11.

No dobra już, nie będę wredna

xxxx

Louis wszedł do domu, od razu czując woń gotowanej potrawy z kuchni. Zdjął swoje przemoczone buty i odwiesił kurtkę, a klucze położył na szafce. Przeszedł do kuchni, przytulając swojego przyjaciela od tyłu i złożył delikatny pocałunek na jego łopatce.

-Co tam robisz, co?

-Kurczaka w ziołach- mruknął, odprężając się pod dotykiem starszego. Szatyn uśmiechnął się, uwielbiał jego dania. 

-Ale których ziołach?- zaśmiał się Louis, za oberwał z łokcia, między żebrami- Auć, debilu, bolało!

-Miało boleć. Nie mam trawki, a nawet gdybym miał, to masz gościa. Właśnie, Zayn siedzi na kanapie- dodał cicho. Louis ściągnął brwi i odsunął się od przyjaciela. Był zaskoczony, że chłopiec się nie schował, ale bardzo go to cieszyło. 

Wyszedł z kuchni, od razu idąc do salonu. Nastolatek siedział na sofie pod kocem, z kubkiem parującej herbaty i oglądał telewizję.

-Cześć- Louis uśmiechnął się do niego ciepło, siadając niedaleko.

-Dzień dobry- bąknął nastolatek, wprawiając dorosłego w osłupienie. No bo, ej, on właśnie się do niego odezwał!

-Jak się czujesz?- ale odpowiedziała mu cisza. No i niepotrzebnie się cieszył- Wszystko w porządku?- zapytał inaczej, na co otrzymał kiwnięcie głową. Tomlinson uśmiechnął się lekko- Gdybyś czegoś potrzebował, wal śmiało- powiedział, wracając do przyjaciela, do kuchni.- Badałeś go?

-Tak, już nie jest aż tak obolały, ale dalej uważam, że powinien iść do szpitala. Obdukcja dużo by dała, naprawdę. Rozmawiałeś z tym jego kolegą?- Louis skinął- I co? Wiesz coś?

-Wiem, ale nie za dużo. Zgadnij, ile mają lat- zaśmiał się ponuro szatyn.

-Nie wiem, siedemnaście, osiemnaście?

-Szesnaście.

-Żartujesz. 

-Nie. Prawdopodobnie to jego chłopak go tak urządził. Podobno bije go od dawna, upokarza przy swoich znajomych, ale przy innych ludziach udaje troskliwego. Rozumiesz to? Jak można być taką kurwą? Taką kruchą istotkę zranić!

Liam potrząsnął głową. Był w szoku.

-To jest pojebane, Liam. Szesnaście lat... Przecież on jeszcze chodzi do szkoły- Louis się skrzywił- Nie chce zgłosić tego chłopaka. Troye stwierdził, że dlatego, że go kocha, a mi się wydaje, że się boi. Nie podoba mi się to, że nie mogę nic kurwa zrobić bez jego zgody. Tamten chuj powinien zgnić w więzieniu. Albo niech go kurwa ktoś tak potraktuje, jak tego biednego nastolatka- Liam położył mu dłoń na policzku. 

-Spokojnie, Boo. Nie denerwuj się. Damy radę, pomożemy mu. Przekonamy go. To co zrobił tamten mężczyzna jest złamaniem prawa. Naruszył jego prywatność. Ale jeśli on nie chce, nie możemy go zmusić, rozumiesz? Teraz priorytetem jest zaopiekowanie się tym chłopcem. 

-Tak, masz rację- Louis wziął głębszy wdech- Martwię się o niego, Li. 

-Widzę- uśmiechnął się ciepło- Ale zastanawiam się, dlaczego. Przecież go nie znasz.

Louis wzruszył ramionami.

Przecież nie przyzna się, że ten chłopak zawrócił mu w głowie.

xXxXxXx

Zayn tymczasem słyszał całą rozmowę mężczyzn. Przygryzł wargę, patrząc nieobecnie na ekran. Wiedział, że mężczyźni mają rację, ale on nie miał odwagi żeby naskarżyć na Nicka. Gdyby coś poszło nie tak, on by się mścił, a poza tym przecież Zayn go kochał.

Chyba kochał, bo on już sam nie wiedział.

Może on go wcale nie kochał, tylko był z nim po to, żeby nie być sam?

Zayn westchnął, bo nie wiedział, co ma zrobić. Słyszał, że mężczyzna, który mu pomógł, rozmawiał z jego przyjacielem. Co oznaczało, że Troye mu zaufał. Więc może i on powinien?

Nie chciał zwalać się szatynowi na głowę, on miał swoje życie. Ale nie chciał też wracać do domu. Czuł, że powinien porozmawiać z mężczyzną, może wtedy pozwoli mu zostać jeszcze parę dni?

xXxXxXxXx

Niall ściągnął brwi, kiedy nie dostrzegł na żadnych zajęciach Liama. Nieco go to zmartwiło, bo wczoraj odwołał ich spotkanie, a dzisiaj nie przyszedł na uczelnię. Co więcej, Louisa też nigdzie nie widział, a to raczej też się nie zdarzało. 

Po skończonym wykładzie, wyszedł na poszukiwania Harry'ego, a gdy go znalazł, od razu pociągnął go w stronę toalet. 

-Ni, co ty wyprawiasz?

-Nie wiesz co się dzieje z chłopakami?

-Co?

-Liam i Lou.

-Czemu miałbym wiedzieć?- spytał rozbawiony, opierając się o ścianę.

-Bo chodzisz z Tomlinsonem?

-Eww, nieprawda- Harry zmarszczył zabawnie nos- My się tylko pieprzymy, Nini. 

-Oh, mniejsza. Naprawdę nie wiesz?

-Nie. Nie spowiada mi się. Co się tak o niego martwisz?

-Nie o niego, idioto. Liama nie było na zajęciach, a to jest pierwszy raz od trzech lat, kiedy opuścił wykłady.

-Pewnie miał coś do załatwienia, Niall- westchnął Styles, wyciągając z kieszeni telefon i szukając czegoś w kontaktach. Podał przyjacielowi urządzenie- Zadzwoń do niego.

-Masz jego numer?- Horan był naprawdę zdziwiony.

-Mam. Jest całkiem sympatyczny. Spisuj ten numer, bo się spieszę- westchnął Harry. Niall szybko przepisał ciąg cyferek i oddał komórkę chłopakowi. Podziękował i oparł się o ścianę, wybierając numer. 

Harry przewrócił oczami i wyszedł, śmiejąc się pod nosem. Niall wpadł po uszy... Liam podobno też... Chyba trzeba będzie im pomóc...

xXxXxXx

Na więcej nie liczcie, muszę poprawić rozdziały Larry'ego XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top