12.
Louis westchnął, przewracając się na drugi bok. Dochodziła dwunasta, odpuszczał drugi dzień zajęć. W sumie rzadko tak długo spał, ale tym razem wyjątkowo dobrze. Dopiero hałas z jego sypialni, uświadomił mu, że coś jest nie tak.
Szybko podniósł się z kanapy, na której spał ( z salonu miał bliżej do Zayna, gdyby coś się działo) i pobiegł do pokoju. Chłopiec stał na parapecie i chyba próbował uciec.
-Gdzie się wybierasz?
Nastolatek drgnął, a po chwili z ociąganiem spojrzał na mężczyznę
-Nie chciałem panu dłużej przeszkadzać.
Louis zaśmiał się dźwięcznie, po czym podszedł do chłopca, wyciągając w jego kierunku dłoń, którą ten po chwili wahania ujął.
-Nie przeszkadzasz mi słońce. Bardzo cieszę się, że tu jesteś, mimo że mało mówisz. Chodź, zrobię jakieś śniadanie... Albo raczej lunch.
Mulat skinął i z pomocą dorosłego wrócił do pokoju. Wciąż trzymając jego rękę, poszedł za nim do kuchni, by po chwili wygodnie siedzieć na blacie i wesoło machać nogami.
Był tu dopiero trzeci dzień (wciąż się SAM z nikim nie kontaktował) i może nie znał zbyt dobrze mężczyzny, ale zaufał mu. W pewnym stopniu, bo wciąż był bardzo zraniony.
Czuł się tam dobrze. Student był sympatyczny i troskliwy. Nie naciskał, choć wyraźnie wolał, żeby chłopiec pojechał do szpitala. Ale jego przyjaciel się nim zajmował.
Szatyn był naprawdę pozytywną osobą. Włączył radio i zaczął przygotowywać naleśniki, kręcąc biodrami w rytm melodii. I Zayn skłamałby, gdyby nie przyznał, że Tomlinson ma niesamowity tyłek.
Jednak tak szybko, jak o tym pomyślał, tak szybko odwrócił głowę, wściekle się rumieniąc.
Ale kiedy widział dobroć, jaką został obdarzony, poczuł się głupio. I może to sprawiło, że spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Proszę pana?
-Mów mi Louis, słońce. Jestem tylko osiem lat starszy. Właściwie to jeszcze siedem.
-Dobrze- powiedział cicho- Więc Louis?
-Tak?
Ale szatyn nie spojrzał na nastolatka, bo smażył naleśniki dla niego. Nie widział walki na jego twarzy, jednak kiedy cisza się przedłużała, Louis podniósł swoje niebieskie tęczówki na chłopca.
-Chciałbyś się czegoś dowiedzieć?
-Nie chcę cię naciskać, słońce. Spokojnie, nic nie musisz mówić- uśmiechnął się do niego ciepło.
-Ale chcę. Tylko.. Wolałbym, żebyś zadawał mi pytania- szepnął, bawiąc się nerwowo palcami.
-Jesteś pewien?- Louis na moment odwrócił wzrok, zdejmując ostatniego naleśnika z patelni i kładąc na talerzu. W międzyczasie zrobił chłopcu gorące kakao.
-Tak. Powinieneś wiedzieć, kogo trzymasz pod dachem.
-Nie przejmuj się tym, słoneczko. Chodźmy do salonu, tam na spokojnie porozmawiamy- Mulat ruszył za starszym i zajął miejsce obok niego na kanapie- Masz szesnaście lat, prawda?- zaczął niemal od razu. Zayn niepewnie skinął głową- Kto ci to zrobił? Wiem, że jestem bezpośredni, ale wybacz, nie potrafię zrozumieć, jak ktoś mógł cię tak skrzywdzić.
-Przecież Troye ci powiedział- zaśmiał się cicho. Był to ponury śmiech- Mój chłopak, Nick.
-Dlaczego z nim jesteś?
-Kiedyś myślałem, że go kocham.
-A teraz?
-Teraz chyba po prostu boję się konsekwencji odejścia.
-Słońce, nie możesz być w toksycznym związku. Jeśli o mnie chodzi, możesz zostać u mnie. Ale przemyśl sobie, czy nie chcesz zgłosić na policję gwałtu. I..-zawahał się- Czy dalej chcesz się z nim spotykać.
-Nie, tego na pewno nie chcę- powiedział cicho- Co z twoimi studiami? Nie byłeś..
-Wziąłem sobie trzy dni wolnego, a potem i tak mamy tydzień spokoju. Także mogę się tobą zaopiekować. Jeśli chcesz.
-Jestem ci wdzięczny, ale ja chyba...
-Nie mów tylko, że mi przeszkadzasz. W tym domu można się zanudzić samemu na śmierć!
-Ale twoja dziewczyna będzie niezadowolona.
-Słońce, po pierwsze jestem gejem, a po drugie, nie mam nikogo. Możesz tu zostać. A teraz jedz. I pamiętaj, jak będziesz czegoś potrzebował to mów- uśmiechnął się ciepło. Znowu.
A Zayn zaczął się zastanawiać nad zgłoszeniem sprawy na policję. Miał obok siebie przyszłęgo adwokata, w końcu mogło wszystko się udać, prawda?
Ale Zayn się bał.
-Kuzyn Liama jest policjantem, gdybyś się zdecydował.
Chłopiec skinął głową.
-Jeśli czujesz się już pewniej, to mam propozycję- uśmiechnął się Louis- ze względu, że pewnie u mnie posiedzisz, na co oczywiście bardzo się cieszę, pojedziemy zaraz do jakiegoś sklepu i kupimy ci jakieś ubrania, okej? Chyba, że wolisz jechać do domu po rzeczy?
-Nie, nie- zaprzeczył szybko, kręcąc głową- Ale ja nie mam pieniędzy, Louis.
-Za to ja mam aż za dużo. Kupię wszystko, co potrzebne i nawet nie chcę słyszeć odmowy. A wieczorem zamówimy pizzę i zobaczymy jakiś film, co ty na to? Spędzimy trochę czasu ze sobą, będziesz się czuł przy mnie pewniej i bezpieczniej, gdy mnie poznasz. Możesz mi ufać, udowodnię ci to. Ja cię nie skrzywdzę, słoneczko.
-Pizza i film. Brzmi fajnie- Zayn nawet zdobył się na lekki uśmiech, a serce Louisa spuchło.
xXxXxXxXx
No podziwiam, że mnie nie opieprzyliście XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top