▲▼ ROZDZIAŁ 9 ▼▲
△▽ APRIL ▽△
Tego dnia strasznie pada. Billa gdzieś wcięło, prawdopodobnie wykłóca się o coś z wujkiem Dippera. Mabel jest u koleżanek, a ja siedzę razem z chłopakiem w kuchni, pijąc ciepłą herbatę.
- Wytłumacz mi to. - Zaczął wpatrując się w kubek.
- Ale co?
- Dlaczego mu ufasz?
- Bo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i zawsze mogę na niego liczyć.
- Czy ty masz pojęcie co on zrobił? O mało...
- Tak, wiem - przerwałam mu. - Wiem wszystko Dipper. Powiedział mi.
- Mimo to ty nadal mu ufasz. To idiotyzm! On jest podstępnym demonem!
- Przestań. Nie znasz go.
- A ty go niby znasz?
- Wyobraź sobie, że tak. Znam go od osiemnastu lat i do tej pory jeszcze nic złego mi nie zrobił. Wręcz przeciwnie, pomagał mi i był przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Jest wart więcej zaufania niż większość ludzi na tym świecie.
Popatrzył na mnie.
- Jesteś naiwna. Prędzej czy później on cię skrzywdzi. Zobaczysz.
- Zabawne. Tak samo on ostrzegał mnie przed tobą.
- I komu masz zmiar wierzyć? Mnie czy demonowi, który o mały włos nie doprowadził do końca świata?
- Nie wiem. Sama się przekonam, który z was ma rację.
- Pamiętaj, że jeśli coś się stanie to masz mi powiedzieć.
- Dobrze.
Uśmiechnął się, odwzajemniłam gest upijając łyk cieplutkiej herbatki.
△▽ BILL ▽△
- Czego chcesz w zamian Cyferka? - Zapytał ostro.
- Niewiele. - Odparłem jak gdyby nigdy nic. - To tylko maleńka przysługa.
- Mów.
- Jeśli coś mi się stanie, co jest bardzo prawdopodobne, zajmij się nią. Tylko tyle pragnę w zamian, żeby była bezpieczna.
- Dlaczego ci tak na niej zależy?
- Ona jedyna widzi we mnie coś więcej, niż żądnego władzy demona.
- Dobrze. Jeśli tego chcesz.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję.
Zmierzyłem go chłodnym wzrokiem. Ewidentnie nie rozumiał tego, że nawet ja mam prawo do martwienia się o coś. Chcę tylko, by April była bezpieczna. Ona nie zasługuje na żaden zły los, jest na to zbyt dobra.
- Wytłumacz mi jedną rzecz Cyferka. Skoro tak się o nią zamartwiasz, to po jaką cholerę ją tu ciągnąłeś?
- Parę lat temu, gdy chcieliście mnie unicestwić, zniknąłem. Naprawdę, przez jakiś okres jakby nie istniałem. Została sama, nie chcę, by ta sytuacja znów się powtórzyła.
- Czyżbyś miał jakieś uczucia?
- Nie. To tylko zwyczajna wdzięczność. Z resztą, ja i ona mamy zawartą umowę.
- Co nie zmienia faktu, że i tak wyprałeś jej mózg.
- Wcale nie. Nie ingeruje w jej myśli, sama uznała mnie za kogoś nie do końca złego.
- Jest naiwna i głupia. Tobie nie wolno ufać.
Wzruszyłem ramionami.
- Ona ufa. To mi wystarczy.
- Zmieniłeś się.
Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc jego słowa.
- Tobie się tak wydaje. Nadal jestem taki jak kiedyś.
- Czyżby? - Popatrzył na mnie.
- Myślisz, że co? Zacząłem cokolwiek czuć? Ha! Zabawne jak bardzo głupi jesteś.
- Racja. Nie zmieniłeś się Cyferka. Nadal jesteś takim samym potworem jak wcześniej.
- Oh dziękuję. To miło słyszeć to z towich ust Fordsy - uśmiechnąłem się, a on tylko pokręcił głową. - Widzimy się potem - puściłem mu oczko i zniknąłem. Znalazłem się w kuchni, gdzie April i młody Pines śmiali się nie wiadomo z czego. - Ładnie to się tak bawić beze mnie?
- Oh proszę, Dipper, zaszczyt nas w dupę kopnął. Patrz kto się pojawił - zaśmiała się.
- Przezbawne. Normalnie umieram ze śmiechu - usiadłem obok niej.
- Co zrobiłeś mojemu wujkowi?
- Dipper, popadasz w paranoję. To nie zdrowe w twoim wieku - zakpiłem, kradnąc dziewczynie kubek z herbatą.
- Śmieszne. Naprawdę. Twoje poczucie humoru rozpierdala. - Powiedział mierząc mnie srogim wzrokiem.
- Mam trylion lat, w czymś muszę być dobry, no nie? - Upiłem łyk ciepłej cieczy.
- Oh serio? Myślałem, że twoja zdolność to niszczenie świata i sianie totalenego chaosu - uśmiechnął się.
- To bardziej hobby.
Dziewczyna wyrwała mi kubek popychając mnie lekko.
- To moje. Zrób sobie własną.
- I kto tu jest okrutny co?
- Nadal ty - uśmiechnęła się i wystawiła mi język.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
Spojrzałem na Sosenke. Czułem jak bardzo drażni go moja obecność tutaj, a mnie to bawiło. Uśmiechnąłem się do niego, on tylko pokręcił głową i bez słowa wyszedł z kuchni; April popatrzyła na mnie, a ja wzruszyłem ramionami.
△▽ DIPPER ▽△
On doprowadza mnie do szału. Nie wierzę, że nie chce znów zrobić tutaj totalnego bałaganu. Na pewno chce się zemścić.
Zszedłem na dół do wujka Forda.
- Co tu robisz Dipper?
- Chciałem mieć pewność, że nic ci nie jest - przyjrzałem się jego źrenicom.
- Wszystko jest w porządku. Nie masz się o co martwić - uśmiechnął się.
- Dlaczego pozwoliłeś mu tu zostać? Przecież on jest niebezpieczny.
- Wiem o tym. Spójrz na to z innej strony, jeśli tu jest, to możemy mieć go na oku. Jeśli zrobi coś złego, będziemy o tym wiedzieć.
- Może i masz rację, ale mnie się to nie podoba.
- A może raczej nie podoba ci się fakt, że ta dziewczyna tak dobrze się z nim dogaduje?
- To też. Nie powinna mu ufać.
- Powiedz jej to.
- Mówiłem. Nie słucha mnie, nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo groźny może być Bill.
- Prawdopodobnie. Choć zarzekał się, że nic jej nie zrobił.
- Czego chciał w zamian?
- Powiedział, że gdyby coś mu się stało, mam się nią zaopiekować - oczy mi o mało z orbit nie wyszły, gdy to usłyszałem.
- Czyżby stać go było na jakieś uczucie?
- Twierdzi, że nie, że to tylko wdzięczność.
Westchnąłem. Mimo wszystko, nie powinna mu ufać, nie powinna w ogóle się z nim spoufalać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top