▲▼ ROZDZIAŁ 15 ▼▲
△▽ NARRATOR ▽△
Po długich poszukiwaniach, demon wreszcie znalazł odpowiednią osobę, z pomocą której otworzy szczelinę dla swoich przyjaciół z innego wymiaru.
Pewien mężczyzna został tak przez niego zmanipulowany, że uległ mu i zgodził się odprawić pewien rytułał otwierający przejście, lecz nie było to tak proste jakby się wydawało.
- Musisz zbudować portal, który ustabilizuje przejście - mówił - z moją pomocą pójdzie to bardzo szybko.
Mężczyzna przytaknął i wysłuchał tego, co demon miał mu do powiedzenia.
△▽ DIPPER ▽△
Sprzątaliśmy pozostałości, które ocalały po wybuchu portalu. Wujek Ford był załamany, w końcu cała jego praca poszła na marne. Teraz już wiem, że bezpodstawnie osądzaliśmi Billa, nie zniszczył by portalu, gdyby na prawdę coś knuł, nie zrobiłby tego.
- To chyba wszystko co ocalało - April wręczyła mi kilka lekko spalonych kartek z notatkami.
- Co teraz zrobimy wujku Fordzie?
- Nie wiem - otrzepał się i spojrzał na nas. - Myślę, że skoro portal jest zniszczony to nic się nie wydarzy.
- Oby.
- Co masz na myśli Cyferka?
- Pamiętasz? Tłumaczyłem wam, że nawet jeśli portal zostanie zniszczony, oni i tak mogą się tu przedostać.
- Myślisz, że nawet to ich nie powstrzyma? - Spytałem licząc, że jego odpowiedź będzie pozytywna.
- Raczej tylko spowolni. Łatwo nie odpuszczą, znajdą sposób, by otworzyć szczelinę na nowo.
- Umiesz pocieszyć - odparłem.
- Nie sądzisz, że lepiej wiedzieć jak skończysz?
- Mogłeś nam jednak nie zabierać całej nadziei i powiedzieć, że będzie dobrze.
- Oh, wybacz, myślałem że nie lubisz kłamstwa - uśmiechnął się.
Już miałem coś powiedzieć, ale April stanęła między nami.
- Uspokójcie się. Może rzeczywiście nic się nie stanie i jesteśmy już bezpieczni.
- A jeśli nie?
- To...
- Zginiemy. - Powiedział jak gdyby nigdy nic. Spojrzeliśmy na demona, ale nikt się już nie odezwał.
△▽ BILL ▽△
Powiedziałem im prawdę. Jeśli i tak wszyscy prawdopodobnie zginiemy, to po co mam ich okłamywać?
- Co robisz? - Usłyszałem słodki głos dziewczyny.
- Nic ważnego, po prostu siedzę.
Usiadła obok mnie; podniosłem wzrok i spojrzałem na nią.
- Naprawdę myślisz, że tak wszystko się skończy? - W jej zielonych oczach widziałem iskrę nadziei, że może jednak wszystko będzie dobrze.
- Nie odpowiem ci, bo sam nie mam pojęcia, czy to się wydarzy, czy nie. Chociaż szczerze wątpię, żeby zniszczenie portalu ich jakkolwiek powstrzymało.
- Miejmy nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze - spuściła głowę. Odruchowo złapałem ją za rękę i uśmiechnąłem się.
- Co by się nie stało, poradzimy sobie. Tak jak zawsze.
Dosłownie rzuciła mi się na szyję, przez co o mało nie zlecieliśmy z kanapy. Mimo wszystko przytuliłem ją do siebie.
- Dziękuję Bill.
- Huh? A niby za co?
- Za to, że jesteś.
Moje serce zabiło mocniej. Uśmiechnąłem się do siebie i pogłaskałem ją jak małe dziecko.
- Zawsze będę, April.
Kłamstwo. Ale ona nie musi o tym wiedzieć, załamała by się, a tego nie chcę.
Siedziała tak między moimi nogami, a ja bawiłem się jej włosami próbując zapleść warkocza z jej kosmyków w kolorze ciemnego blondu.
- Nie umiem - stwierdziłem poddając się, a ona słysząc to, wybuchła śmiechem.
- To bardzo proste - obróciła się do mnie. - Spójrz - wzięła do rąk kosmyk włosów i rozdzieliła je na trzy mniejsze. - Wystarczy je ze sobą poprzeplatać, widzisz? - Popatrzyła na mnie prezentując swoje dzieło. Rozplotła je i odwróciła się ponownie plecami. - Teraz ty spróbuj.
Krok po kroku powtarzałem to, co wcześniej mi pokazała. Tym razem mi się udało.
- O, popatrz, jednak umiesz - uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem gest, a ona oparła się o mnie. Położyłem głowę na jej ramieniu i patrzyłem co robi.
- Ładnie to tak?
Prychnąłem słysząc to, ale nic nie zrobiłem i dalej tak siedziałem. Pisała ze swoją przyjaciółką, Summer.
- Pozdrów ją - powiedziałem. Doskonale wiedziałem, że podobam się jej koleżance. Wszystkie jej znajome na mnie leciały.
- Jasne - uśmiechnęła się.
Siedzieliśmy tak, dopóki nie zmorzył nas sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top