14.


Wysunął się z chłopaka, siadając na łóżku. Sięgnął po swoje spodnie, które szybko wciągnął na nogi, tuż po czerwonych bokserkach. Na ramiona zarzucił swoją ulubioną koszulę, przeczesał włosy i wstał, kierując się do drzwi.

-Może byś zostawił jakiś numer?

-Po co?

-No wiesz..

-Mam chłopaka. Nic ci nie obiecywałem- czarnowłosy mrugnął do mężczyzny, po czym wyszedł z hotelowego pokoju. Nie  zauważył, że ktoś mu się uważnie przygląda.

Ale trudno się dziwić. Nick nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. 

xXxXxXxXx

Komedia, którą wybrał chłopiec okazała się naprawdę świetna. Obaj dużo się śmiali i w sumie żaden nawet nie zauważył, kiedy wylądowali na kanapie tuż obok siebie pod jednym kocem. To wszystko było dla Zayna takie inne, nowe.  Louis był miły, kochany, troskliwy i czuły. Dawał mu wszystko to, czego Nick nie był w stanie zaoferować; był jego totalnym przeciwieństwem.

Liam przyjechał wcześniej, sprawdzając stan chłopca. Zobaczył tylko, że nastolatkowi się o wiele polepszyło. 

Również, Zayn zadzwonił do swojego przyjaciela, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Poprosił o przekazanie rodzicom, że z nim wszystko w porządku, ale nie wie kiedy wróci do domu.

Umówił się również z Troyem na spotkanie następnego dnia, ale zapomniał wspomnieć o tym mężczyźnie.

-Lou?

-Lou?- szatyn powoli odwrócił w jego stronę głowę, ze zdziwionym spojrzeniem.

-J-ja prze-przepraszam- wyjąkał Mulat, pesząc się. Poczuł dłoń na kolanie i choć go to zaskoczyło, to na pewno nie przestraszyło.

-Spokojnie, po prostu mnie zaskoczyłeś. Możesz tak do mnie mówić, słońce. Więc co chciałeś?

-Mógłbym jutro wyjść spotkać się z Troyem?

Brew Tomlinsona powędrowała w górę.

-Dlaczego mnie o to pytasz? Nie jesteś moim więźniem, tylko gościem, możesz robić, co ci się podoba. Traktuj ten dom jak swój, nie musisz mnie pytać o zgodę, żeby wyjść, słońce- uśmiechnął się, ale po chwili jego uśmiech znikł. Ścisnął kolano nastolatka- Ale jeśli będziesz chciał się spotkać z tamtym chujem, licz się z tym, że nie pozwolę ci iść. Nie samemu- powiedział cicho.

-Spokojnie- Zayn niepewnie położył dłoń na dłoni mężczyzny- To już skończony rozdział.

-To dobrze- uśmiechnął się ponownie i wrócił wzrokiem na telewizor.

Tylko jeszcze trzeba go o tym poinformować, pomyślał gorzko Zayn, a nie zniżę się do jego poziomu i nie zerwę z nim przez telefon. 

Czeka nas spotkanie. I wiem, że Louis nie może się o nim dowiedzieć.

xXxXxXxXx

-Jak będziesz chciał wracać, zadzwoń, to podjadę, okej?- mruknął Louis, uważnie obserwując ulicę. Wyjście chłopca było mu na rękę, ponieważ musiał spotkać się z Harrym i przedstawić mu fakty. Nie pierwszy raz bawili się w detektywów, żeby komuś dopiec. 

-Dobrze. Dziękuję- szepnął chłopiec i zawahał się. Nacisnął klamkę, ale nim wysiadł, szybko nachylił się i złożył na policzku mężczyzny delikatny, motyli pocałunek. Potem uciekł z burakiem na twarzy. 


Troye siedział na ławce w parku i wypatrywał przyjaciela. Martwił się, nie widział go od trzech dni i od trzech dni nie mieli żadnego kontaktu. Może i ufał tamtemu facetowi wtedy, ale jaką miał gwarancję? Zawsze mógł kłamać i zabić Zayna.

Na szczęście nastolatek w końcu się odezwał, a nawet zaproponował spotkanie.

Więc kiedy Troye zobaczył swojego najlepszego przyjaciela, poderwał się z ławki i pobiegł do niego, od razu uwieszając się mu na szyi. A Louis z uśmiechem ich obserwował, wciąż w szoku po całusie od chłopca. Kiedy upewnił się, że jest bezpieczny, mógł spokojnie odjechać.

-Jaki on jest?

-Kto?

-No ten facet.

-Lou?- Sivan pokiwał energicznie głową, a Zayn uśmiechnął się- Niesamowity. Przeciwieństwo Nicka, naprawdę. Troszczy się, martwi. Nie zmuszał mnie do mówienia, sam zaproponowałem, że coś powiem. Daje mi swobodę, a wczoraj oglądaliśmy film. Stara się zdobyć moje zaufanie. Powiedział mi, że mam jego dom traktować jak swój, rozumiesz? On jest niesamowity.

-I przystojny- zaśmiał się Troye. Widział iskierki w oczach swojego kolegi i radość, która tak długo była skryta. Uśmiech na jego ustach po raz pierwszy od półtorej roku, od kiedy był z Nickiem, był szczery.

-I przystojny. I ma fajny tyłek- zachichotał Malik.

-Bierz się za niego- blondyn lekko szturchnął przyjaciela w bok, ale ten nagle zmarkotniał.

-Ja.. Nie, nie mogę, Troye. Ja nie potrafię, ja...

-Hej, hej, spokojnie- szybko go objął- żartowałem okej? Po prostu widzę jak on na ciebie patrzy i jeszcze jak o nim mówisz.. Ale rozumiem, jest za wcześnie.

-Wiesz, że ja ciągle jestem z Nickiem- szepnął- Nie zerwę z nim przez telefon, nie chcę być taki jak on. Chcę spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że nie chcę z nim być.

-Wiesz, że to niebezpieczne.

-Wiem. Ale ja nie jestem tchórzem Troye.

Chłopiec westchnął.

-Wiem. 

xXxXxXxXx

-Więc chcesz znaleźć tego chłopaka, wiedząc tylko jak ma na imię, napaść go i pobić? 

-Coś w tym stylu, Hazz- mruknął, odpalając papierosa. Kędzierzawy westchnął i podszedł do niższego, opierając się obok niego o maskę jego czarnego audi. Zabrał mu papierosa z ust i sam zaciągnął się trującym dymem.

-Powiesz mi chociaż, dlaczego ci tak zależy?- Louis zawahał się. Nie był pewien, czy może o tym z kimś rozmawiać, w końcu to nie tyczyło jego. Z drugiej jednak strony, chciał pomóc chłopcu, a Harry nadawał się do tego idealnie- Lou, jesteśmy przyjaciółmi- westchnął Harry, obejmując ciało drobniejszego ramieniem. Tomlinson zabrał mu swojego papierosa.

-Pamiętasz tego chłopca, z którym mnie wczoraj widzieliście?

-Właśnie, kto to był?

-Zayn. To przez niego nie chodzę na uczelnię- Styles spojrzał zdezorientowany na przyjaciela- Kiedy ostatnio wracałem z zajęć, to co była taka ulewa okropna. Siedział półnagi, zapłakany, poturbowany. Został zgwałcony, a od ponad roku jest regularnie bity. Przez swojego chłopaka.

-Rozumiem- Styles uśmiechnął się lekko- Spodobał ci się ten chłopiec, prawda?

-Ja-speszył się.

-Może w końcu się ustabilizujesz- Harry poruszył sugestywnie brwiami, zabierając prawie skończonego papierosa z ust starszego i wrzucając go do studzienki kanalizacyjnej- A póki co, korzystaj- uśmiechnął się, łącząc ich usta w delikatnym, aczkolwiek namiętnym pocałunku.

Wiedział, dlaczego Louis się boi związków, jednak wiedział też, że szatynowi będzie lepiej, jeśli się w końcu przełamie. A to, że akurat natrafił się Zayn, to inna sprawa.

-Pomogę ci- szepnął, opierając czoło o czoło mężczyzny- Zawsze ci pomogę, Lou. 

xXxXxXxXxXx

Zayn siedział na ławeczce i czekał na Troye'a. Nie miał siły, żeby iść, więc poprosił przyjaciela, aby skoczył do sklepu po jakąś wodę. 

Poczuł, jak ktoś zasłania mi oczy i zaśmiał się.

-Troye, daj spokój- westchnął. Ale kiedy przyjaciel nie odpowiedział, a on poczuł pocałunki na szyi, spiął się. Bo to nie był Troye.

Zaledwie chwilę później został przyszpilowany do drzewa i pozbawiony spodni, a kutas Nicka rozrywał jego wnętrze ponownie.

-Ni-Nick, pro-proszę- jęknął, po policzkach spłynęły mu łzy. 

-Przynajmniej jeszcze pamiętasz moje imię, kurwo. Zamknij się- warknął i zaczął się szybko nabijać- Należysz do mnie.

-N-nie- Zayn próbował się postawić. I może był teraz brutalnie gwałcony, ale nie zamierzał pozwolić Nickowi, nazywać się jego własnością- Nie należę- szepnął- Z nami koniec- krzyknął nagle, bo Nick pchnął na tyle mocno nogami, że kolana się pod Zaynem ugięły. I może to był błąd, że został na tej ławce.

-Ja zdecyduję, kiedy z nami koniec, słoneczko- prychnął, a Malika te słowa zakuły. Bo Louis go tak nazywał i tylko Louis mógł. 

Nie wiedział, kiedy Laws wysunął się z jego ciała, nie wiedział, kiedy zniknął. Zemdlał.

xXxXxXxXx

-Kurwa mać- syknął- Halo? Panie Tomlinson?

-Co się stało?

-Znowu to. 

-Co?

-Nick go zgwałcił. 

-Jak to?

-To moja wina- szepnął , zaczynając płakać- Wysłał mnie po wodę, bo nie miał siły, żeby iść. Zostawiłem go. To moja wina.

Louis westchnął.

-Nie, Troye. To nie jest twoja wina. Zaraz tam będę. 

Rozłączył się i siarczyście zaklął. Nie powinien ich zostawiać samych. 

-----------------

Nie bijcie :x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top