...- nie wierzę w to, że jak się obudziła, on od razu wyszedł.
Może to dziwne, ale trochę mi ulżyło, że postanowiła zataić..."to, co nas łączył" przed Alyą.
- No dajesz, Marinette... nawet ja nie wierzę w tę bajkę – przyznał Nino.
- Przestańcie – musiałem stanąć w obronie Marinette i... no...siebie...
- A ty nie masz prawa głosu w tej sprawie – wypaliła Alya – nie było Cię tam wczoraj, nie widziałeś, jak oni ze sobą tańczyli – chyba „wy" tańczyliście, ale to tak na marginesie – nie wierzę w bajeczkę, jaką próbuje mi wcisnąć Marinette, że nic ich nie łączy, więc masz, nam wszystko opowie...- zwracała się do dziewczyny za mną.
Na szczęście zostaliśmy...to znaczy ona uratowana przez dzwonek.
- Czas na lekcję... - powiedziałem i pociągnąłem Marinette, zdała od Alyi i Nino.
- Dziękuje – szepnęła cicho dziewczyna, kiedy kierowaliśmy się do klasy.
- Nie mi dziękuj, tylko dzwonkowi, stali się ostatnio bardzo wścibscy, nie sądzisz – zapytałem ją, przypominając sobie ostatnie rozmowy z Nino.
- I to jak – zgodziła się i weszła do klasy.
Żałowałem, że nie siedzi ze mną. Bardzo chciałem mieć ją blisko i się na nią gapić, jednocześnie pozywając się ciekawskiego przyjaciela. Z drugiej jednak strony wyglądałoby to podejrzanie, że od kiedy wszyscy myślą, że jest z Kotem, ja się nią zainteresowałem, plus nie mógłby się na niczym skupić.
Przez cały dzień Nino mnie wypytywał co czuję do Marinette i jeszcze powróciła kwestia tego, u kogo spędziłem noc, kiedy uciekłem. Teraz też miałem ochotę uciec. Nic mu nie powiedziałem. Przynajmniej tak sądzę.
Widziałem, że Marinette ma ten sam problem z Alyą, co ja z Nino.
Oni naprawdę do siebie pasują. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł, który mógł mnie i Marinette uratować.
- Nino... – zaczepiłem go, kiedy wychodziliśmy na przerwę, ale tak by dziewczyny za nami usłyszały – i jak tam Twoja wczorajsza randka.
Widziałem w jego oczach żądze mordu, kiedy Alya się zaciekawiła.
- Jaka randka? – zapytała Alya, a ja spojrzałem porozumiewawczo na jej przyjaciółkę.
Na szczęście zrozumiała.
- No wasza, bo wątpię, byście się dopasowali strojami przez przypadek i jeszcze dodać to, jak się do siebie odnosiliście – złośliwy uśmieszek Marinette, był tak uroczy, że chciałem jej dać buziaka – szkoda Adrien, że nie widziałeś, jak na siebie sekretnie spoglądali, kiedy myśleli, że nikt nie patrzy – zwróciła się do mnie.
Za to Nino z Alyą wyglądali jak my przed chwilą.
- My... ale...co?...- jąkała się dziewczyna, a Nino nie mógł nic z siebie wykrztusić.
- Pewnie siedzieli koło siebie i chylili się ku sobie – powiedziałem, przypominając sobie ich przy stoliku.
- Dokładnie – przyznała mi rację Marinette.
- Dobrze, przestańcie. Wiemy, o co wam chodzi – rzekła stanowczo Alya – my też przestaniemy.
- To, co idziemy na chemie – zapytała uradowana Marinette.
Reszta zajęć minęła spokojnej i dużo przyjemniej, ale musiałem ze sobą walczyć. Nie mogłem porozmawiać tak jak bym chciał z Marinette, bez zdradzania kim jestem. Męczyło mnie to.
Na szczęście długo to nie trwało. Zajęcia obowiązkowe się skończyły, a mnie czekały inne dodatkowe. Dopiero wieczorem dotarłem do domu. Jak dobrze, że dziś nie było ataku Władcy Ciem i jego akumy.
- Jestem padnięty – skarżył się Plagg.
- Ty ?! Przecież to ja dziś męczyłem się na szermierce, kiedy Ty objadałeś się serem – zauważyłem.
- I co z tego – on ma odpowiedź na wszystko – a jak tam spawy z Marinette – zmienił temat.
- Przez naszych przyjaciół chyba dostaniemy białej gorączki.
- Są trochę zbyt ciekawscy, będziesz się musiał pilnować, bo jeszcze skojarzą, że jesteś Czarnym Kotem.
- Niestety, to wiem – odpowiedziałem znużony – przez nich nie mam siły iść się zobaczyć z Marinette — padłem na łóżko nie mając siły się przebrać.
- Może to i lepiej, wszyscy myślą, że jesteście razem – zaśmiał się złośliwie.
- Ale tak nie jest, nie mówię, że nie chciał z nią być, jednak na razie tak nie jest – rzekłem smutno – Nie jesteśmy jak Alya i Nino czy ty i ten Twój camembert – zażartowałem.
- Powiedziałem Ci już, odczep się ode mnie i mojego sera – obraził się i odleciał ze serkiem.
Przynajmniej miałem trochę ubawu po tak ciężkich dniach, a to dopiero początek tygodnia.
Nie wiadomo co przyniesie jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top