Rozdział 16
W mgnieniu oka przemieniliśmy się w bohaterów.
Następnie przeskakiwaliśmy z jednego budynku na drugi. Biedronka zostawała lekko za mną. Kierowaliśmy się w stronę domu, nad którym unosił się dym.
Kiedy tam dotarliśmy, kręciła się już straż pożarna, policja i pogotowie. Próbowali ugasić pożar i wszystkich ratować.
Rozglądałem się za nowym złoczyńcą, a Biedronka poszła popytać. Jednak nie było po nim żadnego śladu.
- I co teraz? – spytała się mnie Biedronia.
- Nie wiem...- nagle jednak wpadł mi do głowy pomysł - ...poczekaj tu.
Tak jak wczoraj, wskoczyłem na pobliski samochód. Na szczęście było tak, jak myślałem. Ponownie świat wokół mnie zwolnił i widziałem dwie rzeczywistości. Ponownie się rozglądałem.
W rzeczywistości widziałem zdziwienie na twarzach pobliskich ludzi, w tym także mojej partnerki. W przeszłości jednak było dużo ciekawiej.
W naszą stronę leciała...tak leciała, dosłownie Wiedźma. Taka klasyczna. Długi nos, spiczasty kapelusz, miotła. Wiedźma. Zrobiła kilka rundek wokół domu, który teraz się palił.
- Zapłacisz mi za zniewagę, dyrektorze Damocles. To będzie dla ciebie nauczka – wrzasnęła i rzuciła, wyczarowaną wcześniej, kulą ognia.
Nie dobrze...ofiary Władcy Ciem są coraz to potężniejsi.
Kiedy budynek zaczął płonąć, Wiedźma odleciała w stronę...
- Szkoła, Wiedźma kieruję się do szkoły – krzyknąłem do Biedronki i ruszyłem w stronę szkoły.
- Co... jaka Wiedźma... Kocie czekaj... - Biedronka nie potrafiła zrozumieć, skąd to wiedziałem.
W dodatku nie potrafiła za mną nadążyć. Biegłem tak szybko, jak tylko umiałem.
Kiedy, w końcu tam dotarliśmy, Wiedźma już terroryzowała uczniów, którzy mieli zajęcia.
- Skąd wiedziałeś, że to Wiedźma? – spytała cała zziajana Biedronka.
- Potem wyjaśnię...chodź — zeskoczyłem z dachu, na którym się zatrzymaliśmy.
Wiedźma zagoniła wszystkich w jeden kąt boiska.
- Wszyscy poniesiecie karę za moją zniewagę – warknęła na wystraszonych uczniów.
- A ja myślałam, że do wymierzania kar są odpowiednie instytucje i nie ma samowolki – zaczepiła złoczyńcę Biedronka.
- Jak dobrze, że jesteście – powiedziała do nas złowrogo – wy pierwsi zostaniecie UKARANI...
Z ostatnim słowem, rzuciła w nas płonącą kulą, która po uderzeniu w miejsce, gdzie nas już nie było, wybuchła.
- Nie powiem, wybuchowa z Ciebie babka – zażartowałem, kiedy ponownie we mnie rzuciła „płonącą bombą". Rzucała we mnie seriami. Nie miałem chwili spokoju. Całe szczęście, że jestem taki zwinny. Inaczej już dawno byłby ze mnie Kot z ogniska, ale musiałem ściągać na siebie całą jej uwagę.
Kątem oka widziałem jak za jej plecami, Biedronka stara się wszystkich ewakuować.
- Stój spokojnie, głupi kocurze – wrzasnęła swoim skrzekliwym głosem.
- Ani mi się śni – odkrzyknąłem, zbijając jedną bombę kijem w jej stronę.
Wtedy wydawało się mi, że to dobry pomysł jednak... wtedy wściekła się jeszcze bardziej.
- Nie będę się z Tobą użerać — warknęła i za jednym ruchem ręki, przede mną pojawił się metalowy człowiek. Było ogromny i, jeśli to możliwe, umięśniony. — załatw go.
Aaa...czyli może rzucać inne czary. Jeszcze raz...nie dobrze.
Blaszany łeb rzucił się w moją stronę, jakbym był orzechem włoskim, a on dziadkiem do orzechów...chyba widać zależność w tym, co chciał zrobić, prawda?
Wiedźma zwróciła się w stronę Biedronki, która planowała ją od tyłu podejść. Niestety nie była zbyt ostrożna.
- A Ty głupi insekcie, zajmę się Tobą za wpuszczenie winnych.
Nie widziałem, co działo się dalej, ale wiedziałem, że Biedronka się broni. Tak jak ja.
Stalowa twarz coraz mocniej nacierała na mnie. Był bardzo dobry w walkach. W końcu udało mi się uderzyć go moim kijem w głowę.
Zatoczył się do tyłu, trzymając się za bolącą łepetynę. Kiedy wróciła mu równowaga, z paskudnym dźwiękiem wysunął szpony podobne do tych, co posiadał Wolverine.
Nie powiem, robił wrażenie. Potworne, ale jednak. A mimo braku mimiki, czułem, że jest wściekły. Zaszarżował na mnie. Sto kilo stali z ostrymi pazurami biegło coraz szybciej w moim kierunku. Normalny człowiek uciekłby, gdzie pieprz rośnie, ale ja miałem inny pomysł. Oraz nie jestem taki jak inni.
Kiedy był już tuż przede mną, skuliłem się, by nie oberwać szponami. On jednak nie miał czasu, by wyhamować. Wpadł na mnie i się przetoczył. Miał piękny lot. Z głośnym hukiem uderzył o ziemię.
- Kotaklizm – jak najszybciej chciałem się go pozbyć.
Gdy dotknąłem jego łydki, zaczął rdzewieć. Stawał się pomarańczowy, a następnie pojawiały się w nim dziury. Po chwili zostało po nim tylko rdzawy pył.
Wzrokiem odszukałem Biedronkę i Wiedźmę. Bohaterka za wszelką cenę starała się odgonić od siebie pająki wielkości małego psa oraz kolejnymi paskudnymi pociskami Czarownicy. Koło biodra zwisał jej przedmiot ze Szczęśliwego Trafu. Nie potrafiłem zgadnąć, czym był.
Wysunąłem swoje pazury i biegiem puściłem się na stojącą do mnie tyłem złoczyńcę. Dzięki cichemu bieganiu udało mi się zaskoczyć ją, nie tak jak Biedronce chwilę wcześniej, i wskoczyć na szyję. Krzyczała i wierzgała, ale w końcu udało się jej mnie zrzucić. Boleśnie uderzyłem o ścianę. Jednak na jej twarzy zostały ślady po moich pazurach. Byłem lekko oszołomiony i pewny, że złamałem parę żeber. Część pająków, które atakowały Biedronkę zwróciły się na mnie razem z ich stworzycielką. Byłem bezbronny.
- Ostatni raz wchodzisz mi w paradę – krzyknęła Wiedźma i skierowała na mnie jakiś promień.
- NIEEE...- tuż przede mną pojawiła się dziewczyna w kropkowanym stroju.
Przed sobą miała wyciągnięty swój magiczny przedmiot. Promień, który miał trafić we mnie, trafił w niego.
Potem zaczęło się dziać coś, co ja już przerobiłem. Ewolucja. Biedronka na moich oczach, w mojej obronie, przechodziła właśnie ewolucję. Mam nieodparte przeczucie, że nie skończy się to dobrze.
Z jej kolczyków wyskakiwały czerwono-czarne smugi światła i zaczęły się zbierać tuż przed nią. Nie trwało to długo, by Wiedźma i Biedronka zostały zamknięte we wnętrzu kuli światła.
Nie wiem, co gorszę. Być w takiej kuli czy obserwować ją z boku.
Kiedy w końcu wybuchła, wszystkie zniszczenia zostały naprawione, a ja przestałem czuć ból w klatce piersiowej. Na ziemie delikatnie opadły obie. Okazało się, że Madame Ponctuel była Wiedźmą. Biedronka natomiast, tak jak ja, się zmieniła. Na nogach pojawiły się jej czarne kozaki do kolan, a na rękach czarne rękawiczki do łokci. Zmieniła się jej także fryzura. Z dwóch kucyków na jednego koka na czubku głowy z czerwonym pasmem z boku.
Powoli podniosłem się i do niej podszedłem.
- Chyba już wiemy, co ukrywali przed nami kwami – szepnąłem jej do ucha, by nikt inny nie słyszał.
- I co teraz będzie? – zapytała mnie.
W jej oczach skrywało się niedowierzanie i...panikę.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałem.
- O MÓJ BOŻE – usłyszeliśmy dobrze znany mam głos – Możecie udzielić mi wywiadu?! Odpowiedzieć na pytanie, co się w wami stało?!– Alya jak zawsze chciała wiedzieć wszystko.
Jednak my musieliśmy się zwijać.
- Udzielimy, ale najpierw sami musimy się dowiedzieć, co się dzieje – odpowiedziałem, kiedy Moją Biedronkę zamurowało – Może kiedy indziej.
Nie czekając na odpowiedź (chyba często mi się zdarza tak nie czekać) pociągnąłem będącą w szoku bohaterkę w stronę wyjścia.
- Widzimy się u mnie – powierzałem do niej, przez co się obudziła.
Wskoczyłem na najbliższy dach i przeskakiwałem z jednego na drugi, byleby znaleźć się jak najszybciej u siebie.
Czeka nas bardzo ważna rozmowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top