23.
1/3.
xXxXxXxXxXx
Zayn szybko zamknął oczy, kiedy usłyszał, że Lou otwiera drzwi. Słyszał jak przemieszcza się po pomieszczeniu i słyszał jakieś szmery. Uchylił nieco jedną powiekę, dostrzegając, że Louis stoi w bokserach, a właściwie je ściąga. Od razu zrobiło mu się gorąco, kiedy zobaczył ten idealny tyłek nago.
Gdy mężczyzna się odwracał, Zayn szybko wtulił głowę w poduszkę. Dopiero trzask drzwi pozwolił mu się podnieść do pozycji siedzącej.
I zamarł, widząc Louisa opartego o ścianę, przewiązanego jedynie ręcznikiem w talii i z rozbawieniem na twarzy.
-Nieładnie tak podglądać- zaśmiał się cicho, kręcąc głową- Na to jest paragraf.
-J-ja- zająknął się chłopiec, nie rozumiejąc żartu- Prze-przepraszam.
-Zee, żartowałem- westchnął cicho Louis- wyspałeś się? Potrzebujesz czegoś?- Zayn energicznie pokręcił głową- No dobrze. Jeśli chcesz to idź sobie włączyć telewizję, ja tylko wezmę szybki prysznic i do ciebie dołączę. Nie zamykam drzwi na klucz, więc jakby coś się działo, to nie krępuj się i wchodź- Mulat skinął głową, choć na samą myśl zrobiło mu się znowu gorąco.
Na całe szczęście, Malik nie musiał oglądać Louisa nago, bo nic się nie stało.
A może niestety?
xXxXxXxXxXx
Zayn przegapił moment, w którym oficjalnie zakochał się w Louisie. Za to zauważył każdą malutką rzecz, którą mężczyzna dla niego robił. Codziennie śniadania do łóżka i wspólne wieczory, a nawet dzielenie łóżka.
Pokochał to wszystko. Kochał, kiedy Louis był troskliwy i traktował go, jak takie małe dziecko, kochał być jego księżniczką.
I nadal nie lubił Harry'ego, choć ten regularnie ich odwiedzał i próbował z nim rozmawiać. W sumie Zayn wiedział, że to taka terapia, ale...
Robił to tylko dla Louisa.
Bo nienawidził kręconych włosów, zielonych oczu i idealnego uśmiechu z dołeczkami, a niestety wszystko to posiadał Harry.
xXxXxXxXxXx
Tego dnia Zayn obudził się wcześniej niż zwykle. Nie dochodziła nawet dziewiąta, a on był zaskoczony brakiem obecności Louisa w sypialni. Wyszedł z łóżka i poprawił za dużą koszulkę Louisa, która sięgała mu do połowy uda. Nieco przerażała go ta różnica wzrostu.
Wyszedł cicho z sypialni, kierując się do kuchni, skąd słyszał stłumione głosy.
-...Nie śpisz za dobrze, co?- znał ten głos. Spiął się.
-Prawie w ogóle. Mam już dość tego wszystkiego, ale wiesz, z drugiej strony, nie mogę przestać się martwić.
-Rozumiem cię Lou. Ale trochę odpocząć.
-Jak? Nie da się przy nim odpocząć- jęknął mężczyzna.
-W ogóle, czy wy coś.. no wiesz?
-Harry- mruknął Louis, a Zayn zatrzymał się tuż obok kuchennych drzwi, będąc ciekawym dalszej rozmowy starszych. Nie powinien, ale czuł, że musi tam zostać.
-Wiem, wiem. On ma trudną przeszłość i tak dalej. Ale dobrze wiesz, że jesteś już sfrustrowany. Nawet Liam i Niall tak twierdzą. Kiedy ostatni raz zamoczyłeś, co?
-Jezu, nie wiem. W sylwestra chyba, jak się przespałem z Li i Nini.
-Fajnie się bawicie- zaśmiał się kędzierzawy- I od tego czasu nic? Louis, masz prawie połowę lutego. Nie przyszedłeś na moją imprezę- Zayn w tym momencie uświadomił sobie, że miesiąc wcześniej miał urodziny- nie pojechałeś na wyścig..- Jaki wyścig?
-Harry, mam na to teraz wyjebane. Jedyne, czym się martwię to Zayn. Zayn, Zayn i jeszcze raz Zayn.
-Wiem- westchnął- wiem. Jak rozprawa?
-W trakcie. Na początku przyszłego miesiąca postawią mu zarzuty. Jak dobrze pójdzie, to udobrucham dziekana i ja się zajmę prokuraturą.
-Lou, ja nie wiem, czy powinieneś. Jesteś do niego zbyt przywiązany.
-Chuj z tym, Harry. Muszę mieć pewność, że ten debil pójdzie siedzieć. I tak dobrze, że nie pojechałem i nie wpierdoliłem mu. Ale byłem pod jego domem wczoraj.
-I co?
-Jak to co? Ruchał się z kimś- prychnął.
-Musisz odpocząć Lou. Jeśli nie dla siebie czy dla mnie, to zrób to dla niego.
-Wiem.
-Chodź tu- mruknął Styles, wyciągając ręce przed siebie. Zayn wychylił się lekko by zobaczyć, jak Lou się w niego wtula, a następnie kędzierzawy łączy ich usta. Chciał krzyknąć, dać znać że tam jest i wszystko widzi; chciał uciec, ale stał jak wmurowany.
I może to nawet lepiej, bo widział jak Louis odpycha swojego przyjaciela.
-Nie pozwalaj sobie. Między nami skończone. Będę mu wierny, choćbym miał nie ruchać przez dziesięć lat- mruknął i serce Zayna zatrzepotało.
-Jesteście razem?
-Jeszcze nie- burknął niższy, wstawiając wodę na herbatę. Zayn uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze.
-No to na razie możesz się pieprzyć z kim chcesz.
-Wolę poczekać na niego dziesięć albo i więcej lat, niż pieprzyć się teraz choćby z tobą.- Zayn cicho wycofał się do sypialni.
Nie martw się, Lou. Aż tyle nie będziesz musiał czekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top