Rozdział 18
Przez całą drogę szliśmy w całkowitej ciszy. Ja oraz Marinette byliśmy zanurzeni we własnych myślach. Nie wiem jak ona, ale ja starałem się przetrawić to, co nim powiedzieli Tikki i Plagg. To o zniszczeniu i stworzeniu. Może było dużo więcej wszechświatów. Czy nasz też czeka taka zagłada? Nasze kwami są tymi najstarszymi, a z tego, co wiem, nasz wszechświat ma kilka miliardów lat, i co? Niby mają kilka miliardów lat razy kilka uniwersów? W głowie to mi się nie potrafiło zmieścić.
Jeszcze jedna rzecz mi nie dawała spokoju. Tamten Czarny Kot nie przeszedł przemiany, a zdołał zniszczyć całe życie. Więc do czego ja mogę być teraz zdolny. Co jak się na kogoś wkurzę i go zdezintegruję? Albo nie będzie mi się podobać jakieś miejsce i zniknie z mapy jakieś państwo i wszyscy jego obywatele? Niby Biedronka ma moc tworzenie czegoś z niczego, ale czy to wystarczy? Przecież tamta Biedronka nie odtworzyła starego świata na nowo, tylko stworzyła całkiem nowy.
Coraz mniej podoba mi się moja rola.
Moje rozmyślanie pewnie trwałyby wiecznie, gdyby nie to, że Marinette zatrzymała mnie ręką. Inaczej walnąłbym głową w drzwi.
Staliśmy przed domem w bardzo orientalnym, chińskim stylu. Dookoła nas rosły ogromnie, ale piękne rośliny. Muszę przyznać, że ona do tego miejsca pasowała przez swoją chińską urodę. Niechętnie się do tego przyznaję, ale wszystko, co chińskie mnie interesuje, w tym ona.
Nasze kwami bez oporów wyszły ze swoich kryjówek, a Marinette zapukała dwukrotnie kołatką w kształcie chińskiego smoka.
Nie czekaliśmy długo, by ktoś podszedł do drzwi. Słyszałem kroki. Następnie tam, gdzie była kołatka otwarło się coś na kształt judasza. Kwami bez wahania wleciały do środka. My jednak gapiliśmy się w brązowe oko, które prześwietlało nas na wylot. Po chwili otwór został zatrzaśnięty, a ja z Marinette popatrzyliśmy nie siebie, słuchając jak różnie zabezpieczenia, zostają z nich rozbrojone.
Drzwi energicznie otworzył staruszek chińskiego pochodzenia w czerwonej, hawajskiej koszuli i beżowych rybaczkach. Głaskał się po szpiczastej brodzie oraz posiadał tajemniczy uśmiech.
- Sądząc po tym, że osobiście mnie odwiedzili Biedronka i Czarny Kot, a ich kwami nie dolega nic, to przeczuwam, że macie kłopoty — odsuną się, zapraszając nas gestem do środka — Zapraszam.
Nieśmiało weszliśmy do środka.
Wnętrze, tak jak na zewnątrz, było bardzo orientalne. Rozglądałem się za Plaggiem. Kiedy go zobaczyłem to razem z Tikki i innym, trochę przypominającym żółwia, zielonym kwami latali w pomieszczeniu obok. Marinette i ja szliśmy nadal za staruszkiem, aż dotarliśmy do pomieszczenia z matą na podłodze i gramofonem na komodzie.
Gestem pokazał, byśmy usiedli na macie, a sam zaczął kombinować przy gramofonie. Zauważyłem, że zaczął się on obracać. Kiedy staruszek się do nas obrócił miał w rękach małą ośmiokątną szkatułkę. Była podobna do tej, w której znajdował się mój pierścień, ale było dużo większa.
Położył ją przed nami, a na jego ramieniu pojawiło się zielone kwami. Szeptało mu coś do ucha, a ze strzępek tego, co usłyszałem mogłem wywnioskować, że czekało nas kazanie. Cudownie.
Byłem zaciekawiony, zaniepokojony, zniecierpliwiony i...i...nie wiem co ale nie umiałem spokojnie usiedzieć w miejscu.
W końcu się do nas odezwał.
-Muszę przyznać, że jestem tak samo zdziwiony, jak wy, jeśli chodzi o wasze ewolucje — zaczął przechadzać się po pomieszczeniu — to naprawdę nadzwyczajne, jak i niepokojące. Nie wiem, czy wiecie, ale kiedy dochodzi do ewolucji opiekuna Miraculum, to znaczy, że będzie mu potrzebnie dużo więcej mocy do uporania się z problemem.
-Wiedziałem, że to nie jest prezent, tylko ostrzeżenie — dopowiedziałem, bo od samego początku miałem złe przeczucia.
-Prawda, młodzieńcze. A to, że ewolucja dotyczy waszej dwójki, nie dobrze to wróży. To pierwszy taki przypadek, co, oznaczać może wielkie niebezpieczeństwo.
-Mnie ciekawi tylko jedno — wtrąciła się Marinette – dlaczego nie wiedzieliśmy nic o innych bohaterach? O nas ciągle mówią w mediach, stawiają pomniki, a o nich nie ma słychu ani widu? Nie wierzę w to – teatralnie skrzyżowała ręce na piersiach, a jej twarz nie wyrażała zgody na żadne niezgodności.
Muszę przyznać, że lepiej znosi przemianę niż ja. Trudno.
- A myślicie, że inne państwa wiedzą, że codziennie Paryż, jedna ze ważniejszych stolic zachodu jest broniona przed codziennymi atakami...jak to teraz lubią nazywać na arenie międzynarodowej...terrorystów z nadprzyrodzonymi mocami, a powstrzymuje ich tylko dwójka nastolatków, który są...jak to się mówi...z tego samego podwórka? - jak tak to ujął to rzeczywiście, dziwnie, że nie było jakichś fal zagranicznych agentów, by zająć się problemem.
-Czyli chcesz mam powiedzieć, że reszta świata nie wie co się tutaj dzieje, tak jak my nie wiedzieliśmy co dzieje się w reszcie świata? Mimo tych wszystkich mediów i globalizacji? - spojrzałem na Marinette, która patrzała się na mnie z wielkim zdziwieniem – no co? Modeling to nie moje hobby, tylko praca, a zainteresowania mam ciałkiem inne – teraz to ja złożyłem ramiona na pierwsi.
- A wracając do tematu to...czy to jest prawda? - spytała nieśmiało Marinette.
-Tak — przyznał staruszek, którego nawet nie zapytaliśmy o imię -...mimo tego, że w kilka sekund my potrafimy się komunikować z kimś z drugiego końca świata to wiedza związana z Miraculum jest tylko znana w danym społeczeństwie, którego konkretne Miraculum dotyczy.
-A czy my chcemy wiedzieć jak, czy lepiej nie? - zapytałem.
-Jak chcecie tutaj spędzić kilka...dni na słuchaniu jak ten mechanizm działa to oczywiście — skubany wiedział jak nas od tego zniechęcić.
- Może przejdźmy do tego, co najważniejsze w tej chwili, dobrze ?- zaproponowała Marinette.
-Jak już wiecie od swoich kwami to około dziewięćdziesiąt Miraculum jest aktywne, a w tym jakieś dwadzieścia osiem jest w złych rękach.
-Aż tyle? - zdziwiła się moja partnerka.
- To nie tak dużo — starał się nas pocieszyć. Z marnym skutkiem — bywały czasy gdzie dwieście Miraculi było na użytek złoczyńców — jak już mówiłem, z marnym skutkiem.
- A gdzie jest reszta Miraculi i ich kwami. Chodzi mi o te nieaktywne? - zapytałem.
-Tam, gdzie były wasze nim wyście je ode mnie dostali — odpowiedział.
-Teraz Cię poznaję — przypomniało mi się — spotkałem Cię pierwszego dnia szkoły, tuż przed tym, jak znalazłam w pokoju małą szkatułkę z moim pierścieniem...
-...i moimi kolczykami — wtrąciła się Marinette – to pana wtedy uratowała przed potrąceniem.
-Rzeczywiście, tego dnia zrobiłem wam obojgu testy czy się nadajecie na opiekunów — miał uśmiech świadczący o tym, że był bardzo zadowolony z siebie...albo ze swojego wyboru — a po nich podrzuciłem wam do domów Miracula, które zabrałem stąd — i otworzył szkatułkę co leżała przed nami.
Środek był podzielony na pięć części, a na środku znajdowało się kółko z przerobionym znakiem Yin i Yang. W tym kółku powinny się znajdować Kolczyki Biedronki i Pierścień Czarnego Kota. W szkatułce znajdowały się tylko dwa Miracula: Pszczoły i Lisa. Ten drugi, a raczej jego podróbkę widziałem u Lily, która zdążyła się przenieść do innej szkoły.
-Ale tu jest miejsce tylko na siedem Miraculi — zauważyła dziewczyna.
- Racja, ale tylko dlatego, że reszta jest ukryta we wnętrzu tej szkatułki. I błagam, nie pytajcie jak — uprzedził mnie, bo chciałem się spytać — jak ostatnio to wyjaśniałem, to mój rozmówca mnie nie zrozumiał, a tłumaczenia jest więcej niż, przy tym, dlaczego o Miraculach nie wie świat.
Zamknął szkatułkę i odstawił ją, jak podejrzewam, do gramofonu.
- Czy mamy prawo sądzić, że Pan wie co teraz mamy zrobić? - miałem dziwnie przeczucie, że tak.
- Z tego, co wiem od Weija...
-Te zielone kwami?- spytała Marinette.
-Tak. Z tego, co mi mówił, a musicie wiedzieć, że jest następny w kolejności starszeństwa, zaraz po Tikki i Plaggu, to kiedy stanie się to, co się stało — pewne chodzi mu o ewolucję — to wasza dwójka będzie musiała pokonać przyczynę zła, dla którego się wykorzystuje Miracula.
ŻE CZEGO?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top