37.
6/6
xXxXxXx
-Dobra, czego ode mnie chcesz?- mruknął, nie patrząc na towarzysza.
-Nie podoba mi się to, że mieszkasz z Tomlinsonem.
-To mój chłopak.
-Nie. Ja nim jestem.
-Nie, Nick. Poniżałeś mnie, upokarzałeś codziennie! Gwałciłeś, nie szanowałeś mojego zdania! Nie byliśmy razem, nie kochałeś mnie.
-Ale ty mnie kochałeś.
-Dobrze, że użyłeś czasu przeszłego -prychnął Zayn, wstając z ławki- Bo już cię nie kocham. Może nawet nigdy nie kochałem, nie wiem. Kocham Louisa, kocham go całym sercem, całym sobą.
-Bo co? Bo dał ci orgazm?
-Bo mnie szanuje, troszczy się. Jest dla mnie. Patrzymy w jednym kierunku.
-I myślisz, że on cię kocha?- prychnął Laws, wstając i patrząc na nastolatka z góry- Właśnie teraz pieprzy się ze Stylesem.
Zayn zamknął na chwilę oczy.
-Nawet jeśli, to on woli iść przelecieć kogoś niż zmusić mnie do seksu, tak jak ty.
-Czyli wolałbyś, żebym cię zdradzał?!
-TAK! KURWA, TAK, WOLAŁBYM! Wolałbym wszystko od twojego kutasa we mnie, od twojej spermy na mojej twarzy i twoich odcisków na moim ciele. Nienawidzę cię, Nick.
-Pożałujesz tego, mała dziwko- warknął, podchodząc do chłopca i łapiąc jego nadgarstek. Zamachnął się i jego pięść spotkała się z policzkiem Mulata. Ale zanim zdążył uderzyć go drugi raz, ktoś go odciągnął. Zayn poczuł wokół siebie silne ramiona, a przed sobą zobaczył Nicka szarpiącego się z ... Harrym?
-Nie jesteś z Louisem?
-Dlaczego miałbym z nim być?- mruknął, powalając Nicka na ziemię i kładąc na nim stopę- On jest rok wyżej niż ja.
-Ale wy.. Ja myślałem...- Harry przewrócił oczami.
-Nie słuchaj tej szmaty na przyszłość. A ty lepiej nawet na niego nie patrz. Policja już tu jedzie larwo.
-Należysz do mnie- warknął Laws, patrząc z odrazą na chłopca- Do mnie.
-Jedyne, do kogo należę, to do Louisa- Zayn splunął, dokładnie w momencie, kiedy radiowóz zatrzymał się niedaleko nich. Z samochodu wysiadł Paul razem z Troyem.
xXxXx
Skulił się na kanapie, kiedy usłyszał otwierane drzwi.
-JESTEŚ KURWA MAĆ NIEODPOWIEDZIALNY!- usłyszał już od progu. Spiął się. Wiedział, że Louis będzie wściekły, w końcu naraził swoje życie.
Patrzył tępo przed siebie, słysząc jak jego ukochany krząta się po mieszkaniu. Usłyszał szum wody. Po chwili zobaczył Louisa przed sobą.
-Nic ci nie zrobił?- Malik pokręcił przecząco głową. Louis położył mu dłoń na policzku- Nie możesz tak robić. Mógł zrobić ci krzywdę.. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. Nigdy więcej tak nie rób Zayn.
Chłopiec skinął.
-Jesteś zły?
-Jestem- mruknął Louis- ale o wiele bardziej na siebie. Idę się kąpać, a potem zrobię nam jakiś obiad. Chyba że wolisz pizzę. To zamów.
Zayn westchnął, kiedy Louis wyszedł. Wykręcił numer i zamówił swoją ulubioną pizzę. Potem poszedł do łazienki, w której był Louis i rozebrał się, wchodząc do mężczyzny. Tomlinson, choć zaskoczony, objął chłopca.
-Kocham cię Lou.
-Wiem, Zayn. Też cię kocham, ale zachowałeś się lekkomyślnie.
-Przepraszam. Więcej tego nie zrobię- mruknął. Wtulił się w ciało ukochanego i przymknął oczy. Leżeli tak kilkanaście minut, nim Zayn ponownie się odezwał.
-Louis, jestem gotowy- wypalił. Szatyn ściągnął brwi, patrząc na chłopca- Chcę spróbować- mruknął- Chcę się z tobą kochać.
xXxXx
Miłego weekendu!
jeśli będę na tyle trzeźwa, to jutro wrzucę wam przynajmniej jeden XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top