▲▼ ROZDZIAŁ 12 ▼▲

△▽ BILL ▽△

   Wertowałem zapiski Forda sprawdzając, co tam nawymyślał. Teraz wiem, że zniszczenie tych dzienników było głupotą; przydałyby się nam, nawet bardzo.

   - Co ty tu robisz? - Usłyszałem.

   - Pracuję jak widać - odparłem obojętnie, nie mam ochoty się z nim teraz bawić.

   - To pracownia wujka Forda, wyjdź stąd.

   - Słuchaj Sosenko, może nie dotarło to do twojej pustej główki, ale ja staram się wam pomóc kapiszi?

   Mierzył mnie przez chwilę morderczym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niego i powróciłem do poprzedniego zajęcia.

   - Nie wiem jaki masz w tym interes, ale nie ujdzie ci to płazem. - Powiedział przyłączając się do mnie.

   - Zobaczymy Sosenko - o ile uda mi się przeżyć, dodałem w myślach.

△▽

   Przejrzeliśmy wszystkie notatki jakie tylko znaleźliśmy; właściwie to sam do końca nie wiem czego szukamy.

   - Cholera, mogłem zostawić te głupie dzienniki.

   - Czyżbyś Cyferka przyznał się do błędu?

   - Tak. Zadowolony? Popełniłem błąd niszcząc je, tak samo jak ty kiedy zawiązełeś ze mną układ.

   - Oszukałeś mnie.

   - A ty naiwny mi uwierzyłeś. Nie sądzisz, że to twoja wina? Ja ci po prostu zaoferowałem pomoc.

   - Akurat. Zniszczyłeś laptop i o mało nie dostałeś jednego z dzienników w swoje brudne łapska. Wielkie dzieki za twoją "pomoc" Cyferka.

   - Oh, ależ nie ma za co - uśmiechnąłem się.

   - Teraz też zamierzasz nas tak wykiwać, co? Znowu sprowadzisz swoich kumpli i zasiejesz chaos?

   - Nie uwierzysz, ale nie. Tak się składa, że już za mną nie przepadają, a to wszystko dzięki wam. Teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie. - Zacząłem znów przeglądać jedną ze stert, w nadziei, że coś przeoczyłem.

   - Jak na przykład April?

   - Czyli Ford powiedział ci czego chcę w zamian.

   - Tak, i zastanawia mnie dlaczego?

   - Jest moją dobrą przyjaciółką, ona dla mnie zrobiłaby to samo. Chcę się jej odwdzięczyć, bo wiem jak bardzo będzie załamana jeśli rzeczywiście zniknę.

   - Znaczy dla ciebie coś więcej niż tylko kolejny marny pionek w twojej chorej grze?

   - Młody, chyba ci tłumaczę, że nie mam zamiaru robić nic złego, tak? Rozumiesz? Czy mam ci to zobrazować?

   - Nie ufam ci.

   - No coś ty? Nie wpadłbym na to. Masz, lepiej sprawdź czy żeśmy czegoś nie przeoczyli. - Wręczyłem mu drugą stertę.

△▽ DIPPER ▽△

   Przeglądając papiery, które wręczył mi demon, cały czas miałem go na oku i pilnowałem czy nie próbuje zrobić przypadkiem czegoś podstępnego. Jestem pewien, że on coś knuje.

   - Znalazłeś coś? - Spytał, nadal nie odrywając wzroku od kartek.

   - Nie.

   Nagle zacząłem się nad czymś zastanawiać. Może on rzeczywiście się zmienił? Spojrzałem na niego i nagle przestał mi się wydawać taki potężny jak wcześniej.

   - Cyferka... Przepraszam za tamto ostatnio. Chyba rzeczywiście mnie trochę poniosło.

   Odwrócił się do mnie z uśmiechem na ustach.

   - Nie czuję bólu. Moja aktualna forma jest tylko po części fizyczna, z resztą mógłbym cię zmieść jednym pstryknięciem.

   - Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?

   - Bo raz, że wszyscy widzieliby, że wróciłem, a dwa, jesteś mi potrzebny. Ale miło, że jednak się trochę opamiętałeś.

   - Może rzeczywiście się zmieniłeś.

   - Trwaj w tej wierze Sosenko.

   - Ale czegoś nadal nie rozumiem.

   - Czego?

   - Jesteś potężnym demonem liczącym sobie nie wiadomo ile lat. Dlaczego chcesz od nas pomocy?

   Jego mina wyraźnie zrzedła; musiałem trafić w czuły punkt.

   - Nie jestem już tak silny jak wcześniej. Przez ostatnie kilka lat, wracałem do "zdrowia", ale moja moc nie zregenerowała się w pełni. Dlatego potrzebuję pomocy.

   - Więc liczysz na nią od nas.

   - Tylko wy byliście w stanie mnie pokonać.

   Już więcej o nic nie pytałem. Słowo po słowie analizowałem to co powiedział, szukając choćby najmniejszych oznak tego, że próbuje nas wykiwać.

△▽

   Leżąc w łóżku i miętoląc moją koszulkę, myślałem nad tym wszystkim. Coś mi tu nie pasowało i to bardzo. No bo z jakiej racji demon, który chciał nas unicestwić teraz potrzebuje naszej pomocy? Przecież nie może być aż tak słaby. Spojrzałem na Mabel, która spała z uśmiechem tuląc jednego ze swoich pluszaków. Ona nigdy nie wydorośleje - zaśmiałem się w myślach. Westchnąłem ciężko wstając z łóżka. Zszedłem na dół do kuchni, żeby się czegoś napić. Wracając z powrotem zatrzymałem się obok pokoju, w którym spała April. Złapałem za klamkę i po cichu otworzyłem drzwi zaglądając do środka. Spała całkiem odkryta, a jej koszulka odsłaniała prawie cały brzuch. Wszedłem i ją przykryłem. Wygląda uroczo, nawet bardzo. Przyłapałem się na tym, że stałem tak i przyglądałem jej się przez dłuższą chwilę. Otrząsnąłem się i wróciłem do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top