15.

DLA:

Princess_Liama

Obudził się w sypialni. Niewiele pamiętał, ale wiedział, że coś nie gra. Miał na sobie czyjąś bluzę i leżał przykryty kocem. Bolał go tyłek. W dłoniach miał powbijane drzazgi.

Park.

Drzewo.

Nick.

Kiedy do niego dotarło, co się stało, co się ZNOWU stało, w jego oczach pojawiły się łzy. Gardło opuścił szloch, a dłonie boleśnie zacisnęły się w pięści. Nie powinien żyć. Był problemem.

Poczuł ramiona, które go oplatają i przyciągają do ciepłego ciała.

Nie chciał tego.

Zaczął krzyczeć.

Szarpać się.

Ale silne ramiona Tomlinsona nie pozwoliły mu się wyrwać.

-Zayn- szeptał.

Ale to nie działało, Mulat wciąż próbował walczyć. 

Wiedział, że nie wygra, ale próbował.

-Zayn.- Tym razem ton był ostrzejszy, ale on nie pokonał Malika.

Nie miał siły już krzyczeć, ale wciąż starał się uciec.

Ale ucisk był coraz silniejszy.

-ZAYN!

Dopiero krzyk go powstrzymał. Znieruchomiał i choć wciąż płakał, to już nie chciał się tak bardzo uwolnić. 

-To tylko ja, słońce. Słyszysz? Tylko ja. Nie zrobię ci krzywdy, nie śmiałbym. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Jestem tutaj i będę, będę tak długo, póki mnie będziesz chciał- I może to nie były słowa na właściwym miejscu, ale właśnie takich potrzebował Zayn.

Utworzył na nowo barierę wokół siebie, ale przy Louisie nie potrafił jej zbyt długo utrzymać. Obrócił się w jego ramionach i schował twarz w jego szyi, cicho szlochając. Czuł, jak Louis głaszcze go po głowie, co jakiś czas składając delikatny pocałunek na czole. Nie wiedział, w którym momencie Louis się położył, a on leżał z głową na jego piersi. 

I słuchając bicia jego spokojnego serca, powoli zasnął. 

I śnił, że jest martwy.

xXxXxXxXx

-Potrzebuję psychologa.

-Co się dzieje, Tommo?- spanikowana twarz Nialla mignęła  w laptopie. Westchnął.

-Nie dla mnie, blondie. 

-Dla tego dzieciaka?- tym razem Harry się odezwał. Był nieco zaspany, ziewał. Louis zaśmiał się cicho.

-Dla Zayna? Co się stało?- Liam szybko włączył kamerkę. Przygryzł wargę.

-Nick go zgwałcił. Znowu.

-Jak to?

-Zayn chciał się spotkać z Troyem. Podwiozłem go i pojechałem do Harry'ego. No i Zayn chciał wody, ale był zmęczony i poprosił Troye'a, żeby mu poszedł i kupił. No i kiedy go nie było...

-Nie kończ, Lou- mruknął Harry, patrząc ze współczuciem- Mam przyjechać?

-Nie, nie. Zayn teraz śpi, udało mi się go dopiero uspokoić -westchnął, przejeżdżając dłonią po twarzy. To wszystko było takie pokręcone. Chłopiec zawładnął jego sercem- Nie sądzę, że będzie zadowolony. Ciężko zdobyć jego zaufanie, chcę dbać o jego komfort.

-A psycholog to dobry pomysł? Nie za wcześnie?

-Nie wiem-ponownie przygryzł wargę- Ale trzeba mu pomóc. Dzisiaj go już nie będę męczył, ale jutro rano spróbuję z nim pogadać, może uda mi się-

-Studiuję psychologię- wypalił nagle Harry. Louis zamilkł.- Od półtorej roku. Pogadaj z nim. Pomogę. Już co nieco wiem, od przyszłego tygodnia będę zaczynać praktyki. Pomogę mu Lou. 

-Dzięki Hazz. Będę kończył. Czuję, że się wybudza.

-To trochę jak taki instynkt ojcowski-zaśmiał się Niall. Lou uśmiechnął się pod nosem- Jak już do czegoś między wami dojdzie, nie zdziwię się, jak wypali 'tatusiu'.

-Niall, weź spierdalaj. Masz dziwne fetysze. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu na uczelni. 

I rzeczywiście, gdy tylko Louis się rozłączył, usłyszał tupot stóp, a w kuchni zobaczył Zayna.

-Cześć słońce- szepnął, nie chcąc go płoszyć. Zayn przetarł pięścią oczy i podszedł do Lou. Nie był do końca przekonany, czy dobrze robi, ale tak strasznie brakowało mu w tym momencie czułości..

Usadowił się na kolanach zaskoczonego szatyna i ponownie schował twarz w jego szyi. Po jego policzkach znowu spłynęło parę łez.

-Dlaczego on mi to robi?

-Bo jest idiotą, słońce. Bo jest idiotą- westchnął, głaszcząc jego plecy. 

-Lou, ale ty mi nigdy tego nie zrobisz, prawda?- odsunął się i spojrzał w oczy mężczyzny.

-Oczywiście, że nie skarbie. Nigdy cię nie skrzywdzę, słyszysz?

xXxXxXxXx

Nie obiecuję, że wstawię jutro, ponieważ znajomy ciągnie mnie wieczorem na karaoke i mogę się nie wyrobić :x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top